Skocz do zawartości
Nerwica.com

pajak

Użytkownik
  • Postów

    242
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pajak

  1. Słuchajcie, nie wiem czy akurat to było tutaj poruszane ale przeczytałem ostatnio że derealka może mieć dwa podłoża i dwojaki sposób wtedy ją należy leczyć. Pierwsze - lęk. Silny nawet podświadomy lęk powoduje derealkę i to leczymy lekami. Drugie podłoże - konflikty wewnętrzne itp. Czujemy się mało realni dlatego że nie jesteśmy sobą, robimy coś wbrew sobie czasem nawet o tym nie wiedząc. Odgrywamy jakieś role, bądź życie nas stawia w takich rolach które nam nie pasują a my za wszelką cene w nich chcemy trwać. Ja zastanawiam się jak to jest u mnie. W sumie nie czuje już jakiegoś tam lęku, nie czuje lęku i strachu gdy wychodzę na ulice ALE - idąc ulicą mam jebit derealkę i często depersonalizację. Dlaczego? Czy ja tak naprawdę nadal boje się chodzić ulicami, a ten lęk zepchnąłem w podświadomość czy po prostu nie jestem sobą, odgrywam inną osobę w życiu codziennym. Jedno jest pewne, że ten świat aktualnie mi nie pasuje zbytnio, nie w takim świecie rodzice uczyli mnie żyć. I nadal nie wiem co mam zrobić żeby derealki nie było... a jest często. W sumie jest cały czas, tylko co kilka godzin mam jakiś przebłysk normalności. Wariuje powoli przez to , przed wczoraj usiadłem na przedpokoju i łzy same z bezsilności zaczęły mi lecieć. Co robić dalej ?
  2. raz będzie lepiej raz gorzej, ot takie życie. Najważniejsze żeby wszyscy tylko zdrowi byli...ups w naszym przypadku to trudne:)
  3. Neurotyzm jest cechą osobowości oznaczającą chwiejność i wrażliwość emocjonalną. Wynika ze szczególnej wrażliwości układu nerwowego i przede wszystkim wiąże się z występowaniem podwyższonego stanu lęku. Permanentny strach to najpowszechniejszy z symptomów neurotycznych. W przeciwieństwie do normalnego strachu, strach neurotyczny dotyczy przewidywanych w przyszłości trudności. Źródła neurotycznego lęku to wyparte wspomnienia sytuacji, która spowodowała frustrację i wystraszyła daną osobę na tyle, że doszło do zepchnięcia wspomnień głęboko do pamięci ( świadomości). Neurotycy bardzo często przeżywają napady lęku i paniki. Często pojawiają się one bez żadnego powodu (pozornie bez żadnego), mogą dotyczyć konkretnie sprecyzowanych obaw lub czegoś zupełnie nieokreślonego. K.Horney przyczynę neurotyzmu upatrywała w negatywnych doświadczeniach z dzieciństwa. Neurotyzm wynika z doświadczenia lęku podstawowego, czyli uczucia osamotnienia przez dziecko. Brak poczucia bezpieczeństwa u dziecka bierze się z braku poszanowania jego osoby i potrzeb, braku serdeczności, braku ( nadmiernej ilości) podziwu oraz obojętności lub dominacji. Do tego rodzaju osobowości przyczynia się także nadmierna lub za mała ilość obowiązków, nadmierna opiekuńczość, izolowanie dziecka od rówieśników (...) Dziecko pozbawione poczucia bezpieczeństwa i doświadczające lęku, rozwija w sobie różnorakie mechanizmy, które mają mu pomóc z uczuciem bezradności i izolacji. Może stać się wrogie lub uległe- w zależności od tego, czy chce ukarać swoje otoczenie za sytuację z przeszłości lub też próbuje odzyskać miłość, której nie miało. W momencie gdy nie umie zapewnić sobie miłości nadmiernie dąży do władzy ( kompensacja uczucia bezradności). Neurotyk w stosunku do otoczenia stosuje jedną z trzech strategii; dążenie do ludzi, odsuwanie się od