Skocz do zawartości
Nerwica.com

maargooo

Użytkownik
  • Postów

    158
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez maargooo

  1. Nigdy nie brałam Ketrelu, więc na ten temat się nie wypowiem... -- 22 paź 2012, 11:35 -- Kochana sens wiem coś o tym! W czasie gdy sama byłam w depresji również miałam POTĘŻNY problem w mobilizacją Najczęściej nie robiłam zupełnie nic lub absolutne minimum przez co żyłam w ciągłym przekonaniu, ze jestem beznadziejna, do niczego itp. I cały czas spadałam w dół, niestety... Najgorsze w tym całym samopoczuciu było to, ze ja w głębi siebie bardzo chciałam być aktywna, (by przy tym inni patrzyli na mnie bardzo pozytywnie), ale nie mogłam, czułam jakąś blokadę, tak jak bym była skrępowana i wcale nie mogła się ruszyć. Najchętniej wtedy spałam lub chociaż leżałam odizolowując się zupełnie od innych. No i również czułam ciągły lęk o których Ty piszesz. Niejednokrotnie budziłam się rano ze łzami w oczach i jakimś wewnętrznym strachem przed kolejnym dniem. Oczywiście doprowadzało mnie to do myśli samobójczych... Podobnie jak Ty myślałam, że już nigdy nie wrócę do równowagi. Ale na szczęście od ponad 2 tygodni czuję ogromną poprawę! Od października biorę nowy stabilizator i małą dawkę antydepa rano. Jest o niebo lepiej Nareszcie czuję chęć do życia, powoli zapominam czym jest deprecha i co ważniejsze- śpię dużo mniej, dzięki czemu mam czas i ochotę by być bardziej aktywną. Weszłam na wyższe obroty i jest mi z tym naprawdę dobrze. Mam nadzieję, że ten stan utrzyma się jak najdłużej! A Ty- nie rezygnuj, może skonsultuj z lekarzem by zmienić coś w lekach??? Gorąco trzymam za Ciebie kciuki i jak coś to oczywiście pisz -- 22 paź 2012, 11:46 -- Witaj arahara! Pewnie niewiele Ci pomogę, ale powiem tylko tyle, że przez 1,5 roku brałam lamotryginę (ostatecznie doszłam do dawki 200mg na dobę) i też miałam problem z tym drżeniem rąk o którym piszesz... Czasem też przeszkadzało mi to w codziennych czynnościach, a przede wszystkim krępowało w towarzystwie. Z tego co mi wiadomo lamotrygina jest dość delikatnym stabilizatorm pośród tego typu leków, dlatego ja po 1,5 roku brania zmieniłam na silniejszy, bo ona w moim przypadku nie przyniosła zbyt wielkiej poprawy nastroju. Nie wiem jak z litem- nigdy nie brałam, więc się nie wypowiem... Pozdrawiam serdecznie i wytrwałości w leczeniu życzę, widzę po sobie, ze naprawdę warto!
  2. Zdecydowanie, sama już zauważyłam, że nie tylko CHAD'owcy, ale też osoby cierpiące na inne rodzaje depresji są strasznymi wrażliwcami- wpływ na ich samopoczucie ma dosłownie najdrobniejszy szczegół, sytuacja, środowisko w którym się znajdują. To co ktoś powie, podniesiony ton, a w totalnym dołku nawet jak popatrzy... S jak... zastanawiam się jak ja mam się odizolować od głównego mojego czynnika depresjonującego (jak to ładnie nazwałaś), którym jest matka, z która muszę mieszkać Sytuacja rodzinna u mnie jest jaka jest- niezbyt ciekawa i choć już dobre x latek temu osiągnęłam "prawną pełnoletność", to i tak powróciłam do rodzinnego domu i tak się tu trochę duszę...
