Tak ostatnio zastanawiałam się nad swoją samotnością. Jeszcze pół roku temu bym narzekała, płakała, zamartwiała się. A teraz? Przyzwyczaiłam się do niej. Nie jest mi źle, że jestem sama, wręcz przeciwnie - wreszcie mam czas dla siebie, mogę robić to co chcę. Nie mam zmartwień związanych z ciągłą obawą przed odrzuceniem. Czasem bywają momenty, że jest mi głupio z tego powodu, ale tak najwidoczniej musi być.
Nic nie jest na zawsze i na pewno :)