Skocz do zawartości
Nerwica.com

devnull

Użytkownik
  • Postów

    1 281
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez devnull

  1. masz rację, tkwi we mnie od dziecka jakiś uraz - że jak nie zrobię kariery, to wypadnę poza kastę społeczną, bez pracy (w której są inni), popadam w samotność, a właśnie wspólna praca daje największą pewność siebie, jest sama w sobie terapią, teraz jestem freelancerem i komunikuję się z pracodawcami wirtualnie, ma to swoje zalety, ale i wady. zdarzało mi się wiele razy, na jakiejś imprezie, że ktoś mi przygadał, że jestem frajer i nierob, wiem że to nie powinno mnie obchodzić, ale jednak boli. w szkole zawsze miałem przez chorobę problemy z koncentracją, mimo że jestem inteligentny i dosyć mądry, spotkałem się wiele razy z zawiścią i wielką nienawiścią w swoim kierunku. to co mamy to pozorna wolność, bo każdy nas odrzuca, może przez zazdrość, że oni muszą zapieprzać na swoje rodziny i utrzymanie by zaspokoić wszelkie swoje hobby/potrzeby, i chcą się dowartościować kosztem osoby niepełnosprawnej/chorej. Wiem z czego to wynika, zdarzało się że trafiałem na nowobogackich, którym wszystkiego zazdrościłem, chciałem im dorównać, ale zawsze odpadałem, powodowało to całkowite zabicie swojej samooceny, bo ja obsesyjnie traktuję życie jako GRĘ, w której zdobywa się punkty, wszystko kosztuje itd. Dałem się omamić i nabrać na to wszystko. Co mi pozostało ? Jedynie leki, to forum, modlitwa (nawracanie się, mimo że od zawsze byłem takim agnostykiem). Mam takie chore aspiracje, że nie sprawiają mi przyjemności drobne osiągnięcia, np. trening na rowerze/bieganie, zrobienie fajnych fotek, czy seks z dziewczyną która jest cudowna. Coś mi wyprało mózg "JESTEŚ GORSZY, PRZEGRAŁEŚ" "Jesteś przegrany, jesteś skończony, odpadłeś z gry, wyśmieją Cię miliony!"
  2. Do 2010r. jakoś potrafiłem spotykać się z ludźmi w grupie (wspolne piwo itp), potrafiłem się zdystansować do choroby i jakoś zapomnieć. Od czasu hospitalizacji w 2010r. zaczęło coś we mnie pękać, zacząłem dobijać 30tki - aktualnie mam 30 lat, w wyniku hospitalizacji straciłem pracę, która dawała mi parę % pewności siebie. Dzisiaj nie spotykam się z ludźmi bo boję się ich reakcji na to jak ze mną jest, że nie pracuję (bo nie jestem w stanie pracować po 8h, a jedynie dorabiać na drobnych zleceniach). W pewnym sensie zadroszczę znajomym tego, że jakoś się ogarnęli, a ja stałem się outsiderem, jednocześnie się wstydzę i przebywanie w towarzystwie sprawia mi smutek, bo widzę jak mnie choroba ogranicza, a oni pną się w górę po drabince kariery. Mam wtedy myśli "PRZEGRAŁEŚ", przegrałeś wszystko, twoja przyszłość to chodzenie po śmietnikach, żebranie itd. Jestem już chyba za stary by się żalić, mimo że ludzie mnie zrozumieją i dadzą odrobinę empatii, to wiem, że to takie już nie na miejscu, że to wiele nie zmieni, że sam muszę to wszystko udźwignąć. Dlatego spotykając przypadkowo znajomych, udaję że wszystko ok, duszę to w sobie, bo nie chcę ich zawieść, a bywali tacy co kazali "wziąć się w garść" i to było załamujące. Często wpadam w paranoję, że ktoś widzi, że coś ze mną nie tak, to takie urojenie, perfekcja, by zachować się idealnie np. przed kasierką w sklepie, by w 100% uznała mnie za normalnego, mimo że wypadam dobrze, to zawsze po tym pojawia się taki jakiś wstyd, że jednak się zorientowała, wtedy próbuję to z siebie wyrzucić idąc i mówiąc sobie pod nosem "idiota, idiota, idiota...". Pachnie to fobicznie, mimo że wiele z fobii dawno wyleczyłem, a one jednak powracają. Chodzi o to, że mam już dosyć tego udawania, tych urojeń, nie ma ludzi przed którymi w 100% mogę być sobą, zawsze jest coś do ukrycia, jakaś masa sekretów, nie chcę wielu rzeczy zdradzać przed innymi by uniknąć hańby, nie wiem skąd we mnie tak obsesyjny strach przed odrzuceniem i brakiem zrozumienia.
