Witam,
od dawien dawna czuję czasami przymus robienia różnych nielogicznych rzeczy. Nie są to może jakieś wielkie rzeczy, ale jest to coraz bardziej irytujące i coraz mocniej mi przeszkadza.
Przykłady:
1. Codziennie wieczorem ściągam łańcuszek z szyi, bo w nocy mnie uciska. Kładę go zawsze na jakieś miękkiej powierzchni.Wisiorki-zwierzaki (dwa) muszą leżeć obok siebie, niezbyt blisko, po czum muszę je pogłaskać (sic!!!). Łańcuszek rozciągam i staram się wygładzić wszelkie "fale" i robię to aż poczuję, że jest ok. Czasem czuję też że muszę dotknąć zapięcie z różnych stron :|
2. Przy wyłączaniu światła potrafię wrócić się kilka razy do włącznika, żeby przejechać dookoła jego palcem po tych bocznych ściankach i rogach, zwłaszcza wsunąć końcówkę paznokcia w jakieś szparki między plastikiem.
Jeśli chodzi właśnie o naciskanie jakichś przycisków (czy innych rzeczy) i potem dotykanie ich z rożnych stron to jest to jeden z najbardziej uporczywych i przeszkadzających mi objawów.
3. Gdy idę chodnikiem i zobaczę np. piórko, czy kamień i skupie się na nim bezwiednie kilka sekund, to potem bab silne wrażenie, że muszę się wrócić i to podnieść. I zwykle to robię, bo te myśli są strasznie uporczywe :/
4. Rzadziej już, co nie znaczy, że rzadko - np. przy układaniu czegoś potrafię kilka razy się do czegoś wrócić i to poprawić, bo np. buty stoją zbyt krzywo, czy czuję, że muszę włożyć sznurówki do środka itd.
Jako, że kilka objawów, które mi przyszły do głowy dotyczą układania czegoś to od razu mówię, że nie jestem pedantką, jestem raczej straszną bałaganiarą
Proszę o rady, czy to może być jakaś lekka forma nerwicy natręctw, czy po prostu takie dziwactwa?