Skocz do zawartości
Nerwica.com

maargooo

Użytkownik
  • Postów

    158
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez maargooo

  1. Sens - gratuluję!!! Wow Mój lekarz również mówił mi o tym, że naprawdę bardzo wiele kobiet z ChAD super znosi ciążę za sprawą hormonów, mimo diametralnej zmiany leczenia lub nawet odstawienia leków, więc życzę byś była w tej części, dla których będzie to naprawdę cudowny czas! Trzymaj tak dalej i najlepszego życzę
  2. Małgosiu - tak jak pisałam już wcześniej, obecnie biorę 50mg Setaloftu (sertralina) rano oraz 400mg Tegretolu (karbamazepina) wieczorem. Doraźnie przy hipomanii dołączam Hydroksyzynę lub Pramolan na noc. Czuję się przy tym zestawie naprawdę przyzwoicie. Pozdrowionka dla Was kochani
  3. A niedługo po tym jak odstawiłaś leki miałaś jakieś niepokojące problemy ze zdrowiem? Byłaś wtedy w stresie? Czyli oprócz olanzapiny jeszcze bierzesz jakieś leki? Na ulotkach moich leków jest napisane że mogą powodować senność, więc wg. mnie ciężko stwierdzić który ją powoduje. Olanzapiny brałam wcześniej 2,5 mg więc bardzo mało, a i tak byłam senna. Lolil - jak odstawiłam olanzapine (brałam 5mg do 7,5mg) to nie odczułam jakiś niedogodności raczej... No wiadomo- znacznie płytszy sen, wieksza świadomość, ale z jakiś istotniejszych to nie będę wymyślać na siłę. W każdym razie nie biorę już tego ponad 1,5 roku i jest ok. Zostałam na zmienionym na inny stabilizatorze i antydepresancie. Jeśli chodzi o całkowite odstawianie leków to próbowałam na razie tylko raz i długo nie będzie powtórki. To bardzo mozolny proces, bo wiadomo, że trzeba stopniowo zmniejszać dawki. Jeśli chodzi o moja próbę odstawienia to świadomie wzięłam się za to w momencie, gdy wiodłam dość spokojne życie i kosztowało mnie to dużo pracy nad sobą, bo chciałam czuć się w miarę pewnie i z dnia na dzień coraz to bardziej pragnęłam "rozstać się z ChAD". Niestety po ok. 3-4 miesiącach wpadłam w taką depresję, że myślałam, że ze mną koniec i biegiem leciałam do lekarza by od nowa ustawiać leki (zamieniając tym samym lamotryginę na silniejszy stabilizator). Teraz jestem o to jedno doświadczenia mądrzejsza i przestałam póki co myśleć o jakimkolwiek odstawianiu leków. Przyzwyczaiłam się do tego, ze je łykam, bo wiem co dostaję w zamian...
  4. Lolil - mam dokładnie tak samo, mimo tego, że już bardzo dawno odstawiłam te leki, które mają typowe właściwości wyciszające i działające nasennie. Tak było u mnie z olanzapiną właśnie. Nie wiem co Ci radzić, bo sama w większości czasu czuję się senna i zamulona. No chyba, że tak jak ostatnio- udaje mi się utrzymać i przeciągnąć w czasie hipomanię... Najpierw miałam ostre wybicie w górę i myślę, że to była nawet mania, a teraz się uspokoiło, ale wciąż wykazuje i świadomie podkręcam stan, który ma cechy hipomanii i objawia się też czasami w moim sposobie myślenia i postępowania, wiec jak wszyscy doskonale wiemy, ma to też swoje wady...
  5. MusicMaster123 - nie obraź się, ale po pierwszych Twoich postach w tym wątku już widać, że póki co ChAD mało Ci dał popalić... Może i dobrze, nie życzę przykrych doświadczeń, ale nie wysnuwaj na tej podstawie pewnych i daleko idących wniosków, bo możesz się mocno zdziwić, gdy Cię porządnie bujnie i zacznie się któryś ze skrajnych epizodów To nie do końca jest tak, jak Ci się na tą chwilę wydaje, że gdy coś zacznie się dziać, to Ty masz przygotowany "w zanadrzu" cały zestaw zachowań i czynności, które uchronią Cię od dalszego postępu sytuacji. Możesz sobie tak myśleć, gdy jest choć względnie dobrze, ale jeśli już faktycznie wpadniesz w wir manii albo wciągnie Cię depra, to uwierz mi, że zanim się zorientujesz będzie już za późno na Twoje wymieniane "asy z rękawa" lub też nie będziesz miał siły/wiedział jak ich użyć. Tak to już jest w tej chorobie. No chyba, ze Ty nie masz zdiagnozowanego tego zaburzenia, to już inna sprawa. Piszę to nie po to, by Cię zdenerwować, czy zaniepokoić, raczej uświadomić, że leki są niezbędne jeśli się chce oszczędzać siły na cokolwiek, co dla nas jest ważne- np. zdobywanie wykształcenia, utrzymanie pracy, radość z najprostszych czynności życia codziennego itp, itd... I proszę nie pie*rz, że branie leków to skazywanie się na bycie warzywem, bo aż mi się flaki przekręcają jak to czytam! Skoro nie brałeś, to nie wyrokuj w tym temacie, bo nie masz doświadczenia. Jest wiele stabilizatorów, antydepresantów i środków przeciwlękowych na ChAD, które wcale nie "odcinają od życia", a wręcz pomagają być w jego obrębie i wiem to z doświadczenia. Sama przez kilka lat przepuściłam przez swój organizm już sporo różnych substancji dobierając dogodny dla mnie zestaw. I dodam, ze regularnie robię próby wątrobowe i wszelkie badania krwi pod tym kontem, a nawet na poziom substancji psychoaktywnych i póki co mieszczę się w normie jak zdrowy człowiek, a moja wątroba spokojnie nadaje się nawet do przeszczepu... Moja skromna rada- jeśli niedawno dowiedziałeś się o chorobie, to zacznij od obserwacji siebie i edukacji w obrębie choroby, a czas zweryfikuje Twoje podejście do farmakoterapii... Pozdrawiam serdecznie i powodzenia życzę! -- 29 sie 2013, 13:00 -- Widmo - miło Cię znowu tu 'widzieć', z pełnym zainteresowaniem nadrobiłam ostatnie kilkanaście postów wśród których były i Twoje wypowiedzi Pozdrówki dla Wszystkich, walczymy dalej...
