-
Postów
68 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez lula
-
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
lula odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Stiv-o na początek: do psychologa marsz! Przeczytałam uważnie Twój wpis i parę rzeczy przyszło mi do głowy. Czytam ostatnio rewelacyjną książkę o nerwicy i bardzo mi pomaga. Może coś z tego co z niej wyczytałam przyda się i Tobie. Pierwsze wrażenie po przeczytaniu Twego postu to silna potrzeba perfekcjonizmu i ambicja. Piszesz, że nie jesteś wystarczająco dobry, ze swoich osiągnięć nie potrafisz się cieszyć chociaż mam wrażenie, że gdzieś głeboko masz świadomość wartości swoich działań. My neurotycy mamy już tak,że najpierw narzucamy sobie nierealny garb zakazów, pomysłów swoich na życie i siebie, że gdy życie sprowadza nas na ziemię brutalnie pokazując, że plany te są nierealne do zrealizowania to reagujemy na to wszystko agresją. Nerwicowiec nienawidzi się za to,że nie może tym normom i planom sprostać. Sami kręcimy na siebie bata kreując świat jakim chcielibyśmy go widzieć, a nie koniecznie takim jaki jest. Wieczór z dziewczyną ma być wyjątkowy i sztampowy jednocześnie, w zespole fajnie byłoby być szefem i kumplem i jeszcze do tego mieć ukochane studia i być najlepszym we wszystkim.... Pewnych rzeczy nie da się połączyć, pewne nie idą po naszej myśli tak po prostu i takie jest życie, tylko,że ludzie borykający sie z nerwicą muszą sie tego uczyć. Mogłabym tu pisać i pisać (bo ja z kolei mam potrzebę belfrowania heheh), ale z grubsza to na tyle. Acha i polecam pozycję "Nerwica a rozwój człowieka" Karen Horney. Trzymaj się. (Tak na marginesie niezły nick :) -
Ja mam troszku inny problem. Z natury jestem pewna siebie i jak to się mówi przebojowa. Nerwicę też mam. Wcale się nie wyklucza... Często trudno jest mi komunikować się z zalęknionymi ludźmi, bo oni z reguły nic nie mówią i Bóg jeden wie co w tych głowach tkwi. Często mam też wrażenie, że tacy ludzie mnie z urzędu nie lubią. I często okazywało sie, że się nie mylę. Miałam na studiach koleżankę, która miała kompleksy i nie wierzyła we własne siły (mimo,że była całkiem bystra). Trudno było do niej dotrzeć. Pod pozorem chłodu kryła się osoba szukająca dowartościowania. Podziwiała takich otwartych ludzi, a zdrugiej strony ich nienawidziła. Naprawdę niemiło robiło sie patrzeć na nią jak cieszy się gdy komuś coś się nie udaje, albo jakaś przebojowa osoba dostawała po du...e. To były momenty gdy się ożywiała. Tylko skąd takie chore podejście. Margaret naprawde głupio się czyta jak podbijasz sobie samopoczucie argumentacją, że tak naprawadę pewni siebie ludzie są nieszczęśliwi. Zazdrość aż się wylewa.
-
Problemy gastryczne, jelito nadwrażliwe, brzuch, itp.
lula odpowiedział(a) na fantomek temat w Zaburzenia odżywiania
oj ja dziś drugi dzień mam wirusa w żołądku i gardle na dodatek. dupiaste uczucie. ale ciesze się, że nie odczuwam tego tym razem tak ostro. Strasznie nie lubię chorować, a już szczególnie jak mam nerwicowo gorszy okres. wtedy atki i objawy choróbska mieszają się kompletnie i sama nie wiem czy bardziej panikuje, czy już tak źle się czuje.bleee -
Lubuszanko z takim podejściem nic nie zdziałasz. Powiedziałabym, że nie nerwica jest nieuleczalna, tylko wielu nerwicowców ciężko daje się reformować (a raczej reformować swoje schematy zachowań). Zgadzam się całkowicie z Różą. Tylko wiara i ciężka praca nad sobą jest w stanie nas uzdrowić. Nie rozumiem jak możesz brać leki 10 lat? Przecież po takim czasie one i tak nie pomagają. Każdy ma prawo przeżyć życie jak mu się podoba. Dlatego nie krytykuję faszerowania się lekami. Chociaż wiem, że to do niczego nie prowadzi. Brałam leki około 5 miesięcy i w pewnym sensie pomogły mi, ale nie wyobrażam sobie brać ich tak długo. Nerwica znów daje o sobie znać, ale wiem,że nawet jeśli znów z niej wyjdę a ona wróci jak zawsze w grudniu-styczniu, to każdy następny raz będzie łatwiejszy. Już nie przeraża mnie samotne siedenie w domu, podróż pociągiem w pojedynke na trasie 500 km (no może trochę), ani samotne zakupy w hipermarkecie. Chociaż ciągle odczuwam niemiłe objawy to nie przerażają mnie już. Na dobrą sprawę nie przeszkadzają mi na tyle, że spokojnine mogłabym żyć tak cały czas. Dla mnie nerwica w tym sensie jest uleczalna, że mimo, że jest to nie marnuje mi życia i nie steruje mną. Czego też Ci życzę. Dużo wiary i poczytaj posty ludzi, którzy mają to za sobą. Aha napisz trochę więcej na czym polegała Twoja terapia w Złotoryi.
