Skocz do zawartości
Nerwica.com

Atkaa

Użytkownik
  • Postów

    493
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Atkaa

  1. Przestań siać defetyzm i poczytaj inne działy tego forum a nie tylko objawy!!! Ludzie tutaj znaleźli przyjaciół i czują się lepiej. Poza tym nerwica to nie jest choroba!!!!!!!!!!!! Jeśli masz zamiar zamykać się w czterech ścianach i tak spędzić życie to proszę bardzo. W tej przypadłości wyzdrowienia zależy tylko i wyłącznie od twojego nastawienia! I przestań faszerować się lekami tylko znajdź porozumienie z ludźmi na tym forum. Wszyscy tu mamy takie same problemy jak ty ale jakoś nikt jeszcze nie napisał tak dołującego postu! Zastanów się czy gdybyś była zdrowa to też walczyłabyś tak marnie z innymi życiowymi problemami? Jesli chcesz możemy porozmawiać prywatnie, np na gg. Mogę spróbować ci pomóc zrozumieć czym jest ta dolegliwość bo żyję z tym już 6 lat i wiem, że będę z tym żyć prawdopodobnie do końca moich dni. Ale jeszcze nigdy się nie poddałam. To byłoby głupie, dać się pokonać jakiejś głupiej nerwicy. Całe twoje ciało jest zdrowe tylko dusza trochę szwankuje. Po prostu oceń swoją wartość i pomyśl o przyszłości. Jesteś wartościowa osobą i nie zmarnuj tego... P.S. Rozmowa jest aktualna w każdej chwili, tylko daj znać kiedy.
  2. Chociaż już o tym wspominałam, że forum jest pełne przecudownych osób to dopiero teraz ogarnęło mnie wzruszenie. Chodźcie niech was wszystkich wyściskam!!!! ... się rozczuliłam... chlip... chlip Chyba się rozpłaczę P.S. Ja też dziękuję SHADOWI chociaż nie mam pojęcia kim jest
  3. No to mamy pierwsze kroki za sobą i zalążek naszej małej przyjaźni Wcale nie było trudno prawda? Wystarczy być sobą Cieszę się, naprawdę się cieszę
  4. kochana, nie ma cudownego leku Kiedy chorujesz na grypę bierzesz aspirynę, kiedy boli cię głowa wybierasz któryś lek z reklamy ale kiedy dopada cię nerwica nie znajdziesz na nią zwykłego leku bo to nie jest zwykła przypadłość. Nie poradzisz sobie z tym sama. A jesli uważasz, że właśnie przez to nie zdałaś matury to rzeczywiście nie powinnaś dłużej zwlekać z decyzją o psychologu. W pzryszłości będzie tylko gorzej. Ja próbowałam i męczyłam sie tak trzy lata. Znajdź w internecie poradnie psychologiczną w swoim mieście. Zadzwoń i umów się na wizytę z psychologiem od nerwicy lękowej a jesli stać cię na prywatnego to nie wahaj się tylko zadzwoń. Psycholog nie gryzie a co lepsze zna odpowiedź na twoje pytania. Wszystko ci ładnie wytłumaczy i poradzi co robić w chwilach "zaraz zemdleje". Pozdrawiam i trzymam kciuki. Daj znac czy sie zdecydowałaś. P.S. Tymczasem kup sobie w aptece kropelki Mentowal. Kosztują jakieś 11 zł, są ziołowe i łagodnie uspokajają. Pomoga ci przed jakimś ważniejszym wyjściem z domu lub do psychologa
  5. Wiaterku! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że ktoś wreszcie zauwazył potege tego miejsca Oczywiście nie jest powiedziane, że nie znajdziesz tu kogoś, kto stanie się twoim przyjacielem w rzeczywistości, z którym mozna pójść do kina albo na piwko i sobie pogadać. Tymczasem po przeczytaniu twojego postu mimowolnie sie uśmiechnęłam (o tak) i mimo deszczu mój dzień będzie dziś słoneczny Dzięki, że jesteś i dajesz się poznawać... Pozdrawiam!!!!!