  6. S jak... - ja staram się robić wszystko, by po ostatniej manii nie wpaść w wegetację i marazm, w którym staje się bezsilna. Nie wiem na ile jest to wykonalne i "wewnątrz-sterowne", ale bardzo bym chciała, bo znam ten ból Życzę Ci byś w każdym dniu odnajdywała jakieś drobne punkty zaczepu, które sprawią, ze ta wegetacja nie będzie taka bezbarwna i monotonna, a życie (jak to ujęłaś) zasr*** ... 3maj się kochana! pazurkami, z całych sił...
  7. barsinister - a jak tam u Ciebie??? Coś podejrzana godzinka ostatniego postu czyżbyś był "w górce" ? Czy to normalna pora Twojego wstawania? Jak zwykle trafione przez Ciebie opisy i porównania, szacuneczek z mojej strony pozdrawiam!
  8. sens - sama niejednokrotnie się zastanawiam jaki jest sens takiej wegetacji? Bo również większość czasu znajduję się w takim stanie jaki opisujesz powyżej... czy to remisja, sama nie potrafię jej rozpoznać i od dawna się zastanawiam nad tym. Niby powinnam się cieszyć, że jest spokój i nie wyskakuję ani w dół, ani w górę, ale co to za funkcjonowanie, gdy czuję się ograniczona! Jak tylko budzę się, bo jest to wówczas najmarniej w okolicach godziny 10-11, to już sobie myślę, ze nie ma sensu zbyt poważnych przedsięwzięć planować na dany dzień, bo i tak spałam zbyt długo... I właściwie to chodzę przymulona, ciut spowolniona i niewiele udaje mi się wówczas zrobić nawet w domu. Ze spotkaniami towarzyskimi raczej nie ma wtedy jakiegoś kosmicznego problemu, ale jeśli jest to więcej niż 1-2 osoby to zwykle jestem w roli słĸuchacza, bo wydaje mi się wówczas, że mam mózg wyprany i nic ciekawego nie wniosę do dyskusji I również tak jak napisałaś- dzień mija za dniem i prawie każdy wygląda tak samo, do zrzygania. Niby bardzo bym chciała zdziałać coś, co od dłuższego czasu przekładam na bliżej nieokreślone "później", ale jakoś nie starcza mi sił i motywacji (głupi przykład-mycie okien)... Mogłabym pisać na ten temat wypracowania jak to wygląda u mnie... Ale tak sobie myślę, ze jak to ma być ta względnie bezpieczna i rzekomo szczęśliwa remisja, to ja pieprzę takie szczęście i wolę rozkręcać sobie śruby jak tylko nadarzy się hipomania/mania, bo wtedy przynajmniej wiem, że żyję! Odkąd znam schemat działania mojego mózgu w hipo, przyjęłam jedna zasadę, która stanowi mój podstawowy hamulec w tej fazie- pilnować d*py i portfela, a tragedii nie będzie. Tak właśnie było w ostatnich dniach, kiedy pisałam Wam, że ostro wystrzeliło mnie w górę. Już popadam w melancholię, że "wylądowałam", bo było tak cudownie. Cieszy mnie to, ze nie spadłam odrazu w dół, w jakąś ciężką deprę, ale mimo wszystko zauważam istotne zmiany w funkcjonowaniu i jakby podświadomie mi tęskno do tamtego... A więc sens- nie martw się, nie jesteś sama w tym stanie! -- 19 sie 2013, 09:25 -- Yoko - jesli Twoja diagnoza ChaD jest prawidłowa, przyzwyczajaj się kotku, mamy przesrane, niestety... Ja również jestem młodą osobą i doskonale rozumiem Twój ból i bunt, ale czym dłużej jestem na tym forum czym więcej publikacji czytam na ten temat, bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to nie moja jak grypa, niestety... Tym, którzy nie rozumieją tego, że prawdopodobnie nigdy nie przestanę brać leków i tak w 100% się nie wyleczę (a zależy mi na ich wyrozumiałości) tłumaczę w prosty sposób, porównując to z nagle rozpoznaną cukrzycą czy nadciśnieniem- o tym również można się dowiedzieć z dnia na dzień, a potem już tylko przyjmować leki do końca życia! Jasne!- trzeba się mocno kontrolować przy naszym ChAD i dążyć do tego, by unikać czynników i okoliczności, które niebezpiecznie wybiją nas w manię lub zrzucą w depresję, ale to nie jest wcale aż tak mocno zależne od nas samych, wiem po sobie ja podobnie jak Ty kilka lat temu musiałam przerwać studia, nie radziłam sobie z napadami lęku, depresją i brakiem motywacji, czułam, ze odchodzę gdzieś do innego świata, którego zupełnie nie rozumiałam jeszcze wtedy, bo nie leczyłam się i nie rozmawiałam z nikim o tym co się we mnie dzieje od kilku lat. Teraz natomiast odnajduję przyczyny pewnych zachowań, bo wiem już, co "gniotło mnie" od kilku, a kto wie może i nastu lat... Opis tego co Cię wkurzą: " jestem częściowo zamknięta w sobie, brak ochoty i sił na cokolwiek, największą radość sprawia ucieczka od rzeczywistości czyli spanie. Wkurza mnie strasznie, że musimy zmagać się z choróbskiem w tak młodym wieku, kiedy świat przecież stoi otworem. A kiedy faktycznie czerpiemy z niego pełnymi garściami. to okazuje się to hipo- lub manią. Jak żyć? " , mogę śmiało wkleić do siebie, bo odnoszę takie samo wrażenie. A na postawione przez Ciebie pytanie odpowiem krótko- Żyć względnie normalnie, czyli w miarę tak, jak pozwala nam aktualny stan, w którym jesteśmy. Wiem, to Cię nie zadowala, ale z czasem zobaczysz, że nauczysz się rozpoznawać swoje fazy, wyczuwać zmiany wcześniej, a wtedy łatwiej będzie Ci unikać większości okoliczności i zachować, które mogłyby Twój stan pogorszyć, Widmo, Łapa, Jose, Intel...- czyż nie tak jest z biegiem czasu??? Ściskam Cię Yoko, będzie dobrze, nie martw się...
