Skocz do zawartości
Nerwica.com

bellabella

Użytkownik
  • Postów

    60
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bellabella

  1. Bardzo polecam Marcina Bardela, psychiatrę który przyjmuje w Tarnowie, naprzeciwko Zusu (w tym samym budynku co fryzjer i chyba apteka). Tam również przyjmuje Beata Staszewska, również dobry psychiatra. Nie wiem czemu nikt się nie udziela w tym wątku, chyba wszyscy mają depresję.. (podobnie jak i ja..)
  2. możesz śmiało nazwać się szczęściarą - Twoje marzenie prędzej czy później na sto procent się spełni. Nie to co moje..
  3. Mam identycznie jak Wy.. Nieustannie czuję się gorsza - w zależności od sytuacji: brzydsza, głupsza, gorzej ubrana - zbyt wyzywająco lub zbyt skromnie, zbyt cicha, zbyt pewna siebie, po prostu zawsze nie na miejscu. Ponadto bardzo często "wchodzę w skórę" drugiego człowieka, i całą sobą czuję jak inne i lepsze ma życie (ciężko to wytłumaczyć - czuję, "jakby to było gdybym była kimś innym"). Nieważne czy ta osoba jest młoda czy stara, przystojna czy brzydka i itd. - istotne dla mnie jest to czy postrzegam ją jako szczęśliwą czy też prowadzącą proste, nieskomplikowane, wolne od traum życie. Zamiast skupić się na sobie, swojej rodzinie, zwyczajnie zazdroszczę innym ludziom ich życia. Moje wydaje mi się wtedy zupełnie bezsensowne, wszelkie wysiłki daremne i godne pożałowania bo "i tak nigdy nie będę taka jak ONI". Jest to ogromnie męczące, niestety póki co nie panuję nad tym (ale i nie robię z tym nic..)
  4. Może rzeczywiście dobry pomysł choć na moment zmienić otoczenie - dziękuję za wskazówkę. po prostu czasem nie ogarniam, za dużo sprzecznych emocji natłok myśli itd.
  5. dziś jest fatalnie, wierzgam i nie zgadzam się zaakceptować rzeczywistości. nie chcę być tu z tymi ludźmi. chcę być gdzieś indziej, w jakimś lepszym miejscu, z kimś innym, lepszym, w innym ciele, z innymi myślami. źle mi smutno i beznadziejnie
  6. być może częściowo nasze posty się pokrywają (chociażby kwestia moralności) jednak chyba nie do końca. Ja nie wiem, czy autor tematu jest zdrowy psychicznie, to raz (chyba że nie zrozumiałam kontekstu Twojej wypowiedzi), a dwa - mam nieco inne spojrzenie na pornografię (zarówno w omawianym przypadku, jak i ogólnie). ja tym bardziej żadnym specjalistą nie jestem.