  3. To jedyny antydepresant jakiego nie brałem, jakoś ŻADEN lekarz przez lata nie chciał mi go przepisać, mimo że proponowałem. Podobno nie ma badań naukowych potwierdzających skuteczność tego leku, choć na pewno komuś pomógł.
  4. Dostałem to na skutki uboczne do Fluoksetyny i Paroksetyny, na ból mięśni nóg, niestety nie pomogło.
  5. "miał" - na tym się kończy teoretyczna wiedza. wśród znajomych, którzy brali amisulpryd zazwyczaj było tak, że albo AMI zaskakiwał od razu (po 2-4h), albo w ogóle. u mnie zaskoczył już po pierwszej dawce, ale znam wiele osób u których nawet 2 miesiące brania NIC nie dały, więc jeśli po nawet kilku dniach nie widać cienia poprawy to możecie sobie ten lek darować.
  6. Jeśli chodzi o dystymię i napęd/koncentrację, to ten lek powinno brać się doraźnie, brany codziennie ma prawo zamulić, po prostu szybko wyczerpuje się jego działanie pobudzające, dlatego ja stosowałem go średnio co 2-3 dni w dawce 50mg, biorąc codziennie po tygodniu owszem, zamulił mnie. W końcu to neuroleptyk a działanie stymulujące jest tylko paradoksalne, wielu lekarzy w ogóle nie chce go przepisywać, podobnie jak Sulpirydu, kwestia podejścia. Moim zdaniem ten lek brany doraźnie jest w stanie zdziałać cuda w różnych zaburzeniach, nie tylko depresji i schizofrenii. -- 18 kwi 2014, 17:42 -- Wpierw oczyść się w 100% z narkotyków a potem zacznij leczenie, bo z tego co obserwuję to ty szukasz szybkiej euforii a nie normalności.
  7. To chyba najpopularniejsze zaburzenie osobowości wśród Polaków, taka nasza cecha narodowa.
  8. Większość osób cierpi na zaburzenia osobowości typu C (unikająca, zależna, kompulsywno-obsesyjna), ja także zaliczam się do tego grona, jestem typowo unikający i ekstremalnie obsesyjny. Perfekcja, zbyt wysokie aspiracje, idealizowanie, marzenia o utopii, podejrzliwość i wyraźne urojenia.
  9. Dystymia jest nieuleczalna, to zaburzenie na całe życie. Można ją jedynie temperować prochami i psychoterapią.
  10. ja waliłem konia jako dziecko, nawet po 5 razy dziennie, jakie to szczęście że SSRI to stłumiły we mnie, bo byłbym jak zwierze, seks byłby dla mnie idealny z facetem, bo za kobietami nie przepadam, ale niestety jestem hetero, więc podwójna chujnia.
  11. odział na ul. Dolnej 42, sprawdziłem wszystkie w Warszawie na przestrzeni ostatnich 10 lat, na pewno NIE polecam kliniki nerwic w IPIN na Sobieskiego, strata czasu. -- 17 kwi 2014, 21:46 -- W razie czego mogę pomóc w organizacji a także uczestniczyć, mam już wieloletnie doświadczenie w tym temacie.
