Skocz do zawartości
Nerwica.com

inez3

Użytkownik
  • Postów

    2 144
  • Dołączył

Treść opublikowana przez inez3

  1. Misiek, sprobuj sie zrelaksowac... przeciez nic ci sie nie stalo... w ten sposob probuj myslec. bron boze sie nie zalamuj... idz na spacer, lub polez i posluchaj muzy, poogladaj cos odmóżdżającego w tv... pozdrawiam
  2. zawsze prawie jest tak, ze terapia czy indywidualna czy grupowa przez jakis czas moze pogarszac stan pacjenta poniewaz czlowiek sie mierzy z roznymi rzeczami o ktorych wczesniej nie wiedzial inie zdawal sobie sprawy. ja zdecydowanie uwazam, ze powinienes chodzic do psychologa, dla mnie osobiscie innego wyjscia nie ma. co z tego ze lykasz leki (jesli je lykasz) skoro nie pracjesz nad rzeczywistymi problemami??
  3. hmm, to ty musisz wiedziec z czym masz problem, co ci najbardziej przeszkadza... a terapia?? moze tam by ci sie udalo to wszystko rozwiazac?? ---- EDIT ---- przebadales sie juz chyba u wszystkich lekarzy i nic ci nie jest... jedyny lekarz w takim razie, jaki moze ci pomoc to psycholog. ---- EDIT ---- przebadales sie juz chyba u wszystkich lekarzy i nic ci nie jest... jedyny lekarz w takim razie, jaki moze ci pomoc to psycholog.
  4. namiestnik, na Chełmskiej? ale gdzie? ja swego czasu chodzilam do pani psycholog w normalnej przychodni i tam jest poradnia zdrowia psychicznego. bardzo mi odpowiadalo, rozmowy dawaly wiele do myslenia, sporo rzeczy sobie uswiadomilam...
  5. teoria, skoro masz stwierdzona nerwice to do lekarza od razu! nie czekaj, bo bedzie gorzej... co do lekow to sprawa indywidualna, czy dostaniesz je? zadecyduje lekarz, tylko dokladnie mu wszystko opowiedz... najwazniejsze, ze masz cel i chcesz sobie pomoc. ale do lekarza jak najszybciej! pozdrawiam
  6. u mnie jazda z jedzeniem byla jedna z gorszych... juz nie mowiac o tym, ze jak gdzies w koncu udalo mi sie wyjsc nie bylo mowy o zjedzeniu czegokolwiek (ogolnie rzecz biorac zawsze lubilam i nadal lubie jesc a najlepiej jakies niezdrowe rzeczy ). wszystko stawalo mi w gardle, na sam zapach robilo mi sie niedobrze, wszystko "roslo" mi w ustach, robilo mi sie goraco, slabo no i jeszcze ci ludzie dookola, wiec napewno jest duszno, myslalam, ze zemdleje, nie moglam usiedziec na miejscu, chcialam uciekac. kiedy zaczelo mi sie poprawiac i zaczelam stosowac wyjscia "na próby" np. postanawialam zjesc pączka na miescie czy jakas zapiekanke itd... okropne uczucie. w stresie ja np. nie moge jesc normalnie, zoladek scisniety, mdli itd... na sama mysl o tym co przeszlam ciarki mnie przechodza...
  7. nie chce ci sie wlozyc w to wysilku. skupiasz sie nad tym czy masz bole w nerkach, w sercu czy gdzies indziej i juz na pracowanie nad soba nie ma czasu... moze uznasz ta wypowiedz za niemila, trudno, ta to dla mnie troche wyglada... człowiek nerwica, a chodzisz do jakiegos psychologa wogole?
  8. oczywiscie, ze problem jest kiedy ktos przeczyta o chorobach i zaraz ma wszystkie tego objawy. natomiast moim zdaniem to forum zajmuje sie raczej emocjami niz samymi objawami. wiadomo, kazdy pisze co sie z nim dzieje, ale wiekszosc odpowiedzi tyczy sie wlasnie tego skad takie uczucie, co moglo je spowodowac. co jednak najwazniejsze, wszyscy dostaja tu duzo wsparcia, roznych rad itd.
  9. inez3