  7. A ja widzę to nieco inaczej. Wg mnie stwierdzenie w stylu "ojej, chodzę na dziwki.." oraz niemożność wytłumaczenia tego zachowania ("impuls"...) to takie totalne zdjęcie odpowiedzialności za swoje czyny. Przypomina mi to zachowanie małego dziecka przyznającego się że kolejny raz zjadło przed obiadem zakazane czekoladki Z tych kilku enigmatycznych zdań cieżko jest w ogóle wywnioskować na czym rzeczywiście polega problem. Możliwości jest wiele: niewłaściwie ukierunkowany popęd seksualny wynikający z problemów w związku, uzależnienie od seksu, uzależnienie od przybytków rozkoszy / prostytutek, nadpobudliwość seksualna, czy też po prostu zwykła ochota na bzykanie, tzw. efekt zakazanego owocu - i wiele innych.. Tak czy owak problem jak najbardziej JEST bo w grę wchodzi druga oszukiwana osoba. Jeśli autorowi tematu zależy na dziewczynie, czym prędzej do jakiegoś specjalisty, ani słowa dziewczynie (!) no i koniec z seksem za kasę. gdy jest inaczej - wiadomo co robić. Jeśli chodzi o porno - owszem, wszystko dla ludzi, ale byłabym ostrożna z tym rozgrzeszaniem. Wg mnie pornografia w przypadku autora tematu może zadziałać jak alkohol na alkoholika (oczywiście, przy założeniu że facet chce być wierny swojej partnerce)
  8. bellabella

    DDA a ZWIĄZKI

    Doskonale rozumiem o czym piszesz. Jednak niestety moja sytuacja jest nieco inna. Pisząc, iż mój facet nie jest zaburzony, miałam na myśli jakieś poważne problemu typu alkoholizm czy coś w tym stylu. Mój chłopak również dźwiga swój bagaż emocjonalnych doświadczeń, choć nieporównywalnie słabszego kalibru. Być może to sprawia, że jego postawa w naszym związku bardzo odbiega od ideału - niestety nie jest czułym, tolerancyjnym , wspierającym partnerem, wręcz przeciwnie. Co więcej on nie ma żadnej wiedzy w tym zakresie, nie chce się zmieniać, pracować nad naszym związkiem itd. - wg niego problem tkwi wyłącznie we mnie. To ja "świruję wiecznie z tymi depresjami", "wymyślam załamania" zamiast "wziąć się do życia" albo "do roboty" i tego typu komentarze. Mimo tego jest przekonany że mnie kocha i wciąż czeka aż ja się zmienię.. Jesteśmy razem z wielu względów nad którymi nie będę się teraz rozwodzic. wszystko to jednak sprawia, ze czuje sie przerazliwie samotna, jestem w związku, a jednak sama. w wieku trzydziestu kilku lat czuję się jak sterana życiem staruszka. To o czym piszesz, jest jednak bardzo mi bliskie, bo zanim poznałam obecnego chłopaka, przez bardzo krótki okres spotykałam się z innym. Rozstaliśmy się (tzn ja zerwałam) zanim dobrze się poznaliśmy, właśnie z podanych przez Ciebie powodów - po prostu wydawał mi się śmiertelnie nudny, nieciekawy, nijaki. Jeśli chcesz porozmawiać więcej na ten temat, zapraszam na PW.
  9. bellabella

    DDA a ZWIĄZKI

    przez całe życie przyciągałam wyłącznie zaburzonych facetów. tych normalnych - od razu kasowałam, wydawali mi się nudni, nijacy, nie pociągali mnie, co innego Ci "niebezpieczni", ekscytująco nieprzewidywalni, mroczni i tajemniczy itd.. oczywiście wszystko to odbywało się bez udziału mojej świadomości. Przez kilka lat byłam z alkoholikiem. Ciężka praca nad sobą - głównie mitingi DDA - pozwoliła mi się uwolnić z tego dysfunkcyjnego związku. Gdy spotkałam normalnego niezaburzonego faceta, pomyślałam że to musi być "to".. i rzuciłam się w ten związek całą sobą jak głupia... niestety wkrótce okazało się że zupełnie do siebie nie pasujemy, mimo braku jakichś poważniejszych dysfunkcji (zdecydowałam się jednak pozostać w tym związku) Dziś myślę sobie, że jestem tak mocno "obciążona", iż niemożliwe dla mnie jest spotkanie takiego mężczyzny, z którym poczułabym się naprawdę szczęśliwa ( i któremu ja dałabym szczęście). Czuję się skazana na samotność, poczucie niespełnienia i wieczną tęsknotę.
