Skocz do zawartości
Nerwica.com

franklin2

Użytkownik
  • Postów

    123
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez franklin2

  1. jeśli te "poty" są czymś spowodowane, jak mówisz na tle emocjonalnym to może spróbuj z kimś pogadać o tym co może być przyczyną tego
  2. Ja mam podobnie, czasami po prostu o czymś pomyśle i się pocę. Pamiętam raz jak w szkole w tym roku pani na polski kazała mi coś tam powiedziec, dokładnie podsumować jakąś część lekcji, i wtedy tak się zacząłem pocić że zapytałem czy mogę wyjść z klasy bo się źle czuję. I niestety jak się zaczyna pocić zaczynasz się denerwować i coraz bardzie się pocisz i to się nakręca. Najlepiej wtedy wyjść gdzieś i ochłonąć. Tego się chyba nie da pozbyć szybko... U mnie to wynika pewnie z tego że po prostu boję się ludzi ;(
  3. rower, mimo tego że mnie zlało i musiałem wracać od razu do domu ;D
  4. Keji, chyba mam podobnie jak ty, na samym początku w ogóle nie potrafiłem mówić, nie widziałem problemu ale nie byłem w stanie już normalnie funkcjonować, ponieważ każda moja rozmowa była udawaniem, i wszędzie się czegoś bałem, chciałem przestać myśleć, wydaje mi się że w moim przypadku skupianie się na objawach a nie na przyczynach tylko by mi zaszkodziło
  5. efekty są ale bardzo powolne, zobaczymy co będzie za parę miesięcy ;p narazie mi bardzo odpowiada ten rodzaj, mogę mówić o rzeczach o których z nikim nigdy nie rozmawiałem a przy okazji staje się bardziej otwarty
  6. Ja bym nie mógł zaczynać terapii od nowa, chyba bym się załamał ;p nie chciałoby mi się przechodzić tego wszystkiego od początku.
  7. No lekarstwa to ostateczność, czasami gdy jest źle chciałbym wziąć coś żeby mi się polepszyło, jednak to nie jest rozwiązanie problemu tylko przykrycie. Mój psychoterapeuta ustalił że zobaczymy jak mi się uda wejść w rok szkolny, od tego zależy czy będę miał wziąć jakieś leki, a szykuje się ciężki rok.
  8. To sporo faktycznie. Moja chyba w psychodynamicznym. Może faktycznie powinienem poczekać jeszcze trochę zanim będę mówił że nie działa
  9. początki? ja chodzę już 10 miesięcy, chyba że w tym rodzaju terapii to jest początek. Chciałbym żeby minęły.
  10. ja chodzę prywatnie, raz w tygodniu na ok 50 min. Jest trudno mówić, zdarzyło się że wychodziłem "mokry", ale mam nadzieje że coś idzie do przodu. Jednak dzisiaj byłem na urodzinach kolegi i po 4 godzinach wyszedłem nie mówiąc nic nikomu, bo już dość miałem tego uczucia ciągłego niepokój i strachu. Po co on mi, i znowu jak z większości moich wyjść zakończyło się odreagowywaniem płaczem w domu
  11. Cześć Ja chodzę na psychoterapię dynamiczną już od 10 miesięcy. Mam dobry kontakt z psychoterapeutą. I bardzo powoli próbuję coś zmieniać. Lęki przed ludźmi mam dalej, więc to się nie wiele zmieniło. Za to mam większy dostęp do własnych przeżyć i emocji, trochę swobodniej o tym rozmawiam i dużo odkrywam prawdy o sobie. Niestety myśli samobójcze często mnie nachodzą, "doły". Mam bardzo niskie poczucie własnej wartości.
  12. Różnie czasami mam wrażenie że się ze mnie śmieją albo szydzą. Czuję się gorszy inny nic nie warty. Dzisiaj wróciłem ze szkoły po paru godzinach, wróciłem do domu i płakałem, a teraz mam doła i nic mi się nie chce. W szkole widzę ludzi którzy się śmieją umawiają, a ja nic. Czuję się jakiś inny gorszy tak naprawdę, tak jakby moje prawdziwe uczucia były nie realne, bo jak można być tak zdołowany. Czuje się taki żałosny jak patrze na siebie w lustrze. Ludzi potrafią się jakoś ogarnąć a ja co? Wczoraj byłem na spotkaniu rodzinnym, najpierw na mszy a potem do wujka. To jak już byliśmy w domu to myślałem że nie wytrzymam. Chciałem stamtąd uciec, chciało mi się płakać. Od razu wyszedłem i znowu byłem sam.
