Skocz do zawartości
Nerwica.com

pink

Użytkownik
  • Postów

    72
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pink

  1. Jeżeli chce się bawić w jakieś terapie. Ja nie chcę już spotykać na swojej drodze ludzi (lekarzy), którzy udają, że interesuje ich to co czuję. Każdy z moich lekarzy to była jakaś porażka. Walczę, dżejem, walczę, i będę walczyć dopóki starczy sił, ale wiem, że nigdy nie będę tak bardzo szczęśliwa jak chciałabym być.
  2. To była ironia. Ja siebie uważam za osobę po prostu chorą. Nieuleczalnie, niestety
  3. Ja staram się jakoś trzymać. Kilka miesięcy terapii, kilka miesięcy brania leków - nikomu nie życzę takiego horroru. Dlatego walczę, bo nie chcę tego powtarzać, ale jak widać każda najdrobniejsza rzecz wyprowadza mnie z równowagi
  4. Ale ja już nie mam siły rozmawiać, prosić, żebrać. Z resztą wiecie jak to jest - człowiek, który nie zna naszych problemów, nie ma chorej duszy (normalny?), nie zrozumie pewnej pustki, pewnego rodzaju cierpienia.
  5. Nie do końca, bo mam wrażenie że ucieka coraz częściej przede mną. Nie wiem jak to jest z wami facetami, być może zabawki wam się nudzą, być może potrzebujecie oddechu [ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:57 am ] Nie do końca, bo mam wrażenie że ucieka coraz częściej przede mną. Nie wiem jak to jest z wami facetami, być może zabawki wam się nudzą, być może potrzebujecie oddechu. A.... gdybym miała z kim pogadać to by mnie tutaj nie było
  6. Nie wiem, może , ale wypadałoby porozmawiać, wyjaśnić. Nie chcę zachowywać się jak rozpieszczony bachor, ani jak nimfomanka, he he. Po prostu brakuje bliskości. Szlag by trafił całą tą chorobę i to życie.
  7. Już było dobrze, już pojawiła się jakaś iskierka, że będzie lepiej, a tu nagle bach!!! i znów to samo. Moje poczucie niskiej wartości nie pozwala mi spokojnie żyć. Mąż wraca z delegacji, bredzi jak to się bardzo stęsknił i .... idzie spać. Nie czuję się jak kobieta, czuję się jak jakieś bezwartościowe "coś". Już sama nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak, czy z nim. Mam dość bezustannego żebrania o miłość. Boże, a może to jakiś toksyczny związek, który wcale nie ma przyszłości. Od razu przychodzą do głowy rzeczy w stylu , że zdradza, że nie kocha.
  8. pink

    Jestem tu nowa

    Witaj, ja miałam tak samo. Całe życie cierpiałam, a jak się przeprowadziliśmy na swoje i w końcu zaczęło być dobrze, to się rozłożyłam. Trzymaj się!!!
  9. Dzięki merkia za słowa otuchy. Aktualnie jestem chyba trochę pijana, to straszne, ale miłe, że mniej boli. Mniej boli i daje poczucie, że jutro będzie lepiej. Lepiej , bo jeszcze trochę zostało alkoholu, cholera , jakie to żałosne. Cierpię na chroniczną zazdrość o męża, a on w czwartek jedzie w delegację na dwa dni. Jak to przeżyć? Znów się opić? Wracamy do punktu wyjścia - po śmierci taty brałam leki na uspokojenie i popijałam piwem , żeby zapomnieć. Tylko, że wtedy chciałam zapomnieć o widoku śmierci, a teraz?...... O czym teraz chcę zapomnieć - o życiu, o tym całym bagnie. To jest jakieś jedno wiekie nieporozumienie. Moje biedne dzieci zasługują na coś więcej niż chora walnięta matka. Tak bardzo mi przykro..... Cholera, jak mi przykro. Dziękuję wam wszystkim, że jesteście.
  10. Znów mnie dopadło - w zasadzie bez żadnej przyczyny . Chce mi się wyć, łzy same płyną bez twarzy. Nikt nie rozumie co się dzieje, jak wytłumaczyć to komukolwiek?.... Tylko wy możecie zrozumieć. Jezuuu... Mam tak potwornie dość.... A już było lepiej..... I znów łudziłam się nadzieją, że będzie dobrze. Nigdy chyba już nie będzie dobrze..... Boże, jak potwornie boli mnie brzuch, jak bardzo.......... Masz rację Bethi - piekło jest tu i teraz
  11. Myślę, że to wszystko co teraz czujesz jest wynikiem twoich przeżyć. A z tego co piszesz przeszłaś dużo. Z resztą sama widzisz, że problem masz nie tylko z twoim stosunkiem do mamy, ale też z odżywianiem. Poszukaj jakiegoś dobrego psychologa, który ci pomoże. I jeszcze jedno - usłyszałam ostatnio mądre zdanie, że nasza podświadomość nie ma poczucia humoru i jeżeli będziemy sobie wmawiać, że złamiemy rękę to faktycznie ją złamiemy. Dlatego warto myśleć pozytywnie, zwłaszcza jeżeli mama jest zdrowa i nic jej nie jest. Trzymaj się i walcz ze złymi myślami.
  12. pink