    Offtop

    dokladnie, temat jest o psychologach, psychiatrach i terapiach w wawie, wiec wrocmy do niego...
  10. inez3

    Powitanie zagubionej

    viv, terapia grupowa polega na rozmawianiu o swoich problemach, o zyciu codziennym, o wszystkim z innymi uczestnikami terapii oraz terapeutami... chodzi tutaj o spojrzenie na problem z perspektywy innych osob, poznania siebi i dojscia do źródla problemu. terapia indywidualna polega na tym samy tylko, ze jest sie sam na sam z psychologiem. kazda terapia wyglada inaczej, ale tak mniej wiecej o to chodzi. poprostu sie rozmawia.
  11. bee84, standardowa metoda zgnojenia nas przez nerwice. nie dawaj sie takiemu mysleniu! mysl pozytywnie, ze ci sie udalo i trzymaj sie tej mysli... boże, co za durna "choroba" ta nasza nerwica... grrr...
  12. inez3

    Powitanie zagubionej

    terapie mam zakonczona juz dawno... mialam grupowa potem po nawrocie rowniez indywidualna. biore tez leki i przygotowuje sie do dostawiania... nie wiem czy kiedys powiem, ze jestem zdrowa w 100 %, tak jakbym chciala byc przygotowana na na nagly atak, ale tak, ataków nie mam, stanow lekowych tez. w zasadzie zyje normalnie... jak najbardziej polecam wizyte u psychologa, moze w dziale oferty znajdziesz info o twoim miescie... psycholog pozwala spojrzec na problem z perspektywy innej osoby, uswiadamia rozne rzeczy ktorych samemu sie nie zauwaza, mozna wiele o sobie sie dowiedziec. pozdrawiam ---- EDIT ---- odstawiania miało byc :)
  13. bethi, kto jak kto, ale ty bys nie dala rady?? a bol fizyczny przejdzie sam jak zajmiesz sie czyms... człowiek nerwica, ja to juz na prawde nie wiem co z toba zrobic... przestan analizowac i zastanawiac sie co cie boli, gdzie kłuje itd. niestety, te nerwy poza domem musisz przezyc i moim zdaniem jak najwiecej takich sytuacji stresogennych musisz przechodzic... tylko w ten sposob zobaczysz, ze nic ci sie nie stanie i nic ci nie jest... nasz mozg swietnie umie oszukac nasze cialo do tego stopnia, ze jest w stanie spowodowac bol i inne dolegliwosci z niczego, mimo calkowitego zdrowia (ja uwazam, ze fizycznie jestes zdrowy). raven, mowilam ze tak bedzie?? udalo sie? udalo! to jest bardzo pozytywna rzecz. nie mysl o tym, ze cos bylo nie tak czyli ze np. nie mogles jesc. pomysl o tym wyjezdzie jako o czyms co ci sie udalo mimo jakichs dolegliwosci... pozdrawiam i gratuluje no, a ja dzis przyjechalam do pracy metrem. juz bez zadnych mysli i oczekiwania, ze cos sie stanie. wyszlo na to, ze moge i nie musze sie obawiac. jazda komunikacja miejska jest jednym problemem, ktory mi pozostal po nerwicy - niby ok, ale jakis niepokoj zawsze mam (zazwyczaj jezdze samochodem, wiec postanowilam sie dzis sprawdzic po wczorajszej wyprawie tramwajem)... hehe, mimo tego, ze juz nie mam takich stanow lekowych i atakow nadal nie jestem w stanie powiedziec o sobie, ze jestem zdrowa... no, problem mam jeszcze z wyjazdami, ale juz tak dawno nigdzie nie bylam, ze nawet nie wiem czy cos by sie dzialo... powinnam gdzies wyjechac mnoze... wiecie czego ja sie boje/balam jezeli chodzi o wyjazdy? tego, ze bede sie zle czula, ze nie bede mogla jesc, ze ciagle mnie bedzie mdlilo itd. okropne uczucie... jest i tak dobrze, bo kiedys bez rodzicow nigdzie bym nie pojechala. teraz jezdze do rodziny mojego faceta i jest luzik, a kiedys juz 3 dni przed wyjazdem mialam stresa... tylko co z tego ze tu mi sie udaje jesli nie sprawdzilam sie na dluzszym wyjezdzie, np na urlop... kiedys nie moglam usiedzic na miejscu, a teraz?? nie wiem, pewnie znajaxc zycie byloby ok, bo co za roznica czy jestem 150 km od domu czy 500 czy jestem w innym kraju?? duzo mi pomogla wyprowadzka z domu, bo bylam bardzo uzalezniona od rodzicow. mysle, ze wydoroslalam (smiesznie brzmi, bo mam 24 lata), nauczylam sie sama sobie radzic, a nie zdwonic do mamy, ze mnie cos tam boli itp., no i w koncu najwazniejsze nauczylam se podejmowania decyzji (moze jeszcze nie w pelni, ale zdecydowanie lepiej w tym wzgledzie)... moze wiec i na wyjezdzie byloby dobrze? ło, ale sie rozpisalam, pardon pozdrawiam
  14. madzika, nie, nie, nie mozna sie poddawac! ciezko, okropnie jest, wiem. poszukaj innego lekarza, czasem dopiero za ktoryms razem sie trafia. powinnas oczywiscie pogadac z ta lekarka z ambulatorium, moze ona ci pomoze, zapytaj, moze zna jakiegos dobrego terapeute. daj sobie szanse!
  15. inez3