  3. Hej Kochani! A ja kolejny dzień w rewelacyjnym nastroju. Nie chcę znów doszukiwać się w tym elementów manii, bo to za słabe symptomy na możliwości mojego CHAD. Może to coś w rodzaju Waszej hipo? A może po prostu nareszcie wstaję na nogi, choć chwilowo... Nie ma co popadać w obłęd i przewrażliwienie, jestem przekonana, że czynniki zewnętrzne też mają ogromny wpływ na nasz nastrój. I pewnie tak teraz jest ze mną. Wczoraj np. zostałam przytulona ciepło przez przyjaciółkę, siostrę i szwagra, dostałam po buziaku i jakieś tam upominki. Myślę, że to też mnie pobudowało. Niby takie proste, a jednak ma ogromne znaczenie. Nawet mama (z którą moje kontakty pozostawiają wiele do życzenia) pamiętała o moich imieninach Ale to tak z życia prywatnego, nie gniewajcie się. Dziś od samego rana poświęcam czas wyłącznie dla siebie, wiem, że jest mi to potrzebne. Teraz np. oblegam kompa i relaksuję się przy muzyce, jest świetnie... Ciekawe na jak długo... Właśnie słucham "Piękny świat"- uwielbiam tego Mojego Julka- to jedyna ostoja, jest jak przystań, oaza i bezpieczny kąt... http://www.youtube.com/watch?v=tWWdhMFrX-8 może komuś z Was też wpadnie w ucho
  4. Hej Ghandi Dużo pozytywnej energii płynie z Twoich słów, dziękuje... Z tym zrozumieniem przez osoby postronne jest naprawdę ciężko i sama się na tym przejechałam. Na szczęście aktualnie mam wspaniałego partnera, który mocno mnie wspiera i za wszelką cenę próbuje z tego wszystkiego zrozumieć jak najwięcej. Rodzinie przychodzi to bardzo ciężko, więc już chyba nie staram się za mocno ruszać tematu, bo mają mnie za hipochondryczkę. Cieszę się z tego, że sama po woli próbuję w pewien sposób "zakumplować się" z tym paskudztwem, w ramach tego by żyło się łatwiej -- 16 paź 2012, 17:26 -- Ja również odniosę się do tego. Mój lekarz raczej jest zdania, że ta choroba jest nieuleczalna. Otóż można ją zaleczyć, nawet odstawić leki i ustabilizować się do tego stopnia, że przez wiele miesięcy, (a jak dobrze pójdzie to może nawet lat) pacjent ma spokój, ale... No właśnie ALE! zawsze jest ryzyko nawrotu choroby i wtedy dawaj całą procedurę od nowa- ustawianie stabilizatorów i tak naprawdę całego swojego życia pod tą chorobę. Myślę, ze często się to tak odbywa, niestety... Przynajmniej o takich przypadkach opowiadał mi mój lekarz. Sama też już raz próbowałam odstawić podstawowy lek zmniejszając dawkę o połowę. Miałam wtedy kryzys, jakiś taki wewnętrzny bunt przeciwko temu wszystkiemu. Przez miesiąc było nawet względnie i napaliłam się na to, ze przy najbliższej wizycie jeszcze o połowę zmniejszę leki, ale nie zdążyłam. Jakieś 4-5 dni przed planowaną wizytą wpadłam w niezłą manię i wtedy zrozumiałam, że trzeba coś zmienić w leczeniu. Modliłam się by przez te kilka dni do wizyty nie odwalić czegoś głupiego i przy okazji się nie wykończyć przez swoją aktywność i prawie całkowity brak snu. Jak jechałam na tą wyczekiwaną wizytę to przed gabinetem byłam już godzinę wcześniej... Skończyło się na tym, że miałam do wyboru- albo wrócić do najwyższej dawki lamotryginy jaką brałam dotychczas, albo spróbować karbamazepinę jako nowego stabilizatora. Wybrałam właśnie Tegretol i póki co po ustawieniu dawki jestem w miarę zadowolona. Tylko z tą całkowitą abstynencją ciężko
  5. Witaj Widmo dokładnie tak jak napisałeś- dla mnie każde wskazówki są cenne, tym bardziej, że od samego początku byłam pacjentką mocno świadomą tych wszystkich zmian... Do lekarza zgłosiłam się sama po długiej obserwacji tego co się dzieje i przy okazji próby samobójczej o której nikt z bliskich nie wiedział. Byłam w ciężkiej depresji coś około roku, bo przy okazji życie rodzinne i prywatne waliło mi się na łeb na szyję. A niestety ani na pomoc ze strony rodziców, a tym bardziej ówczesnego narzeczonego z którym wtedy mieszkałam, niestety nie mogłam absolutnie liczyć Doszłam do takiego momentu, gdzie uświadomiłam sobie, że jeśli sama sobie nie pomogę to dojdzie do jakieś tragedii... A i w ogóle moja historia jest bardzo długa i dość barwna, ale nie będę sie tu na razie rozwodzić A co do obecności na takim forum- mnie baaaaaardzooo pomaga, nie przeraża już teraz. Od diagnozy ostatecznej minęło już sporo czasu, więc chyba się już z tym pogodziłam. Teraz tylko caly czas dobieram leki i uczę się z tymi przypadłościami żyć... A Ty Widmo? Chorujesz na CHAD, czy po prostu się tym interesujesz???