  12. Dzisiaj ujawnił się u mnie stary, dobrze mi znany skutek uboczny Paroksetyny, a mianowicie ból nóg - konkretnie w okolicach mięsnia strzałkowego i płaszczkowatego (po bokach) - ból pojawia się po dłuższym spacerze albo bieganiu, ból narasta w trakcie biegania, a odpoczynek nie daje ulgi, dopiero po 1h od zaprzestania wysiłku ustaje. Spaceruje i biegam cały czas, na Escitalopramie i Sertralinie tego nie było, ale ból był podobny na Fluoksetynie. Posrane, żadna maść nie pomaga, tylko zimne okłady, ale jak biec z takim okładem o_O
  13. dodam jeszcze od siebie, nie wpadajcie w paranoje z tymi interakcjami, większość interakcji nie jest groźna dla zdrowia, jest obojętna, nawet sam sok grejpfrutowy wchodzi w interakcje z wieloma lekami, a mimo to nikogo to nie zabiło. pomyślcie o "wariatach" popijających leki piwem czy wódką, mimo nieprzyjemnego finału, te osoby jakoś to przeżywają. w razie czego polecam podręcznik "podstawy psychofarmakologii" - Stephena Stahla, tam jest opisane niemalże wszystko. @Dark Passenger - 100% racji.
  14. otóż to, wiele osób do lamotryginy dobiera co chce, a potem się dziwią że coś nie tak, paroksetyna jest najsilniejszym inhibiotorem enzymu CYP2D6, co z niektórymi lekami może zrobić niezłą srakę z mózgu. najmniej interakcji z lamotrygina z SSRI daje Escitalopram, w razie czego służę lekturą. apropo lamotryginy, to nie znam człowieka, który by nie skarżyłby się po niej na jakieś dziwne skutki uboczne.
  15. mnie wczoraj 20mg tak ścięło, że zastanawiam się czy dziś nie wziąć tylko 15mg.
  16. źle to określiłem, daje paradoksalny efekt pobudzający u niektórych, jest jego antagonistą/odwrotnym agonistą wg. wiki i reszty źródeł.
  17. To jedyny lek antydepresyjny, który wywołał u mnie ataki kurwicy i rozpierdolił doszczętnie żołądek. Do tego masa interakcji z innymi lekami, podobnie jak fluo.
  18. no to jest naturalne, dawkami się żongluje, kiedy jest gorzej bierze się wyższe, kiedy lepiej to niższe, trzeba umieć wyczuć moment, umieć ocenić swoje samopoczucie w danym okresie czasu. mniejsza dawka to mniej serotoniny, wtedy odzywa się dopamina - która powoduje lepszą koncentrację/trzeźwość umysłu, ale przy kiepskich okolicznościach i lipnej sytuacji życiowej nie może być lepiej, bo inteligencja umie ocenić ten stan i wywołać zbyt ostrą reakcję na dany stresor. najgorsze rozwiązanie to branie przez dłuższy czas wysokich dawek, powoduje to jedynie stłumienie emocjonalne, zaburza funkcje poznawcze co sprawia, że stajesz się takim bezemocjonalnym zombie. wysokie dawki warto stosować jak najkrócej - do momentu aż Cię totalnie zetną z nóg + rezerwa 2-3 dni, a potem powrót do dawki standardowej (sam musisz określić jaka to dawka, dla jednych to 20mg dla innych 30mg a jeszcze dla innych może być zaledwie 10mg). przy fobii społecznej najważniejsza jest terapia grupowa, lub jakakolwiek inna socjoterapia.
  19. devnull

    Samotność

    Dobija mnie moja beznadziejnie zaburzona osobowość, to ona powoduje to ciągłe wycofywanie się, zazdrość, bezsensowną zawiść, łatwość w obrażaniu się, albo dla odmiany kompletną pustkę uczuciową (przy większej ilości leków). Czuję się outsiderem.
  20. no i 3 dni temu odstawiłem ukochany Solian - bo zaczął niebezpiecznie mi podnosić ciśnienie, ostatnio od samego wyniku pomiaru dostałem po nim ataku paniki - konkretnie 171/114. więc robię sobie dłuższą przerwę i skonsultuję to z lekarzem, bo niebezpiecznie jest żyć na codzień z tak zwiększonym ciśnieniem.