    Powitanie zagubionej

    witam viv, dokladnie znam to o czym mowisz. mi tez dal sie we znaki perfekcjonizm i ciagla chec planowania oraz kontrolowania. moze nie wszystkie dziedziny zycia, ale ogolnie rzecz biorac musi byc idealnie - niemal. jak sie okazalo wcale nie jest dobrze przesadnie nad wszystkim panowac i wszystko kontrolowac. zeby sie tego wszystkiego oduczyc potrzeba dluższego czasu. zdecydowanie radze ci wizyte u psyuchologa, bo w twoim przypadku zycie w ciaglym napieciu, zwlaszcza przywrzodach nie jest zbyt dobre. pozdrawiam
  16. a ja dzis jechalam tramwajem musialam podjechac do mojego faceta do pracy, bo nie wzielam kluczy do domu, a samochodem mi sie oplacalo jechac bo to centrum miasta i nie za bardzo jest gdzie zaparkowac... no i w sumie nic sie nie dzialo, ale tak strasznie myslalam o tym zeby nic sie nie stalo... znacie to uczucie... no i w sumie nie wiem, nie bylo komfortowo, ale tez nie bylo strachu... bylo tak dziwnie, niby normalnie, ale myslenie o tym czy oby sie nic nie stalo powodowalo, ze nie moglam sie skupic na rozmowie z facetem jak wracalismy do domu... wiecie, tak jakbym czekala, ze cos mi bedzie zeby zdarzyc zareagowac... chyba juz przesadzam... ---- EDIT ---- hmm, ja tu sie wam chwale, a tu nikogo nie ma...
  17. po pierwsze ty nie masz walczyc ze soba, ale o siebie. po drugie znajdz psychologa - niestety nie orientuje sie w lekarzach w czestochowie, moze w dziale oferty cos znajdziesz.
  18. nie wiem, moze ja jestem dziwna, ale mowienie o sobie obcej osobie nie powodowalo u mnie jakis stresow. no, moze nie liczac pierwszego dnia na terapii grrupowej, bo tam oprocz terapeutow (3 w moim wypadku) byli jeszcze inni ludzie - pacjenci. na nastepne spotkanie musialam napisac swoja historie i czytanie tego juz nie bylo takie proste, oczywiscie sie poplakalam... jednak, kiedy juz wracalam czy to z terapii grupowej czy pozniej z indywiduanej terapii czulam taka ogromna ulge i do konca dnia czulam sie dobrze... pierwsza wizyta u psychiatry - od razu wszystko powiedzialam jak leci, juz mialam dosyc czucia sie fatalnie... gorzej bylo jak dostalam recepte. myslalam sobie: ja juz kopletnie zwariowalam i musze brac leki, to byla zalamka, wylam, ze jak to ja, sama nie moge sobie z czyms poradzic i musze brac leki dla wariatow (tak to sobie nazywalam, z ironia oczywiscie, a osrodek nazywalismy sobie z moja grupa terapeutyczna "wariatkowo" - co by tak smutno nie bylo ). w koncu doszlam jednak do wniosku, ze ja chce walczyc o siebie i swoje szczescie. niektorzy biora leki na nadcisnienie a ja na serotonine
  19. jak tam sie dzisiaj miewacie?? mnie cos gardlo pobolewa, a juz mialam byc zdrowa, w czw i piat siedzialam w domu + weekend, i co?? :/
  20. inez3