  10. Bardzo trudno jest udzielić Ci takich odpowiedzi, których oczekujesz, czyli jednoznacznych. Nie potrafię obiektywnie stwierdzić, czy Twoje podejrzenia i domysły to zachowania obsesyjne czy też rzeczywiście coś jest na rzeczy.. Mogę Ci jednak podpowiedzieć pomysł, na jaki wpadli moi znajomi- myślę że w Waszych przypadku może okazać się bardzo pomocny. Otóż postanowili oni, przed zawarciem małżeństwa, wybrać się do gabinetu terapeutycznego, po "przedmałżeńską diagnozę" - nie wiem, czy mieli jakieś poważne problemy, koleżanka zobrazowała to w ten sposób, iż chcieli jedynie upewnić się czy rzeczywiście do siebie pasują. Może i dla Was byłoby to jakieś wyjście - nie wiem, tak tylko podsuwam pomysł.
  11. W moim domu gdy byłam dzieckiem prawie zawsze na czas świąt nie było alkoholu. Może dlatego generalnie mam pozytywne wspomnienia związane ze świętami. Ale nieobecność alkoholu to nie wszystko - bywały i święta wypełnione wrzaskiem wyzwiskami, przemocą psychiczną i fizyczną. Dziś spędzając święta z rodziną czuję się przede wszystkim zażenowana, bardzo źle znoszę bliskość (moment tradycyjnego dzielenia się opłatkiem to dla mnie koszmar) a jednocześnie tęsknię za taką ciepłą, rodzinną atmosferą. Smutne to.
  12. toś się teraz popisał.. bez komentarza
  13. to ze twoje "samo życie" to chędożenie po nocnych klubach i burdelach nie oznacza ze wszyscy takowe wiodą . załóż sobie może jakąś grupę wsparcia i tam się udzielaj, a ten temat po prostu odpuść - NIE POMAGASZ
  14. podajesz przykłady z doopy strony strach czytać niektóre opinie nie dziwota ze tak wiele zgwałconych kobiet cierpi w samotności.
  15. Dzieci nie leję, natomiast palantów - jak najbardziej. Skąd moje rozemocjonowanie? mam silną alergię na przekłamywanie rzeczywistości. Powiedzmy też że stoję po drugiej stronie barykady. nie kurr*a oczywiście że nie każdy stosunek "pod wpływem" to gwałt i nigdzie tak nie napisałam, gwałtem jest używanie sobie na nieprzytomnej od alko kobiecie. zresztą sam to pod koniec przyznałeś.. o dziwo, i dlatego: proponuję spuścić z tego protekcjonalnego tonu obieżyświata - jest to niezwykle irytujące. ja ze swojej strony przepraszam za ton swojej poprzedniej wypowiedzi. nie zmienia to faktu iż twoje wypowiedzi niesamowicie drażnią wszystkie moje dysfunkcje
  16. zaprezentowane kilka postów wyżej poglądy idealnie obrazują moralny i seksualny analfabetyzm naszego społeczeństwa. nie potrafię prowadzić merytorycznej dyskusji z osobami posiadającymi tak skrzywiony obraz rzeczywistości Ot chociażby "drobna" różnica - dla mnie "pijana rozkraczona" trzynastolatka to przede wszystkim dziecko, które potrzebuje natychmiastowej pomocy zupełnie niemerytorycznie ale od serca, dodam: nienawidzę takich tępych prostaków jak ty intel i z chęcią sprałabym cię po pysku Laimo każdy przypadek jest indywidualny chyba nie diagnozujesz się na podstawie powyższych argumentów. To nie jest dobre i bezpieczne miejsce na dywagacje typu "zostałam zgwałcona czy nie"
  17. jestem w identycznej sytuacji.. przez moment zastanawiałam się czy to nie ja czasem napisałam tego posta... ale kilka szczegółów się nie zgadza:)
  18. Dla mnie kwestia - wierzyć w boga czy nie, to w zasadzie wybór pomiędzy rzeczywistością a magią. Jasnym jest że żadnego boga nie ma. W przeciwieństwie do innych ateistów, bardzo żałuję że nie umiem wierzyć w te bzdury - nawet kosztem inteligencji czy trzeźwości myślenia. Po stracie bliskiej osoby panicznie boję się śmierci, procesu umierania, ostatnich przebłysków świadomości rozpaczliwie trzymającej się życia. ostatnich uderzeń serca, rozpaczliwie nabieranego oddechu, wspomnień - tych złych, w którym mogłam być lepszą matką córką żoną - i wspaniałych, cudownych... nie chcę tego zostawiać, nie umiem. nie chcę też nigdy więcej patrzeć na śmierć bliskich.......... bardzo chciałabym żeby istniał dobry bóg która czeka tam po drugiej stronie - a razem z nim moi ukochani. niestety wiem ze nie ma żadnego TAM, nie ma żadnej kochającej mocy, a śmierć to po prostu koniec...
