
inez3
Użytkownik-
Postów
2 144 -
Dołączył
Treść opublikowana przez inez3
-
elmopl79, wiesz, to nie było może tak, że mnie wprost krytykowali, ale zawsze wiedzieli lepiej albo mój ulubiony tekst "zrobisz jak uważasz, ale...". Moi rodzice są ok, zawsze byli dla mnie, starali się żeby mi niczego nie brakowało tylko, że głównie materialnie, tak mi się wydaje. Ponieważ u mnie nie mówiło się o uczuciach to ja sobie z nimi nie radzę. Nadal mam problem na sesji żeby wytłumaczyć jak się czuje poza smutkiem czy złością. A te wszysrkie objawy to dlatego, że inaczej nie umiem czegoś wyrazić, a poza tym uważam, że trzeba być twardym, radzić sobie samemu itd., bo moi rodzice zawsze tak postępowali. Ostatnio jak byłam chora, niby się czułam lepiej i poszłam do lekarza, dostałam zwolnienie. Powiedziałam o tym tacie dopiero po tygodniu, bo zanim poszłam do lekarza to już usłyszałam "tylko nie idz na zwolnienie". Po tym jak powiedziałam usłyszałam, że bez sensu, że on by nie poszedł, bo kasa i po co. Ja w ogóle nie wiem po co ja to wszystko im mówię. Jestem dorosła, a ciągle potrzebuje przyzwolenia na wszystko, jak dziecko. Stąd mam problem z decyzjami, ba, czasem nawet ze swoim własnym zdaniem. Potrzebuje usłyszeć, że to co robię lub myślę jest ok. Jak nie wiem to mam konflikt wewnetrzny, bo z jednej strony chce jakoś postąpić, a z drugiej nie wiem. Sama sobie nie ufam chyba i nie wierzę, a potem się do przekłada na emocje, a ponieważ ich nie rozróżniam do końca to pojawiają się objawy różne. Ja to tak wszystko rozumiem, nie powiedziała mi tego psycholog, ale dotarło to do mnie w czasie terapii i przyglądaniu się sobie i swojemu zachowaniu w pewnych sytuacjach...
-
Tojaaa, przede wszystkim dowiedziałam się, że nie nauczyłam się nazywać uczuć, bo u mnie w domu np. moi rodzice nie mówili sobie, że się kochają, a względem mnie też nie za bardzo to pamiętam. Moja mama nie jest zbyt uczuciowa, dużo w życiu przeżyła i czasami zachowuje się tak, że chciałaby żeby każdy był jak ona - mega zorganizowany, realistycznie podchodzacy do życia. W związku z tym zawsze myslalam, że muszę byc tak jak ona, dodatkowo wszędzie słyszałam jaka to ona jest świetna. Stąd m.in moja niska samoocena i wieczne porównywarnie. Też słyszałam, że ktoś tam się lepiej uczy np., moze to nie było wprost, że ja jestem beznadziejna, ale do mnie to docieralo inaczej. Poza tym wiecznie słyszałam od mamy, że zawsze mysle inaczej jak inni, że moje poglądy są zawsze odwrotne, ale to nie moja wina, że jestem inna. Ona nie potrafi do końca zrozumieć, że ktoś coś przeżywa, bo ona podchodzi do wszystkiego racjonalnie. Moje wspomnienie z dzieciństwa, które bardzo pamiętam to jak tata wyrwał mi kartki z zeszytu, bo było brzydko napisane. Dodatkowo tata był alkoholikiem (teraz nie piję nic od 15 lat) i też pamiętam jak z mamą wylewalam pochowane flaszki do kibla i jak go wyrzucałam z domu (awantur, bicia itd. nie było, ale i tak wspomnienie nie fajne). Mam 30 lat, a dalej z rodzicami czuje się jak nastolatka, biorę ich zdanie powyżej mojego i mam problem z podejmowaniem decyzji, bo zawsze mysle, że oni są tak zajebisci, bo wiedzą lepiej. Wiele rzeczy mnie ominęło, bo byłam zawsze mega rozsądna nawet jako dziecko np. nigdy nie byłam na prawdziwych wagarach, bo mama chciała żebym jej mówiła jak nie będę chciała iść do szkoły. W związku z tym moim rozsądkiem nie jestem spontaniczna i tak jak oni muszę mieć wszystko zaplanowane, bo tak jest najlepiej. Jak coś jest nie tak wyjdzie to się zle czuje. Ogólnie dużo tego wszystkiego. Mam spaczony mój obraz w swoich oczach i dużo roboty przed sobą. Trochę zagmatwane to wszystko, ale miałam milion myśli na sekundę jak to pisałam :).
