Skocz do zawartości
Nerwica.com

nitka

Użytkownik
  • Postów

    138
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nitka

  1. EVO!!! Zgadzam się z Tobą w tym, że trzeba sie przelamywać, nie zamykac się w domu i nie poddawać. Również z tym, że kiedy mamy ciężkie objawy i nie radzimy sobie z codziennościa dobrze jest brać leki. ALE!! :) Nie w każdym przypadku. I myślę, że nie w momencie, takiego ostrego nasilenia nerwicy, z agorafobią szczególnie. A to dlatego, że kiedy jest się na początku drogi rzucanie się na głęboka wodę, typu: pójdę do centrum handlowego choćbym miała umrzeć nie jest wcale dobre. Wtedy jeszcze bardziej zrażamy się do wszelkich wyjść, bo pchając sie na siłę nasilamy objawy (nie generalizując). Myślę, że czasem dobre jest zwolnienie z pracy na jakiś czas, ze szkoły. Po to żeby w miarę SWOICH mozliwości oswajać się ze swiatem na nowo. I wychodzić małymi kroczkami, żeby zobaczyć że nie taki wilk straszny. a potem im bardziej poznamy mechanizmy tym pojdziemy dalej. A co do lekow. Pomagają doraźnie fajna sprawa. Leki tłumią objawy - nie leczą. A jak leczyć coś i walczyć z tym co śpi?? po lekach ??[/i][/url]
  2. SŁUCHAJTA :) ;p !!!!!! Wiem, że długo , ale naprawde zależy mi na tym temacie!!! Przeczytajcie proszę... jako NOWA w zacnym gronie chciałabym się przyłązyć do syskujsji i troszkę sie powymądrzac;) myślę, że temat jest wręcz priorytetem - czy nerwica jest mną? ja jestem nerwicą? my stworzyliśmy nerwicę? kto kim steruje? my nerwicą? nerwica nami? co nerwica nam daje? co my dajemy nerwicy? dajemy nerwicy siebie...a ona w nas rośnie, narasta. najpierw cichutko drży ręka..zimno..aha myśli nerwica to jest dobry grunt. i panoszy się a my ją pielęgnujemy bo nam...pomaga... I dlaczego tak mało jest dyskusji na ten temat na tym forum?!!?!!! Jestem na początku terapii. Byłam u dwóch psychologów, u Pań, które uważnie mnie słuchały, przytakiwały, kazały otwierać i zamykać drzwi, żeby przełamac sie, mówiły aha taka tak, i nic poza tym. Do trzech razy sztuka- trafiłam do człowieka, który wytłumaczył mi mechanizm powstawania nerwicy. I własnie on wydaje mi sie tłmaczy bardzo wiele. A więc nerwica...jest częścią nas. Jest naszym systemem, sposobem zachowania, który my sami wykształciliśmy w sobie. Próbujemy z nią walczyć, tak jak tu wyżej, ty cholero, ty małpo wynoś sie ze mnie!! Ale jak to? to tak jak bysmy wyrzucali własną nerkę...niby chcemy sie jej pozbyć bo coś z nią nie tak, ale przeciez czujemy w środku, że jest częscią nas. więc wyrzućmy tą nerkę, ale bez nerki nie da się życ. sposob? wstawić nową. Wyobraźmy sobie, że ja ty -jako człowiek-jesteśmy wielką firmą. mamy do załatwienia masę spraw, wstawanie rano, wyjazdy, szkolenia, ciągłe douczanie się, do tego telefony, faksy, faktury, wszystko na naszej głowie. w pewnym momencie problemy zaczynają nas przerastać...szukamy rozwiązania AHA! zatrudnię sekretarkę! ona sie zajmie większością spraw, z którymi sobie nie radzę! będzie odbierała telefony, wysyłała listy, przynosiła kawę, umawiała, pilnowała terminów, będzie nas wyręczać...I TU WAŻNY MOMENT (sekretarka=nerwica, bez żadnych złośliwości dla sekretarek jako takich jest nam bardzo pomocna. Kiedy ją zatrudniamy czujemy ulgę. Jest moment (ktory ja sama próbóję znaleźć w swoim życiorysie) w którym popadanie w sekretarkę, było