    usuńcie mnie z forum

    nieboszczyk, widzisz ile osob cie wspiera? faktycznie, sytuacja jest ciezka... abys mogl sie z tym wszystkim zmierzyc powinienes najpierw pomoc sobie, bo w sytuacji, w ktorej sie teraz znajdujesz oni moga zrobic niemalze z toba wszystko. idz do lekarza, zajmij sie swoim zdrowiem, a potem walcz o swoje szczescie. pozdrawiam
  21. i bardzo dobrze... wyjasnil cala sytuacje im tam na posterunku, zapytaj sie co mozesz zrobic... nie wiem, moze napisz oswiadczenie, ze mieszkasz tam gdzie teraz z wlasnej woli itd., poprostu sie wzystkiego dowiedz.
  22. bee84, pojechac i wmawiac sobie, ze nic sie nie dzieje itd., a jak nawet to co w tym strasznego?? zawsze ktos ci pomoze gdybys nie wiem, np. zaslabla... jak juz dojedzoiesz to pomyslec sobie, ze ci sie cos udalo, ze mimo wszystko dojechalas i dalas rade... a potem skupic sie na rozmowach ze znajomymi itp. wiem, ze to trudne, nawet bardzo, ale to jest jedyna metoda... Duran84, skoro nie potrzebujesz wsparcia a ni pomocy to po co jestes na tym forum? hm? ty chcesz zeby ktos ci pomogl, ale nie umiesz sie otworzyc. znam to z autopsji. kiedy chodzilam na terapie grupowa to tez slyszalam, ze ja to tylko wypowiadam sie o innych a pracowac nad soba nie chce. najpierw sie wkurzylam, ze to nie prwda, potem po przemysleniu doszlam do wniosku, ze cos w tym jest. zawsze to ja komus pomagalam, bylam podpora, a wtedy? moze nie chcialam pokazac, ze jestem slabsza, bo wszyscy mi mowili jaka to ja jestem otwarta i wogole... pomysl troche o sobie, a na studia nigdy nie jest za pozno. moj facet starszy od nas (84 to twoj rocznika jak mniemam - moj tez ) o 2 lata dopiero teraz bedzie bronil prace inzynierska, a od 2 lat powinien juz miec magistra (studia zaczal od razu po liceum, ale mu jakos tak slamazarnie idzie, w obecnej szkole jest juz chyba jakies 5 lat )... wszystko przed toba.
  23. Duran84, wiesz co? tak sobie mysle, ze my tak na prawde nie wiemy co sie stalo... nie mowisz nam szczegółów tylko tak jakoś półsłówkami w związku z tym nie za bardzo możemy, a przynajmniej ja, odnieść do tego co sie stalo... e, tam, pierdzielisz, nie ma sytuacji bez wyjscia!
  24. ja tez, ale juz w pracy, czwartek i piatek siedzialam w domu. katar i kaszel mnie nadal trzyma, ale przynajmniej nie czuje sie juz jakby mnie cos rozjechalo... witaminki, syropek i troche polezec Misiek,
  25. inez3

    W pracy

    BeOk, tez wiem dokladnie jak to jest w pracy z nerwica... tez sie balam, ze nie bede mogla wysiedziec i cos mi sie stanie. wydzwanialam do rodzicow jak cos sie dzialo, nie moglam jesc... u mnie duzo pomoglo nastawienie. na poaczatku bylo ciezko, jednak pozniej kiedy zaprzyjaznilam sie z ludzmi i zaczelam sie skupiac nad rzeczami, ktore mam do wykonania powoli przechodzilo. staralam sie nie zalamywac tym jak sie czuje, zawsze gdzies znalesc jakis pozytyw. no i najwazniejsze - psychoterapia... zobaczysz, bedzie dobrze. pozdrawiam
×