    Macie rodzeństwo ?

    A ja mam starszego brata, którego już nie widziałam ..... kilka lat. Żeby zadowolic moją rodzinę i żyć w zgodzie z nimi (ale nie z sobą) "wyrzekłam się" go. Na co dzień staram się nie myśleć o tym. Ale czasami bardzo tęsknię............. Jakie to życie jest popieprzone w każdym calu.
  13. Na pewno masz wokół siebie wspaniałą rodzinę albo kogoś, jakąś bratnią duszę która Ci pomoże, zawsze; tylko tego nie dostrzegasz; a może nawet nieznaczna pomoc przyjdzie z całkiem nieoczekiwanej strony. to nic złego ani upokarzającego poprosić o pomoc, pamiętaj, Ty pomożesz pomoże także ktoś i Tobie Zawsze gdzieś obok ktoś jest, ktoś kto nie przejdzie obojętnie, trzeba tylko uważnie patrzeć - sam przecież wiesz. Dużo w życiu przeszłeś, ale nie ma sytuacji bez wyjścia. Przecież kiedy Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno, czyż nie?
  14. Też przez to przeszłam. Po śmierci mojego taty, kiedy zaczęło boleć, tak bardzo, że lepiej było walić ręką w ścianę i czuć fizyczny ból, od tego palącego trzewia, zorientowałam się, że najlepiej coś łyknąć i zapomnieć. Zażywałam oxazepam i popijałam piwem. Dzień wyjęty z życiorysu. Ja też mam wrażenie, że nigdy już z tego wszystkiego się nie wyplączę, że nigdy nie zapomnę, że całe moje zycie będzie już tak chore. Trzymaj się cieplutko, nie poddawaj się.
  15. Kochana, musisz się trzymać. Moja mama miała swego czasu podobne objawy do twoich w związku z chorobą w rodzinie. Po leczeniu przeszło. Dużo na Ciebie spało, a ludzie... No cóż, tak to już jest, że każdy jest fajny, ale jak nie ma problemów, i jeszcze do tego ma kasę. Ale są jeszcze dobrzy ludzie i to wychodzi właśnie w zupełnie nieoczekiwanych momentach. Ludzie się boją chorób i cierpienia. Wolą mieć uśmiechniętych i zadowolonych przyjaciół. Odwieczna prawda. Trzymaj się cieplutko.
  16. Brałam serotoninę a później paroksetynę. Postanowiłam, że sama odstawie leki. Absolutnie tego nie polecam, bo nie wolno robić takich rzeczy samemu, zwłaszcza po rocznej terapii. Ja brałam krócej,więc moze dlatego nie miałam jakichś fatalnych skutków odstawiennych. Stopniowo zmniejszałam dawkę, było ciężko, nie powiem. Objawy podobne do tych jakie są na początku leczenia, kiedy organizm przyzwyczaja się do leków. Do przeżycia. Nie miałam żadnych krwawień ani nic takiego.
  17. Czuję, że umieram, boli mnie dzisiaj każda część mojego ciała. Dobija mnie to życie i to że byłam tak bardzo naiwna. Naiwna bo myślałam że lekarstwa mnie wyleczą i pomogą. Na tą chorobę, na którą wszyscy cierpimy nie ma lekarstwa. A zycie z nadzieją jest jeszcze bardziej chore. Parę dni temu postanowiłam odstawić leki (paroksetynę) bez porozumienia z lekarzem. Nie pytajcie dlaczego - chciałam po prostu mieć poczucie, że żyję normalnie, bez tych wykańczających mnie koszmarów. Przeliczyłam się. Czy mam objawy odstawienne? Na pewno trochę tak, ale przede wszystkim wróciło poczucie tego bagna i w końcu dotarło do mnie, że szkoda moich wysiłków bo i tak nic nigdy nic mi nie pomoże. This is the end. Najbardziej nie mogę sobie wybaczyć tej mojej ślepoty, głupoty i naiwności.
