Musze Wam powiedzieć, ze ile bym nie zjadła... zawsze będzie źle. Dziś jakimś cudem udało mi się jeść dosyć normalnie: małe śniadanie, drugie śniadanie, obiad i kolacja, nie za dużo,nie za mało... i wiecie co? Odczuwam niedosyt! Gdy się objem jestem na siebie zła, cholernie zła, ale jakaś taka spełniona natomiast, gdy zjem mało albo nic czuję, ze mam kontrolę, czuję przyplyw energii, dobry humor. A teraz tak nijak, przeciętność.