Skocz do zawartości
Nerwica.com

śliwka_kalifornijska

Użytkownik
  • Postów

    80
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez śliwka_kalifornijska

  1. Mam dość waszego narzekania. Naprawdę mam to gdzieś. Cholera, ja też się codziennie czuję jak g....., ale nie zamierzam pisać na ten temat 2000 postów, jak niektórzy........ I tak, zamierzam się uzależnić od biegania. Pozdrawiam
  2. Jeśli chodzi o ćwiczenia w domu, to możesz sobie np. kupić hantle - w internecie jest (tak myślę) parę stron z różnymi ćwiczeniami. Polecam też skakanie na skakance - męczace i skuteczne .
  3. Co to za wykręty???????? Ja dzisiaj biegałam po śniegu i przy temp. - 5 C....
  4. Dzięki, Fauniku, za podrowienia . 10 km to naprawdę dużo! Gratulacje... Ja biegam PRZED śniadaniem - zaim w ogóle zacznę się czuć źle... A co do twojej wagi - 59 kg to nie jest przecież dużo - zwłaszcza jak na faceta (no chyba że masz 150 cm wzrostu ). Dziwne, że tak się jej wstydzisz, że nawet zrezygnowałeś z piłki (nożnej, jak mniemam). Ja ważę 5 kilo więcej od ciebie.... slad, marsze po górkach -zwłaszcza 6-km - też poprawiają koncyję; myślę, że nie masz wcale dużo gorszej ode mnie, serio. Ja nie znoszę iść pod górę, więc nie wiem, czy dałabym radę 6 km..... Co ty Piotrku pisałeś? Że niby nikt tu nic nie robi, tylko gadać potrafi, tak???
  5. Bo Remik stosuje tu Terapię Szokową na nas, choć nie chce się przyznać.
  6. A ja właśnie wróciłam z 1.5 h joggingu i czuję się o niebo lepiej niż wczoraj, kiedy zakładałam ten temat . Polecam wziąć jakiś odtwarzacz mp3, to będzie wam łatwiej się oderwać od rzeczywistości (jeśli ktoś już się skusi na ten sport ). Z tymi endorfinami to musi być prawda, dochodzę nawet do niezbyt ciekawego wnioksu, że ja szczęście do tej pory utożsamiałam z czymś w rodzaju świętego spojoku i otępienia, czyli mówiąc w skrócie - z brakiem bólu. Teraz widzę, że jest inaczej.......
  7. Trochę się zgadzam z tym co napisałeś (na 69% ) - zwłaszcza mocna końcówka jest świetna (ale ty nawijasz - słowa się z ciebie wylewają), chociaż ja sama nie mam nerwicy (myślę, że o tym nie wiesz, więc piszę dla jasności). Myślę, że użalanie się nad sobą może być całkiem przyjemne, chociaż ja tam raczej jestem masochistką, więc tego nie robię (nie uważasz, że ludzie czasami UDAJĄ, że są wobec siebie krytyczni, a tak naprawdę lubią się nad sobą poużalać i liczą na pocieszenie?). Czasami ludzie zapominają o czymś co można nazwać "WKŁADEM WŁASNYM" w wyzdrowienie - z odchudzaniem się też tak często jest - wezmę tą dietę, tą tabletkę, a potem będę się dziwić, że nic nie działa. Tak jest po prostu najłatwiej.........
  8. W innym temacie (chyba w "psychologia") jest dużo o tej książce.
  9. Nie rozumiem o co chodzi z tą oryginalnością. Przecież ludzi chorych też coś łączy, więc niby w jakim sensie są oryginalni??? Nie zgadzam się z tym, że zwykli ludzie powielają schematy myślowe, a chorzy nie - przecież o tym właśnie świadczy to forum i to na podstawie waszych schematów myślowych psychiatra wam mówi, co wam dolega.... Co chwila ktoś tu pisze "czuję sie dokładnie tak samo jak ty", więc gdzie tu oryginalność?? Różnica tylko w ilości - chorych jest CHYBA mniej niż zdrowych. Na pewno nie jest tak, że chorzy na depresję to jakaś "elitarna jednostka' licząca - powiedzmy - 1000 osób. Depresja jest na tyle powszechna(!), że nie wiem, czy można tu mówić o oryginalności. Sorry- to oczywiście nie było napisane złośliwie, po prostu uważam, że oryginalność to nie jest kwestia choroby, bo wtedy równie dobrze mogłabym powiedzieć, że chcę zostać pedofilem, bo przez to niby "łamię schematy myślowe"...