-
Myślę, że na wszelkie ataki każdy musi wypracować sobie sposób, który mu pomaga. A to moje metody: - tak jak theo mówię sobie na złość: no dalej mdlej!albo robię się na wesoło tekstami typu: och dziś hrabianka ma znów globus, podajcie sole trzeźwiące. To pomaga, bo jak się takie wrażenie obśmieje, nazwie po imieniu to nagfle traci one swoją siłę. - zaciskam rękę w pięść i przystawiam do nosa i w taką trąbkę oddycham i jeśli to możliwe (np. w tramwaju, a nie na ruchliwej ulicy) staram się patrzeć niewidzącym wzrokiem w jeden punkt, żeby takim rozbieganym wzrokiem rodem z filmów hitchkocka nie pogłębiać wrażenia chybotania. - najbardziej pomaga mi świadome kontrolowanie, żeby badziewie jak już się pojawia nie rozrosło się do rozmiarów paniki i ataku. to jest cholernie trudne, ale w końcu tak często doświadczamy ataków, że z czasem można się tego nauczyć.
-
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
lula odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Miewałam kiedyś takie stany i nie wiem czy słusznie nazywałam je derealizacją. Dziwne uczucie, ale chyba "lepsze" niż atak paniki i lęku, który ścina z nóg. Mój psycholog powiedział, że nasza psychika działa tak dla naszego dobra gdy serwujemy sobie za dużo negatywnych myśli, albo nie radzimy sobie z rzeczywistością. wtedy umysł izoluje się od otoczenia. ale to nic złego. w końcu to dla naszego dobra. mnie ten stan nigdy za bardzo nie przerażał. Może dlatego, że jako małe dziecko potrafiłam samodzielnie wprowadzić się w taki letarg gdy wyobrażałam sobie Boga, albo nieskończonośc, kosmos, lub myślałam o mnie jako osobie, która nie istnieje. Czy ktoś praktykował może podobne rzeczy w przedszkolu lub innej piaskownicy? -
Trochę to niesprawiedliwe co mówicie o ludziach pewnych siebie. Macie do nich pretensje, za to, że nie są takimi jakimi sami chcielibyście być. Co złego jest w tym, że ktoś nie ma fobii, nie czuje się osaczony w kontaktach z innymi ludźmi, ma silny charakter i poczucie własnej wartości i ogólnie jest otwarty? W całej swej nerwicowości zaczynamy piętnować to co jest dobre. A jeśli mamy problemy w relacjach z takimi ludźmi to jest to rzecz, którą mamy w sobie zmieniać, a nie pietnować za normalność i równowagę psychiczną innych ludzi.
-
Książki, książki o tak. mi też bardzo pomogły. Polecam wszystkie pozycje Karen Horney. Otwieram książkę i czytam o sobie.
-
Daleko od domu to niprzyjemne odczucie. szczególnie gdy jestem sama. właśnie w takiej sytuacji napadł mnie atak po paromiesięcznej przerwie, gdy już zdąrzyłam zapomnieć, ze istnieje coś takiego jak nerwica. Ale cholernica siedziała w głowie i nawet po tym nie wiedziałam. To chyba wiąże się z brakiem poczucia bezpieczeństwa. Nie lubię jeździć do małych miast, bo tam jest słaba opieka lekarska (wiadomo: jakby zawał czy coś, to mniejsze szanse przeżycia heheh). Ale dałam radę ostatnio 12 godzin sama w pociągu-czułam się lepiej niż w drodze tramwajem do pracy (12 min).
-
A argumentował to? Może miał jakiś powód?jeśli nie potrafi tego uzasadnić to lepiej może zmienić psychologa. Cokolwiek dziwne takie potraktowanie pacjenta. Osobiście uważam, że z powodzeniem można prowadzić psychoerapię bez leków. sama brałam je przez ok. 3 miesiące i trochę żałuję. Gdybym wtedy wiedziała ile będę miała dodatkowych problemów z nerwicą właśnie przez leki to chyba nigdy bym nie zaczęła brać. Paradoksalnie (a może własnie nie?) mój stan poprawił się po tym jak je odstawiłam ( i przy okazji przeszłam okres na głodzie heheh). Wyzdrowienie leży tylko i wyłącznie po naszej stronie i żadne tabletki nie prowadzą do wyzdrowienia. Pomagają tylko przejść najgorszy okres.
