Skocz do zawartości
Nerwica.com

zjebnerwicowy

Użytkownik
  • Postów

    124
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zjebnerwicowy

  1. Ja tam póki co względnie zadowolony. Ostatnie 8 dni, całkiem niezłe, acz od czwartku dokucza mi przez dosyć długo ścisk na wysokości pępka (jelita, jak mniemam), identyczny jak przy stresie, choć tego, ani nerwów, ani napięcia w zasadzie nie czuję. Dziś tylko gorszy dzień, nie wiem, czemu, dokładna kalka z zeszłego poniedziałku, te same objawy (zaburzenia widzenia, drżenie rąk, ścisk brzucha, "wiercenie się", momenty lekkie zawroty), które pojawiły się w tym samym miejscu, dokładnie o tej samej porze, wręcz z chirurgiczną precyzją. Być może wynika to z faktu, iż trochę myślałem o ich powtórce, wskutek czego, dostałem to, czego podświadomie oczekuję. W zasadzie to nic nowego. Przyznam, że ostatnio lęków, nerwów, itd nie mam, głównie objawy somatyczne, dziś dopiero po paru godzinach pojawiło się napięcie, ale o charakterze wtórnym - poirytowanie sytuacją, po melisie mi przeszło. I kolejna zabawna korelacja - sok pomidorowy działa dosyć łagodząco na większość tego typu objawów...
  2. Hmmm... ze mną dzieje się coś dziwnego, że tak powiem. Weekend był maksymalnie zjebany, a potem, cóż: - w poniedziałek ok. 12 krótkie (ok. 20 min) zaburzenia widzenia (nieostrość) na odcinku pierwszych +/- 50 cm - od poniedziałku wieczór meczą też mnie przemieszczające się, bo ja wiem, drętwienia/mrowienia kości/mięśni ?, pon - łokcie i kolana; wt - szyja i kark, śr - kark i przełyk, czw - przełyk i kolana (przy przełyku jeszcze ból gardła) - w poniedziałek ostatni raz pojawił się u mnie lęk/napięcie/itd (19-21: czyli jak zawsze, stała pora) - we wtorek pojawiło się coś, co nazwałem sobie, translękiem (też między 19-21), czyli lekkie typowe dla mnie objawy somatyczne oraz stan, w którym ni to lęku nie, ni jest, tylko czuć, że chce się ujawnić, a nie może - od środy po dzisiaj, pełen spokój, jest 19, a lęk jak się nie pojawił, tak go nie ma Przyznam, że się trochę zaniepokoiłem ustąpieniem nerwicy. Pewnie brzmi to dziwnie, ale mimo wszystko człowiek się przyzwyczaił. A tu bam, przyszła środa i pierwszy raz od ok. 2 miesięcy miałem normalny, absolutnie spokojny wieczór. Tak spokojny, że aż zaczął się pojawiać stres w stylu: o co kamam? gdzie koleżanka nerwica? a może zaraz umrę, więc mózg wydziela mi endorfiny, co by ból uśnieżyć? aż się nieswojo poczułem, znów ta przykra samotność W sumie to spoko, trzeba się tylko przyzwyczaić, tym bardziej, że od czasu do czasu coś tam obserwuję. Nic poważnego, ale jednak, tak więc wróg się czai na horyzoncie. Z drugiej strony, takie moje przemyślenie, iż to może wcale nie być ustąpienie, a tylko okresowy spokój. Analiza ostatnich miesięcy (od grudnia) wykazuje, iż zwykle pierwsze 2 tygodnie każdego miesiąca były spokojne, a druga połowa -fatalna. Mam tylko nadzieję, iż jednak tym razem tak się nie stanie.
  3. Battlefield. A dzisiejsza nowo poznana choroba - choroba Huntingtona.
  4. Pewna namiastka normalności, że tak powiem, chociac przez te +/- 3h. Dzisiaj w zasadzie poprawę zacząłem odczuwać od około 20:20. Nie wiem czemu, samo przeszło albo co nie wykluczone, czosnek pomaga (wczoraj poprawa zaczęła następować po dokładnie tym samym czasie od spożycia 0,5 ząbka - wtf?). W każdym razie, mogę przynajmniej w spokoju posiedzieć przed kompem i wyżyć się w BF. Fragi czekają A skądinąd zauważyłem, iż zaczyna wytwarzać mi się zespół hipochondrii skupionych wokół chorób OUN. W ciągu paru dni poznałem już z kilkanaście, wespół z wiedzą dotyczącą objawów, diagnozy, itd. A że szybko się uczę i dobrze pamiętam takie duperele - zaczynam się zamieniać w pseudo-neurologa.