  9. sens - ten emerytowany psychoterapeuta od pierwszej chwili nie wydawał mi się fajnym lekarzem. Wiem, że to o niczym nie świadczy, ale jego aparycja odstraszała mnie i dystansowała, dlatego całą tę wizytę "kontrolną" potraktowałam jako formalność. Pytałam o terapię, ale z tego co pamiętam to zbył mnie trochę mówiąc, że na razie na tym wywiadzie zakończymy, on ma już wstępne informacje na temat mojego 'problemu' i jeśli chcę kontynuować pracę z nim nad sobą to zaprasza na kolejną wizytę. Pamiętam jaka wściekła byłam wychodząc stamtąd, mając świadomość, że zapłaciłam jakiemuś podejrzanemu dziadkowi dorabiającemu w domu do emerytury...ech... A co do mnie, aktualnego stanu- epizod maniakalny się zakończył. Entuzjazm automatycznie opadł i w ogóle wszystko zrobiło się szare i wku****jące Nie podoba mi się już, do tego nie mogę odespać skumulowanego zmęczenia, bo matka na urlopie i truje... Przysięgam, że w końcu ta kobieta spowoduje, że sama przyspieszę to, co nieuchronne, jeśli w porę się nie wyprowadzę lub nie znajdę pracy. Smutno mi, że ona tak wielu rzeczy nie potrafi zrozumieć- nawet tych prostych, że jestem dorosła i chcę żyć na własną rękę, a co dopiero tu mowa o chorobie... Pozdrawiam wszystkie bratnie duszyczki, 3majcie się!
  10. Hmmm... namąciliście mi w głowie trochę drodzy Towarzysze- sama nie wiem co myśleć o tym moim leczeniu konkretnie, bo strasznie się boję tej wizyty. Do tej pory każde spotkanie z tym lekarzem było dla mnie czymś super przyjemnym, bo mam do niego zaufanie (byłam też u innego psychiatry również prywatnie, bo matka mnie zmusiła, bym sprawdziła, czy osoba, do której chodzę jest kompetentna i dobrze mnie diagnozuje). Poszłam więc do pewnego psychiatry-terapeuty, "wyspowiadałam" się z wszystkiego co się działo ze mną w ostatnich miesiącach, pomijając, że już się leczę, powiedziałam, że to wg mnie nie jest normalne i czy to nie jest jakieś zaburzenia/choroba? Na co on, że podejrzewałby psychozę maniakalno-depresyjną. I wtedy ja "zagrałam z nim do końca w otwarte karty" mówiąc coś w stylu: "Dobrze proszę pana, to ja może dopowiem, bo to zapewne istotne- leczę się na ChAD od ponad roku, biorę: ... /to, to i to, w określonych dawkach/- położyłam na biurku 3 ulotki od leków; a przyszłam do pana ze względu na rodzinę, która nie rozumie istoty mojej choroby i twierdzi, że lekarz tylko zdziera ze mnie kasę i ciągle nie jest dobrze! A przecież wg nich już dawno powinnam być zdrowa... Owy profesor (bo to emerytowany, przyjmował już wyłącznie w domu), zrobił wielkie oczy, chrząknął 2 razy po czym powiedział: "Jest pani w dobrych rękach, proszę tylko mieć stały kontakt ze swoim lekarzem i się obserwować, bo w wypadku tych zaburzeń ciężko dobrać leki. Ja ze swojej strony mogę zaproponować prywatne leczenie terapeutyczne i bioenergoterapię, bo jestem zwolennikiem takich metod. Jestem zdania, że pacjent powinien pracować nad sobą i swoim nastawieniem, by nie musieć brać wszelkich możliwych farmaceutyków lub brać ich jak najmniej. Z racji, że jest to pierwsza pani wizyta należy się 150 zł, jeśli będziemy spotykać się regularnie to stawka idzie nieco w dół" - cała wizyta trwała jakieś 30 min. Byłam ciut zniesmaczona, ale i spokojna, że "wyszło na moje". Od tamtej pory chodzę już tylko do mojego lekarza, ale z racji, że już teraz prowadzi wyłącznie prywatną praktykę lekarską, to nie byłam u niego jakieś 7-8 miesięcy Nie stać mnie na to i on o tym wie, dlatego drobne rzeczy konsultujemy telefonicznie, a leki od początku roku przedłuża mi internista na podstawie zaświadczenia. Zrobiłam próby wątrobowe i poziom leków we krwi i na razie wszystko utrzymuje się w granicach norm, dlatego do tej pory byłam spokojna, ze czuję się dobrze i jestem w remisji. Do ostatnich zmian, gdzie w ciągu 1,5 miesiąca