-
Postów
156 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez aussie
-
Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?
aussie odpowiedział(a) na pikpokis temat w Nerwica natręctw
Szkoda,nie? Realne może i jest. Jeżeli jesteś bogata ja kiedyś napisałam do niej maila, z nadzieją, że w skrócie coś mi podpowie, a ona chciała ze mną sesję telefoniczną urządzić. I bezpłatnie na maila nie odpowiedziała, co, szczerze mówiąc, mnie w pierwszej chwili zraziło, no ale rady ma świetne, więc mi przeszło xD W sumie może i to będzie coś podobnego. Ale może warto spróbować. Może najpierw przejrzyj tą, co zamówiłaś, zobaczysz co Ci to da i jak nic to zamów drugą Ale książka to nigdy nie jest rozmowa z drugim człowiekiem. Przydałoby się. Czuję się koszmarnie :/ Na myśl o zjedzeniu czegokolwiek robi mi się niedobrze :/ -
Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?
aussie odpowiedział(a) na pikpokis temat w Nerwica natręctw
dlatego ważny jest chyba miły psycholog. bo czasem jest tak, że poznajesz kogoś i od razu masz ochotę mu się zwierzyć a czasem zna się kogoś całe życie a rozmawia się o pogodzie... ale Ty już lody przełamałaś książki całej nie czytałam z tego względu, że po prostu brak mi czasu. ale czytałam poszczególne rozdziały, rzeczy które mnie interesowały. ona tam dużo pisze o urazach z przeszłości, że trzeba naprawić relacje z rodzicami, bo to ma olbrzymi wpływ. generalnie książka poparta jest przykładami jej pacjentów, jej własnych i powiem Ci, że daje nadzieję. że faktycznie miłość to nie ciągłe 'och i ach' ale ciężka praca. bo to co cenne, warte jest wysiłku - podobno i dużo jest rad, co robić na każdym etapie związku, jak naprawić relacje itp. w sumie ciężko tak w skrócie powiedzieć. wpisz sobie w google i tam był chyba przykładowy rozdział ) generalnie, z tego co ona pisze, to 98% jej pacjentów kończąc terapię jest w szczęśliwym, pełnym miłości związku, nawet te wypalone małżeństwa, czy ludzie którzy przeżyli zdradę, a te 2% które jednak się rozstają to właśnie te 2%, które odmówiły pracy ze swoją rodziną. wiesz,do niej dzwonią ludzie z całego świata (sama chciałam, ale nie dość że weź se dzwoń do USA, to jeszcze liczy sobie chyba ze 200$, sama oceń czy to dużo czy mało xDD). wiesz, z tematem nerwicy ma to może niewiele wspólnego, ale jeśli chodzi o związki jako takie to wydaje mi się że jest przydatna, trzeba by tylko uważnie ją przeczytać i wcielić jej rady w życie chociaż ja mimo wszystko zawsze sobie myślę, że to skierowane do ludzi dojrzałych, do małżeństw itp. no ale ja to ja -
Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?
aussie odpowiedział(a) na pikpokis temat w Nerwica natręctw
O, z tymi neurotykami pasuje idealnie xD coś w tym jest. najgorsze jest to, że to tak łatwo sobie gadać i tłumaczyć a jak przychodzi co do czego to nie potrafię tego wprowadzić w życie, bo mam wrażenie, jakbym była całkowicie obojętna, pogodziła się z tym, że jest źle... do dupy. chyba faktycznie powinnam zgłosić się do psychologa, wiem o tym. z drugiej strony wstyd mi aż prosić rodziców, bo i tak tyle mają ze mną wydatków... kiedyś sama mama chciała mnie zapisać. ale teraz zachowuję się w miarę normalnie i chyba myślą, że wszystko już jest ze mną okej. może nie będę zaburzać tego porządku :/ poza tym jakoś głupio mi iść do psychologa. mam wrażenie, że mój problem jest kretyński, zwłaszcza, że mam tylko 18 lat. czasami sobie myślę, że normalni ludzie w moim wieku nie przejmują się takimi rzeczami, bo wiedzą że są młodzi, idą na studia i przez myśl im nie przechodzi, że mogliby zostać ze swoim chłopakiem/dziewczyną do końca życia :/ i pewnie tak jest. tyle par się rozstaje, czemu miałabym być szczęściarą i tego uniknąć? haha. z drugiej strony w tym roku mam maturę, a to bardzo utrudnia mi naukę, do kitu... tyle, że mówiąc osobie dorosłej (czy też może dojrzalszej, w ten sposób), mam wrażenie, że ona sobie myśli "dziewczyno, wyluzuj, nie masz większych problemów? jesteś młoda, jeszcze mnóstwo chłopaków będziesz miała". a ja tego nie chcę! :/ chociaż problem, nie tylko w moim, jak i w waszych przypadkach, leży głębiej i trzeba by go usunąć od podstaw. zresztą kiedyś miałam taką sytuację, że wpakowałam się w związek z facetem, który mnie obrzydzał "od pierwszego wejrzenia" a ja przez dość długi czas próbowałam sobie wmówić, że go kocham. i została mi trauma :/ tylko dołuje mnie, że z moim obecnym chłopakiem to się zaczęło w zasadzie zanim zaczęliśmy być razem. zaczęło się w momencie, kiedy dowiedziałam się, że faktycznie może coś z tego być, że też mu się podobam. wtedy wpadła jakaś głupia myśl: "a może ja wcale nie chcę?", przypomniał mi się związek z