ludzi lub występowanie przeciwko nim. Neurotyk to o soba mająca bardzo silne potrzeby wewnętrzne, jednak nie może ich łatwo zaspokoić, źródło tych potrzeb leży w dzieciństwie. Z jakimi potrzebami boryka się neurotyk? Z potrzebą uczucia i uznania, wówczas zabiega o względy i akceptację innych, jest wrażliwy na wszystkie sytuacje odtrącenia. Z potrzebą posiadania partnera ( zastępczego rodzica), który weźmie ich los w swoje ręce i nimi pokieruje. Ma potrzebę prestiżu, podziwiania własnej osoby lub władzy. Neurotyk może mieć potrzebę zamykania również swojego życia w wąskich ramach, usuwania się na bok i zadowalania małymi rzeczami. Kolejne z potrzeb to; potrzeba wykorzystywania innych i potrzeba osiągnięć, mająca na celu zamaskowanie braku poczucia bezpieczeństwa. Neurotyk ma również potrzebę samowystarczalności i niezależności- zwłaszcza gdy rozczarował się ludźmi, wówczas odsuwa sie od niech, nie chce się wiązać z niczym, ani z nikim. Z obawy przed popełniem błędów neurotyk dąży do perfekcji, co stanowi kolejną z jego potrzeb. U neurotyka może występować kilka z powyższych potrzeb, wzajemnie sprzecznych i wchodzących ze sobą w konflikt. Neurotycy są odbierani jako dziwacy- z powodu swoich częstych alinacji i dziwnych zachowań spowodowanych wewnętrznymi konfliktami i problemami. Jednocześnie gdy w parze z neurotyzmem idzie wysoki stopień świadomości mogą być jednostkami wybitnymi- sławnymi pisarzami, scenarzystami, czy też reżyserami. Neurotycy to osoby wrażliwe i mające tendencje do występowania depresji i załamań nerwowych. (...) Link do artykułu: http://salpiglossis.blog.onet.pl/osobowosc-neurotyczna,2,ID51572838,n
  4. Teraz sam zacząłem się zastanawiać jak to jest z tym dzieckiem w ciele dorosłego. Czy to jest tak, że jesteśmy w mniej więcej takim wieku emocjonalnym na jakim zaczęły się nasze problemy w dzieciństwie ?
  5. "Zdrowy w chorym otoczeniu'' - tak brzmiał tytuł pracy prof. Rosenhana, opublikowanej w magazynie naukowym "Science''*. Mowa w niej o ośmiu uczestnikach eksperymentu, który po opublikowaniu nieźle wstrząsnął psychiatrią. Prof. David Rosenhan był amerykańskim profesorem psychologii na Uniwersytecie Stanford i już w 1968 roku jako 40-latek zadał sobie pytanie, czy rzeczywiście istnieje różnica pomiędzy byciem "normalnym" i kimś potocznie nazywanym "wariatem". Aby poszukać odpowiedzi na to pytanie zorganizował on 4-letnie badania, które przeszły do historii psychologii, jako "Eksperyment Rosenhana". W tej iście szerlokomskiej pracy towarzyszyło mu 7 osób (czterech mężczyzn i trzy kobiety): trzech psychologów, jeden lekarz pediatra, student psychologii, malarz i gospodyni domowa. Francuski filozof Michel Foucault po zakończeniu badań życzył Rosenhanowi "Nagrody Nobla za humor naukowy"... Plan Rosenhana wydawał się w miarę prosty i miał odpowiedzieć na pytanie, jak długo psychiatria będzie potrzebowała, aby orzec, że w przypadku tej ósemki ma do czynienia z "normalnymi" ludźmi, którzy faktycznie nigdy wcześniej nie mieli żadnych form tzw. zaburzeń psychicznych. "To pytanie nie jest ani niepotrzebne, ani zwariowane" napisze on później we wspomnianej publikacji. "Nawet jeżeli jesteśmy osobiście przekonani, że potrafimy rozgraniczyć, co jest normalne, a co nienormalne, to nie ma na to przekonywających dowodów". Co prawda Księga Diagnostyczna (DSM) Zjednoczenia Psychiatrów Amerykańskich