  10. Szukajcie, a znajdziecie : "Although no one should throw out a prescription for antidepressants or discontinue psychotherapy or counseling, you should know that running can be as effective in controlling the symptoms of major depression as medication. In a recent study, 156 men and women with major depression either exercised for 40 minutes three times a week, took a prescription antidepressant, or exercised and took an antidepressant. Symptoms responded more quickly to medication, but over the long run exercise worked just as well. In another study with animal subjects, results showed the best results with physical activity and antidepressant medication." - http://www.findarticles.com/p/articles/mi_m0NHF/is_9_19/ai_86707884 Niestety, nic więcej tam nie ma, ale jednak jakieś badania kiedyś były na temat. No cóż, Radisonie, masz trochę racji - jeśli to jest sztuczne, to co jest prawdziwe. Na Absolucie się nie znam, więc nie skomentuję . Ale wiesz, niektórzy ludzie mają tak, że czują się świetnie i mają odwagę podejmować decyzje (czego ja się cholernie boję), a nie muszą biegać.... W sumie, co mnie obchodzi jak mają inni ludzie????........ Jakieś głupoty dzisiaj wypisuję, ale trudno. Po prostu przerażają mnie te różnice w moim samopoczuciu w zależnosci od tego czy biegam czy nie. Wiem, że jest trochę zimno jak na bieganie, ale to mnie naprawdę zaczyna uzależniać - dzisiaj mam takiego doła, że jutro chyba pofrunę do tego parku za szczęścia . Aniu, dla mnie na początku jedyną motywacją była chęć schudnięcia, a teraz to już nawet mnie to nie bardzo obchodzi... Widzę inne pozytywne efekty, ale potrzeba było na to 3 lat. Ciężko jest się na początku zmusić, ale można się przyzwyczaić, a potem może nawet polubić..... jak np. prasowanie . Poza tym - kiedy ja zaczynam biec, nie mam wcale dużo energii, ale jakieś "wewnętrzne pokłady" - i to duuuże - ujawniają się w trakcie (czasami dopiero po 30 min.).
  11. Hmmm....... no tak, mówicie, że wysiłek fizyczny pomaga. Zadam tu teraz kilka może trochę dziecinnych pytań, ale: Czy myślicie, że - jeśli będę rano codziennie biegać - to jakoś to trwale wpłynie na moją psychikę, czy nawet po roku będę tą samą osobą? Bo kiedy biegam, to WIEM jakie zmiany chcę wprowadzić w swoim życiu i naprawdę jestem w stanie to zrobić - wiec może powinnam się dać "ponieść" temu uczuciu, mimo że wiem, że jest ono wywołane trochę "sztucznie"? (w końcu leki też są "sztuczne", a nikt nie chce się opierać ich pozytywnemu wpływowi) To oczywiście oznacza, że będe musiała codziennie biegać, ale jeśli to ma zmienić moje życie, to będe to robić.