  5. Wycinek z żołądka? Jaką drogą? Gastro/kolono - skopia? A antybiotyki są dla mnie ok, w ciągu 1, góra 2 dni, natychmiastowe ustąpienie nerwicy, po odstawieniu w ciagu 1-3 dni powrót. Tylko tyle, że niszczą one całą florę i osłabiają człowieka.
  6. U mnie wyjątkowo chujowy dzień. Dawno (ze 5 miechów?) tak źle się nie czułem. Weekend w sumie też. O dziwo kolejna zmiana objawów, dotychczas poranki były spoko, wieczorki złe, a przez ostatnie 2 dni dokładnie odwrotnie - im później tym lepiej. Wczoraj po 22 wpadłem nawet w euforię...
  7. Też to miałem (wyszło w kale), acz lekarz uznał, iż jeśli objawy nie ustąpią, to przystąpi się do leczenia, co by niepotrzebnie nie truć antybiotykiem (długa kuracja). Ustąpiły i przez jakiś 1,5 miesiąca miałem spokój. Acz nadal się zastanawiam, czy kontrolnie nie zrobić badań kału.
  8. Też mi to swego czasu zdiagnozowano, choć miałem ledwo 1/4 objawów, jaką się tej chorobie przypisuje. W tym żadnych z tych typowych. Wiesz, jak to ci nasi lekarze, czasem fantazje mają
  9. Może zabrzmi to głupio, ale niemal wszystkie (stopniowo, trwa to około 3h) objawy nerwicy przechodzą po spożyciu czosnku. Póki co 3 razy spróbowałem (po 0,5 ząbka) i działa. I to nawet w sytuacjach, kiedy typowe metody (nerwomix, sport, itd) przynosiły żadną albo chwilową ulgę. O czym może to świadczyć? Znam właściwości czosnku, ale do nerwic się go raczej nie stosuje.
  10. Może to trochę głupie, ale po pewnym pobycie na forum, zaczynam powoli dochodzić do wniosku, iż jestem jakiś dziwny, czy tu nie pasujący. Czemu? Jak czytam opinie różnych ludzi, to zazwyczaj zauważam, iż zdecydowana większość z nich ma obok dolegliwości somatycznych także różne o podłożu psychicznym, jak różnego rodzaju fobie, dla przykładu. U mnie z grubsza to parę objawów somatycznych (lubiących się zmieniać), które wywołują nerwy, a nie na odwrót. Wydaje mi się, jakby w zasadzie niemal żadnych problemów w porównaniu do większości. Bo czy za takie można uznać okresowe drżenie rąk w porównaniu do kogoś, kto od wielu miesięcy boi się wychodzić z domu? Tak samo jest z lekami, ja nie biorę w zasadzie nic, a wiele tutaj obecnych różne, mi bliżej nieznane środki. I ostatecznie rzecz dotyczy też psychologów/psychiatrów/psychoterapeutów. W zasadzie nie mam takiej potrzeby, a ostatni raz u kogoś z wymienionych profesji byłem blisko 4 miesiące temu, są mi niemal zbędni, choć sam nie wiem, czy może dla świętego spokoju nie podjąć terapii (a nuż pomoże). Takie przemyślenia.
  11. Byłem u okulisty - u mnie wszystko w porządku w zasadzie. Zaburzenia mogą być powodowane przez przyczyny o podłożu neurologicznym, względnie gdzieś tam nerwicowym (rozszerzanie się żył, bodajże).
  12. Hmmm... mnie akurat cały tydzień bolała głowa (od rana do nocy), potem przeszło i w miejsce bólów głowy wlazły zaburzenia widzenia. Na migrenę też to nie wynika, za długo by taka aura trwała by przygotować do kolejnego uderzenia.
  13. Ech, problem w tym, że bole głowy, żołądka potrafię kontrolować, umiem przerwać błędne koło somatyczno-lękowe (mój termin, pewnie niefachowy), ale w przypadku oczu - za cholerę. Jedynie kiedy mi zaburzenia widzenia nie przeszkadzają, to jak się skupię na rozmowie z kimś, co nie zmienia faktu, że gdzieś się to tam kłębi, ale przynajmniej bez nakręcania się.
  14. Ech, już zaczynam mieć siebie dosyć. Caly zeszły tydzień, narastający ból głowy z przodu głowy. Przeszło mi z niedzieli na poniedziałek. W poniedziałek względny spokój, a coś rzuciło mi się na oczy (w tej kwestii założyłem inny temat) i męczy mnie cały czas. Problem w tym, że panicznie boję się o poważne uszkodzenie/utratę wzroku i widząc te świetlne plamki (też cały czas), nieustannie się nakręcam. Plamki - > strach o wzrok -> większe skupienie na plamkach, których przybywa -> jeszcze większy strach -> itd Dziś udało mi się wybębnić wizytę u okulisty na jutro z rana, trochę mi zeszło podenerwowanie, żołądek przestał boleć, świat jest lepszy. Akurat w tym wypadku liczę, że to nerwica (względnie coś niegroźnego, tymczasowego), a nie oczy, bo inaczej chyba złapie mnie całkowita depresja. I na marginesie, śmieszy mnie cykliczność objawów. Tydzień zawrotów, tydzień bolów głowy, tydzień ucisku głowy, tydzień żołądka, a czyżby teraz tydzień oczu?