  6. Miło Cię poznać S jak... Jeśli chodzi o moje epizody to ja niestety zawsze wpadam w manię, a nie hipomanię, więc jest dość ciężko... Aktualnie jestem na wykończeniu (końcówka manii), więc powoli czuję, że niebawem jak to się mówi brzydko "usiądę na d***". To jest taki paradoks, bo mimo wszystko mam jakąś słabość do manii, choć doskonale wiem, że strasznie dezorganizuje mi dni, więc zwykle mam tak z tydzień jak nie więcej wyrwany z życiorysu, bo najpierw jest w miarę łagodne podbicie, potem moje na własne życzenie stymulowanie i podtrzymywanie nastroju, przez co totalnie zaczynam wariować i nie ograniem swoich myśli i tego co robię. Na szczęście powoli zaczynam kontrolować czyny i nie dopuszczam do tego co było kiedyś, masakra... Ale końcówka "manii" jest taka sama, niestety- ból, ból i jeszcze raz BÓL Jestem właśnie na tym etapie, więc jeszcze łatwiej mi to opisać... Ta nadmierna aktywność i prawie całkowity brak snu powodują, że teraz całe ciało błaga o litość. Ciągłe napięcie mięśni, wiele zrobionych kilometrów (a chodzić nigdy nie lubiłam), sprawiły, że dziś rano miałam problem z wykąpaniem się- wiem to brutalne, ale prawdziwe, bo chyba tylko włosy i paznokcie mnie nie bolą... Poza tym- nogi, ręce, plecy, większość stawów, no i oczywiście głowa potwornie A jak Wy znosicie manię??? Jak to u Was przebiega??? Co tak wogóle przeciwbólowego można zażywać przy naszych przypadłościach?? Biorę Tegretol (karbamazepinę) i Setaloft (sertralinę)... Z tego co wiem to np. leki z ibuprofenem nie są wskazane (choć oczywiście już przetestowałam na sobie, bo tylko to miałam ) Jeszcze Ketonal forte się czasem odważę łyknąć jak już czuję, że padam na pyszczek...
  7. Hej Ludziska kochane prześledziłam wszystkie posty w tym wątku i stwierdziłam, ze dopiero teraz się wypowiem, a co! Leczę się na chorobę afektywną dwubiegunową od 1,5 roku a choruję od kilku lat... Co do leków to przetestowałam już lamotryginę (Lamitrin, Lamotrix itp.) w dość dużych dawkach jako lek podstawowy i stabilizator nastroju. Do tego brałam olanzapinę (Zolaxa, Olfen)- ale ten lek brałam tylko pół roku, bo mnie zamulał strasznie i dochodziło do tego, ze wiecznie byłam niewyspana i mogłam lulać 17/24h. Potem na to miejsce weszła mała dawka sertraliny (np.Setaloft), którą biorę codziennie rano do tej pory. Na ostatniej wizycie u "psycho" doszliśmy wspólnie do wniosku, że lamotrygina jest dla mnie z słaba Od 3 tyg. zamiast tego jako stabilizator nastroju i tym samym lek podstawowy biorę Tegretol- oczywiście stopniowo od minimalnej dawki. Doszłam do 600mg na dobę i zauważyłam, ze coś jest nie tak Rano z malutką dawką antydepa (sertraliny) miałam brać 200mg Tegretolu, ale niestety mi nie służył- miałam zawroty głowy, mdłości, zaburzenia widzenia, gałki oczne to aż mi pulsowały, a przy tym wszystkim po ok godzinie od zarzycia tabletki bolała mnie tak głowa, ze nie mogłam się ogarnąć- i tak powtarzalo się przez ponad tydzień, więc powiedziałam basta! Bo jedynym sposobem na uśmierzenie tych nieprzyjemnych objawów był sen. Skontaktowałam się z psychiatrą i okazało się, że takie skutki uboczne mogą występować nie tylko w razie uczulenia na karbamazepine- otóż wychodzi na to, ze w moim przypadku dawka była za duża. Teraz biorę Tegretol tylko na noc 400mg i samą sertralinę po przebudzeniu i jest całkiem fajnie A co do mieszania alkoholu z Tegretolem- szukałam info na rożnych forach od jakiś 2 tyg. i nie mogłam znaleźć konkretów, tylko "nie mozna i nie można", ale DLACZEGO?! Cały czas zadawałam sobie to pytanie? Zaryzykowałam i spróbowałam- przez 4-5 dni miałam co wieczór spotkania towarzyskie z przyjaciółmi i jakby nigdy nic wypijałam sobie tak po 2-3 piwka, albo 2 lampki mocniejszego wina, a