mam już drugi porządny "odlot" w górę. Fajne, przyjemne itp, itd, ale zdaję sobie sprawę jak bardzo wyniszczające i niebezpieczne Wytrzymam do tego września, bo teraz i tak wypłukałam się z ostatniej kasy wczoraj (wydatek konieczny!) Zastanawiam się tylko- co ku**a będzie dalej??! Bo mimo moich zapędów do lekomanii, mam małe obawy, czy wreszcie to mnie nie zdominuje? Jeśli znów dołożymy jakiś substancji to cała moja podręczna torebka to będą dropsy, a nie tylko 1/3 jak to jest teraz... -- 15 sie 2013, 11:18 -- barsinister - pewnie masz rację, być może powinnam zmieniać dawkę stabilizatora w zależności od stanu/fazy. Aktualnie od października biorę 400mg wieczorem, bez względu na to czy mam dołek czy górkę. Przez 3 tygodnie na początku leczenia brałam jeszcze dodatkowe 200 mg rano, ale wystąpiły efekty uboczne (zwiększone ciśnienie oczu, wręcz wytrzeszcz lub zaburzenia widzenia, potworny ból głowy, nudności i straszna senność), a że objawy pojawiały się codziennie po jakieś godzinie od zażycia i utrzymywały się przez 2 tygodnie, to postanowiliśmy wspólnie zredukować dawkę stabilizatora do 400mg/wieczór. Było całkiem dobrze przez 4,5-5 miesięcy, a potem wpadłam w taką deprę że myślałam, że to koniec, dlatego ze strachu podwoiłam dawkę sertraliny z 25mg rano do 50mg i już tak zostało. W ciągu ostatnich 3 miesięcy więcej imprezuje i spożywam alkoholu, dlatego czasami celowo pomijałam stabilizator, by trochę mniej zdychać po imprezie. Wiem, wiem- zaraz parę osób powie, że to nieodpowiedzialne itp. itd., może i tak... Ale co my- chad'owcy mamy tak naprawdę z tego życia towarzyskiego? Alkohol też jest dla ludzi, nigdy nie miałam do niego przesadnych skłonności, więc i teraz to kontroluję. Z ta różnicą, ze kiedyś mogłam wypić 3-4 piwa/3 lamki wina/kilka głębszych przez pół nocy imprezowania, a przy karbamazepinie potrafię umierać po 1 piwie z sokiem, lub 1,5 lampki wina i mieć mdłości i ból, który rozrywa mi czaszkę l dlatego, gdy wcześniej wiem, ze szykuję się jakaś impreza, na której mi zależy lub gdy zwyczajnie mam potrzebę "się zresetować", to pomijam wieczorną karbo lub łykam ją po dłuższym czasie od spożycia %... -- 15 sie 2013, 11:24 -- 400 tegretolu to i ja biorę, a do tego jeszcze 1500 depakiny, a nie mam chadu, więc na Ciebie to chyba zbyt mała dawka jak na stabilizator. Zresztą, kiedy miałam w zeszłym roku mocny zjazd, to łykałam 900 karbamazepiny, więc coś chyba nie teges u Ciebie z tą dawką. niosąca_radość - jak pisałam wyżej, może i racja z dawkami, depakina odpada, nie odważę się. Mój Tata to brał na ataki padaczkowe na ostatnie kilka miesięcy przed śmiercią nie dość, że nabrał masy 1,5 raza prawie to jeszcze zatrzymała mu się woda i strasznie opuchnięty był. W związku z tym ja na samo słowo depakina reaguję lękowo i alergicznie
  11. barsinister- aktualnie biorę: 400mg Tegretolu (karbamazepina) rano, 50mg Setaloftu rano oraz od kilku dni 10-20mg Hydroksyzyny na noc żebym mogła w ogóle spać. Nigdy nie brałam substancji o której piszesz, ale wiem, że niektóre stabilizatory mogą mnie szybko wpędzić w długoterminową depresję i marazm, poczucie beznadziejności i zabijają we mnie aktywność Tak było po 1,5 roku brania lamotryginy w dużych dawkach w połączeniu z olanzapiną na noc. Prawie nie wychodziłam z łóżka i nic mi się nie chciało, totalnie. Wtedy baaaardzo rzadko były "górki", częściej stany lękowe i myśli o pragnieniu ś...rci Na początku września mam wizytę u mojego prywatnego psycho, więc zobaczymy. Boję się, że farmaceutyki mnie zdominują w końcu. Albo mnie zamkną w szpitalu. Choć coraz częściej myślę o jakieś terapii... Pozdrawiam -- 14 sie 2013, 13:31 -- Aaaa i jeszcze jedno- zmieniłam podpis, nie zauważyłam, że się "krzaczy" przeze mnie, sorki, ale tamto się nie mieściło ze spacjami.
