ja nie musialam miec skierowania. Inna sprawa ze moja psychoterapeutka sama wyslala mnie do psychiatry na rozmowe i ewentualne dobranie lekow bo praktycznie nie sypialam
znudzona-ona, do kazdego trafia co innego :) Do mnie trafilo akurat to. Cale zycie bylam aktywna i bardzo samodzielna. Deprecha powalila mnie na kolana ale nie znioslabym gdyby terapeuta pochylam sie nade mna ze wspolczuciem i ulatwial cokolwiek. Sama pod jego okiem musialam sie podniesc po upadku.
to jest informacja zwrotna.. nie sadze zeby oczekiwala ze pacjent nagle zrobi sie aktywny ale zastanowi po co tam przyszedl... jezeli pomilczec to strata czasu obojga.
a potem podniesie i bedzie probowac dalej... tego mozemy uczyc sie od dzieci
znudzona-ona, ja akurat do terapeutki.. sadze ze gdyby w stanie w jakim do niej poszlam ona mnie prowadzila za reke to niewiele bym z tej terapii wyniosla. Jej mala aktywnosc zmuszala mnie do pracy bo przeciez nie bede siedziec godzine w milczeniu (chociaz raz zdarzylo mi sie przeryczec). Zreszta ona miala dar... nie odzywala sie ale jak juz sie odezwala to wywalala moj punkt widzenia do gory nogami i do mnie nalezalo przepracowac to i przetrawic.