-
No weekend i cisza :). Tak jak myślałam psycholog mi pomógł. Czułam się jak nowonarodzona. Wczoraj i dziś trochę napięcia czuję, ale uświadomienie mi o co chodziło duuuużo mi pomogło :). Jutro kolejna sesja, więc pracować będzie dalej. Ogólnie cel terapii się zmienia. To już nie radzenie sobie z objawami, to raczej poradzenie sobie z emocjami, z którymi nikt mnie nie nauczył sobie radzić... Może się powtórzę, ale pierwszy raz odkąd się leczę wiem co się dzieje.
-
lunatic, co do ochrony środowiska, pewnie, że warto próbować :). może wejdź na stronę i gdzieś znajdź jakiegoś maila, na którego możesz wysłać CV. Jak nic nie znajdziesz to pewnie, możesz próbować się przejść i zanieść swoje CV. Co ci szkodzi? Ewentualnie nikt się nie odezwie. Poza tym zapewne nie wszędzie szukają ludzi z mega wielkim doświadczeniem. Musisz brać sprawy w swoje ręce i się nie bać. W końcu się uda. A jak się czujesz? Lepiej coś?
-
lunatic, to idź na rekrutację, co ci szkodzi, a nuż się uda. Doświadczenie masz, więc moze to pomoże. Jak nie będziesz próbował to ja ma się udać? Rodziną się nie przejmuj, widocznie nie mają pojęcia jak wygląda rynek pracy. Szukaj i się nie zrażaj. Raz mogło byc tak jak opisywałeś, ale teraz nie musi byc tak samo. Ja bym na Twoim miejscu próbowała.
-
Ja też byłam na terapii grupowej, ale na NFZ. Bardzo dobrze wspominam, choć mi za bardzo nie pomogła. Raczej miałam potrzebę pomagania innym. Zobaczyłam jakie ludzie mają problemy... Ogólnie było bardzo fajnie :). lunatic, hmm, pracowałeś z ludźmi w aptece, więc jakas obsługa klienta jak najbardziej. A czemu znow nie apteka? A moze np. w jakimś salonie z telefonami? Rzucam tak na szybko... A ja właśnie po psychotechnice w związku z nową pracą (jazda samochodem) no i mam wyniki ponad normę: koncentracja, szybkość reakcji itd. Yeah! Jeszcze tylko lekarz medycyny pracy i do domu. Samopoczucie lepsze chociaż mam wrażenie, że mam takie jakby zawroty głowy. Jednak lęku ani nerwów nie ma, spokojnie sobie siedzę od 8 w przychodni i nie mam ochoty uciekać, więc chyba nie jest tak źle :). -- Pt wrz 19, 2014 11:03 am -- Tojaaa, chciałaś namiar na psychologa, tylko, że to w Wawie przecież :).
-
Tojaaa, no to super, mam nadzieję, że teraz będzie już z górki :). Ja się nie moge doczekać jutrzejszej mojej sesji, bo bym chciała wiedzieć co się ze mną dzieje, a raczej popracować nad tym. Poza tym czeka mnie jutro aż 4 h badań - medycyna pracy. Masakra jakaś .
-
elmopl79, no wiem, że mogło. Co do okresu to już dzień nr 4, więc powinno byc lepiej. Ja natomiast jestem cała spięta, może tragedii nie ma, ale to troche wkurzające. Zamiast tak się czuć to powinnam się cieszyć, wczoraj był mój ostatni dzień pracy, do końca miesiąca jestem na urlopie, a od 1.10 zaczynam nową pracę - dużo lepsza kasa, fajne obowiązki... Skąd ten stres? Jutro mam wizytę u psychologa, więc będzie o czym rozmawiać.