  12. Oooo wreszcie ktoś coś napisał Dziś dalszy ciąg manii... Powoli nie wyrabiam na zakrętach, ale resztki rozsądku nie pozwalają mi puścić hamulców i popłynąć na całego. Spałam 3h,a potem mocna kawa, bo dzień zaplanowałam bardzo napięty już od 5 rano. Oczywiście jakieś 70% z tego nie udało się zrealizować, ale na to miejsce zrobiłam wiele innych rzeczy i byłam w miejscach, o których mi się nawet nie śniło. Dzień uznaję za mega pozytywny, bo popołudnie i wieczór spędziłam w miłej atmosferze :) Wizyta u prowadzącego mnie lekarza dopiero na początku września, więc mam nadzieję, że wytrzymam. Jestem z siebie dumna, bo zachowałam dziś zimną krew i 3 razy ogarnęłam się w ostatniej chwili, bo inaczej byłoby krucho O ile wogóle by coś było (uniknęłam 2 kolizji na drodze i 1 kaca moralnego do końca życia, resztę dopowiedzcie sobie sami) Fizycznie na skraju wyczerpania, zaczynam się zataczać, choć po alko %%% nie sięgnęłam dziś! "Jadę" na środkach przeciwbólowych, kawie, energetykach, słodyczach i właśnie pochłonęłam pyszną kolację, którą zaserwował mi mój Kochany partner, gdy po 3h spóźnienia wtoczyłam się do domu... Teraz jak grzeczna dziewczynka połknęłam leki i zaraz wskakuję do łóżka, bo pobudka po 4. Na jutro też mam już kilka zadań- ile z nich uda mi się spełnić, czas pokaże. Zastanawiam się czy moje ciało nie wywinie mi za chwilę jakiegoś numeru w ramach buntu za obroty, na których jestem, bo fizycznie czuję się wymięta, zjedzona i wyrzygana Wciąż nurtuje mnie czy moje sinusoidy zmian faz nie powróciły do punktu wyjścia z przed 2,5 roku? Mam wrażenie, że "górki" są prawie tak odjechane i irracjonalne jak na początku-z tą ogromną różnicą, że mam świadomość tego, co się ze mną dzieje... Ciarki mi przeszły po plecach, jak pomyślałam o tym drugim "biegunie"- depresji, z przed diagnozy Jeśli znów mam tak łatwo ocierać się o Ś...rć, to na ch**, byłoby to wszystko pomiędzy? Dobieranie leków, nauka dystansowania i samoobserwacji oraz ta cała reszta poświęconego czasu i pracy?? Aktualnie mam w sobie tak wiele skrajnych emocji, że trudno sobie to wyobrazić-> na pozór tak przyjemnie, błogo, towarzysko, euforycznie, wręcz władczo... a jednak wiem, że jestem zdołowana wyeksploatowaniem mojego organizmu przez ostatnie 4 doby i bezradnie czekam ... sama nie wiem na co... Sens - dzięki za post zwrotny i porównanie, jest bardzo ciekawe!!! ladywind - zerknę jutro na link, bo za chwilę rozbiję nos o klawiaturę ze zmęczenia... Dobranoc wszystkim! Liczę na odrobinę wsparcia duchowego
  13. Dziękuję serdecznie za rekomendację ta książka ma jeszcze jedną zaletę - jest tak przystępnie napisana, że można ją pokazywać bliskim, jeśli nie do końca kumają czym jest ChAD no i przy pomocy bliskiej osoby niektóre ćwiczenia i samoobserwacje są łatwiejsze barsinister fajnie, że dałeś mi jeszcze jeden argument "za" kupnem tego podręcznika U mnie problem niestety tkwi w tym, że conajmniej jedna z osób, na której zrozumieniu mi zależy od momentu diagnozy, jest niestety zbyt 'prosta, obciosana, egoistyczna '(itp.itd.), że nawet nie wiem, czy owa publikacja ją przekona. Na samym początku leczenia podsuwałam jej do przeczytania kilka artykułów i ciekawych (nazwijmy to) uproszczeń dot. specyfiki ChAD, ale niestety większych rezultatów to nie przyniosło. Przykre to, że niektórzy ludzie stają w opozycji do większości prawd czy nawet schematów z dziedziny psychologii i psychiatrii, wówczas, gdy wierzą w gusła czy obyczaje zasłyszane im kiedyś od pra pra babci, cioci "Kloci" A wiem z autopsji, że mieszkając z taką osobą pod jednym dachem to o brak bodźców negatywnych nie trudno,a jeśli chodzi o remisję to nawet pielgrzymka na kolanach na Jasną Górę nie pomoże... chyba, że telefon??