Skocz do zawartości
Nerwica.com

legero

Użytkownik
  • Postów

    190
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez legero

  1. zlasu u mnie o różnie bywa, zazwyczaj jak się przygotuję to nic z tego nie mówię a jak się nie przygotuję i idę na żywioł to zawsze jakiś temat się znajdzie. Ja generalnie mam problem z rozpoczynaniem sesji, rozkręcam się po 20 minutach dopiero
  2. zlasu u mnie o różnie bywa, zazwyczaj jak się przygotuję to nic z tego nie mówię a jak się nie przygotuję i idę na żywioł to zawsze jakiś temat się znajdzie. Ja generalnie mam problem z rozpoczynaniem sesji, rozkręcam się po 20 minutach dopiero
  3. w tym wieku nikt nie diagnozuje bordera, bo osobowosc dopiero sie ksztaltuje. na diagnoze trzeba poczekac jeszcze co najmniej 7 lat -- 19 lut 2013, 22:25 -- to zalezy od drugiej strony. Jeśli się trafi na kogoś, kto nie chce żyć w ciągłej chwiejności, to odejdzie. A jak trafi się ktoś, kto przyjmie Cię z całą dobrocią inwentarza, to pożycie na pewno nie będzie rutyną ani nudą
  4. w tym wieku nikt nie diagnozuje bordera, bo osobowosc dopiero sie ksztaltuje. na diagnoze trzeba poczekac jeszcze co najmniej 7 lat -- 19 lut 2013, 22:25 -- to zalezy od drugiej strony. Jeśli się trafi na kogoś, kto nie chce żyć w ciągłej chwiejności, to odejdzie. A jak trafi się ktoś, kto przyjmie Cię z całą dobrocią inwentarza, to pożycie na pewno nie będzie rutyną ani nudą
  5. dlaczego-ja? moim zdaniem twój wstyd powinien zostać przepracowany na terapii. Ja, gdy powiedziałam o tym mojemu chłopakowi ( teraz mężowi) to otrzymałam od niego tak ogromne wsparcie i zrozumienie, że do tej pory powtarza, że dla niego dziewictwo straciłam z nim i to on jest moim pierwszym. Twój wstyd bierze się podejrzewam z tego, że sama do końca nie byłaś przekonana, czy mu powiedzieć czy nie. Decyzja ta nie była decyzją do końca przemyślaną i do końca na "tak". Woda została wylana, chłopak zachowuje się, jak sama piszesz, wspaniale i na pewno jest to z jego strony szczere. Gdyby tak nie było, to na pewno dałby to po sobie poznać. Takie rzeczy dla każdego są szokiem i one tak naprawdę pokazują jaki ktoś jest prawdziwy w trudnej czy kryzysowej sytuacji.
  6. dlaczego-ja? moim zdaniem twój wstyd powinien zostać przepracowany na terapii. Ja, gdy powiedziałam o tym mojemu chłopakowi ( teraz mężowi) to otrzymałam od niego tak ogromne wsparcie i zrozumienie, że do tej pory powtarza, że dla niego dziewictwo straciłam z nim i to on jest moim pierwszym. Twój wstyd bierze się podejrzewam z tego, że sama do końca nie byłaś przekonana, czy mu powiedzieć czy nie. Decyzja ta nie była decyzją do końca przemyślaną i do końca na "tak". Woda została wylana, chłopak zachowuje się, jak sama piszesz, wspaniale i na pewno jest to z jego strony szczere. Gdyby tak nie było, to na pewno dałby to po sobie poznać. Takie rzeczy dla każdego są szokiem i one tak naprawdę pokazują jaki ktoś jest prawdziwy w trudnej czy kryzysowej sytuacji.
  7. Szałwia ogólnie rzecz ujmując, to terapeutka ma rację. Objawy somatyczne mogą, choć nie muszą, być związane z terapią. Skoro się pojawiły w jej trakcje, to prawdopodobieństwo się zwiększa. Może jednak terapeutka ci nie podchodzi a skoro czujesz się coraz gorzej, to może jednak warto pomyśleć o zmianie?