dla mnie świetnym rozwiązaniem. było dla mnie wygodne wyręczanie się nią. była moim przyjacielem. jednak jak to sekretarka, ma własne życie (w naszej firmie:) zaczyna przejmować nad nami kontrolę. nie zauważamy nawet kiedy to ona staje sie mózgiem biura...ona decyduje kiedy się z kim spotkamy..kiedy wyjdziemy...ustala nam grafik dnia !!! wtyka nos w nie swoje sprawy, podsłuchuje a jakby tego było mało żąda podwyżki i rozszerzenia zakresu działalności wtedy zaczynamy się orientować, że to nie jest dobre rozwiązanie, czujemy się nieswojo z TĄ KOBIETĄ ZA ŚCIANĄ (zaczynamy biegać po lekarzach, serce, głowa, guz, krążenie, arytmia, wada serca, ekg usg rentgeny, echo serca, rezonans magnetyczny, pogotowi, anemia, astma co jeszcze? cos pominęłam ?) ZWOLNIĆ JĄ! ale zaraz...nie tak hop siup. Sekretarka też ma swoje prawa. Zacznie się buntować, powoływać i będzie jeszcze gorzej. Przecież pomaga nam a my chcemy ją wyrzucić?? Ale postanawiamy -NERWICY STOP! i wyrzucamy sekretarkę. Tylko teraz...cała firma znów na naszej głowie. Wszystko się sypie...tak nie może być. I w tym momencie pojawia sie psychoterapia. Czyli stopniowe zawężanie działalności nerwicy...ehmm przepraszam sekretarki i jednoczesne kombinowanie, jak to zrobić, żeby prowadzić firmę (żyć) i radzić sobie. Planować i upewniać sie, że sobie poradzimy bez niej. Że potrafimy sami. Że jesteśmy samowystarczalni i nie musimy kryć się za dłuuuugimy pazurami sekretarki!!! bo tak naprawdę chcemy sami układać sobie życie...tylko coś gdzieś nam nie poszło Może nie powinnam rozpowszechniać teorii tego Pana, ale chcę bardzo się z Wami tym podzielić!! Z tymi, którzy tak pieczołowicie pielęgnują i zapisują objawy działalności naszej sekreterki. Którzy sa na początku drogi tak jak ja i nie wiedzą co się dzieje, są zdezorientowani i nie panują nad sobą, nad swoim życiem. Czują, że coś, ktoś nimi zawładnął...nie daje spać;( Myślę, że to dobry sposob, odkąd ja tak myślę jest mi o wiele łatwiej. Nie wiem co wam mówia, jak was prowadzą terapeuci, ale wiem, że trudno jest trafić do odpowiedniej osoby. Wyobraźmy sobie, że nerwica jest taką kuleczką, zwierzakiem, pilotem, czymkolwiek, co mieści się w nas. Co się w nas rozwinęło za naszą NIEŚWIADOMĄ! zgodą. Umieśćmy ją, zlokalizujmy w naszym ciele. Obojętnie gdzie, w kolanie, w tyłku czy w sercu....Niech przybierze formę, skoro jest już, nie da się zaprzeczyć w nas, istnieje. Niech ma imię, pinda, małpa, stworek, stefan, jakiekolwiek które do niej pasuje;) niech ma kolor i formę. Niech nie będzie zestawem objawów, tylko istotą którą w sobie wyhodowaliśmy. I nie możemy od razu wyrzucić bo będziemy czuć pustkę. Więc jest. Wiemy już jak wygląda i czym się zajmuje a zajmuje się ograniczaniem nas Teraz wychodzimy na dwór i czujemy...że pojawia się...ale nie tylko kołatanie serca, duszności cokolwiek. Wyobraźmy sobie, że odzywa się ten stworek, widzimy go i możemy z niim pogadać. zapytać co się nie podoba? Czego się boi? moze wynegocjowac 5 minut dla siebie, na spacer. moze poprosic zeby poczekala chwilę aż kupimy mleko a jak wrocimy do domu niech nami potrzęsie? ale najpierw my. My i nasze sprawy są na pierwszym miejscu, potem ona...a później uczmy się zastępować ją własnymi mechanizmami obronymi...ale to już kolejna bajka CO O TYM MYśLICIE??!!! pozdrawiam!!
  3. nitka