- do psychiatry nic nie daje, to może do P.Boga??... Ech, szkoda sobie nerwy psuć -- 12 sie 2013, 09:34 -- A nawiązując do literatury, to znalazłam przez przypadek bardzo ciekawy fragment jakieś książki Carter'a Coleman'a, który usilnie i na milion sposobów próbowałam sobie tu ustawić jako podpis pod postami, ale jak bym nie skracała, przerabiała, to i tak się nie mieścił Dlatego napisałam swój własny a w/w podzielę się z Wami w poście: „Wstaję i podchodzę do okna. Niczym bóg patrzę z wysokości na przechodniów przewijających się po chodnikach. Jedna na dwieście osób z tego tłumu cierpi na psychozę maniakalno-depresyjną. Ty, wymierzam palec w jedną z ludzkich mrówek. Piętnaście milionów takich od jednego morza do drugiego. Niektórzy dopiero zaczynają wylatywać w górę, miesiące dzielą ich od momentu, kiedy inni już spalają się w widowiskowych płomieniach. Niektórzy spadają swobodnie ku najbardziej posępnej z depresji. Inni, w kompletnej samotności, targają się na swoje życie. Jeszcze inni trzymają się mocno, uczepieni stabilności za pomocą litu, zoloftu i ścisłego przestrzegania zasad.” Niezbyt zaskakujące słowa jak dla nas, ale właśnie powaliło mnie tą swoją zwyczajnością i... chcę mieć wgląd do tej pozycji!!! Znacie to?? Ewentualnie postać C.Coleman'a, bo ja chyba nie bardzo... Hipomanii ciąg dalszy! A może to mania?? Hmmm...przestaję odróżniać. W każdym razie 2 dzień roz***przam na bieżąco, 2,5h snu, bałagan myślowy, słowotok (co widać), optymizm i entuzjazm na maksymalnym poziomie, poczucie humoru również, ochota na bliskość seksualną, alkohol, energetyki, kawę, słodycze, fajki (nie palę!)... zwyczajny apetyt na maksa! (przy tym co 15min. tak burczy mi w brzuchu, ze jak czegoś nie zjem nawet w bardzo małych ilościach, to mnie szlag trafia. A z tych mniej przyjemnych somatycznych- nerwoból podłopatkowy lewy, który sprawił, że nie mogłam zwlec się z wyra, ani kichnąć, kołatanie serca, ból głowy i innych części ciała powoli też...i jeszcze kilka innych, których już może nie będę wymieniać? Co ja tu Was będę zanudzać skoro i tak niektórzy/wiekszość z Was to znają... Lepiej niech mi ktoś podpowie rozsądnie- jak się kurcze ogarnąć, by nie popłynąć i do tego wygrać z dolegliwościami fizycznymi? Póki co staram się w miarę kontrolować, ale obiektywnie rzecz ujmując, coś mi się powoli "wysmyka", bo nie wiem co robiłam ostatnie 4h, a planów było tyle, że hoho! Pozdrawiam Was z... "górki" /// -- 12 sie 2013, 22:00 -- Chyba się wszyscy mnie wystraszyli w tej hipomanii spoko nie gryzę... lawiruję w tym dziwnym stanie- mocno w górę, choć przez chwilę szybowałam na ślepo w dół. Staram się ogarniać, bo męczy mnie to... jeszcze z 1-2h i zapodam sobie Hydroksyzynę, a potem poproszę partnera żeby mnie do wyra przywiązał, bo mogę nie wyleżeć... Ech... A Wy kochani- jak żyjecie???
  14. Oooo sens, jesteś! Kamień z serca, że Cię trochę wyciągnęło w górę, martwiłam się tak po ludzku i bezinteresownie... Ale teraz idę spać, póki jeszcze mnie zmęczenie zamula, bo w hipo to krótka chwila i może być za późno na sen. Zaczynam odczuwać objawy somatyczne tej górki, więc pewnie będzie krótkotrwała. Cholernie dużo daje umiejętność obiektywnej i czujnej samoobserwacji, powiem szczerze, że odkąd się w tym doskonale jest mi łatwiej żyć z tym towarzyszem F31 Ciekawe na ile moje odczucia się sprawdzą i jak szybko zejdę z tej górki do brutalnego świata obolała i zmęczona...oddychaniem (?) Na samą myśl przechodzą mnie ciary po plecach... Dobrej nocy dla wszystkich -- 12 sie 2013, 01:10 -- Dziękuję serdecznie za rekomendację
  15. Dzięki barsinister, liczyłam na konkretną odpowiedź raczej dokładnie 'studiuję' każdą adnotację i publikację związaną z CHAD, na którą natrafię, a zależało mi na jakiś tytułach i autorach wartych uwagi, których Wy znacie... Kto z Was zna i poleca wspomnianą publikację M.R.Basco "Zaburzenia Afektywne Dwubiegunowe. Podręcznik pacjenta", bo nie wiem czy zakupić??? Do tego dziś nawrót hipomanii, ale pod kontrolą na szczęście- jest przyzwoicie i nie ukrywam, że przyjemnie Mimo to lekko czerwone światełko mi się zapala, bo jak na moją 'sinusoidę zaburzeń' to coś ostatnio często te epizody się powtarzają, hmmmm.... Zauważyłam, że czynniki zewnętrzne i najmniejsze radości z życia codziennego mają duży wpływ na wychylenie nastroju w tę stronę, a kiedyś mogłam się o to modlić. Mam nieco mieszane uczucia czy coś z tym robić poważniejszego, jeśli jest w miarę możliwości kontrola, czy lepiej "Carpe diem" P.S. Pisać, pisać kto nie śpi, bo mnie cisza i pustka wnerwia hehe...
  16. Hmmm... no właśnie pannoAlicjo- ja też jestem ciekawa jaki "podręcznik chadowca" miałaś na myśli? P.S. sens- jak u Ciebie, ja wciąż z kciukami, 3maj się!
  17. Dziś wstałam i już z dużo większym dystansem myślę o tamtym artykule. W zasadzie to mam to gdzieś, nie zgadzam się i ja wiem swoje Barsinister, Intel- dzięki za odpowiedzi. Pozdrawiam Was...