dzieli pacjentów na kategorie według symptomów, co ma umożliwić odróżnienie osoby zdrowej od "chorej psychicznie", ale w Rosenhanie pojawiło i umocniło się zwątpienie w sens tak stawianych diagnoz. Stwierdził on, że "choroba psychiczna" nie jest diagnozowana na bazie obiektywnych symptomów, a na subiektywnym postrzeganiu "pacjenta" przez obserwującego lekarza. Wierzył, że do rozjaśnienia problemu przyczyni się właśnie jego eksperyment, w którym sprawdzone będzie, czy ludzie nigdy nie cierpiący na żadne "choroby psychiczne" zostaną w szpitalu rozpoznane, jako zdrowe i jeśli tak, to na jakiej zasadzie to się odbędzie. Przygotowania do eksperymentu wyglądały zawsze tak samo: pan profesor oraz współuczestnicy projektu przez kilka dni nie myli zębów, panowie się nie golili, następnie pseudopacjenci ubierali się w nieco przybrudzone ciuchy, pod fałszywym nazwiskiem umawiali telefonicznie z wybraną kliniką psychiatryczną i krótko po tym pojawiali się tam twierdząc podczas przyjęcia, że... słyszą głosy. Było to oczywiście nieprawdą, tak jak nieprawdziwe były podane przez nich nazwiska i zawody. Mało tego, nawet opisywane przez pseudopacjentów "głosy" nie miały odniesienia do znanych w psychiatrii opisów, gdyż nie ma głosów "pustych", "próżnych" i "głuchych", jak to z premedytacją przedstawili uczestnicy eksperymentu w pierwszej rozmowie z lekarzem... Po diagnozie, która w siedmiu przypadkach brzmiała "schizofrenia", a w jednym "zespół depresyjno-maniakalny", nasi "pacjenci" zaczynali zachowywać się już tak, jak na co dzień w normalnym życiu, o głosach więcej nie wspominali, przestrzegali regulaminu, byli kooperatywni wobec lekarzy i personelu oraz mili i rzeczowi w swoich wypowiedziach. Ich zadaniem było przecież jak najszybsze przekonanie lekarzy i personelu szpitalnego o swoim zdrowiu psychicznym i wyjście z kliniki bez pomocy z zewnątrz. Jak się szybko okazało ich wzorowe zachowanie nie zmieniło niestety postaci rzeczy, a raz wypowiedziana diagnoza okazała się już nieodłączną i stygmatyzującą etykietą pacjenta. Naukowcy z niepokojem obserwowali nagminnie pojawiającą się psychiczną i fizyczną brutalność personelu wobec hospitalizowanych. Eksperyment okazał się, więc już w początkowej fazie bardzo niebezpieczny, przez co część jego uczestników poczuła wyraźny strach "przed pobiciem lub gwałtem". W efekcie tych pierwszych doświadczeń do projektu dokooptowano prawnika, z którym ustalono plan ewentualnego działania na wypadek okaleczenia lub śmierci któregoś z uczestników eksperymentu i dopiero wtedy grupa "ruszyła" na kolejne kliniki. Ogólnie eksperyment przeprowadzono w 12 szpitalach, po części tych starszych, o ściśle konwencjonalnym podejściu do "pacjenta", a po części w nowoczesnych, nastawionych badawczo. Wszyscy byli chorzy Nikogo nie rozpoznano, jako zdrowego a pobyt w szpitalach psychiatrycznych trwał średnio blisko 3 tygodnie (od 7 do 52 dni). W czasie eksperymentu pseudopacjenci otrzymali 2100 różnych leków antypsychotycznych, które po kryjomu wypluwali; były to różne preparaty na za każdym razem te same objawy. Grupie badaczy aż niewiarygodny wydawał się fakt braku zainteresowania ze strony lekarzy i personelu, którzy "przechodzą koło człowieka, jakby go nie było". Okazało się, że po raz wypowiedzianej diagnozie nikt już nie traktuje pacjenta, jak człowieka, a jego zachowania, jakie by nie