  13. Obniżenia nastroju, obniżone poczucie własnej wartości, bo prawie w ogóle go nie mam, ciężko mi się zabrać do jakiejkolwiek pracy. Straszne doły. To że przy ludziach czuję się gorszy. O przyszłości nie wiem co myśleć, dopiero teraz poznaje siebie. Chyba nie chce jej mieć wtedy jeśli nic się nie zmieni. Myślałem o studiach ale przy obecnym problemie chodzenia do szkoły to nie wiem. Z ocenami nie mam problemu, może przy odpowiedziach ustnych nie radze sobie. Jak się wypowiadam w klasie to nie potrafię stworzyć zdania, bo mam taką pustkę, gorąco się robi, zaczynam się pocić i serce zaczyna mi tak się tłuc, że nie jestem w stanie słowa powiedzieć. Nawet jak jest czytane moje nazwisko albo sprawdzanie obecności... Licze na to że w bliskiej przyszłości się trochę "ogarnę"
  14. Co to jest rozpoznanie, czy mam stwierdzona nerwice czy coś innego? Stoper: Tylko myślenie o przyszłości i dalsze parcie na przód na sile w moim przypadku nie ma sensu, muszę się zastanowić skąd się biorą moje zachowania bo nie da się ich powstrzymać siłą woli tak jak próbowałem. Prędzej czy później nie wytrzymam i wybuchnę. Jak się skupiam na przyszłości to nie wytrzymuje bo jak ma ona tak wyglądać to wolę jej nie mieć. Dzisiaj jest mi już trochę lepiej bo jestem po spotkaniu. A byłem też dzisiaj u lekarza z plecami i mi kręgi nastawiał już 4 raz i zaczynam się naprawiać
  15. dzięki wszystkim Mam wrażenie jakbym docierał do własnych uczuć, może po prostu one mnie przerażają, tyle w nich jest nie akceptacji i nienawiści do siebie. Moje zachowanie jest teraz takie że chce uciec od tych uczuć przez inne zachowanie, może dla tego ciągle zakładam maskę i teraz mi ja tak trudno zdjąć bo tkwiłem tak parę lat, jak nie więcej. Bije się po głowie, szarpię za włosy bije się głową w ścianę, mam zły humor nastrój ciężko mi się do czegokolwiek zabrać , nie mogę się skoncentrować, w szkole jest mi duszno co chwile się zaczynam pocić. Czasami na chwile o tym zapominam jak z kimś pogadam albo coś porobię ale to ciągle wraca. Zastanawiam się czy to mogło się wziąć ze sportu. Trenowałem siatkówkę i byłem naprawdę dobry, jednak później mój wzrost i warunki fizyczne mi uniemożliwił dalszy rozwój. Nigdy o tym nie myślałem. W ogóle nigdy nie mówiłem o uczuciach tak jakoś byłem nauczony, wszystko tłumiłem w sobie. Na terapii dowiedziałem się tego ze to mogło się wziąć z tego że jako dziecko moczyłem się w nocy. I tak dosyć długo miałem, zdarzyło mi się nawet w wieku 11 lat. I nauczyłem się chować problemy w tajemnicy, a nie je rozwiązywać.
  16. Chciałem napisać o tym co mnie dręczy. Otóż od ponad 8 miesięcy chodzę na terapie i im dłużej chodzę tym bardziej uświadamiam sobie w jak nie realnym świecie żyłem i w jak złym stanie byłem. Mam wrażenie że tak jakby "dokopuje się do samego siebie" jaki naprawdę jestem. Ale teraz nie wiem już czego chce. Jak nie udaje i nie próbuję być innym to po prostu nie mogę ze sobą wytrzymać. Wcześniej strasznie się napinałem ale teraz jak sobie odpuszczam to czuję się jak śmieć jak nic nie warty. Te uczucia strasznie ciężko znieść. Skąd one mogą się brać, dlaczego tak ciężko mi znieść własną obecność że na siłę próbuję wymyślać co mam powiedzieć i jak się zachować? Jakbym nie był sobą nie wiem co mówić, co chce? cały czas uciekam przed sobą bo mam tak okropne samopoczucie. Prawie cały czas jest źle z sobą, bez powodu.