  21. Apropo potów po ESCI, ja miałem taką masakrę, że siedzę spokojnie przed komputerem, a stróżki potu spływają mi spod pach, t-shirt wokół pach mokry jakbym przebiegł conajmniej maraton, momentami ten efekt wywoływał u mnie lęk sam w sobie, że co to za syf, że się tak pocę, no ale cóż takie są SSRI. Zauważyłem też, że im większa dawka ESCI tym owszem lęk mniejszy, ale kosztem depresji. Optimum dla mnie to 5-10mg, przy dawkach 15-30mg - czułem się jak zombie, miałem po tym dodatkowo ostrą depersonalizację, czułem się jakbym nie istniał, wzmagało to u mnie objawy negatywne. Wysokie dawki warto stosować okazjonalnie, np. jakieś przykre lub traumatyczne zdarzenie - pobrać 2-3tyg. dawkę max i jak najszybciej wrócić do standardowej.
  22. Ja też jestem, waże już 93kg, normalna moja waga to okolice 75-80kg. dodatkowo leki psuja metabolizm, rozleniwiają, a sport sprawia że tylko utrzymuje sie wage.
  23. jak najbardziej, Esci poczujesz po tygodniu a nawet i krócej, mozliwe ze po 1 dawce cie zetnie, zdarza się. klomipramina + mirtazapina - to moim zdaniem niezbyt dobra mieszanka na lęki, sam brałem wielokrotnie klomipraminę i źle wspominam, TLPD to już nie przelewki, a mirtazapina na długą metę to kiepskie rozwiązanie, początkowo zamula, ale potem stymuluje (5ht2c), co może akurat tobie szkodzić. esci to typowy zamulacz, ale to zamulenie daje niesamowity komfort psychiczny (totalne wyjebanie na wszystko), po 8-12h od wziecia tabletki zamulenie ustępuje. esci jest dla mnie idealny na lęki w dawkach 10-20mg, ale nie jest idealny jeśli chodzi o nastrój (staję się po nim taki cyniczny, taki trochę bufon, bez uczuć), no ale wiesz, coś za coś, kiedy mnie męczył koszmarny lęk to było mi wszystko jedno jak będę się czuć byle tylko stłumić ten lęk i móc podjąć się czegokolwiek, zawsze pomagał, osobiście ESCI działał u mnie w pełni po 3-4 dniach - takie zmartwychwstanie, niestety zazwyczaj po 2-3 miesiącach efekt stał się nużący, rozleniwiający, demotywujący. spróbuj wpierw ESCI, bo daje teoretycznie najmniej uboków i działa najszybciej co jest udowodnione naukowo, Paroksetyne możesz spróbować jesli po 10-14 dniach brania esci NIC nie drgnie. Spróbuj ESCI, bo Paroksetyne trzeba pobrać znacznie dłużej by poczuć efekty. -- 15 kwi 2014, 21:59 -- iiii dupa, przez cały dzień było w miarę pozytywnie, ale koło godziny 20:00 zacząłem się coraz intensywniej pocić, w pewnym momencie pojawiły się w głowie dziwne myśli i obawy i z każdą minutą zacząłem się niepokoić, w pewnym momencie ogarnął mnie wielki lęk - a byłem umówiony na 20:30 z koleżanką, głupio mi było rezygnować, dopadły mnie myśli, że co ja teraz zrobię, że jak zrezygnuje ze spotkania to będę mieć wyrzuty sumienia, zacząłem głęboko oddychać i wziąłem 0,5mg Xanaxu, jakoś po 30min się uspokoiło i zdążyłem na spotkanie, ale niestety byłem w kiepskim humorze, Paroksetyna jakby zindukowała ten lęk, zamiast go znieść. Podejrzewam, że to efekty odstawienne Solianu, który idealnie porządkował mi ten bajzel w głowie, dodatkowo mnie uspołeczniał, ale niestety ostatnio zorientowałem się, że wywołuje u mnie wysokie ciśnienie (171/114), wtedy też wpadłem w panikę mimo dobrego samopoczucia. I tak źle i tak źle, jaaa pierdole.
  24. idealnie podsumowałeś ten paradoks - alkohol jest depresantem a jednak większość doświadcza po nim euforii albo przynajmniej dużo lepszego samopoczucia. ja osobiście alko pić nie mogę, wódka na mój żołądek to jak sól na otwartą ranę, a piwo mnie zamula i często wywołuje ból głowy.
×