  18. Co do powyższego- nie opowiadam się za stronami, nie ma się co słownie "przepychać". Zarówno Intel jak i pannaAlicja mają rację w swoich wypowiedziach. Weźmy jeszcze pod uwagę, że w tym samym temacie (tutaj posiadanie dzieci) każdy z nas będzie miał inny punkt widzenia, dodatkowe czynniki itp. A dla rozładowania atmosfery- gdyby wszyscy uważali tak samo to byłoby nudno, czyż nie? A tak zupełnie z innej beczki- znalazłam przed chwilą w sieci artykuł, który nieźle mi zamieszał w głowie,a raczej wzbudził agresję i wewnętrzny bunt. Powiem Wam szczerze, że czasem wolę nie szperać przed kompem, właśnie by nie znajdować takich 'publikacji'... Żeby była jasność i nie wywiązało się tu zaraz jakieś kolejne nieporozumienie- nie podpisuję się pod nim, ale przeczytałam go z ciekawości i w perspektywie do naszego "Towarzysza CHAD", bo jakiś rok temu oglądałam program, w którym również podważono istnienie wielu chorób i zaburzeń. W programie tym wprost wymieniono chorobę afektywną dwubiegunową i pamiętam jaka byłam zła, że ktoś w białym fartuszku, kto (zapewne) nie zmaga się na co dzień z takimi dolegliwościami jak ja/Wy, może od tak po prostu uznać je za "naciągane", nieprawdziwe, wręcz chwyt farmakobiznesu, w który ludzie z taką łatwością wchodzą odkrywając symptomy u siebie. Osobiście wierzę głęboko, że nasz CHAD i inne zaburzenia psychiczne i osobowościowe jak najbardziej istnieją i biochemia, neurobiologia zapewne mogą poprzeć ich prawdziwość... A oto artykuł, o którym mówiłam wcześniej- o CHAD nie ma tu wzmianki, więc mam nadzieję, że nikogo nie urażę: (jeśli ktoś nie jest zainteresowany, to zwyczajnie nie 'klikać') http://biznes.interia.pl/wiadomosci/news/kreatorzy-chorob,1940242
  19. Witajcie... Z racji awarii internetu i bardzo ograniczonego dostępu przez ostatni tydzień nadrabiałam zaległości w czytaniu poszczególnych postów i w zasadzie sporo się tu wydarzyło, na tyle dużo wymian zdań, poglądów i doświadczeń, że sama nie wiem do czego się odnieść... Strasznie mi Was brakowało, dlatego piszę U mnie w miarę stabilnie, po ostatniej hipo pilnuję się, by nie spaść w dół. Trochę nie radzę sobie z sennością i jakoś podejrzanie zwolniły mi obroty,ale wolę nie krakać i nie doszukiwać się niczego na siłę. Pochłania mnie nudna, powtarzalna i monotonna codzienność i póki co nie mam pomysłu jak to zmienić... Sens- martwię się o Ciebie!!!!! Wiem, że w takim stanie jak Twój trudno wybrać się do lekarza, ale musisz o siebie zawalczyć! Intel, Widmo, Małgosia, Jose...i cała reszta obecnych tu chad'owców - pozdrawiam i trzymam za Was kciuki.
  20. Witajcie Bratnie Duszyczki... Nie zaglądałam tu trochę, ale właśnie nadrobiłam zaległości i nadgoniłam wszystkie posty Intel - jak miło znów Cię tu widzieć! sens, Widmo, JOSE2, Malgosia7602... I WSZYSCY INNI, których nie wymieniłam- Was też bardzo mi brakowało!!! Ogólnie obecność na tym forum dodaje znaczącą "nutkę stabilności" do mojego samopoczucia... Aktualnie jestem po hipomanii... A od strony somatycznej: od niedzieli zaczęła trawić mnie gorączka i męczyć koszmarny ból gardła (wykluczający jedzenie, picie i nawet przełykanie śliny), więc generalnie do dziś byłam jakby wykluczona z życia, bo te kilka dni przeleżałam plackiem w wyrze. Od wczoraj jestem na porządnym antybiotyku i po anginie z ostrym, ropnym przebiegiem nie ma prawie śladu... Zastanawiam się tylko co tu z moją psyche będzie się dalej działo, bo czuję lekki niepokój i zmęczenie... Ale walczę o aktywność! Pozdrawiam Was serdecznie...
  21. Witam serdecznie. Nie wiedziałam, gdzie zgłosić problem, więc próbuję tutaj, a może się uda... Od początku ustawiłam sobie, by na maila przychodziły mi powiadomienia o nowych postach w wątkach, w których się udzielam. Niestety od jakiegoś miesiąca nie funkcjonuje to już na moim profilu, mimo tego, że w ustawieniach nic nie zmieniałam Gorąco proszę któregoś z Admin'ów o sprawdzenie i informację zwrotną, z góry dziękuję i pozdrawiam!
