Witam, jestem tutaj nowa =)
przejdę może do konkretów.
Zaczęło się jakieś 3tyg temu. Zastanawiałam się nad powodami i wyliczyłam : przez 3 tyg nie bylo mamy i taty, brat jest okropny i ciagle bolała mnie przez niego głowa, problemy z rówiesnikami i w nowych kontaktach...nic innego nie wynalazłam.
A problem ,oj jest dosyć specyficzny (albo i nie) gdyż nie zauważyłam aby miał ktoś podobne objawy.
To jest takie głupie... wiem..
Nawet kiedy jestem z rodziną, jakimkolwiek człowiekiem, to nie mogę skupić się na rozmowie, choć tak bardzo tego chcę i mówić spontanicznie. Nie , to nie jest nieśmiałość...bo mam to również w stosunku do rodziny !?! Powiedziałam o tym mamie - usłyszałam, że wymyślam fanaberie.
Ciągle przypominam sobie jaka byłam kiedyś zabawna i gdy próbuję zażartować, nagle wydaje mi się to takie niesamowicie płytkie i bez wyrazu..takie...nie moje.
A ludzie wydają mi sie obcy i widziani przez szybę. Nie mogę jej rozbić, nie wiem dlaczego.
I doszłam do wniosku, że to natręctwo myśli.
A rzecz kolejna : gdy czymkolwiek się zajmuję, chociażby czytaniem i uczeniem się, to zapala mi się TA STRASZNA LAMPKA W MÓZGU => ze i tak z tego nic nie zrozumiem. No i rzeczywiście...
Wiem, powinnam walczyć i chcę. Jednak proszę o pomoc. Wiem, że sama sobie z tym nie poradzę.
PS. Zawsze byłam wierząca, teraz modlę się jeszcze więcej lecz wszystko jest dla mnie takie odległe...jakbym nie mogła tego pochwycić.