  15. Czy przy nerwicy lękowej zaburzenie widzenia to rzecz typowa? Zaczynam się zastanawiać czy to u mnie nowy objaw (przeszły mi bóle głowy, napięcia) w miejsce innego, czy też w końcu normalna dolegliwość? Kłopoty z widzeniem zaczęły się mniej więcej tydzień temu w sobotę, kiedy to następował szczyt ciągłych bólów głowy trwających tydzień, do ubiegłej niedzieli. Z widzeniem problem wzmagający od poniedziałku w zasadzie. A co mianowicie? Jestem krótkowidzem, ale z tego co powiedziano mi na ostatnim badaniu wzroku (jakoś rok albo 2 temu w kwietniu - nie pamiętam), oczy są ok, a wada się skorygowała. Widzę takie dziwne zaciemnienia po całości obrazu (przy mocnym albo jasnym świetle) albo rozbłyski/błyski/lekkie plamy światła [trudno to opisać] (w ciemnych, przy zmroku, itd) głównie przy ruszaniu oczami. Zasadniczo jedno i drugie jest ledwo widoczne, ale przeszkadza mi, a po drugie, że się boję o utratę wzroku, czuję, że się nakręcam tym objawem. Wybieram się do okulisty, ale wiadomo jak to jest z terminami, więc raczej padnie na prywatną wizytę, będzie szybciej.
  16. Jak polecilibyście ośrodek na Lenartowicza? Mnie niestety odpycha konieczność chodzenia w grupach (problem natury organizacyjnej, ciężko to ze studiami pogodzić), ale może jak naprawdę warto to bym spróbował.
  17. A poza tym byście polecili kogoś do leczenia nerwicy lękowej? Bodajże najlepiej psychoterapeutę? Bardziej interesują mnie terapie indywidualne, z grupowymi jest ten problem, iż musiałbym rzucić studia by pogodzić jedno z drugim.
  18. Też się zastanawiałem, czy aby przypadkiem nie jestem w jakimś stopniu meteopatą. Niestety, ale poprzez obserwacje i zestawianie warunków atmosferycznych z własnym samopoczuciem wykluczyłem to, jestem nieco bardziej wrażliwy jak przeciętny człowiek. No i ja tam w zasadzie niewiele, niemal nic, poza supplementami łykam. W ostatnich dniach musiałem się 3 razy apapem ratować, tyle z leków u mnie.
  19. Cóż, dobrze się czułem, jak były mrozy i duże opady śniegu, automatyczne pogorszenie w momencie przychodzenia roztopów. Jakoś mi to nasuwa skojarzenia z infekcjami bakteryjnymi.
  20. Mnie już zaczyna powoli szlag trafiać. W ostatnim okresie był zasadniczo spokój. Od ostatniej niedzieli jest coraz gorzej. Niemal codziennie ból głowy, żołądek też o sobie daje znać wieczorami, zmęczenie, uciski koło oczu, nerwowość, lekkie pocenie (więc pewnie i wzrost T), a dzisiaj już jakieś wariacji dostałem, szczęśliwie przeszła. Jak zaczęła się zima kończyć, przyszły roztopy, temperatura zwykle dodatnia, czasem lekki mrozik, czyli od tygodnia, skończył się mój spokój. Bo ja wiem, nerwicę mam skorelowaną z pogodą, czy też to może jakieś bakteryjne świństwo zaczęło się budzić?
  21. Zaczynam robić rozkminę nad tym, czy tasiemca nie mam. Przyznam, że jak wkręcem sobie chorobę, to od razu lepiej się czuję, bo znajduję jakieś uzasadnienie, dla dolegliwości. A czy mam podstawy pod tasiemca? Ano: od dłuższego czasu widzę, iż w kale mam takie żółte (może białe? - kwestia poświaty, światła), podobne do kukurydzy małe coś spomiędzy kulki, a paseczka. Jest dosyć twarde. Równie dobrze może to być niestawione jedzenie, ale z drugiej strony rzeczy te przypominają jaja tasiemca, jakie widziałem w necie na zdjęciach. No i moje objawy nerwicy są takie jak przy tasiemcu, no może za wyjątkiem chudnięcia, ostatnio mimo ostrych ćwiczeń przytyłem o bodajże 2 kilo. Sprawdzić nie zaszkodzi. Swego czasu, w listopadzie robiłem badanie, ale nic nie wyszło. W poniedziałek idę zanieść próbkę, ale z dużą kumulacją owych kuleczek.
