Więc tak. Chwilę temu przeszedłem atak. Zaczął się standardowym rozlaniem ciepła w głowie, nagłym spoceniem się i lękiem przed nie wiadomo, czym. Skorzystałem ze starej metody z torebką foliową i dziada pokonałem. Nerwice mam, z tym, że przez ostatnie lata była wyleczona, jednak po ostatnich zdarzeniach wróciła. A ja rozpocząłem walkę z nią wszelkimi metodami, ostatnio spodobało mi się świadome śnienie. W jakimś stopniu udaje mi się dzięki temu zmniejszać lęki na tyle by były, co raz słabsze.. Innymi słowy walka we śnie, świadomym tego, że się go kontroluje i niszczy wroga pomaga bardzo mocno. Przynajmniej mi, innym? Nie wiem.