Skocz do zawartości
Nerwica.com

aussie

Użytkownik
  • Postów

    156
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez aussie

  1. Witaj Apsik :) Miło się czyta osoby takie jak Ty :) Pomijając oczywisty fakt, że to bardzo podnosi na duchu, kiedy się słyszy, że ktoś z tego wyszedł i jest szczęśliwy to samo to, że ludzie się kochają, chcą być ze sobą i walczą, a nie rozstają jak połowa społeczeństwa, jest wspaniałe i zawsze mnie cieszy :) Tak, ja dokładnie tak mam, że nie mogę sobie przypomnieć. Teraz zaczęłam chodzić do psychologa i mój stan się poprawił dziwnym trafem (już gdzieś około 2 tygodnie chyba jest dobrze) i jak mam tam iść to nie mam pojęcia co mam tej kobiecie mówić, naprawdę. Wręcz wchodzę na forum i czytam jakieś stare posty, strony na których były opisane te same objawy,bo nie mogę sobie przypomnieć jak to było, a taka terapia to trochę bez sensu :/ a chodzić chcę, bo nie czuję się też wcale tak rewelacyjnie. Właśnie tak jak napisałaś, tak dziwnie. Jestem trochę spięta cały czas, czuję, że coś tam siedzi, nie patrzę na świat, na ludzi tak jak kiedyś, kiedy wszystko ze mną było w porządku, ostatnio to zauważyłam. Ale jednocześnie nic a nic nie rozkminiam, nie przychodzą mi myśli do głowy, nie mam ochoty, chociaż z facetem też nie jest tak jak być powinno, tzn nie ma jakiejś wielkiej radości, uczucia szczęścia, nie mam ochoty np.na całowanie i inne tego typu rzeczy, wręcz mam wrażenie, że nastała jakaś taka nuda między nami... i zaczęłam się bać, że po prostu przyzwyczaiłam się do tego, że jest źle, mój organizm się broni, bo już nie ma siły na to wszystko. Więc sama nie wiem jak się czuję, ale wcale nie dobrze. Dziwne... Anq24, ja też gratuluję i cieszę się bardzo, że jednak jesteście razem :) Życzę Ci z całego serca, żeby to już nie wróciło, a jeśli nawet to żebyś pamiętała o tym, że to choroba i z tą wiedzą skuteczniej walczyła :) Ja nieraz jak było ze mną całkiem dobrze,siadałam obok mojego chłopaka i mu mówiłam, że jeśli kiedykolwiek znowu zacznę się zachowywać jak wcześniej to żeby mnie nie słuchał i pamiętał, że to nie ja tylko choroba, żeby pamiętał to lepiej niż ja i przypominał mi, jeśli zapomnę :) i robi to, zawsze przypomina :) jestem pewna, że dasz radę :)
  2. Widzę, że jakaś napięta atmosfera się zrobiła i nikt nie chce się wypowiadać - dziewczyny,spokojnie! mamy się tu wspierać a nie dołować nawzajem :)
  3. wiecie co,ja po prostu nie umiem być w związku. łatwiej mi kochać na odległość, nie potrafię zmierzyć się z prawdziwym związkiem. przed chwilą 'zerwałam' (o ile można to tak nazwać,dlatego dałam w cudzysłowie) z moim chłopakiem. po prostu już nie miałam siły i powiedziałam, że chcę żebyśmy byli przyjaciółmi tylko a on, że ok no i siedział sobie spokojnie. no i jakoś tak nie mogłam zdzierżyć, że się nie przejął i tak nie mogłam się skupić na tym,co robiłam, ciągle się odwracałam, w końcu się przytuliłam, coś tam. i wtedy mnie taki spokój ogarnął i uczucie, że jest mi bliski,wspaniały, tak mi dobrze i nie chcę go stracić. nie chcę stracić,ale jednak nie byłam pewna czy chcę wrócić,bo wiedziałam, że razem z powrotem znów zaczną się pytania i niepewność i ja nie potrafię z związku być, łatwiej mi na odległość, kiedy czuję się spokojna, wolna i niezależna. będąc w związku czuję się jakbym była zniewolona i traciła własne 'ja'. to wszystko jest dziwne i skomplikowane.
  4. ja myślę, że szczerze je kochają, tylko chcąc dla nich (a może i dla siebie) dobrze sprawiają, że dzieci czują się niechciane, gorsza itp. Właśnie mi się przypomniało jak byłam w 1-3 podstawówki i zaprosiłam koleżanki na urodziny i mama zrobiła nam jakiś quiz i moje 2 koleżanki ta wszystko wiedziały a ja nie i moja mama mi gadała, że one to takie mądre,mają wiedzę ogólną o świecie i czemu ja nie mam. zresztą ogólnie często porównywała mnie do tych 'idealnych' dzieci, moich koleżanek, dzieci jej koleżanek a mnie to złościło i zawsze dawałam przykłąd jakichś gorszych ode mnie dzieci to mówiła, że zawsze lepiej się porównywać do tych lepszych. tak mi się jakoś wzięło na żale wgl przykro mi teraz, bo moi rodzice jadą sobie na rocznicę ślubu do Paryża, no i wszystko fajnie,niech jadą, tylko że nie będzie ich akurat w pierwszy dzień moich matur no ale może przesadzam.