  6. Wiecie co, to całe "zaraz zemdleję" to pic na wodę, sponsorowany przez nasze ciało. Ja już od sześciu lat żyję z tym uczucie i jeszcze nigdy nie zemdlałam To jest po prostu nienormalne, żeby tak się katować. Czasami naprawdę mam ochotę zemdleć i już jestem tak zdeterminowana że stoję w sklepie i czekam.. i czekam... i czekam i nic no oczywiście w tym czasie porządnie się spocę, będę się dusić, zrobią mi się zimne dłonie a nogi z waty ale do cholery, dlaczego nie mdleje!!!!!!!!!! I właśnie to mnie utwierdza w przekonaniu, że to kit. Tak naprawdę żaden z nas nigdy w takim ataku paniki nie zemdleje i to jest najśmieszniejsze. Załamać się można prawda? Ja przez te cholerne ataki ledwo skończyłam studia, dostałam a potem straciłam bardzo atrakcyjną pracę no i przede wszystkim wykańczam psychicznie rodzinę o chłopaku już nie wspominając. No i po co? Po prostu paranoja. Mam już do tego inne podejście i chociaż dolegliwości wciąż sie mnie trzymają to już się ich nie boję. Jestem tylko zmęczona tą ciągłą walką z własnym ciałem. Ale nie martwię się tym, bo już pracujemy z moim psychologiem nad porozumieniem między ciałem a duszą, szukamy odpowiedniej drogi i już samo to szukanie napawa mnie nadzieją. Bo ta droga jest gdzieś ukryta w nas, ale żeby ją znaleźć potrzeba pomocy osoby, której musimy zaufać i pozwolić wejść w najskrytsze zakamarki naszego umysłu. Ja zaufałam i wiem, że się uda
  7. A ja myślę, że szkoda czasu na narzekanie. Zamiast ubolewac nad tym jacy to jesteśmy do kitu, bo nie mamy przyjaciół, lepiej znaleźć dobre strony tego faktu. Dla mnie pozytywne jest to, że chcąc się wyżalić jaka to jestem samotna, trafiłam właśnie na ta stronę i poznałam wielu przecudnych i wartościowych ludzi. Są tu osoby z problemami i ogromnym bagażem przeżyć z przewagą smutku i odrzucenia. I właśnie takie osoby doceniają istnienie kogoś komu mozna sie wygadać i same służą pomocną dłonią. Ja wierzę, że poznawanie i podtrzymywanie znajomości z tego forum w przyszłości okaże się prawdziwą przyjaźnią, bo tutaj nie muszę zakładać maski, żeby się komuś przypodobać. Tutaj mogę być sobą, i każdy z was może, więc wykorzystajmy tą szansę i dajmy się poznać nawzajem... Zaprawdę powiadam wam, to cudowne miejsce jest!
  8. Zdziwiłabyś się. Ja to nawet nie mam z kim siedzieć przy stole. Nie mówiąc już o chłopaku. Wyobraź sobie dziewczynę, ktora przez trzy lata szkoły nie odezwała się do nikogo. Gdy się wreszcie odezwałam, pytano "To ty umiesz mówić"? A do kina chodzę sama, bo nie ma chętnych... Szczerze mówiąc to mój chłopak zaczyna miec dość tych zachowań i możliwe że pewnego dnia powi mi o tym. Narazie stara mi sie pomóc w nawiązywaniu kontaktów ale nic z tego nie wychodzi. A jesli chcą mnie uszczęśliwiać na siłę to jest jeszcze gorzej. Poza tym widze że jestes ze śląska więc możemy kiedyś wyskoczyć do kina i tam wszystkich gnębić wzrokiem Ale jestem niedobra...