  22. Taka myśl mnie naszła odnośnie mojej jebanej nerwicy. Niedawno zacząłem na siłownie chodzić, a od tego czasu zauważyłem te "nerwobóle" koło serca, ostatnio jakoś słabsze, widać mięśnie odpoczęły. Na próbę chcę nieco magnezu pobrać w większych dawkach, kiedyś mi pomogło na nerwicowe sprawy, zobaczymy co teraz. To jeden z objawów, ktory mi towarzyszy(ł) ostatnio. Natomiast męczy mnie coś ból głowy, pojawia się w ciągu dnia, i narasta do nocy. I tak codziennie od paru dni. Brałem apap - pomagał. ALe nie chcę brać codziennie z wiadomych przyczyn. Mam zdiagnozowane bóle napieciowe. Dziś na próbę wziąłem nerwomix (2 tabletki) - zero efektu, a zwykle pomagał w tego typu stanach. To jakby wskazywało, iż ten lek na bóle napieciowe nie pomaga, w przeciwieństwie do apapu. Stąd też myśl, czy na nerwice zasadniczo apap jest skuteczny (idzie o efekt doraźny)? Bo może u mnie rzecz pojawia się od drobnych zawrotów, przez bóle głowy, po czym sam się zwyczajnie nakręcam, bo ile można się już męczyć, stąd może wynikać fakt, iż nerwomix czy melisa nie pomaga, ale apap jak najbardziej.
  23. A gdzie tam sprawiedliwość, iż męczę się z jakimś nerwicowym gównem? Niestety, ale takie geny, jedni lepsi, drudzy gorsi, my wszyscy, widać problem z własna psychikę, ech. No, ale denstysty to chyba przez kolejne 20 lat nie będę musiał odwiedzić. :)
  24. Coś mnie dzisiaj w nocy atak, koło 4:20, trwający z 30 min, złapał, na 90% z nerwicy. Typowa pobudka w nocy, choć ostatnio to już dla mnie raczej rzadkość, chęć pójścia oddania moczu, niby nic nienormalnego. Powrót do łóżka, zacząłem się pocić, jakieś takie wiercenie, niemożność znalezienie miejsca, jakieś pobudzenie w żołądku, momentami nawet mocne parcie na kał. Niby trochę jak niestrawność (niestety, ale u mnie atak nerwicy jak i niestrawność przebiega niemal identycznie), ale brzuch miękki i bez parcia na wymioty, a po chwili doszło napięcie. Do tego ustało (nie wiem czy to dziwne, czy nie), takie dudnienie (chyba od serca, choć wczoraj przed snem, było jakby umiejscowione w lewym nadbrzuszu) w torsie w rytm bicia serca, które mi się pojawia ostatnio przed snem. Przetłumaczyłem sobie, że to żadna choroba, a przede wszystkim, iż to nie jest niestrawność, bo nie ma ku nich przesłanek, uspokoiłem się, zniwelowałem napięcie i w końcu zasnąłem. W sumie to bitwa wygrana, obyło się bez sięgnięcia po leki. Z drugiej strony, dziwi mnie ten atak, ostatni tego typu miałem 0,5 roku temu.
  25. A może wpierw, napisz ile masz lat? Bo co innego, jak ten problem ma 10 latek, a co innego jak 18 latek. Z moich obserwacji, problem dotyka zwykle zamknięte w sobie dziewczyny, mające jakieś kompleksy niższości na swoim punkcie, przynajmniej tak było w przypadkach wszystkich koleżanek z klas, które miały ten sam problem co Ty. Przede wszystkim żadne kurwa leki, za młoda jesteś, żeby się truć. Stres przed, że tak ujmę "występowaniem publicznym", to norma, innych dotyczy bardziej, a innych mniej. Też zawsze miałem problem, stres, gdy miałem coś czytać na głos, potem robić prezentacje przed grupą, iść do odpowiedzi, a później występować przed komisjami złożonymi z kadry akademickiej. Zresztą, mam tak po dziś dzień. Ja sobie radzę z tym problemem w następujący sposób: po pierwsze nie unikam problem, tylko stawiam mu czoła, po drugie mobilizacja, oraz wmawiam sobie, że czemu mam być cicho, czemu mam czuć się gorszym, a po trzecie, jeśli jest taka potrzeba, wmawiam sobie, iż audytorium to banda nic nie wartych dupków i ścierw, więc lać na nich i robić swoje. Przede wszystkim stawiaj problemowi czoła (bo to nie jest rzecz, którą możesz unikać), mobilizuj się wewnętrznie, a jak jesteś za słaba, idź do psychologa w szkole. Leki to ostateczność.
×