tamtym chłopakiem i się zaczęło :/ chociaż teraz jest zupełnie inaczej, bo naprawdę do siebie pasujemy, rozumiemy się, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i już na początku pomyślałam, że to musi być przeznaczenie. dobra, nie zanudzam. anq24, wiesz co? w sumie jak teraz jesteś sama to właśnie powinnaś się zając rozwiązaniem problemu. sama widzisz, że on istnieje i jakbyś się z kimś związała to znów skończyłoby się tak samo. a teraz, kiedy nie przeżywasz tego wszystkiego, bo nie masz tego bodźca, powinnaś zgłosić się na jakąś terapię i okryć w czym leży problem. wydaje mi się, że to najlepsze rozwiązanie, jeśli nie chcesz kończyć tak każdego swojego związku. przemyśl to ) powodzenia! aa...i ja też zawaliłam szkołę w zeszłym roku (tak apropo tego co pisała natalia2220). moje oceny poleciały, aż miło... ledwo zdałam z fizyki. bo nie miałam siły się uczyć, ciągle tylko płakałam, albo leżałam, bo męczyło mnie same istnienie. teraz w sumie jest lepiej. jakoś bardziej potrafię się zmobilizować. muszę, jak chcę jakoś zdać maturę :/ a w sumie to chyba każdy chłopak reaguje gwałtownie jak się wspomni, że inny jest fajnie zbudowany, mój też tak ma to mnie śmieszy w sumie. w każdym razie czasem mam wrażenie, że taka męska natura, więc nie przejmuj się i, wiem że sama nie jestem lepsza, ale jest wiele przystojnych facetów na świecie i jak podoba nam się inny to w sumie jest normalne. zapytaj swojego chłopaka czy nie ma jakiejś dziewczyny, która tak na niego działa, że zawsze musi się za nią obejrzeć -
Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?
aussie odpowiedział(a) na pikpokis temat w Nerwica natręctw
Wiem, że to wkurza. Jak byłam raz u psychologa to też kazała mi wypisywać na kartce swoje emocje. Co prawda akurat ta pani była do bani, bo przyszłam taka zestresowana (a mój chłopak akurat wyjechał i nikt nie poszedł ze mną, żeby mnie wesprzeć), że ledwo mówiłam, bo z każdym słowem myślałam, że się rozpłaczę. Opowiedziałam jej skróconą historię, a połowy wręcz nie chciała wysłuchać, no ale mniejsza... w każdym razie też oczekiwałam, że powie: "masz to i to" i wtedy bym się jakoś uspokoiła. A ta nie powiedziała nic i zostawiła mnie z takim mętlikiem w głowie :/ więcej nie poszłam... Wiesz, ja myślę, że Twoja psycholog ma rację. Trochę się interesuję psychologią, może właśnie ze względu na moje własne problemy, i zawsze stara się dotrzeć do przyczyn. A przeszłość jednak ma duży wpływ, nawet podświadomie. Więc nie poddawaj się i staraj się nie wątpić :) Wiem, że ciężko jest jak tak próbujesz znaleźć dowód. To jest najtrudniejsze, bo miłości przecież nie da się zdefiniować, tylko czuć. I z jednej strony chce się dowodów, że się kocha, a z drugiej się ich nie chce, bo wiesz, że powinno się to po prostu czuć... tez tak masz? Masakra... Wgl doszłam dzisiaj do wniosku, że zawsze miałam problem ze współżyciem z ludźmi, choć nie byłam tego do końca świadoma. Może nie tyle z chłopakami, bo moje doświadczenia niekoniecznie są bogate, ale z przyjaciółmi. Stwierdziłam, że zawsze żyłam w takim swoim wyimaginowanym świecie, że moja najlepsza przyjaciółka powinna być idealna-żadnych kłótni, różnicy zdań, wszystko razem, nigdy nie powinna mnie zawieść, chciałam mieć na wyłączność, najlepiej w ogóle się nie rozstawać. I zawsze się zawodziłam, bo coś nie grało. Tu się okazywało, że nie da się mieć ludzi na wyłączność, bo ludzie mogą cenić innych ludzi, niż ja i się z nimi spotykać. Tu mieszkało się za daleko, tu była jakaś kłótnia, tu nie lubiła tego co ja. A ja chciałam takiej przyjaźni, jak obserwuje się choćby na filmach i zawsze pod wpływem jakiegoś, który akurat mnie zafascynował, chciałam dokładnie tak samo. A w rezultacie zostawiałam tych ludzi, już nie chciałam się z nimi zadawać, wolałam znaleźć nowych 'przyjaciół', zacząć wszystko od nowa, mając czyste konto i łudząc się, że tym razem będzie jak sobie wymarzyłam. Czasem za nimi tęskniłam, ale szybko jakoś sobie tłumaczyłam wszystko i uspokajałam. Z tym że przyjaciół, o ile można to w ogóle tak nazwać, łatwiej mi było porzucić, niż chłopaka, który jest mi najbliższą osobą na świecie. I kiedyś trzeba zejść na ziemię i nauczyć się żyć z prawdziwymi ludźmi, akceptować ich z wadami i zaletami. I to chyba mój problem. Nie potrafię tego. Ucieczka jest dla mnie takim gwarantem bezpieczeństwa: nikt mnie nie zrani, mogę sobie żyć w pięknym świecie fantazji. A teraz tego świata mi zabrakło i się męczę, bo za bardzo mi zależy, żeby się rozstać, a z drugiej strony nie mogę się pogodzić z rzeczywistością, z tym że jest, kocha mnie. Nie wiem z czego to wynika... :/ -
Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?