  8. Szałwia ogólnie rzecz ujmując, to terapeutka ma rację. Objawy somatyczne mogą, choć nie muszą, być związane z terapią. Skoro się pojawiły w jej trakcje, to prawdopodobieństwo się zwiększa. Może jednak terapeutka ci nie podchodzi a skoro czujesz się coraz gorzej, to może jednak warto pomyśleć o zmianie?
  9. Szałwia ogólnie rzecz ujmując, to terapeutka ma rację. Objawy somatyczne mogą, choć nie muszą, być związane z terapią. Skoro się pojawiły w jej trakcje, to prawdopodobieństwo się zwiększa. Może jednak terapeutka ci nie podchodzi a skoro czujesz się coraz gorzej, to może jednak warto pomyśleć o zmianie?
  10. małpka bubu moze nie bylas w tej kwestii na tyle zahamowana, ze terapeuta nie musial pytac. Moze ty sama w sobie nie uznajesz pytan za niewygodne. Widzisz dla jednego pytanie o np. masturbacje byloby czyms normalnym a dla innego zgorszeniem totalnym. To jest kwestia osobistego podejscia do uslyszanych pytan i do tego o czym sie chce mowic badz nie.
  11. Na jednej sesji nie wyczerpiesz tematu na pewno. A jesli chodzi o pytanie ze strony terapeuty, to powiem ci tak. Myslę, że ono jest jednym z wielu dla ciebie z kategorii: tych dziwnych i wydajacych sie byc nienajmiejscu. Jeszcze nie jedno pytanie podobnego stylu uslyszysz, ktore cie zirytuje, zezlosci, wywola jakies emocje. Trzeba sie zastanowic dlaczego to pytanie padlo, w jakim celu. Mnie sie wydaje, ze po to zeby odblokowac cie na emocje, ktore twoj mechanizm obronny blokuje. Terapeuta wyczuwa doskonale, ze cos cie hamuje, blokuje, nie pozwala tym emocjom wyjsc na zewnatrz, przezyc ich jeszcze raz. To jest prowokacja, zeby ciebie stworzyc na nowo. U mnie takie pytanie nie padlo, bo gwalcona bylam jak mialam 8-9 lat ale padlo inne rownie z tych niewygodnych i prowokujacych: czy jak spotkalam sie z kuzynem po latach czy chcialam, zeby zrobil to jeszcze raz. wiem, ze takie pytania bola ale to jest czesc terapii. Czy to ten czy inny terapeuta, kazdy je zada, moze w innej formie ale sens zawsze jest ten sam. Skoro podjelas sie terapii nie uciekniesz od tego. Walcz, bo to jedyna droga do tego, zeby byc w koncu szczesliwa :) -- 12 lut 2013, 14:51 -- jak chcesz mozemy pogadac na priv
  12. tak rozmawialam a czuje sie z tym fatalnie, bo wiem, ze wyslanie ich nic nie da, ze ona zakresliwa wyrazne granice, ktorych nie przesunie chocbym miala napisac, ze wlasnie stoje na wiadukcie i czekam na pociag jakiestam relacji. wyslanie smsa to impuls nad ktorym nie potrafie zapanowac, jakbym chwytala sie jakiejs nadziei czy ch..j wie czego. trafilas w samo sendo "mnie". jak w zyciu codziennym mam to głęboko w dupie w gruncie rzeczy, to na terapii strasznie mnie to męczy. jak twoj partner moze nie byc obiektywny to terapuetka juz powinna. mysle, ze oboje chca dla ciebie dobrze ale terapeutka chyba bardizej profesjonalnie moze pomoc. ja probuje dla dobra siebie odpuscic i sie nie klocic a przemyslec to co uslysze i od jednego i od drugiego. z roznym skutkiem ale po przemysleniu, terapeutka moja czesto ma racje.