-
lunatic, ze przecież wiesz, że wszystkie leki na początku potęgują stany lękowe. Musisz to przetrwać. Co do terapii to też uważam, że w Twojej sytuacji jest wskazana. Ja natomiast zauważyłam, że od czasu tej akcji w niedzielę czuję się gorzej. Jakaś taka poddenerwowana jestem i wracają wspomnienia początków nerwicy, drżą mi ręce trochę... Może wystraszyłam się w tą niedzielę i stąd to wszystko? Drugi tdzien biorę 75 mg Lamitrinu zamiast 100 mg, ale chyba reakcja nie byłaby aż taka...
-
lunatic, ale co się dzieje?
-
Pluszowy w kosmosie, też przeżywałam za pierwszym razem. No bo jak to? Mam łykać jakieś prochy? Potem dziękowałam za nie... Tojaaa, jak się dziś czułaś? -- Wt wrz 16, 2014 9:21 pm -- lunatic, a jak u ciebie?
-
Tojaaa, no ok, to wszystko fajnie, tylko w związku z tym co twoja lekarka planuje zrobić? Masz tak tkwić w tej sytuacji? lunatic, hmm, nie wiem co ci poradzić. Musisz poczekać do wizyty u lekarza... Ja właśnie tydzień temu zaczęłam odstawiac Lamitrin, że 100 zeszłam do 75mg. Jutro zacznę brać 50 i chyba tak zostanę, do wizyty u lekarza, bo szczerze mówiąc się boję. Tym razem jakoś szybko mi lekarz każe schodzić z leków. Jakieś objawy mogą byc przy schodzeniu z Lamitrinu? Jak na niego wchodzilam nic się nie działo.
-
lunatic, a co teraz bierzesz? Sam doskonale wiesz, że na początku SSRI tak się chrzani... Kurde, czy te leki mogłyby nie pogarszac stanu na początku? Skutki uboczne wykańczają.... Tojaaa, jak się dziś miewasz? Ja po wczorajszej akcji non stop mysle czemu się tak stało i jaki był powód - to już stricte nerwicowe myślenie... Po co analizować?
-
elmopl79, wątpię, ja ogólnie z nimi mało czasu teraz spędzam odkąd dobrze się czuję. Mi się wydaje, że to okres mógł byc, pogoda albo pomidory, które jadłam dzień wcześniej. Lęku żadnego nie było. Fakt, wystraszylam się, ale nie w sposób netwicowy... Nie łączę tego z nerwicą.
-
Tojaaa, no niby hydroksy działa doraźnie, ale ja bym spróbowała brać systematycznie. Kiedyś miałam tak zalecone przez lekarza. Głowa do góry, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Czy Twoja lekarka się odezwała?
-
Tojaaa, a weź sobie dziś na noc i ewentualnie jutro rano. Nawet nie dużą dawkę. Z resztą trzeba brać regularnie żeby coś dało. Ja właśnie byłam u sąsiadów podziękować za opiekę i jeszcze trochę i o własnych siłach bym stamtąd nie wyszła - wiśniówka własnej roboty . Anieli się, że od razu tak powinnam była zadziałać .
-
Tojaaa, e, nie uważam, że to akurat nerwicowe. Może coś mi zaszkodziło? Albo babskie dni połączone z wysiłkiem z tym moim cholernym psem. Póki co to jestem wykończona... Tak się zastanawiam nad Twoją sytuacją i sama nie wiem co zrobić. Nie wiem czemu Twoja lekarka bagatelizuje to co do niej mowisz, tzn. jak esci nie działało to nic ci do niego nie dodała ani nie zmieniła, to samo z paro, to wszystko jest aż dziwne. Przydałoby ci się coś na uspokojenie, jeżeli nie benzo to może połykaj hydroksy przez kilka dni, jeśli oczywiście masz.