  5. troche może i pasuje. ale i tak mam wrażenie,że nic nie pasuje, nic mi nie jest i...dupka
  6. Jak będziesz tak gadać, na pewno :/ weź się w garść, zgłoś się na jakąś terapię. Tez jestem perfekcjonistką, czytałam wczoraj o osobowości neurotycznej-wszystko pasuje. A poza tym nie wierzę, żeby to było zwykłe odkrycie wad, bo tego typu kryzys w związku nie przychodzi z minuty na minutę. Zresztą, do mnie i tak to nie pasuje, bo zaczęło się na samym początku związku i boję się, że się od samego początku oszukuję. Ale... trzeba chyba wierzyć i przestać się nad sobą użalać.
  7. Ja też raczej nie ale stan tego forum zmusza do tego ;p Możesz zapodać )
  8. Tak, gg jest dobre ;p dlatego dałam nr zresztą piszę z 1 osobą ale na gg też nie zawsze wszyscy są. niestety. najlepszy to byłby taki całodobowy doradca
  9. tu ostatnio ciągle jest awaria... akurat jak tak czekam na czyjąś odpowiedź bo źle się czuję to przemyśl to wszystko :) na pewno będzie dobrze :)
  10. wow, forum działa... to ja może jeszcze coś dopiszę... a może to po prostu 'nie to'? skoro niby wszystko super,nie można się do niczego przyczepić, ale 'czegoś brakuje' a ja nie wiem czego? może tu właśnie chodzi o to, że powinno być takie wewnętrzne uczucie spełnienia i szczęścia, nawet jak ktoś ma wady a nie odwrotnie? o co chodzi? niech mi ktoś odpisze Zalamka, jakbyś byla, moglabym Cie prosic, żebyś napisala do mnie na gg(o ile masz gg)? Mój nr 3864048. Proszę Cię. Bo to forum ciągle nawala,wiadomości też nie można wysyłać, a to co piszesz zawsze podnosi mnie jakoś na duchu :) Byłabym wdzięczna :)
  11. Tak, na filmach zawsze mówią, że trzeba sobie wyobrazić, że inni siedzą nago to będzie łatwiej ;p na mnie jakoś nigdy to nie działało, chyba nie mam tak silnej wyobraźni a z tą wikipedią żartowałam ale jednak objawy to objawy a mi nie pasowały u psychologa byłam... nie wiem w sumie co myśleć. nic konkretnego nie powiedziała. słuchała bardziej, wypytywała o rodzinę o moje plany, stwierdziła że dużo przede mną teraz życiowych, trudnych wyborów i że może to problem. a tak... pytałam ją na koniec czy to może być nn, ale tak coś pogadała i wywnioskowałam, że ciężko jej teraz stwierdzić, ale raczej nie. i że widzi, że dużo we mnie takiego lęku no i możemy się spotykać, rozmawiać i na pewno będę więcej o sobie wiedziała ale ona nie może powiedzieć jaki będzie skutek tych spotkań, bo może się okazać że faktycznie nie chcę, tu problemem jest chłopak a może być też tak że faktycznie problem jest inny i może łatwiej będzie mi podjąć decyzję. ale czasami ludzie czują się po terapii gorzej, niż przed nią i obiecać nie może i w sumie sama się zastanawiała jaka może być przyczyna. no i nie wiem teraz... czy ona w ogóle mnie zrozumiała i wgl... wiem że to pierwsze spotkanie i ona też cudotwórcą nie jest, w końcu widziała mnie pierwszy raz w życiu i gadałyśmy godzinę, ale jednak... może pójdę na jakieś 2 spotkania jeszcze i zobaczę? ale nie wiem, a jeśli faktycznie okaże, że go nie chcę? choć zaznaczyłam, że bardzo mi zależy ( a dziś byłam w stanie to stwierdzić,bo było lepiej) a jakieś wady sobie wymyślam, doszukuję się ich. No nie wiem no... nie wiem co myśleć :/ a jeszcze z rodzicami się pokłóciłam teraz o to wszystko... bo weszłam do domu i tata pyta czy dają coś takie sesje za tyle kasy i całe szczęście że babcia ostatnio dała mi pieniądze (które skrzętnie odkładam na konkretny cel) no i się go zapytałam czy uważa, że mój problem jest tak głupi i mało ważny, że nie może go zasponsorować, no i stwierdził, że tak, uważa że przesadzam i nie wie jakie ja mogę mieć problemy...miło... i się dowiedziałam że on ma własną teorie na temat tego co mi jest, a mianowicie że czuję się gorsza jeśli