Skocz do zawartości
Nerwica.com

NIEwrociszTU

Użytkownik
  • Postów

    135
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez NIEwrociszTU

  1. a pozwolę sobie zadać wam pytanie, czego tak na prawdę się boicie? czy jest to śmierć sama w sobie, czy może wizja nicości i końca? bo tak na prawdę, ja mam problem z tym że na prawdę nie odczuwam potrzeby dalszej egzystencji. nie znoszę ludzi, nie czuje się zżyta z bliskimi, czuje się totalnie wyalienowana z tego środowiska, za czym idzie samotność i nie dopuszczanie innych do mojego 'ja.'
  2. Nie, to w żadnym wypadku nie było zaplanowane. Zwlokłam się z łózka i nic nie czułam. Skierowałam się w stronę szafki wzięłam leki , wódkę w drugą rękę. zero planowania. I tylko jedyną myślą cały czas były moje rozważania nad tym reinkarnacją , której jako jedynej straszliwie się boję po śmierci.
  3. naranja zgadzam się. To jest właśnie problem. Drobne rzeczy nie cieszą, duże także nie. Nie cieszy nic. Mało kiedy pojawia się uśmiech na twojej twarzy. Widzisz wszystko złe, zero pozytywów. Osobiście uważam że cierpienie(w ogólnym pojęciu) ma wynieść nas ponad świat tego banału i dać nam uczestnictwo w świecie kolorowej Utopii. przynajmniej chciałabym w to mocno wierzyć...
  4. mhmmm to w takim razie ja miałam szczęście. tylko że ja czułam coś dziwnego, taki letarg. To naprawdę było przyjemne , i zdaje sobie z tego sprawę że zaczyna mi tego, coraz częściej brakować. Więc ciągłe procesje myśli, które ruszają korytarzami mózgu, biegną szybko, jedna za drugą kusząc niewinnie, boje się że aż do chwili kiedy cała katadra wypełni się po brzegi tłumem idei. I tak kółko się zamyka.
  5. okej. Wbrew pozorom bardzo ciężko jest skutecznie i ze 100% pewnością odebrać sobie życie. tzw. mówi się że jeśli ktoś chce to i tak to zrobi. Wiesz, no właśnie pytanie czy na prawdę chcesz umrzeć. Tu jest dość cienka granica, której ja też w swoim przypadku jeszcze do końca nie odkryłam całkowicie. Brak chęci do dalszej egzystencji , poczucie bezsilności wobec świata, ludzi , bezsilność i smutek , to wszystko sprawia że wydaje nam się że to nie ma sensu, że śmierć będzie najlepszym rozwiązaniem. Ostatnio dużo myślałam o tym i doszłam do wniosku że jesteśmy przywiązani jakby takimi niewidzialnymi nićmi, które czasami ciągną tak mocno , że nie jesteśmy w stanie tego zrobić. I jest jeszcze ta nadzieja. Często odwlekamy ten moment , bo może coś się zmieni, kogoś poznamy kto odmieni nasze życie, albo pokarze nam że można inaczej dostrzegać świat. I tak żyjemy. . . Dostrzegłam też dwie zależności w niedoszłych samobójcach 1. Jesteśmy zdecydowanie bardziej wrażliwsi na świat, widzimy 'więcej' 2. z reguły ŚWIADOMIE wybieramy samotność...
  6. Witam. Jeśli mogę przyłączyć się do dyskusji to chętnie się udzielę. Złoszczenie się na kogoś uważam za całkowicie normalne , jednak wizje o mordowaniu człowieka, ludzi to już jest pewna dysharmonia naszego jakże wspaniałego mózgu. I jak najbardziej może to być spowodowane głęboką depresją. Wgłębiając się w drugi wątek w którym mówicie że jedyne co was powstrzymuje od śmierci to bliscy , polemizowałabym że na prawdę pragniecie ze sobą skończyć. Podświadomie szukacie argumentu, pretekstu żeby tego nie zrobić. Samobójcy są egocentrykami. W momencie popełnienia zbrodni , nie myślą o tak prozaicznie na tamtą chwilę 'przyziemnych' sprawach. Oczywiście nie oceniam nikogo, bo nie powinnam , żyjąc tak jak żyję i robiąc to co robię. Jednak o problemie śmierci można by dyskutować i jest to temat bardzo obszerny. Jednak mnie nurtuje inne zagadnienie - dlaczego ludzie boją się śmierci? Przecież to przyjemne uczucie , moment świadomości kiedy odpływasz, oczyszczasz się. Teoretycznie można zaryzykować tezę że śmierć jest naszym przyjacielem, a życie- wrogiem. To tu cierpimy okropne katusze i męki. Co o tym myślicie. Panna Chmielewska
×