Witam,
Ja jako dziecko miałem podobnie, np. kilka razy sprawdzałem, czy drzwi są zamknięte i chociaż oczywiście byłem pewien, że przed chwilą już sprawdziłem, to niepokoiło mnie to i wolałem sprawdzić jeszcze raz. Miałem też natręctwa, np. musiałem dotknąć każdej latarni, którą minąłem. Gdy się zawziąłem, żeby nie dotykać, to niepokój narastał, aż zawróciłem, żeby jej dotknąć. Również idąc po chodniku nie mogłem nadepnąć na linię między płytkami, tylko trafić stopą w środek płytki - to zresztą chyba jakiś nerwicowy standard, bo i detektyw Monk i Jack Nicholson w filmach też prezentowali tego hopla. Ale o dziwo potem wszystkie te natręctwa same mi zniknęły. Może wtedy, kiedy przeczytałem, że to jest wyładowywanie nerwów z innych dziedzin, do których człowiek nie chce się przyznać - np. nie chce się przyznać, że własna rodzina go wnerwia, więc te nerwy "wychodzą bokiem" w formie natręctw. Tak więc może poznanie zasady tego mnie wyleczyło, a może to, że byłem już starszy i nie wypierałem tego, że rodzina mnie wnerwia, bo to normalne w większości rodzin. Tak więc natręctw już nie mam, ale jakaś nerwicowość chyba nadal we mnie jest, bo niedawno kolega ze studiów humorystycznie się zdziwił, że ja niepotrzebnie się stresuję pracą zaliczeniową, a inni są wyluzowani i to olewają.