były, będą już zawsze odbierane, jako symptom "choroby psychicznej". Notatki na przykład, które początkowo nasi pseudopacjenci robili w tajemnicy i szmuglowali poza szpital, już po krótkim czasie mogły być czynione bez kamuflażu, gdyż ani lekarze, ani obsługa szpitala się tym nie interesowali. Z raportów szpitalnych wynikało później, że ciągłe prowadzenie notatek było jednym z symptomów choroby psychicznej. Nie wyjdziesz, aż się nie przyznasz! Rosenhan w swoim eksperymencie podkreśla szczególny problem władzy psychiatrii nad "pacjentem". Zdiagnozowanie u pseudopacjentów (w jednej rozmowie!) "schizofrenii" oznaczało nieuchronne zaszufladkowanie ich, utratę podstawowych praw i od tego momentu nie tylko każde ich (bądź co bądź normalne) zachowanie było interpretowane już, jako choroba, ale do diagnozy dopasowywany był cały ich życiorys! Jeden z uczestników eksperymentu odnotował pół żartem pół serio, że w klinice miał poczucie "bycia niewidzialnym", gdyż statystycznie 71% psychiatrów i 88% sióstr i sanitariuszy w ogóle nie reagowało na proste pytania, które zadawał im w ciągu dnia, jako "pacjent", a jeśli była jakakolwiek reakcja to wyglądało to tak, jak w poniższym przykładzie: Pacjent: Przepraszam, panie doktorze... Mógłby mi pan powiedzieć, kiedy będę mógł skorzystać z możliwości spaceru w ogrodzie? Lekarz: Dzień dobry Dave. Jak się pan dzisiaj czuje? (Lekarz odchodzi nie czekając na odpowiedź...). Samo wyjście ze szpitala psychiatrycznego okazało się w każdym przypadku niemożliwe bez przyznania się "pacjenta" do tego, że... jest chory. Dopiero po takim określeniu się nasi pseudopacjenci opuszczali szpitale. Dodajmy tylko, iż nie, jako "zdrowi", ale ze zdiagnozowaną "schizofrenią w remisji" (czyli zaleczoną na pewien czas)... Skandal Wielkie oburzenie psychiatrii konwencjonalnej, jakie wybuchło po upublicznieniu badań Rosenhana przyniosło za sobą niespodziewanie drugą fazę eksperymentu, przy czym pierwsza jego część została odrzucona przez rozzłoszczonych psychiatrów, jako "wybrakowana metodycznie". Dyrekcja jednego ze szpitali psychiatrycznych stwierdziła wtedy w debacie publicznej, że "w naszej klinice coś takiego nie mogłoby mieć miejsca", na co Rosenhan odpowiedział eleganckim wyzwaniem na pojedynek obiecując, że na przestrzeni następnych 3 miesięcy wyśle tam swoich pseudopacjentów. Trzy miesiące później, kiedy doszło do weryfikacji drugiej fazy "Eksperymentu Rosenhana" okazało się, że wyzwany na pojedynek szpital ze 193 ogólnie przyjętych w tym czasie pacjentów określił 41, jako podejrzanych o bycie pseudopacjentami Rosenhana i kolejnych 42, jako zdemaskowanych pseudopacjentów. Tylko, że druga faza projektu prof. Rosenhana polegała na tym, jak się okazało, że... nikogo tam nie wysłał... Jako materiał uzupełniający, który bardziej "po polsku" traktuje sprawę, polecam obejrzeć poruszającą sztukę Teatru Telewizji pt.: "Kuracja", według książki Jacka Głębskiego (reż.: Wojtek Smarzowski, w roli głównej: Bartek Topa). Sztuka opowiada o psychiatrze naukowcu, który chcąc poznać tajniki swoich podopiecznych postanawia symulować schizofrenię, stając się "zwykłym pacjentem psychiatryka". O eksperymencie mało kto wie, a sytuacja szybko wymyka się spod kontroli... Autor: Andrzej Skulski (zredagowany przez: Magda Głowala-Habel) *Publikacja: On Being Sane in Insane Places w: Science, 179, 250-8.
  6. pajak