  13. ja moją szanuję, ogólnie lubię i podoba mi się jej sposób interpretacji ale gdy jej tak naprawde potrzebuje to jej nie ma. jest nie dostępna, na smsy nie odpisuje, wrecz pozniej przed sesja mam wrazenie, ze znow opieprz za smsa dostane, ktorego wyslac nie moge bo setting zabrania. Choc opieprzu jeszcze nie dostalam i pewnie nie dostane ale uczucie pozostaje. Meczy mnie to, ze ewidentnie mi pokazuje, ze ma mnei gleboko w dupie. Czy moze jednak rpzesadzam? Wasi terapeuci tez, macie wrazenie, ze maja was gleboko w dupie?
  14. A ja mam pytanko odnośnie uczuć do terapeuty. Czy u was też terapeuta wywołuje skrajne emocje, że raz go lubicie a raz nienawidzicie i obwiniacie za wszelkie zło jakie was spotyka podczas terapii? Czy może ja mam złą terapeutkę, która jednak nie zna się na rzeczy tak do końca?
  15. może to terapeutka tak działa? świat jest mały i jeszcze okaże się, że chodzimy do tej samej. Ja chodzę na ostrowskiego, więc jeśli ty tez, to ta sama bo innej tam nie ma. Ale wydaje mi się, że to jednak coś w nas jest. wczoraj już trochę bardziej otwarcie z nią rozmawiałam i było mi z tym lepiej. Może warto nie myśleć, nie snuć scenariuszy przed terapią a iść na żywioł :) Jak myślisz, zdałoby u ciebie to egzamin?
  16. Napalanie się do pasji itp ja u siebie określam mianem pompowania balonika i zapomnienie go zawiązać. Jak już się napełni cały tak nagle powietrze z niego ucieka. Kolejny pomysł - kolejny balonik - brak sznureczka do zawiązania. Nie wiem jak was ale mnie to najbardziej męczy w byciu borderem.
  17. Szałwia ja niestety też tak mam. Hamuję się na terapii, co widzi i komentuje moja psychoterapeutka a potem wychodząc od niej mam do siebie pretensje, że znów straciłam godzine. A przed wejściem mam normalnie jasność umysłu, wiem o czym chce rozmawiać itp. A jak dochodzi co do czego, to coś mnie zamyka. Może wrocław tak działa, bo też jestem z. A tak poważnie to nie wiem... chyba jednak każdy potrzebuje czasu. A opinia terapeutki sie nie przejmuj, ona nie jest po to zeby oceniac. A jesli sie tego boisz to powiedz jej o tym. Czy ona kiedykolwiek cie ocenila? Chodzisz juz 2 lata, wiec mysle, ze masz juz wiedze, czy ona cie ocenila kiedykolwiek czy nie.
  18. Moim zdaniem, duże znaczenie ma świadomość bycia borderem. Jeżeli wiemy, że mamy to zaburzenie i tym bardziej zdecydowaliśmy lub za chwile zdecydujemy się na terapię to dziecku zapewnimy stabilność emocjonalną. Może nie w 100% ale na pewno dużo lepszą, niż gdybyśmy nie podjęli żadnego czynu by coś z tym borderem zrobić. Ja zdecydowałam się na terapię ze względu na dzieci, które już posiadam. Wprawdzie są małe bo niecałe 2 lata ale ze chwile zaczną dorastać i dużo więcej rozumieć. Nie chciałabym, żeby się mnie bały, żeby widziały "napady". Wprawdzie border przez cały czas ma bądź nie ma takich czy innych uczuć ale jednak jest to masakryczna chwiejność, która męczy nie tylko nas ale i nszych najbliższych. Bo otoczenie nawet moze nie wiedzieć, że jesteśmy zaburzeni. My wtedy gramy, dopasujemy się do nich tak byśmy byli "niezauważeni" w swoim zaburzeniu. Jesteśmy normalni na pokaz. Dzieci wychwycą wszystko, szybko zorientują się, że coś jest nie tak, że rodzic nie jest normalny, zaczną wytwarzać w sobie mechanizmy obronne typowe dla DDA/DDD. Po co im to fundować? Sama diagnoza nie jest przeciwskazaniem do posiadania dziecka, wręcz może dać niekiedy siłę do walki z nim ( ja tak mam) ale brak terapii, moim zdaniem, jest przeciwskazaniem do posiadania dziecka.