  22. Witaj sens Mogę się odnieść do Twojego zapytania w ten sposób, ze ja też owego czasu schodziłam z leków, tylko mój zestaw się delikatnie różnił, bo miałam Zoloft, 200 Lamotryginy i Setaloft (antydepresant), a Ty w to miejsce miałaś Spamilax, czyli lek, który znosi przejawy psychiczne i wegetatywne lęku. Ale przejdźmy do rzeczy... Ja w pierwszej kolejności odstawiłam Zoloft, ale miałam go w mniejszej dawce niż Ty (50mg) i nie brałam go długo (jakieś pół roku). Antydepa nie ruszałam, bo chciałam się skupić właśnie na odstawieniu Lamotryginy. "Pojechałam po bandzie", bo z dnia na dzień zeszłam o połowę (z 200 na 100mg/dobę). I właśnie wtedy zaczęłam odczuwać wewnętrzne lęki i też mnie jakoś tak (jak to piszesz) trzepało... Wystraszyłam się trochę, ale akurat był to okres w moim życiu, kiedy to za wszelką cenę chciałam odstawić wszystkie leki i zbuntować się przeciwko całemu temu leczeniu. Niestety nie udało się, bo po ok. 4 tyg. funkcjonowania na samej zmniejszonej dawce Lamo i małej dawce antydepa (25mg), miałam już zaliczoną porządną manię (którą oczywiście się zbyt mocno nie przejęłam ), a potem nagły i ostry zjazd w dół (z myślami samobójczymi). Szybko wiec umówiłam się do lekarza i zaproponował mi 2 rozwiązania: 1) powrót do 200 mg Lamotryginy z naciskiem na zwiększenie dawki, utrzymanie Setaloftu (antydepresantu) i opcjonalnie olanzapina na noc 2) zmiana stabilizatora na w pewnym sensie silniejszy i inny + Setaloft Wybrałam 2 opcję, bo od jakiegoś czasu miałam wrażenie, ze w pewnym sensie uodporniłam się na Lamo. Tym sposobem od października biorę Tegretol (400mg) i Setaloft (50mg). Czuję się stabilniej niż na Lamotryginie, choć oczywiście bywają zawirowania czasami (w stronę hipomanii), ale to raczej wynika z tego, że zapomnę wziąć leków i do tego popiję jakieś %%%... Uważaj na siebie sens, mam nadzieję, że mogłam Ci choć trochę "pomóc" Pozdrowionka dla Wszystkich Chad'owców!!!
  23. A ja znowu miałam/może nadal mam małą hipomanie... Niby mogłabym się z tego cieszyć, ale czy na pewno? Muszę się ostro pilnować, bo wczoraj myśli były ostro odjechane i byłam na krawędzi narobienia głupstw, do których mój mózg już wieczorem nie chciał się przyznać... Zauważyłam pewną prawidłowość u mnie, taki "przepis" na wystąpienie hipo- mały sukces w życiu codziennym (teraz był to zdany egzamin w sobotę), potem impreza + choćby mała ilość alkoholu + pominięta dawka stabilizatora, w niedziele już zrobiłam sobie wolne od obowiązków i spędziłam cały dzień bardzo przyjemnie z moim partnerem... No i czułam jak mnie wybija z chwili na chwile coraz bardziej w górę... Do tego duże ilości kawy, napojów energetycznych... i chyba wczoraj popołudniu miałam punkt kulminacyjny tej górki (dobrze, że okoliczności niezależne ode mnie nie sprzyjały moim pomysłom, bo bym narozrabiała ) Od dziś już mocno się kontroluje, bo zdecydowanie zmieniło mi się myślenie i nastawienie od wczorajszego wieczoru, więc chyba powoli "ląduje"... A co tam u Was??? Malgosia7602?? PannaAlicja?? Pozdrowionka dla Wszystkich!
  24. pannoAlicjo- może CHAD ma wpływ na spotęgowanie tych negatywnych uczuć, a może i nie... Staram się o tym nie myśleć, bo aktualnie to pragnienie zemsty tak jakby ucichło Teraz jestem zalatana i staram się skupiać na tym co mam do zrobienia czy załatwienia, dzięki czemu mam wrażenie, ze mój mózg inaczej pracuje Pisałaś o oczyszczeniu atmosfery, ale niestety ta osoba nie życzy sobie żadnych kontaktów ze mną, po tym jak upomniałam się o kilka moich rzeczy osobistych. Ostatnio nawet jego kolega pisał mi o tym. Żeby było śmieszniej- rozstaliśmy się jak przyjaciele- bez awantur, spokojnie i ze łzami (scena jak z filmu). Ale nie ma co roztrząsać! Twoje słowa: "Trzymaj się i nie poddawaj tym myślom, nie wkręcaj się w nie, bo one są bezproduktywne, nic dobrego nie wnoszą, jedynie poczucie winy i złą energię. A to bezsensu. Jesteś ponad to", dały mi mocno do myślenia i bardzo Ci za nie pannoAlicjo dziękuję!!! Teraz postaram się skoncentrować na aktualnych sprawach, miłości, obowiązkach i problemach i już nie oglądać się wstecz... -- 10 kwi 2013, 10:22 -- Małgosiu7602- tak jak pisałam w poprzednim poście, te stany na razie ucichły i czuję się naprawdę dobrze Tobie również dziękuje serdecznie za odniesienie się do mojej kwestii... Pozdrawiam cieplutko
  25. Małgosiu7602 to, że mam CHAD jest pewne- leczę się już od lat psychiatrycznie pod tym kątem. Chodziło bardziej o to, czy te nagłe napady chęci zemsty tuż po "skoku hipomanii" mogą być z tym związane... -- 04 kwi 2013, 10:15 -- lubudubu, oczywiście masz rację, nie ma co na siłę usprawiedliwiać wszystkich swoich zachowań tą chorobą. Nie mam takich zamiarów, bo można popaść w paranoje lub przewrażliwienie... Zauważyłam tylko, że odkąd tak mocno zawiodłam się na bliskiej osobie, która zapewne w dość dużym stopniu przyczyniła się do tego, że wylazła ze mnie 'dwubiegunówka', to nie panuje zbytnio nad tymi stanami, gdzie planuje zemstę A wcześniej nigdy tak nie było, bo nie znałam pragnienia zemsty. Dlatego muszę się w tych jazdach mocno pilnować, by nie narobić sobie problemów. Mimo wszystko jakiś wewnętrzny demon podpowiada mi, że gdy w jakikolwiek sposób dokuczę danej osobie, to wreszcie poczuję ulgę i te ataki (pragnienia zemsty) się skończą Gosiu, lubudubu - dzięki za słowo w tym temacie, pozdrawiam Was!
×