    znerwicowany świr

    nie sądze. pierwsza jest dosć ciężka ale i takie rzeczy dzieja się w głowach. Druga jest smutna. i tyle.
  4. nitka

    znerwicowany świr

    ROZUMEIM!!!Przeraża mnie nienawiść...nienawidzę nienawidzieć, ale rozumiem. Oczywiście, dojrzewamy....hormony szleją, złości nas nawet za gorące mleko, każdy kto chce ingerować w nasze życie, ale rodzice POWINNIo tym wiedzieć. I sami to rozumieć. Zająć się nami, przecież kiedy byliśmy niemowlakami i robilismy śmierdzace kupy, wyliśmy całą noc to opiekowali się nami, rozumieli to. Dlaczego więc nie rozumieją , że ten etap jest po prostu większą pieluchą Kojelnym naszym stadium rozwoju?? TOKSYCZNI RODZICE istnieją. Dzieciaki cierpią.Ja przeżyłam koszmar z moim Ojcem i wiem, że takie rzeczy się zdarzają.Dziś nie mieszkam już z nim, ale to co przeszłam coągnie się za mną. Objawia się w atakach nerwicowych. W starchu przed ludźmi, przed światem. Mieszkam z moim narzeczonym i wiem że można żyć normalnie, nabrałam dystansu i wybaczyłam mojemu Ocju....ale on nie ma pojęcia jak mnie skrzywdzil. Keidy nie interesował się mną, nie dbał o mnie, wciągał mnie w kołowrotek absurdów i złości. Fałszu, obłudy, ignoranctwa. Przeraża mnie wspomnienie, keidy zaryczna w domu bałam się, że wezmę nóż i zabiję go. Przepraszam za te mysli...ale tak jest kiedy jest się zamkniętym pod jednym dachem ze świrem...Dogaduję się z moją Mama z moim bratem, ale nie z Ojcem i nikt z mojej roziny też z nim nie potrafi rozmawiać. Uwierzcie, że te dzieciaki cierpią. Nie skreślajcie. Oni potrzebują pomocy a nie potępienia.[/i]
  5. nitka

    Witam

    cześć Aga!! Nie wiem dlaczego interniści nie proponuja w takich sytuacjach psychologa albo pschiatry. Potem męczą się ludziska, szukają, diagnozują, kombinują a nerwica się panoszy. Więc my proponujemy, jako specjaliści ;p Wybierz się do takiego, on Ci pomoże!!! Nie zwlekaj bo szkoda czasu. Pozdrawiam!!
  6. nitka