  17. No wiem, ale ja już nie potrafie wytrzymać, przestałem byc wierzącym. Śmierć wydaje mi się ulgą ucieczką wiem że to jest złudne marzenei ale już dłużej po prostu nie potrafię wytrzymać na tym świecie, nie rozumiem tego i mnie to przeraża. Boję się być sobą, myśleć. Nie potrafię już byś sobą po prostu. Wszystko sprawia ogromny ból i napięcie psychiczne. Stało się tak bo chciałem się zmienić. Napisałęm tu bo chciałem zdobyć jakąkolwiek nadzieje, na to że warto walczyć i się nie poddawać. Niestety nie potrafie znieść własnej obecności. Cały czas jestem taki otępiony, związany i przyblokowany. ja już nie wiem co robić ((((
  18. Cześć, mam juz prawie 18 lat i chciałem opisać moja historię, licze na to że ktoś ma lub miał podobnie i może mi pomoże Otóż jako dziecko nie miałem za dużo problemów, w podstawówce zawsze byłem wesoły lubiłem rozmawiać. Wszystko zaczęło się w gimnazjum. Nawet nie wiem dokładnie jak. Czułem chyba że nie jestem w porządku, chciałem być fajny, mieć wielu znajomych, nie wiem skąd się to wzięło i próbowałem się zmienić. być kimś innym, nie sobą. Pamiętam jak w 3 klasie gimnazjum na akademi szkolnej miałem przeczytać krótki tekst, jednak tak się zestresowałem że nie byłem w stanie wyksztsić ani słowa to bylo straszne , na oczach całej szkoły, nie wiem czemu mnie to tak dotkneło, może zniszczyło moje wyobrażenia o sobie i to był przynajmniej tak uważam moment kulminacyjny od tego czasu wszystko zaczeło się sypać. Zaczęłem walczyć z tą gulą w gardle, jedenak nie chciałem siebie zakceptowąć, cały czas próbowałem się zmienić, być lepszym. Chodziłem do poradni pedagogicznej i rozmawiałem z taką panią jednak nie wiele mi to dawało. W szkole pamiętam że czułem paniczny lęk przed czytaniem, ale mimo wszystko na siłę próbowałem czytać, cały czas się zgłaszałem, próbowałem się przełamywać. Jestem lektorem i w kościele próbowałem robić to samo. Zastanwiam się czy to mnie nie zniszczyło. Po wakacjach po 3 klasie, które z perspektywy czasu wydaja sie cudowne w porównaniu do dzisiaj, w 1 liceum dalej próbowałem się zmieni, chciałem byc śmieszny, spontaniczny próbowałem działać odruchowo <--- teraz uważam to za straszne. Zaczęły się lęki, nie potrafiłem normalnie porozmawiać, cąły czas coś sobie narzucałem, próbowałem byc wygadany ale tak się nie da, teraz to widzę. W połowie 1 klasy liceum zacząłem nie wytrzymywać, dodam że do tej pory z nikim na pawdę nigdy nie rozmawiałem, cały czas tak jakby próbowałem grać. Cały czas walczyłem z myślami ze sobą, lekami, nie potrafiłem myśleć, nie dało sie to było jak siłowanie. Każdy gest słowo było męczarnią jakby nei moje. Jakby cał świat mnie obserwował i czekał na moje potknięcie, na bład. Nie potrafię tego opisać to jest tak straszne że brakuje słów i porównań. Dobrze że rodzice byli przy mnie, bez nich peweni by mnie już nie było szukali pomocy dla mnie byłem w większym mieście nie dalek o mnie nie chce pisac gdzie u psychiatry stwierdził, że potrzebuję psychoterapi, jednak nie dało się zacząć przed wakacjami. I dopiero mogłem w tym roku szkolnym. Cały rok 2011 był koszmarem, strasznym snem, ani razu nie potrafiłem poczuć sie dobrze. Przez większość czasu płakałem, a jednocześnie nie mogłem z nikim porozmawiać bo nie potrafiłem. Cały czas chciałem sie zabić, to jest moje największenie marzenie nawet do tej pory. cały czas mówię o tym rodzicom, myślę że oni juz ze mną nie wytrzymują. Druga klasa też straszna. Cały czas czuję sie źle, nie mogę ze sobą wytrzymać. Z ludźmi nei lubie rozmawiać, bo czuję sie strasznie cały ogarnięty lękiem. Jakby działał pod ogromną presją. Teraz dzięki terapii zaczęłem mówić o sobie o swoim wnętrzu, w szkole chodzę do pedagog, bardzo mi pomaga. Jednak to jest działanie tylko na objawy. To nie zmieni mnie, bym w przyszłości mógł żyć normalnie. Może piszę chaotycznie, sam nie wiem, czy dobrze robię czy piszę. Trochę trudno jest streścić swoje życie i swój problem tak szybko i jednym postem. Boję się że jestem zbyt skomplikowany, by dało mi się pomóc. jak teraz piszę to jst w miarę dobrze, chociaż dzisiaj rano płakałem miotałem się, wyrywałem sobie włosy z głowy(pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło), biłem rękami i nogami w ścianę, całe sobie potłukłem. Darłem się na rodziców, jak mnie o coś prosili i we wszystkim się buntowałem. Cały czas mam takie uczucie jakbym nie był sobą jakbym się sterował, jakbym coś musiał mówić, jakbym był gorszy, tak ze nie mogę myślkec Teraz jestem po 6 miesiąca terapi, złapałem dobry kontakt z psychologime, tak myślę. Da sie z tego wyjść? Sa takie momenty że już nie wytrzymuje, już tyle razy miałem okazję sie zabić ale jedank tego nie zrobiłem nie wiem czemu. Warto żyć na takim świecie jaki sobie stworzyłem w głowie? Czy da się to wszystko odkręcić, bo ja już w to nie wierze?Mam dość życia, ludzi, wszystkiego, a najbardziej mnie. Nie rozumiem tego wszystkiego, tego nie da się wyrazić słowami, co czuję!!!! Uff duzo tego wyszło aż się nie spodziwałem.
×