  12. A ja dałam się nabrać. Już miałam spytać, jak tam z jego kręgosłupem...
  13. Zastanawia mnie wpływ wysiłku fizycznego na depresję itp., bo ostatnio zauważyłam coś "ciekawego" u siebie. Miesiąc temu zaczęłam biegać i zawsze PO, aż do końca dnia, mam świetny nastrój - jakbym ćpała. Z kolei, jeśli następnego dnia tego już nie zrobię, staczam się prawie na samo dno... Czuję się psychicznie gorzej niż jakbym w ogóle nic nie robiła dzień wcześniej. Dzisiaj np. się tak czuję. Wszystko się wali, nad niczym nie panuję. A kiedy jutro znowu zrobię 6 km, wszystko nabierze sensu, w ogóle nie będę odczuwać strachu itp.. Co o tym myślicie?? Wiem, że osoby z depresją często nie mają siły uprawiać sportu, ale ja od jakiegoś czasu koniecznie chcę schudnąć i jakoś się przemogłam. Powiem więcej - przyzwyczaiłam się do sportu, a od kiedy biegam - chyba zaczynam się uzależniać, bo to JEDYNA rzecz, która CAŁKOWICIE NA CAŁY DZIEŃ usuwa moje lęki i poczucie niemocy. Wcześniej np. chodziłam na aerobik i inne tego typu zajęcia, ale TYLKO bieganie wywołuje taki "skutek".
  14. No widzę, że faktycznie zacząłeś korzystać z życia........ Tylko uważaj na siebie - ten twój nadmiar adrenaliny trochę mnie przeraża:D.
  15. No tak, w sumie głupio ci napisałam z tymi prochami. Bo ja mam takie staromodne podejście, które wynika stąd, że sama się jakoś "wyleczyłam" z depresji, co wymagało dużych zmian w moim sposobie myślenia. Brałam krótko jakieś prochy - tzn. Xanax, czyli nic strasznego, ale potem odstawiłam (po miesiącu) i uznałam, że sama sobie dam radę. I dałam .
  16. No tak - co do tych pism, to trzeba też dodać, że oprócz tego, że piszą te rady amatorzy, to jeszcze są to rady dla 'przeciętnego" czytelnika (czyli zdrowego, który dzisiaj akurat między 16 a 19 po południu kiepsko się poczuł ).
  17. Cieszę się, że jesteś już zdrowy - a najbardziej cieszę się z tego, że sam tego dokonałeś. Nie krytykuję ludzi, którzy ciągle chodzą do psychiatry/psychologa i biorą leki, ale czasami może pomóc po prostu własny "wkład" w to, żeby wyzdrowieć. Ja też wierzę, że można się samemu wyleczyć (oczywiście nie zawsze), tylko że do tego trzeba mieć mocne nerwy, bo można się o sobie dowiedzieć bardzo nieprzyjemnych rzeczy... Sam pewnie o tym wiesz. Ja tak przynajmniej miałam. Pewnie czujesz się jak po skoku na bungee, co ?
  18. Może sobie poczytaj, jakie są objawy depresji i nerwicy??? Jedno ci mogę powiedzieć - na pewno nie masz wszystkich chorób świata. Z tego opisu wynika mniej wiecej tyle, że masz niskie poczucie własnej wartości, ale jednocześnie chciałbyś w życiu całkiem sporo osiągnąć, tylko może chciałbyś dostać wszystko od razu....? Może odczuwasz np. jakąś "niesprawiedliwość" społeczną - inni mają czasem więcej od ciebie, chociaż na to "nie zasłużyli" ? Nie wiem, strzelam. Zastanawia mnie też, czy nie chciałbyś robić wrażenia na ludziach - tzn. czy brakuje ci tego, że sam z siebie nie jesteś zadowolony, czy może bardziej tego, że nie czujesz, że inni ludzie cię szanują (prawdopodobnie cię szanują, chociaż ty się ich "czepiasz" i we wszystkim doszukujesz się ataku na swoją osobę - jak sam piszesz)? W każdym razie - możesz zawsze isć do speca i z nim porozmawiać....
  19. Zgadzam się tobą - pracodawcy w Polsce w ogóle nie szanują pracowników. Mamy na to niewielki wpływ (chyba żaden). Mogę ci jednak powiedzieć, kiedy NA PEWNO to się zmieni - kiedy wszyscy pracownicy albo założą własne firmy, ale bo wyjadą z kraju. Wtedy wreszcie pracodawcy będą musieli traktować ich jak wartościowych ludzi, a nie jak konie zaprzęgowe. Mam nadzieję, że nastąpi to jak szybciej, ale lepiej chyba na to nie liczyć za swojego życia . Dobrze, że nie straciłeś nadzieji i masz jakieś plany - pomimo obaw chcesz jednak lepiej żyć, a nie tylko wegetować i się tym wszystkim zamartwiać. Dobrze też, że idziesz wkrótce do psychiatry - bezpośredni kontakt ze specem na pewno rozjaśni trochę w twojej głowie... Mogę się założyć, że nie masz depresji, ale zawsze lepiej sprawdzić "u źródła". Tylko nie daj sobie od razu wcisnąć jakiś dramatycznie silnych środków - dopóki sam widzisz wyjście ze swojej sytuacji (nie mam na myśli oczywiście samobójstwa) - jest dobrze. Powodzenia...