  19. mowilam jej ale ona uparcie uwaza, ze to ja powinnam zaczynac. pewnie ma racje. ona wie, ze ogolnie to mozemy o wszystkim rozmawiac, zna ogolny zarys wszystkiego co mnie spotkalo w zyciu, wiec tematow do rozmowy by jej nie brakowalo. probowalysmy analizowac ale ja sie zamknelam i nic jej nie powiedzialam konkretnego. ech... ciezki ze mnie przypadek terapeutyczny
  20. hmm... ogolnie to ciężko powiedzieć ale tak na dobrą sprawę to chciałabym, żeby to ona "ciągnęła mnie za język". Mi samej ciężko powiedzieć, opowiedzieć o czymś trudnym. Najgorsze jest to, że zanim wejde do gabinetu to wiem o czym chce rozmawiać, jak zacząć itp. Wchodze i..... wielkie gówno z tego wychodzi. Siadam ( ostatnio stoję) i cisza. I ona zaczyna: z czym Pani dzisiaj przychodzi. Co słychać itp. i mówiłam jej nie raz, żeby tak mnie nie pytała to ona mówi, że ta rutynowo zaczyna z każdym pacjentem no i ch... mnie to obchodzi. I przez to nie czuje się jakby na mnie jej zależało. Czuje się jak kolejny pacjent, kolejna godzina zapełniona, kolejna stówka w portfelu itp. Chciałabym sobie odpuścić, potraktować to na zasadzie: mam problem, ona ze swoją fachową wiedzą pomoże mi zobaczyć coś czego nie widze, rozjasnić mi umysł itp. ALE NIE POTRAFIE Za bardzo emocjonalnie do niej jako osoby podchodze. Doradzcie cos prosze bo zwariuje zanim sie wylecze.
  21. chojrakowa skarb masz w domu :) mam do was pytanie, czy was też wkurza to, że tak naprawde nie obchodzicie psychoterapeuty? ze tak na dobra sprawe to nie zalezy mu na was? ze jest raczej tak sztywno tylko po to by pomoc rozjasnic pare spraw, dac poczucie bezpieczenstwa w gabinecie ale poczucia "że mu zależy" to już nie? czy ja moze stawiam za duze wymagania swojej terapeutce? czy wkurza was to, ze za każdym razem jak wchodzicie do gabinetu, to on/ona pyta: z czym Pani dzisiaj przychodzi? ( czy inne w tym tylu pytania?) nie ma ciaglosci do poprzedniej sesji, kazda na dobra sprawe moglaby byc osobnym bytem. Niby mi ostatnio zarzucila, ze to ja sie nie trzymam konsekwencji itp., ze to ja powinnam mowic o czym chce dzis rozmawiac, czy kontynuowac problem z poprzedniej sesji. czy ja za duzo wymagam od niej? bo chcialabym, zeby to ona trzymala tej konsekwencji, zeby to ona dyktowala o czym dzis bedziemy rozmawiac. gubie sie juz w tym.