  9. Miałam to samo niestety a właściwie nadal mam jesli zaraz po przebudzeniu czegos nie zaplanuję i zaczne nic robić to mogłabym cały dzień w pidżamie przesiedzieć. A ze spaniem to już po prostu koszmar. Budzę się zmęczona i z bólem głowy. Zwariowac można. Ale spoko. To tylko odmiana jakiejś tam nerwicy, i mozna sobie z tym poradzić bez wspomagaczy. Wstaje rano i wychodze z psem na spacer, chociaż cholernie mi sie nie chce, i na tym spacerze ledwo co trzymam sie na nogach. Ale po kilkunastu minutach już jest lepiej, dopływ świeżego powietrza jest zbawienny. Potem wracamy do domku i zaczynamy robić to sobie zaplanowalismy, np. nauka, bo przecież wiadomo że egzamin sie sam nie zda a tłumaczyć się zmeczeniem to nieodpowiedzialne. Weźsie w garść i zmuś do działania swój mózg, bo to ty nim kierujesz a nie on tobą. To ty wydajesz polecenia. A tak dla smaku wypij sobie magnez musujący, jest pycha i umysł robi się jasniejszy. Pozdrawiam i trzymam kciuki!
  10. Heh... dzięki, gdybym mogła to poklepałabym was po ramieniu i powiedziała, że wszystko będzie dobrze, a pewnie nawet przytuliła Tymczasem czeka mnie dzień pełen wyzwań. Muszę załatwić kilka spraw w różnych urzędach co wiąże się z przemieszczanie z miejsca na miejsce środkami komunikacji, wchodzenie w tłum i odczekiwanie w kolejkach co dla mnie (patrz. agorafoba z zespołem paniki) wcale nie jest łatwe. Właściwie to przecież nic mi sie nie może stać ale możecie trzymać kciuki, tak z zasady Miłego dnia lękowcy i dużo siły!!!
  11. Daj spokój. Na pewno nie jesteś większym odludkiem ode mnie Wyobraź sobie dziewczynę, kt.ora siedzi przy stoliku z grupą ludzi i wogóle sie nie odzywa tylko świdruje każdego swoimi oczami. Ludzie się boją do mnie odezwać a mnie to śmieszy, chociaż mam śmiertelnie poważną minę. Na koniec w najbardziej nieoczekiwanym momencie wstaję od stołu i wychodzę bez słowa. A mój chłopak usprawiedliwiając mnie mówi "Ona tak ma "
  12. Znam to uczucie, a właściwie jego brak. Zostaje pustka po czymś co umieliśmy i chcieliśmy nazywać przyjaźnią. Nie sprawdziło się, i dobrze. Wolę być otoczona prawdziwymi krytykantami niż fałszywymi przyjaciółmi. Pozostaje przykre uczucie goryczy...