  20. No tak, powiedzmy, że teraz wiem o tobie trochę więcej... Cóż, to co piszesz, jest dość przykre. Widać, że było to mniej więcej tak, że w pewnym momencie coś cię "zgasiło", a właściwie nie coś , tylko konkretni ludzie - szef, polonistka. Właściwie "dałeś" się zgasić, bo jesteś bardzo wrażliwy. Wiem, że to trudne, ale unikanie jakichkolwiek sytuacji stresowych jest po prostu niemożliwe. Stres jest szkodliwy dla zdrowia, ale istnieje jeszcze MOTYWACJA, która pozwala zapomnieć o zdenerwowaniu (przynajmniej mnie). Problem w tym, że egzamin na prawo jazdy to nie jest ostatni egzamin w twoim życiu - takie rzeczy nie mogą cię zupełnie paraliżować. To hamuje twój rozwoj. W ten sposób teraz ty sam siebie powstrzymujesz - tak jak ta polonistka, "dzięki" której zrezygnowałeś z matury. Nie chcę tu prawić głupich morałów (w końcu jesteś ode mnie starszy) - po prostu wydaje mi się, że złe osoby, które spotkałeś do tej pory, nauczyły cię unikać wszelkich stresujących sytuacji (które mogą ci przynieść znacznie więcej satysfakcji niż stresu, jeśli tylko podejdziesz do tego bardziej "odważnie") i pozbawiły wiary w siebie. Pomyśl tylko, gdyby nie ten cholerny szef, gdyby nie ci wszyscy wredni ludzie - dzisiaj mógłbyś być najszczęśliwszym człowiekiem na tej planecie!... To nie żart. Po prostu uwierz mi, że ludzie z twojej przeszłości - których prawdopodobnie już nigdy nie spotkasz - oni nie są nic warci, nie muszą już wpływać na twoje życie, a nawet nie mają do tego prawa. Gdybyś ich nigdy nie spotkał, twoje podejścoe do życia byłoby prawdopodobnie całkiem inne. Jeśli zdasz sobie sprawę z tego, że gdzieś indziej są ZUPEŁNIE inne polonistki i pracodawcy, to choć nie dostaniesz od tego posady, to jednak być może nieco "rozrzeszy" to twoje podejście to świata. A to byłoby jak sądzę bardzo korzystne. Nie trać nadzieji TYLKO DLATEGO, że spotkałeś parę osób (które pewnie można policzyć na palcach jednej ręki), które powinny smażyć się w piekiełku ... Niewykluczone (a nawet pewne), że spotakasz jeszcze takie osoby w przyszłości, ale naprawdę, na świecie jest mnóstwo bardziej wartościowych ludzi od nich. To nie głupi optymizm, tylko rachunek prawdopodobieństwa - przecież świat nie może się składać z samych świń, nie ?