  22. ja tak mam, widzę jak zniszczyłam osobowość męża. On totalnie mi się podporządkował, zatracił swoje "ja" na rzecz mojego. Ale nie wiem czy przez właśnie moje bpd czy może jeszcze przez coś innego
  23. Mam pewien problem, z ktorym borykam sie juz dluzszy czas. Uczeszczam na terapie juz 4 miesiace, w nurcie integratywnym, dwa razy w tygodniu. Mam zdiagnozowanego bordera. Problem polega na tym, że nie potrafie sie odnalezc w tej terapii. Za kazdym razem, kiedy wchodze tam i siadam na tym fotelu nagle we mnie wszystko sie zamyka, cala burza i gonitwa mysli, scenariusze o czym bede rozmawiac, moje chciejstwa i niechciejstwa usypiaja. Nie ma ich. Nigdy nie potrafie zaczac, zawsze terapeutka ciagnie cos ze mnie zazwyczaj bladzi po omacku i za kazdym razem ciagle rozmawiamy na zupelnie inne tematy niz ja pierwotnie, za drzwiami chcialam omawiac. Malo tego, zaden z rozpoczetych tematow, nie jest kontynuowany na nastepnej sesji. Za kazdym razem terapeutka pyta, z czym dzisiaj Pani przychodzi, o czym by chciala Pani rozmawiac a ja zawsze jej odpowiadam, ze z niczym i milcze. Czasem przez chwile pomilczymy razem a czasem ona cos tam probuje ze mnie wyciagnac. Meczy mnie to cholernie. Wiem, powiecie, ze to moja wina bo powinnam zaczynac, takie sa reguly gry. Niestety nie potrafie i nie wiem z czego to wynika. Ruszalam ta kwestie na terapii, terapeutka wie, ze za drzwiami snuje te scenariusze tematow do rozmowy i wie, ze one tam pozostaja, ze nie wnosze ich ze soba. Kolejnym problemem jest to, ze wchodzimy coraz glebiej w moja przeszlosc i zwiazki jej z terazniejszoscia. BYlam uzalezniona od srodkow psychoaktywnych. nie biore juz 10 lat, wyszlam z tego dzieki mojemu owczesnemu chlopakowi, obylo sie bez pomocy terapeuty. Teraz odkad zaczelam terapie, glod pojawil sie dwa razy. Zapomniany przez lata, glod psychiczny powrocil. Dziwne jest to, ze pojawil sie on wtedy kiedy wspomnialam lub nawiazalam w jakims minimalnym stopniu do tego uzaleznienia, do tamtej przeszlosci. Pojawil sie i dzis, efektem koncowym bylo wyslanie smsa do terapeutki, ze odwoluje przyszlotygodniowe spotkania. Nie odpisala. Meczy mnie to, ze nie potrafie zapanowac nad soba, niby mam bardzo silnie wyksztalcone poczucie samokontroli a jednak w takich momentach nie panuje nad soba. Nie potrafie sie odnalezc w tej terapii... DLACZEGO??
  24. ja poki co oddalam je od siebie jak moge, tzn, jedna czesc mnie probuje analizowac te uczucia a druga ( ta silniejsza) od razu tlamsi te proby w zarodku. na sesji ucieklam od tego, terapeutka na to pozwolila, bo to stalo sie pierwszy raz ale na pewno do tego wroci, to nie ulega watpliwosci i pewnie przy nastepnym razie nie pozwoli mi uciec.
  25. mam do was pytanie, wczoraj na terapii rozmawiałyśmy z moją terapeutką na temat pewnych cyklicznych zdarzeń z mojego dzieciństwa i koniec końców jej pytania i moje opowieści spowodowały powrót tego uczucia sprzed lat. dosłownie czułam się tak jak wtedy, nie potrafiłam tego nazwać i generalnie wytrąciło mnie to z równowagi i chciałam już nawet wyjść przed czasem i powiedziałam jej, że zmieńmy temat więc zmieniła, tzn nie do końca ale weszła wyżej, żebym mogła wrócić do siebie, choć widać było, że miała chęć pozostać w tym miejscu dalej i drążyć ten mój stan i go omówić itp... ja zwyczajnie uciekłam od niego. powiedzcie mi proszę, jak wy sobie radzicie z takim stanem? z tymi uczuciami, że nagle zaczynacie to wszystko czuć całym sobą jakbyście znów to przeżywali na nowo? szczerze mówiąc nie sądziłam, że na mojej terapii w ogóle się to uda, że coś takiego będę wstanie przeżywać i pewnie nie raz jeszcze mnie to czeka, że celem mojej terapeutki będzie znów sprowokować mnie do tego odczuwania czy to konkretnie tego uczucia czy też innego związanego z innym problemem.
×