    Odchodzę z forum

    ja zgadzam się z iryss że jeśli chcesz przed tym uciec to wyrejestrowanie się z forum nie jest sposobem na to. Ale jeśli doszedłeś do tego że forum w jakiś sposób Ci szkodzi to bardzo Cię cenie za to że podejmujesz przemyślaną poważną decyzję i wyrejestrowywujesz się z niego świadomie wiedząc że przebywanie tutaj Ci szkodzi. To jest moim zdaniem ważne, dostrzeganie co nam szkodzi a co pomaga. Jeśli Twoja decyzja jest tym podparta to gratuluje, powracasz do zdrowego myślenia i rozumienia siebie. Ale jeśli robisz to "pod publike" to jest to na poziomie przedszkolaka. Pokazanie innym , ja już nie jestem chory bo się wyrejestrowywuje.
  7. Ja jadłem Trittico, działał na mnie bardzo nasennie ale co za tym idzie również uspokajająco. Nic mnie nie nerwowało i czułem sie fajnie ale nadal nie chciało mi się nic roboić. Za to przestałem być nerwowy:) Reasumując - na mnie działał jako świetny środen nasenny przy zaburzeniach snu
  8. pajak

    oddział nerwic

    a w jakiej placówce znajduje się ten oddział ?
  9. pajak

    beznadziejnie ..

    pierwsze rozwiązanie to pójście do psychologa?
  10. Ja powiem skrajnie tak, że widzę tutaj- większość uważa że masturbacja jest ok, nio i mają do tego prawo. Tylko jeśli ktoś uważa inaczej to znaczy że źle uważa i musi albo zmienić system moralny żeby to zaakceptować, albo zrozumieć jak to wciacia piszę swoją religię i może dojść do tego że masturbacja jest ok? Moim zdaniem to nie jest dobre, zmiana wartości moralnych żeby dostosować je do czynu który nie jest zgodny z naszym przekonaniem. Przecież po pierwsze, robienie czegoś co nie jest zgodnę z "nami" powoduję też wewnętrzny konflikt, a po drugie dając skrajny przykład tak samo możemy postępować w przypadku morderstwa. Popełniamy morderstwo i czujemy się z tym źle bo jest to niezgodnę z naszymi przekonaniami i normami moralnymi oraz społecznymi i co, żeby poczuć się lepiej zmieniamy system wartości żeby dostosować go do danego czynu i jego akceptacji? Przecież w taki sposób można robić wszystko i dopiero później do czynów dostosowywać wartości moralne manipulijąc nimi i dowolnie żąglując. Poza tym jest tutaj mowa o zaspokajaniu potrzeb i moim zdaniem jest to ok, ale ważne jest w jaki sposób je zaspokajamy. Czy zaspojamy jest właśnie zgodnie z samym sobą. Załuzmy spotrzeba zaspokojenia głodu, przecież nie lecimy do sklepu, następnie go okradając. Idziemy normalnie zrobić zakupy, jedynie w momencie gdy nie możemy sobie na to pozwolić, niektórzy decydują się na kradzież, ale też nie wszyscy. Tak samo moim zdaniem jest z masturbacją, niektórzy się na nią zdecydują chociaż będzie to niezgodne z ich normami moralnymi ale tylko wtedy gdy nie będzie możliwości zaspokojenia w sposób inny. Przekładając stosunek do masturbacji większości ludzi z tego tematu na przykład z kradzieżą, ludzie pomimo tego że mają pieniądze i robią normalne zakupy też powinni od czasu do czasu kraść. W rzeczywistości jest tak że tak właśnie też się dzieje. Ale jak mówię, różni ludzie, różne podejścia. Nie neguje waszego podejścia i waszych norm moralnych, ale nie wmawiajcie komuś żeby swój system moralny zmieniał.
  11. czyli masz typową nerwicę lękową ...
  12. nio l4 też można wziąć ale ja tutaj chciałem typowo udowodnić że można legalnie na nerwice od specjalisty dostać takowe zwolnienie :)
  13. polakita, ja Cię zaskoczę bowiem dostawałem zwolnienie z powodu ataków nerwicy. Mój atak wyglądał tak że cały czas wymiotowałem, wiłem się z bólu brzucha, miałem temperaturę itp i normalnie miałem zwolnienie od psychiatry.
  14. pajak