  21. Oczywiście ciężko jest postawić jakąś diagnozę prze internet. A poza tym -nie znam się na tym, więc nie będę... W sumie niewiele o sobie napisałeś. Wydaje się, że twoim głównym problemem jest praca. Jakbym miała strzelać , powiedziałabym, że to z powodu pracy (a także jej obecnego braku) czujesz się tak źle - kiedy budzisz się w nocy, też o niej myslisz. Depresja to też poczucie beznadzieji, ale tak wszechogarniające, że nawet nie miałbyś siły zmieniać swoich kwalifikacji (a ty przecież chcesz coś takiego zrobić) i po pewnym czasie PEWNIE nawet przestałoby cię obchodzić czy masz pracę czy nie, bo po prostu "coś by cię przygniatało" - depresja. Z twojego postu raczej wynika, że twoje złe samopoczucie to wynik problemów z pracą (albo inaczej: tylko o pracy napisałeś w swoim poście, stąd mój wniosek) - czyli, że tak powiem - "czynników zenwętrznych", a ja odnoszę wrażenie, że depresja zależy od "czynników wewnętrznych" (ale to moja i tylko moja teza ). Mógłbyś sobie wyobrazić, co mogłoby zmienić twój nastrój? Np. satysfakcjonująca (ale taka naprawdę satysfakcjonująca ) cię praca??? Jeśli tak - jeśli myślisz, że wtedy czułbyś się naprawdę dobrze, to może po prostu w tym tkwi problem i nie masz wcale początków depresji itp.? Może po prostu przygniata cię sytuacja, w której się obecnie znajdujesz, a nie tzw. "ból wewnętrzny", który zdaje się często występować w depresji. Pod twoim postem mogłoby się podpisać wielu Polaków - jeśli cię to choć trochę pocieszy . Poza tym - depresja rzutuje na całe życie - na relacje z innymi ludźmi itp., a ty nic o tym nie napisałeś....? [ Dodano: Wto Sty 23, 2007 6:59 pm ] Ja też używam stoperów - nie wiem nic o ich działaniu na psychikę. Ale jeśli wkurzają cię różne szmery itp., kiedy próbujesz zasnąć, to stopery ZDECYDOWANIE uspokajają. Jesli miałabym byś strasznie upierdliwa, to jako "negatywny" skutek wymieniłabym poczucie "izolacji" (związane oczywiście z grobową ciszą ).
  22. Sugerujesz, że jej nie przeczytasz, jeśli potwierdzi się, że została napisana w duchu sekty New Age?
  23. Właściwie to w swoim pierwszym poście napisałaś, że bardzo zależy ci na "internetoweJ' diagnozie kogoś z tego forum, ale nikt tu raczej nie 'porwie" się na diagnozowanie przez internet - watpię, żeby to było możliwe w ten sposób. Jeśli chcesz wiedzieć, jak 'nazwać" to, co cię tak martwi, musisz niestety iść do specjalisty. To nie jest 'drastyczny" sposób - może w Polsce tak jest o postrzegane, ale wizyta u psychologa czy u psychiatry NAPRAWDĘ nie oznacza, że "nadajesz się do wariatkowa". Wręcz przeciwnie - lekarz może pomóc ci jakoś rozwiązać twój problem, może nawet okaże się, że jego przyczyna jest - że tak powiem - bardziej "trywialna" niż mogłoby się wydawać? Po prostu nie przejmuj się, że musisz do niego iść - to lekarz jak każdy inny. LEPSZA jest wizyta u psychologa, niż słuchanie "internetowych diagnoz" (być może znajdzie się ktoś chętny, żeby ci ją wystawić) - wtedy masz większe szanse, że za jakiś czas będziesz się czuć naprawdę świetnie, a twoje ataki miną. [ Dodano: Wto Sty 16, 2007 7:31 pm ] Ostatecznie możesz przeczytać, jakie są objawy nerwic i depresji i borderline (http://bpd.9g.pl/Forum/index.php , http://bpd.szybkanauka.net/ ) - może "odnajdziesz się" gdzieś wśród tych opisów, ALE tak czy inaczej powinnaś udać sie do speca. Czytanie objawów różnych zaburzeń jest jak czytanie encyklopedii zdrowia - potem wydaje ci się, że chorujesz na wszystko i masz kilka raków, więc nie jest to zbyt dobry sposób na tzw. "obiektywną" ocenę twojej sytuacji.
  24. http://similarminds.com/personality_tests.html - tu są różne testy po angielsku dotyczące osobowości itd. Całkiem ciekawe.
  25. No dobra, trochę uprościłam . A poza tym napisałam "itd." - właśnie tam umieszczam obracanie jajek (cokolwiek to znaczy).
×