żeby wiedzieć na pewno jaka jest interakcja- w tzw. międzyczasie imprezowania zażywałam normalnie 400mg Tegretol (popijając niewielką ilością wody, tym samym nie pominęłam żadnej dawki). Dziś dopiero wyciągnęłam rozsądne wnioski z tego postępowania- nie warto!!! Nie dość, że szybko się upijałam to jeszcze czułam się jakbym się czegoś naćpała- zupełne rozproszenie uwagi, brak koncentracji, słowotok, nadmierne poczucie humoru, a nad ranem- problemy z zaśnięciem, dziwne bóle głowy... U mnie to "eksperymentowanie" trwało 4 dni, bo nie ukrywam, że po kilkumiesięcznej u mnie depresji wyglądało to zupełnie jak epizod manii, więc wydawało się być fajnie (wszyscy cierpiący na CHAD, wiedzą na pewno o czym mówię ). Ale tak krótko, podsumowując: Tegretol+alkohol= 1) dla epileptyków- ryzyko wystąpienia ataku padaczki, 2) dla CHAD'owców (psychoza maniakalno-depresyjna)- wzmocnienie działania alkoholu a znaczne obniżenie Tegretolu przez co szybko można wpaść w niekontrolowaną manię :shock:WYDAJE MI SIĘ, ZE WIEM CO MÓWIĆ -- 15 paź 2012, 22:52 -- A tak sprostowując i dokańczając powyższe, tam miało być: WYDAJE MI SIĘ, ZE WIEM, CO MÓWIĘ, BO WERTUJĘ INTERNET OD DZIŚ OD 7 RANO Z MAŁYMI PRZERWAMI Mimo tego gorąco proszę o jakieś odpowiedzi na mój post i Wasze obserwacje w walce z CHAD i farmakologią, z góry dzięki i pozdrawiam
  8. WITAM SERDECZNIE WSZYSTKICH CHAD'OWCÓW!!! Nawet nie wiecie jakiej ulgi doznałam "łącząc się" z Wami tutaj. Prześledziłam (nie ukrywam dość pobieżnie wszystkie 3 wątki z tej serii) i postanowiłam się do Was dołączyć :) Choruję na CHAD od kilku lat, natomiast leczę się farmakologicznie od 1,5 roku. Jest to kolejne forum na którym się udzielam, ale pierwsze, gdzie spotkałam aż tylu fajnych ludzi, którzy naprawdę chcę pogadać, a nie tylko rozwiązać swój aktualny problem i uciec... Staram się poszerzać swoją wiedzę o tej chorobie, dużo czytam i chętnie podyskutuję z Wami. Dodam, że mój przypadek charakteryzuje się ciągłymi epizodami depresji (po próbie samobójczej sama zgłosiłam się do lekarza), przeplatanymi z około tygodniowymi epizodami manii. Tak naprawdę pomiędzy tymi 2 skrajnościami nie ma czegoś takiego jak względne "dobrze", bo nawet jak okres manii (jak ja to mówię "górki") się kończy to szybko odczuwam jakieś dziwne zawieszenie w próżni, spowolnienie myślenia i czynów, apatię i leci dzień za dniem nie wiem kiedy, bo większość przesypiam...- i coś takiego prędzej czy później doprowadza mnie do depresji Generalnie też już kilka farmaceutyków przetestowałam i wciąż jestem na etapie szukania. Może tym razem się powiedzie. Potrzebuję takiego stabilizatora, który nie będzie mnie zamulał, wręcz wyciągnie z dołka, troszkę „podbije” i doda obrotów bym nie była taka powolna i zamknięta w sobie, a równocześnie nie wpędzi mnie od razu w manię… Co sprawdziliście na sobie??? Na lamotryginę (Lamitrin, Lamotrix itp. już się uodporniłam), więc odpada, a szkoda, bo dobrze ją znosiłam  Od października biorę Tegretol (karbamazepina). Doszłam do dawki 600 mg/dobę, ale musiałam zmniejszyć do 400mg, bo źle się czułam w ciągu dnia. Co sądzicie o tym leku??? Ktoś to brał?? Poradźcie mi coś proszę… Dodam, że do tego łykam też małą dawkę antydepa- Setaloft (sertralina). Lubię mojego psychiatrę i wolałabym go nie zmieniać, ale zastanawiam się jak długo będzie jeszcze trwało to dobieranie leków bym wreszcie czuła się przyzwoicie… Wiem, że jest specjalistą w dziedzinie CHAD i depresji i nawet pisał z tego pracę naukową, poszłam do niego z polecenia, więc wnioskuję, że nie jest aż taki kiepski. Mam jeszcze parę kwestii, które chciałabym tu podjąć, jeśli ktoś będzie chciał ze mną gadać, ale nie wszystko na raz Czekam na jakiś odzew i z góry dziękuję, pozdrawiam
×