  19. frustrację...? mało powiedziane.. do Mystiv: Twoja nienawiść zahacza o poważne zaburzenia.. Człowieku brzmisz niemal jak seryjny morderca.. Wątpię czy jakiekolwiek racjonalne porady na odległość coś tu zmienią... Bardzo bardzo wątpię czy z twoim nastawieniem kiedykolwiek spotkasz normalną fajną kobietę.. Dosłownie i w przenośni - zacznij się leczyć, póki ten potężny ładunek negatywnych emocji nie znalazł niezdrowego ujścia...
  20. Bez przesady. W takim razie każdy sex po pijaku ( w końcu nie jest to świadoma decyzja) jest gwałtem. BZDURA. Myślę, że każdy myślący człowiek wie, gdzie tkwi wcale nie taka subtelna różnica...
  21. znalazłam bardzo fajny tekst w sieci - może się przyda w kontekście gwałtu (z pewnością przyda się Norttowi i jemu podobnym tępakom) Kobieta ma prawo powiedzieć „nie” w każdym momencie, zarówno zanim zacznie uprawiać seks, jak i w trakcie. W swojej naiwności sądziłam, że stwierdzenia „sama się o to prosiła” odeszło już do lamusa. Niestety nasze wybitnie pro-rodzinne i anty-kobiece społeczeństwo miewa całkiem odmienny pogląd na ta sprawę: „czego się spodziewała, skoro poszła z nim do mieszkania?”, „sama tego chciała” lub „sprowokowała go”. Ta brudna logika opiera się na założeniu, że ofiara sama była sobie winna. Jeśli znała sprawcę, jeśli jej brutalnie nie okaleczył i jeśli przeżyła, to o co cały raban? Tylko tyle, że w trakcie zabawy „jej się odwidziało”? Z takiego myślenia wyłania się obraz mężczyzny, który jest jak dzika bestia i nie potrafi się kontrolować oraz kobiety, która jeśli akurat jest 2 nad ranem, ma na sobie krótką spódnice i makijaż, albo zgodziła się być sama na sam z mężczyzną, to automatycznie akceptuje przemoc seksualną. Słowa pisarki Naomi Wolf świetnie oddają powszechność problemu: ”Gwałt zdarza się częściej niż leworęczność, alkoholizm i ataki serca”. Ile z nas jest ofiarami gwałtu na randce? Czy byłyście kiedyś w niebezpieczne sytuacji, o które ktoś mógłby powiedzieć, że „chyba wiedziałaś, w co się pakujesz?”. Dawno, dawno temu, kiedy miałam 20 lat rzuciłam się w wir dyskotek. Sobota bez zabawy? To był stracony weekend. Wybraliśmy się do niedużego, osiedlowego klubiku. Jakiś chłopak poprosił mnie do tańca. Bawiliśmy się razem w czasie kilku piosenek. Poprosił mnie o wyjście razem na zewnątrz. Skorzystałam z propozycji. W klubie było ciasno i duszno, na zewnątrz była gorąca czerwcowa noc, kto nie chciałby się w takiej sytuacji przewietrzyć. Ja chciałam. Czy miałam jakieś oczekiwania co do tego wyjścia na chwilę z klubu? Niespecjalne, no chyba, że razem zaczerpniemy świeżego powietrza, że fajnie byłoby pogadać bez huczącej muzyki w tle. Na zewnątrz chłopak zrobił się natarczywy. Próbowałam wszystko obrócić w żart, ale on się nie uśmiechał. Przycisnął mnie do ściany. Z tamtej chwili