    Życzenia urodzinowe

    dziękuje za życzenia to naprawdę miłe
  15. Pewnie że cieszą, chociaż niektórych mogą dobijać że niektórych rzeczy z nas się nie "skasuje" :) po prostu akceptacja w tym wszystkim jest bardzo ważna, ale podkreślam AKCEPTACJA A NIE ZREZYGNOWANIE :)
  16. pajak

    Proszę o pomoc

    didol, po pierwsze co w Twoim przypadku powoduje powrót natręctw? Może dobrze było by się skupić na przyczynach i rozwiązaniu ich a nie objawach? Wiem że ciężko, ale próbowałaś coś robić "na siłę" , ruszyć się jednak z łóżka? spróbować zająć się czymkolwiek, pomimo natręctw? Może coś co lubisz robić, albo do tej pory lubiłaś?
  17. Niestety mam wrażenie że u nas szukasz pomocy lekarskiej.
  18. Wyzdrowiałem :) Moja walka trwała ok 5 lat. W sumie trwa nadal i będzie trwała całe życie. Według mojego lekarza i ja też w to wierze, jakieś tam zaburzenia będę miał zawsze, jak i będę bardziej podatny na przeżywanie niż inni. Ale w sumie całe życie świadomego człowieka to praca nad sobą. Somatycznych objawów prawie nie mam w ogóle. Czasem zaczyna się jakaś tam lekka jazda, ale wyzdrowienie polega na tym że umie się z tym sobie sam poradzić. Od miesiąc a nie biorę już żadnych leków. Nio dobrze, oszukał bym, biorę omegę 3 i magnez :) Jeżdżę po Polsce autobusami, pociągami ( ja który bałem się wyjść z pokoju) Nie jest tak że lęku nigdy nie ma, czasem się pojawia ale albo go ogarniam albo po prostu sobie jest a ja o nim nie myślę. Potrafię godzinami gadać przez telefon, a bałem się rozmów w ogóle a co dopiero telefonicznych. Zawsze wysyłałem tylko smsy. Cóż jeszcze, potrafię SAM ze sobą tylko iść do kina np i dobrze się z tym czuć. Może z czasem wszystko minie... a może nie ale jestem szczęśliwy że mogę normalnie funkcjonować w społeczeństwie, budować nowy wreszcie normalny związek i zacząć SAMODZIELNIE żyć.
  19. Ja na co dzień mam już chęć życia, plany, marzenia. Jednak jak przychodzi dołek - myśli samobójcze pojawiają się same.
  20. U mnie myśli samobójcze się nasiliły w momencie gdy zacząłem odstawiać effectin. I tak oto wczoraj próbowałem się zabić tabletkami nasennymi...Na szczęście dzięki ludziom którym na mnie zależy szybciutko oddałem połknięte tabletki.
  21. Ja do dziś czekałem na telefon z kliniki, który by mnie "wezwał" na psychoterapie. Dziś rano rozgległ się dźwięk telefonu. Nie zdążyłem odebrać. Odrzwoniłem, odezwała się pani - "Klinika nerwic...coś tam coś tam..." i że zapraszają mnie na jutro. WRESZCIE, ale strach jest. Jutro zaczynam terapię, jak tylko uda mi się zjechać do domu napiszę coś więcej.
×