aussie odpowiedział(a) na pikpokis temat w Nerwica natręctw
"Rozstania są dla mięczaków" Bonnie Eaker Weil - szczerze polecam, ta kobieta to mój autorytet ) Jak sobie radzę... próbuję sama, choć nie do końca to wychodzi. Są okresy lepsze, a są koszmarne. Obecnie jest tak pół na pół z przechyłem na źle Raz byłam w poradni psychologiczno-pedagogicznej (za darmo) - no i niestety za darmo chyba nie warto, bo trafiłam na tak sympatyczną panią, że czułam się po wizycie jeszcze gorzej, a najbardziej utkwiło mi w głowie "a więc od roku jesteś z chłopakiem, w którym ewidentnie coś ci nie pasuje". Potem bardzo się bałam gdziekolwiek iść, ale nawet kilka razy chciałam tylko że ile razy się zdecyduje, nagle zaczyna być lepiej i nie widzę sensu. Poza tym... pieniądze niestety :/ a męczę się z tym już prawie 2 lata i mam serdecznie dość. mój chłopak bardzo mi pomaga i tłumaczy wszystko jak profesjonalny psycholog. bo ja niby wiem co może być problemem,ale jakoś nie do końca w to mogę uwierzyć i tkwię w tym beznadziejnym błędnym kole i nie wiem jak wyjść :/ [Dodane po edycji:] monika89, zdaje się, że Ty wybierasz się na jakąś terapię? napisz koniecznie co Ci powiedzieli itd. i pisałaś chyba, że Twoi rodzice się rozwiedli? ja myślę, że to może mieć/ ma olbrzymi wpływ, no ale nie jestem specjalistą, więc ciężko mi stwierdzić. -
Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?
aussie odpowiedział(a) na pikpokis temat w Nerwica natręctw
Cześć wam, czytam sobie wszystko od dłuższego czasu (kiedyś nawet pisałam, ale pod innym nickiem, tylko że zapomniałam hasło). w każdym razie, nie muszę chyba mówić, że mam tak samo, prawda? może jak z wami popiszę to będzie mi lżej :) choć zastanawiam się czasem czy to nie jest takie gadanie, żeby się pocieszyć. ale może i nie. wiecie co, mam taką fajną książkę, amerykańskiej psychoterapeutki od związków. i ona twierdzi, że większość ludzi się rozstaje, bo myli zauroczenie z prawdziwą miłością. a każde zauroczenie kiedyś się kończy i jakbyśmy mieli tak zmieniać partnerów za każdym razem, kiedy to następuje, do końca życia bylibyśmy samotni. poza tym nie sztuką jest uwolnić się od faceta, bo problem wciąż w nas siedzi a od siebie nie uciekniemy, choćby nie wiem co. i dążenie do miłości to ciężka praca i normalni ludzie,którzy nie mają żadnych urazów wyniesionych z dzieciństwa, poprzednich związków itp, przez wszystkie stadia miłości przechodzą w miarę gładko, a reszta niestety ma różnego rodzaju obawy i musi je zwalczyć. coś w tym jest. przynajmniej do mnie przemawia :) może kogoś jeszcze podniesie to na duchu :) bo ja mam urazy, na różnych płaszczyznach, wiem o tym, choć i tak w kółko się boję, że to nie ma znaczenia i miłość POWINNA wyglądać tak, tak i tak: wieczna radość, motyle w brzuchu itp.-wgl jak na filmach. patrzę na inne pary i myślę jacy to oni są szczęśliwi i od razu coś mnie ściska w żołądku, bo tak POWINNO być. choć przecież z boku wrażenie może być złudne. no i, powtarzając to, co wy wszyscy, mam niekończącą się depresję, analizuję,rozmyślam,czasami nawet nie mam uformowanych tych myśli, ale czuję jakby moja głowa ważyła z tonę i zmusza mnie, żebym zaczęła na nowo ten temat. mam okresy, że jestem superszczęśliwa i wręcz martwię się, że coś się stanie, stracę go, w wyniku tego że nie wytrzyma czy też z innych przyczyn, a ten 'dobry lęk' w końcu przeradza się w 'zły lęk', myślę coraz więcej, różne głupoty, no i...zresztą dobrze wiecie. to tyle na początek :)