-
Z tym pozytywnym myśleniem mam zawsze mieszane uczucia. Z jednej strony jak najbardziej jestem przekonana do myślenia pełnego nadziei nie skupiającego się na czarnych scenariuszach i stronach życia. Taki truizm: nadzieja pozwala odzyskać i nie stracić sensu życia. dlatego cały czas wierzę i mam nadzieję, że mimo iż nerwiczka wróciła to znów uda mi się jak kiedyś ją przystopować. Z drugiej strony nie rozumiem całkowicie dlaczego tak promuje się tzw. pozytywno-afirmacyjne metody. Moim zdaniem wprowadzają zamęt, odwracają uwagę od rzeczy istotnych, działają trochę jak te psychotropy. Jestem przekonana, że tak rozumiane pozytywne myślenie prowadzi do nasilenia wewnętrznych konfliktów i rozwoju nerwicy. Do czego ma prowadzić myślenie: "jestem silna, jestem mądra, jestem zdrowa" kiedy WŁAŚNIE w tym momencie czuję się słaba, może niekoniecznie głupia, ale na pewno nie zdrowa?!! Przychodzi mi na myśl porównanie takiego myślenia do "amerykańskiego uśmiechu". -jak leci kochana? -och czuję się świetnie, po prostu great, cudownie i rock and roll a jak naprawdę jest każdy wie. przecież smutek, zwątpienie i niemoc to część naszego życia i trzeba to znosić. Po co deformować rzeczywistość i wprowadzać chaos? Podoba mi się jednak myślenie Martitki. Właśnie dlatego, że daje nadzieję, a nie stara się na siłę przekonywać. Kiedy jest źle myślę sobie: jest źle, będzie lepiej, a na pewno zrobię wszystko, żeby bylo i jak ognia wystrzegam się nakręcania w typie:wszystko jest ok i ja się dobrze czuje, nic złego się nie dzieje tratata...
-
fajny temat, szkoda tylko, że nikt nie napisał niczego o sobie. a ja powtarzam za didadoo: No włąśnie-wszyscy wiemy, że dzieciństwo, że rodzice, doświadczenia, a co za tym idzie konflikty emocjonalne, ale prawie nie spotykam osób, którym udaje się dowiedzieć co było pierwotną przyczyną. W książkach niestety znajduję też tylko przypadki, no właśnie, "książkowe" typu: ojciec gwałciciel lub inna oczywista trauma. A moja nerwica jest taka "niewiadomoskąd". Nawet psycholodzy i psychiatrzy u których się lęczyłam ciężko rozkłądali rece, no bo jak tu leczyć osobę, która przez 25 lat życia była normalna, bez większych kompleksów, ran na duszy itp. a nagle ma zaburzenia lękowe? Jeszcze większą konsternację wzbudzała też moja postawa podczas terapii, bo zawsze, mimo nerwiczki nie byłam zahukana, nie było myśli samobóczych, normalnie pracowałam, studiowałam i prowadziłam względnie normalne życie. Moim jedynym problemem są ataki, które pojawiają się bez przyczyny, w żadnych konkretnych miejscach, ani momentach. Czasami dopada mnie w tramwaju, ale czesto też nie. Innym razem łapie mnie w domu gdy w najlepsze relaksuję się z moim chłopakiem i czuję się bezpiecznie. Czasem "zazdroszczę" nerwicowcom z ciężką historią, bo oni przynajmniej wiedzą skąd toto i więdzą, w którym miejscu grzebać i analizować. Lekarze nie wiedzą o co mi chodzi, nie mają się do czego przyczepić i tak terapia krązyła wokół niczego. I tak po 6 miesiecznej przygodzie z nerwicą bez poznania powodów puściło na 7 miesięcy, ale niestety cholerstwo wróciło, a ja mam poczucie, że znów stoję na początku drogi i nic konstruktywnego z tego nie wynika. Wiem, że każdy jest inny, ale czasem czyjas historia może rozjaśnić w głowie. Brakuje mi tu czasem postów z racjonalnymi przemyśleniami, autorefleksyjnych, za to dużo opisów objawów. (sic!) Mam nadzieję, ze nie zostanę wyklęta, bo jestem tu nowa i już krytykuję.