  18. Trafiłam do lekarza półtora miesiąca temu, pomimo tego, że źle czuję się przez całe życie. Powodem mojej wizyty u lekarza stała się moja obsesyjna zazdrośc o męża. Sprawdzanie go na każdym kroku stało się moja obsesją. Czułam się faktycznie źle sama ze sobą , nie mówiąc już o nim. Sama zazdrość chyba nie jest bezpośrednim powodem depresji. Ale na pewno ją pogłębia. Biorę leki, staram się walczyć z tym, ale brak mi już sił. W zasadzie to nie widzę poprawy
  19. Słuchaj, każdy stan jest inny, każda choroba objawia się czymś innym. I każdy organizm reaguje inaczej. Widzisz, z tego co czytałam na ulotce jest duzo efektów ubocznych - jak przy każdym tego rodzaju leku. Ja np. mam te wszystkie które powinny wystepować bardzo rzadko. Inni pewnie mają te, które moga występować często. Jeszcze inni mogą żadnych skutków ubocznych mnie odczuwać. Myślę, że przede wszystkim nie możesz podejmować takich decyzji bez porozumienia z lekarzem. Aha, nie wiem czy się uczysz, być może pracujesz - proponowałabym zacząć zażywanie leku w piątek wieczór, przed wolnymi dniami, właśnie ze względu na możliwe skutki uboczne. Natomiast Stimulotonu nie znam, więc ci nie pomogę.Pozdrowionka
  20. Witam, ja biorę setaloft od kilku tygodni. Na początku faktycznie miałam objawy uboczne - głównie jakieś dziwne problemy z błędnikiem. Robiłam coś w dobrym kierunku, a okazywało się, że robię obok. Np. lałam mleko do kawy a trafiało na stół. Problemy tego rodzaju są do dzisiaj, choć z mniejszym natężeniem. Zaczęły się natomiast problemy ze snem. Noc w noc koszmary, śpię jak zabita, ale staje się to nie do zniesienia. W nocy wychodzą ze mnie wszystkie moje lęki, nawet te o których już zapomniałam. Cały dzień później chodzę przybita. Ogólnie czuję się do dupy. Problem dalej jest a całe życie i moja osoba wydają mi sie gównem. Pozdrawiam wszystkich walczących
  21. pink

    Zazdrość

    Wpadłam w jakiś obłęd. Mąż stał się moją obsesją. Sprawdzam go na każdym kroku - grzebię w jego komputerze w poszukiwaniu.... No właśnie ... czego? On ma dość, ja mam dość. Podjęłam decyzję o leczeniu - lekarz zapisał mi jakieś tabletki "żebym mogła się wyciszyć". Nic to nie daje. Najchętniej już dziś zostawiłabym go, żeby się już dłuzej ze mną nie męczył. Ale to nie takie proste, bo tak bardzo go kocham. Aż za bardzo. Nie wiem już czy ja popełniam tyle błędów, czy może on, bo nie poświęca mi czasu. A może odezwał sie mój dramat z dzieciństwa, mój tata umarł na moich oczach..... Może to rana po zdradzie z poprzedniego związku? Brak mi już sił by z tym wszystkim walczyć. Życie, oddychanie sprawia mi potworny ból. Tracę nadzieję na to, że jeszcze kiedyś będzie lepiej. Najbardziej się boję, że on tego nie wytrzyma i odejdzie ode mnie. Co ja wtedy zrobię?
×