    Witam

    witam !! teraz mogę witać nowych ;p fajnie tu u Was... u Nas
  7. też polecam VALIDOL!!! kiedy nie wiedziałam jeszcze że to nerwica, wpadłam do apteki cała roztrzęsiona i Pani mi dała pomaga doraźnie, uspokaja, łatwiej jest zasnąć. Powinnaś jak najszybciej pójść do psychiatry na przykład prywatnie, wtedy nie będziesz musiała tak długo czekać i męczyć się bo to kropnie wykańcza. Jeśli nie możesz, to pójdź do lekarza normalnego, rodzinnego swojego i opowiedz mu wszystko. Poproś o leki uspokajające. Ja po którymś z kolei ataku miałam już dość i tak zrobiłam. Dostałam pramolan i adres psychiatry Oczywiście na wizytę czekałam ponad miesiąc, ale dzięki lekom nie było aż tak strasznie. 3maj sie i idź do ogólnego!!!!
  8. synek rzeczywiście może stać się pieknym sensem zycia ale nie wiem, skonczylas w koncu studia? czy planujesz? macierzynstwo pewnie te plany pokiereszowalo?
  9. Czy robicie w życiu to co zawsze chcieliście robić? Spełniacie swoje marzenia? Uczycie się tego co kochacie? Studiujecie tam gdzie chcieliście? Praca jest dla Was tylko przykrym obowiązkiem, sposobem na przeżycie, czy sposobem na życie, życiem? Ja zawsze miałam pasje, coś co sprawiało, że czułam się szczęśliwa. Malowanie, projektowanie, tworzenie biżuteii, teatr, pozja.....zawsze wrażliwa i w środku przeżywająca wszystko dziewczynka, cierpiąca a na zewnątrz uśmiechnięta i radosna, duma i nadzieja rodziny. Dobre oceny, zaangażowanie, sport. Kiedy zaczęłam dostrzegąć jaki świat jest poj****y zaczęłam wątpić w swoje możliwości, ogarniał mnie strach, niemoc. Podupadłam zdrwowotnie, psychicznie...do tego problemy w rodzinie, odizolowanie od świata, samotnośc. Nie miałam pojęcia jak pogodzić pragnienia z realnymi możliwościami. Uleciały ambicje, szłam po najmniejszej linii oporu. Teraz rozpoczęłam kolejną nędzną szkołę i znów mam wrażenie że to nie to. Takie dalekie od mojej natury, bez sztuki, bez tworzenia. Wszycy mówią mi, że nie mogę stracić kolejnego roku, że mam ciągnąć to co zaczęłam. Ale teraz wiem, że mogę zmienić coś w sobie, że to co uważałam za mój głupi charakter było nerwicą. Nareszcie pomyślałam, że jeśli poddam się skutecznej psychoterapii, nauczę się życ z ludźmi, radzić sobie ze sobą i światem, wierzyć w siebie to uda mi się zrealizować marzenia? Zostać w zyciu sobą? Znow z zaangażowaniem wpaść w wir nauki i pasji. Nie wydaje wam się, ze odnalezienie sensu w swoim zyciu i robienie czegos zgodnego ze swoją naturą jest dobrą terapią? Warto na siłę ciągnąć coś czego naprawde się nie kocha? Tylko dlatego że tak wypada? Że będzie się miało "rok w plecy"? Przeżywacie podobne rozterki? Jak radzicie sobie ze swoim rozwojem Co robicie? Boicie sie przyszłości? Macie plan? Może porządny plan na przyszłość pomaga? Nie wydaje wam się czasem że nerwica wyłazi wtedy kiedy nie słuchamy samych siebie? Kiedy z różnych względów robimy to czego od nas wymagają a sami mamy wobec siebie i życia inne plany? Nerwica, taka czerwona lampka, nie słuchasz swojego umysłu, to on daje coś do zrozumienia ciałem. Bo z atakami już nie da się syskutować
  10. nitka

    WITAM!!

    :) dziekuje bardzo z lekami w takim razie stad uciekam. na terapie oczywiscie ide, rozumiem ze to konieczne... to ja sie zadamawiam u WAS ) a jakies imprezki moze robicie tu??? drgawkowe tance? duchotki?? biegi lękowe? hehe milego weekendu wszystkim!
  11. nitka

    WITAM!!

    Witajcie nerwuski!! Jestem tu nowiuśka, z nerwicą starą i zasiedziałą Ale leczę sie od niedawana i mam kilka pytan do zatwardzialych w boju bralam asentrę, ale nic nie dawalam. Dostałam nowy lek, XETANOR, przejrzałam liste, ale nigdzie go nie znalazlam. Czy ktos z was go brał? Albo cos o nim wie? I jeszcze jedno, ostatnio caly czas odczuwam niepokoj, chodze nabuzowana, depresja mi sie poglebia i nie moge spac. dostalam xanax o przedluzonym dzialaniu, ale tak bardzo nie lubie lekow...mam go brac codzniennie rano i wieczorem, czy to nie przesada? nie chce czuc sie jak na haju, mam tego dosc nawet bez lekow;( myslicie ze psychoterapia taka porzadna moze zastapic zupelnie leki? Z gory dzieki za odpowiedzi! pozdrawiam!!!
×