-
Tojaaa, nie ma magicznej mocy terapii. Do wszystkiego się dochodzi samemu, a terapeuta tylko pomaga. Moim zdaniem powinnaś spróbować. Z tego co wiem, masz dużo nieskończonych spraw w przeszłości, może czegoś nie przeżyłaś jak powinnaś? Może nauczyłaś sie złych mechanizmów reagowania? Nie wiem, ale może ty powinnaś się dowiedzieć. elmopl79, to że nerwica czy depresja może wrócić to akurat ja wiem o tym bardzo dobrze. Natomiast ja wierzę, że jeżeli nauczę sie radzić z emocjami, dowiem się czemu reaguje w konkretny sposób na pewne sytuacje to już nie będę popadać w takie stany. Ja tak mam, że wierzę, że można normalnie żyć. A co do biegunek i duszności z nerwów to zdrowi ludzie też tak czasami miewają w przypadku dużej ilości stresu. Tylko u nich mija sytuacja stresogenna to i mijają objawy. My natomiast popadamy w dół, w moim przypadku dlatego, że myślę, że nie dam rady lub nie mam tak jak inni, że to już koniec itd. Tak czy inaczej ja cały czas wierzę, że się uda. Oj ale dziś miałam dzień... Jestem u rodziców, bo oni pojechali w Bieszczady a ja się opiekuje z psem. Dziś wybrałam się do weterynarza. Mój pies się strasznie wierci przy obcinaniu pazurów. Strasznie się namęczyłam i pod koniec zrobiło mi się słabo. Wracając do domu czułam się fatalnie, musiałam się zatrzymywać i odpoczywać, ale niestety niewiele to pomogło. Cały czas było mi słabo. W końcu dotarłam do domu i od razu do łazienki, wymioty i nie tylko. Pot mnie oblał do tego stopnia, że musiałam się rozebrać, bo wszystko było mokre, wyglądałam jak spod prysznica. Położyłam się z nogami do góry na podłodze, ale to nic nie pomogło, dalej czułam się źle, dalej cała mokra i do tego wszystkiego mrowienie w dłoniach. Zadzwoniłam do mamy, ale co ona mogła pomóc, tylko ją zestresowałam. W końcu poszłam do sąsiadki, dała mi magnez, wapń, elektrolity i nospe (dodatkowo koszmarny ból brzucha w związku z "tymi" dniami). W końcu przeszło i czuje się nieźle chociaż koszmarnie zmęczona. Byłam o krok od dzwonienia na pogotowie. Nie wiem co to była za akcja, bo do momentu powrotu od weterynarza nic mi nie było, nigdy tak nie miałam i nieźle się wystraszyłam, zwłaszcza, że byłam sama...
-
Oczywiście, że można tylko potrzeba ciężkiej pracy, zmiany sposobu myślenia, zmian pewnych wyuczonych mechanizmów. Znam ludzi, którzy wyszli z depresji, anoreksji i nerwicy i żyją zupełnie normalnie.
-
elmopl79, no to ja nie wiem jak nerwicę można wyleczyć jedynie lekami. Leki pozbawiają nas tylko objawów jednak problem dalej pozostaje. Ja biorę udział w kolejnej terapii i dopiero teraz coś się rusza. A w ogóle jak można wyjść z nerwicy na samych lekach?
-
Czemu nikt poza mną nie kieruje Tojaaa, na terapię? Leki lekami, ale nie trzeba pracować nad tym z czym ma się problem?
-
Mi się wydaję, że każda nerwica ma jakąś przyczynę. W końcu to co odczuwamy skądś się wzięło, a to ze stresu, a to z jakichś zdarzeń z przeszłości, a to z wychowania, a to z jakiegoś zdarzenia, które nas kompletnie rozwaliło. Z definicji zaburzenia nerwicowe to wynik wewnętrznych konfliktów. Nie wiem na ile ta definicja "pasuje" do każdego, ale akurat u mnie się to zgadza. Na terapii zauważyłam m.in., że gdy robię coś nie do końca zgodnego ze sobą to miewam objawy. Oczywiście to tylko duże uproszczenie, bo powodów mojej nerwicy jest całe mnóstwo. Tojaaa, ja zdecydowanie wyslalabym Cię na terapię.
-
Tojaaa, ja wiem czy to jest lęk? To jest jakiś silny stres. Chociaż w sumie moze to lęk wolnopłynący? Nie wiem co ci poradzić, ale wydaje mi się, że u ciebie terapia wskazana jest. Ksisz się dowiedzieć skąd się to wszystko bierze.
-
U mnie lęk jest wtedy kiedy boję się wyjść z domu, iść do sklepu, pójść do knajpy, bo odczuwam strach, że będę się źle czuć. Potem zle się czuje wszędzie, nie moge jeść, nie mogę spać i wszystko się kręci wokół tego jak się czuje. Do tego wszystkiego dochodzi stres, bo się zaczynam denerwować każdym wyjściem... To jest mój lęk.
-
Tojaaa, a co to za lęki? Czego się boisz?