pamiętam tylko, że poczułam jak ogarnia mnie panika. Wtedy zdarzyło się coś, co może się wydawać, że zdarza się tylko w filmach: szczęśliwym zbiegiem okoliczności przeszli obok nas policjanci. Chłopak odsunął się trochę ode mnie, wykorzystałam to, żeby uciec do klubu. A gdyby ci policjanci nie przechodzili akurat obok nas, gdyby tamten chłopak mnie zmusił do seksu, to byłaby moja wina? Sama byłam sobie winna? Zanim odpowiesz pomyśl o swojej córce, siostrze, kuzynce. Gdyby którakolwiek z nich wyszła na chwilę z klubu z nowo poznanym chłopakiem, to znaczy, że sobie na to zasłużyła? Istniej coś takiego jak ”koncepcja progresywnego przyzwolenia”. To dotyczy seksu w każdym kontekście. Koncepcja progresywnego przyzwolenia opiera się na tym, że zgoda na jedną rzecz nie oznacza automatycznej zgody na druga rzecz. Jeśli idziesz z nim do domu, to nie znaczy, że automatycznie zgadzasz się na seks. Może tylko chcesz go pocałować albo zdecydujesz dopiero gry się tam znajdziecie. Może zgadzasz się na pewien rodzaj seksu, a nie inny. Może zgadzasz się na seks z jedną osobą, a nie z dwoma. Może zgadzasz się z mężczyzną, który ci się podoba, ale nie na oczach jego kolegów. Może miałaś ochotę na seks godzinę temu, ale już ci przeszło. Teraz chcesz wracać na imprezę albo prosto do łóżka i spać. Oczywiście obie strony mają prawo odmówić w każdej chwili – nie tylko kobieta. Czy to tak trudno zrozumieć? Wsiadając do taksówki z mężczyzną, którego przed chwila poznałaś w klubie, nie znaczy nic innego niż zgoda na wspólną jazdę. A co jeśli jesteś pijana i nie masz siły odmówić? Cóż, to nie to samo, co zgoda. Każdy ma prawo mówić „nie” i należy to prawo szanować. Należy uczyć tego zarówno kobiety jak i mężczyzn.
  22. wszystko pięknie, tylko linki nie działają...
  23. Ja niestety niewiele Ci pomogę w temacie, gdyż pomimo trzydziestki na karku, radzę sobie kiepsko. Moje radzenie sobie polega raczej na tłumieniu wszystkich emocji, maksymalnym tłumieniu złości (co w konsekwencji doprowadza mnie do stanu, gdy po prostu gotuję się ze złości. Gdy ktoś wtedy wejdzie mi w drogę - katastrofa. Tak bluzgać jak ja wtedy chyba nikt nie potrafi...). Ja również przerabiałam kilkunastu psycho..itd., nie wiem czy ja mam takie szczęście, czy tak duże wymagania, ale żaden mi nie pomógł.. Nie umiem pomóc sobie, nie radzę sobie ewidentnie. Poza tłumieniem sięgam również po leki uspokajające, ale to, wiadomo, doraźny środek. Przyłączam się do pytania poprzedniczki - czy ktoś sobie poradził, jeśli tak - jak?
  24. bardzo Ci WSPÓŁ - CZUJĘ, myślę, że wiem, co przeżywasz.. jeśli chciałbyś porozmawiać, odezwij się do mnie przez PW. jestem z Tobą!
  25. a jak pokończysz kwestię synka..? Obudź się człowieku, jeśli sobie coś zrobisz, spieprzysz życie swojemu dziecku.. niestety wiem co mówię..
×