  13. Kochana! Ja też tak zawsze mówiłam kiedy planowane było jakieś ważniejsze spotkanie ale nigdy nic się nie zmieniło. Od 5 lat choruję na zespół paniki z agorafobią i czasami naprawdę mam gorsze dni ale chowanie się w domu i czekanie na zmiany jest nadaremne! Wykorzystaj to, że ludzie podobni do ciebie chcą się spotkać i zrzuć z siebie te wszystkie emocje! Tam nikt nie bedzie się Ciebie śmiał ani dziwnie patrzył. Wszyscy cierpimy na to samo a razem możemy znaleźć receptę na wyzdrowienie. Gwarantuję, że znajdziesz osoby, z którymi rozmowa przyniesie ci ulgę a tym samym lepiej sie poczujesz Ja chętnie spotkałabym się w jakiejś spokojnej knajpce. Jestem z Chorzowa. Osoby chętne na pogaduchy o stanie naszych dusz zapraszam sylwiatkaa@interia.pl
  14. Hmm.. nie powinnam tego pisać, ale cieszę się, że nie jestem sama w tym wszystkim. Czasami wydaje mi się, że ten mój mały koszmar dotyka tylko mnie i nikt nie jest w stanie tego zrozumieć. Okazuje się jednak, że jest nas wielu i skoro już zdecydowaliśmy się opowiedzieć tutaj co nam doskwiera, to już mamy stworzoną małą grupę wsparcia. Taka wspólna terapia może zdziałać cuda Moja historia z nerwicą zaczęła się 6 lat temu. Siedziałam sobie w kościelnej ławeczce, kiedy nagle zrobiło mi się gorąco, zaczęłam się pocić, chwiać, nerwowo kręcić w ławce, kaszleć z powodu duszności aż wreszcie wyszłam. Bardzo się wtedy przestraszyłam i wobec mojej paniki w domu, rodzice postanowili to sprawdzić. Oczywiście wszelkie wykonane na mnie badania były w porządku a objawy zaczęły występować coraz częsciej. Nie zdawałam sobie sprawy z tego co mi dolega ale po pewnym czasie zauważyłam, że wpadam w panikę w miejscach publicznych gdzie otacza mnie tłum ludzi. Wtedy jest najgorzej. Stojąc przy kasie w markecie zaczynam się pocić, nerwowo pokasłiwać, drapać się, oddychać szybciej i nierówno i podtrzymywać się lady żeby tylko nie zemdleć. Po prostu paranoja! Ale to nic w porównaniu do tego, co się dzieje we mnie. Serce mi kołacze, w głowie mi się kręci a otaczający wydaje się nierealny. Myślę tylko o tym, żeby jak najszybciej stamtąd uciec! Swieżego powietrza!!! Zaczęłam unikać miejsc publicznych, sklepów, masowych imprez a moje życie towarzyskie po prostu umarło. Po pewnym czasie byłam zdołowana swoją bezradnością, że wogóle przestałam wychodzić z domu. Rodzice starali sie jak mogli, żeby mi pomóc wyjść z tego. Organizowali jakies wyjazdy itd. W końcu zawieźli mnie do psychologa. Ja oczywiście podeszłam do tego dość sceptycznie ale po już po pierwszej sesji poczułam się lepiej. Mogłam wyrzucić z siebie te wszystkie emocje i nie czułam wstydu czy zakłopotania przez to, że jestem chora. Bo tak faktycznie jest. Wszyscy jesteśmy chorzy tylko wstydzimy się przyznać do tego, bo to takie nietypowe. W każdym razie po trzech sesjach czułam się o niebo lepiej. Na czwartej już nawet nie płakałam, tylko żartowałam sobie z tego chorubska Niestety w związku z tym, że musiałam się przeprowadzić, zaprzestałam terapii. I po kilku miesiącach wszystko wróciło. Właśnie dziś znalazłam sobie nowego psychologa i juz za tydzień mam pierwsze spotkanie. Poprzedni stwierdził wstepnie zespół paniki z agorafobią, więc czuję sie o tyle lepiej, że kiedy mam duszności i bóle w klatce piersiowej to wiem, że to nie zawał Chcę wam jeszcze tylko napisać, że nerwica jest chorobą bardzo męczącą dla nas ale nie mniej dla naszych bliskich. Wiem, że wszyscy starają sie pomóc, ale oni też nie są ze stali. Czasami widzę jak mój chłopak siada na kanapie w ciemnych pokoju i chowa twarz w dłoniach. Jest zmęczony ale nigdy tego przy mnie nie pokazuje. Dopiero jak go przyłapię na takiej chwili słabości, uświadamiam sobie, że muszę sie bardziej starać, bo chce żebyśmy byli szczęśliwi, chcę planować przyszłość i realizować każdy zamierzony cel. I uda mi się jesli tylko uwierzę w siebie i w to, że pokonam nerwicę, bo skoro psycholog mówi, że każdy potrafi jesli tylko chce, to ja mu wierzę...
×