-
Trudno stwierdzić czy to nerwicowe czy nie. Widzę to tak, że możesz być homoseksualny, ale nie chcesz taki być lub tego zaakceptować, albo nie jesteś, ale pojawiły się u Ciebie myśli kompulsywne. Oczywiście nasza psychika jest bardzo skomplikowana i trudno jest coś w ten sposób opisywać. Ja mam podobnie, chociaż tematyka trochę nie ta: czasami zdarza mi się myśleć, że chętnie bym komuś plunęłą w twarz (najczęściej w sytuacjach b. przyjaznych i przyjemnych i w stosunku do ludzi, których bardzo lubię). Skłąniam się bardziej ku podejrzeniu, że to myśli kompulsywne, a nie manifestacja mojego prawdziwego ja. Ale kto wie co się czai w mojej chorej głowie??:)
-
Fajnie się czyta takie optymistyczne posty tylko tak dalej. ode mnie tylko parę słów: strach przed lękiem to sformułowanie, które dobrze oddaje charakterystykę nerwicy, ale nie zgodzę się, że tylko lęk powoduje duszności, bo może też być odwrotnie. W moim przypadku same duszności (jak np. przy silnym przeziębieniu) doprowadzają mnie do stanów lękowych. ale to już chyba działanie spirali nerwicowej. co do afobamu- nie polecałabym. rzeczywiście szybko pomaga i sprawia, że atakie rozciąga się w czasie, ale ma działanie doraźnie i na dłuższą metę nie załwia nic (chyba, że do końca życia chce się tak doraźnie zażywać i stać się niewolnikiem medykamentów). Zastanawiam się czy rzeczywiście nic nam się nie może stać. przecież istnieje realne prawdopodobieństwo zemdlenia-to chyba nie jest całkiem bezpieczne? To zabrzmi trochę jak czarnowidztwo, ale moim zdaniem lekarze często nie potrafią ocenić sytuacji. Dowodem jest to, że wielu lekarzy podczas wywiadu nawet nie podejrzewa zaburzeń nerwicowych. Mam dziwne wrażenie jakby wielu w ogóle sie z czymś takim nie spotkało, a już na pewno nie uczyło czy wiedziało jak leczyć. Tobie też wszystkiego dobrego w nowym roku, życzę Ci, żebyś nigdy nie stracił swojego optymizmu, mktóry jets bardzo budujący.
-
DOBREEE!!!hehe A to moja anegdotka: Którejś niedzieli zeszłego roku samą w domu odwiedził mnie atak o słusznej mocy. Gdy przerażenie sięgnęło zenitu i zaczęło odbijać mi się własnym sercem, w całej swej słabości (hehe) wykąpałam się, ubrałam i poszłam na pogotowie jak każdy zawałowiec... Tam już wiedzieli jak się mną zająć-zignorowali moją "zapaść" i serce co z piersi już wyskoczyć miało..... Nie mogłam doczekać się na interpretację ekg i wyników badania krwi, bo właśnie przywieziono kogoś z wypadku i dla mnie prawdziwie jedynie potrzebującej pomocy nikt nie miał głowy. Wtedy byłam tym bardzo oburzona, więc uniosłam się dumą i wyszłam. Na odchodnym poinformowałam panią pielęgniarkę, że nie mam siły już dłużej czekać, więc jeśli to był zawał to poproszę o kontakt telefoniczny! Makabra! Ja naprawdę tak powiedziałam. Ale wstyd!!!!
-
Niekonwencjonalne metody leczenia nerwicy lękowej
lula odpowiedział(a) na drań temat w Medycyna niekonwencjonalna
Tzw. nakręcanie się to stały element w nerwicy, przynajmniej tak wynika z mojego doświadczenia. To rzecz, która mi osobiście najbardziej zakłóca codzienne funkcjonowanie. Taki przykład: zawsze kiedy dostaję ataku z jakiegoś powodu w miejscu i sytuacji, w której nic się nigdy nie działo, to automatycznie utrwala się to we mnie. Jest to o tyle irytujące, że te nerwicowe ślady rozszerzają tylko pole działania dla choróbska. Coraz więcej miejsc kojarzy mi się z atakami i prowadzi to tylko do utrwalania się nerwicy. Na razie nie znalazłam metody jak to cholerstwo zatrzymać, ale cały czas kombinuję. -
dziękuję za tak szybką odezwę. chyba nie będę sie czuć tu samotna.
-
dzień dobry jestem nowa. trudno mi pisać o sobie w pigułce..... Czytam posty na tym forum od roku i często bardzo mi pomagały, czasami irytowały, napawały optymizmem, albo troszkę dobijały. ta różnorodność mi się bardzo podoba i mam nadzieję na konstruktywną wymianę zdań. Tymczasem pozdrawiam wszystkich (jak ja) dotkniętych wątpliwym przywilejem odczuwania więcej niż ogół społeczeństwa. :))