chodzi o klasę, a przecież to żaden problem, on miał takie same i że do tego psycholog wcale nie potrzebny. I zaczął mi mówić jakie to ON miał problemy w moim wieku. I powiedzieli, że przecież mam wszystko, wspaniały dom,normalną rodzinę, chłopaka fajnego, znajomych,własny pokój, jestem inteligentna,ładna i co tam jeszcze chcecie (generalnie po prostu mam idealne życie,prawda? tak by wynikało) i on NIE MA POJĘCIA, jakie mogę mieć problemy i że wymyślam, jestem skwaszona, że w głowie mi się z tego dostatku poprzewracało i powinnam urodzić się w popieprzonej aktorskiej rodzinie,bo tam pasuję. także to MOJA WINA, że z nimi nie rozmawiam i może najpierw im zaczęłabym ufac i mówić jakie mam problemy zamiast wydawać fortunę na psychologów. aha,no i jeszcze jak tak dalej pójdzie to nie nadaję się na studia,bo co to będzie jak będę musiała sama sobie zacząć radzić. no i na koniec mama się prawie rozpłakała i powiedziała, że jak coś do nich mam to żebym przyszła i im to powiedziała, żebyśmy usiedli i porozmawiali :/ no to jej powiedziałam, że przecież nie raz mówię, ale nie chcą mnie słuchać. fajnie... przykro mi, bo chciałabym z nimi porozmawiać a nie, tak jak oni mówią, 'przychodzę tylko wtedy jak coś chcę',co też nie do końca jest prawdą, ale nie potrafię. tylko czy to naprawdę moja wina? :/
  12. Wiem, że mówiłaś, ale wikipedia powiedziała, że jednak nie mam,więc komu miałam wierzyć niby,co?
  13. O, to są objawy fobii społecznej? Poważnie? Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób... bo trafiłaś w dziesiątkę... hm... będę musiała o tym wspomnieć ;p a może sama mnie zapyta i powodzenia na egzaminach! trzymam kciuki :)
  14. hej Załamka :) dawno Cię nie było u mnie nastrój dzisiaj troszkę lepszy, niż w ostatnich dniach i do psychologa idę. Boję się, ale... wolę się przemęczyć teraz i być zdrowa,niż męczyć się do końca życia czy tam do momentu, że już będę tak zgrzybiała przez to wszystko, że będzie mi już wszystko jedno. A mój kochany chłopak obiecał, że ze mną pojedzie i poczeka tam na mnie, żeby dodać mi otuchy, więc może nie będzie źle :) napiszę jak było po powrocie :)
  15. Lady_Makbet, hahaha, popieram xD w sumie nie bylo mi do smiechu jak to pierwszy raz przeczytalam ale teraz... stwierdzam, ze to zalosne xD
  16. U mnie? Źle. Właśnie gadam z koleżanką, która nie zrywa ze swoim facetem tylko z powodu litości i resztek miłości. Nie powiem, żeby mnie to podnosiło na duchu :/ nie wiem już co jest prawdą. Też jestem zmęczona tym życiem,nie wiem już co robić, żeby było lepiej. Może ja też się lituję nad moim facetem i ponoszę tego TAKIE konsekwencje? Nie mam siły. Na szczęście w środę psycholog. I trzymaj się, jesteśmy z Tobą wszyscy ;*
  17. Manka, ale zaczęłaś analizować dopiero po zaręczynach? Wcześniej byłaś z nim i wszystko grało? Nie myślałaś o swoim byłym? Wiesz co ja myślę? Że to obawa przed zmianą-sama piszesz: nowy dom, nowa rodzina itp. To Cię po prostu przeraża. Wcześniej, jak nie wisiało to nad Toba, wszystko było dobrze (przynajmniej tak zrozumialam i do tego będę się odwoływać, jeśli tak nie jest, wyprowadź mnie z błędu :) ). Teraz się wystraszyłaś i zaczęłaś zastanawiać czy to na pewno dobry wybór. A, tak naprawdę, to każdy człowiek ma chwilę zwątpienia, to przecież normalne. Nigdy do końca nie wiemy czy nasza decyzja jest słuszna i pewnie czasem trzeba po prostu posłuchać serca i dać się ponieść (tak tak,kto to mówi xD ale rozmawiamy teraz o Tobie a nie o mnie ). To, że wciąż kochasz swojego byłego? Nie wiem czy kochasz, czy nie. Bardzo możliwe. Jednak jak się kogoś kochało, to zawsze gdzieś tam zostaje w sercu. A być może zaczęłaś o tym myśleć, bo to jest taka odskocznia od tego, co Ci ciąży teraz-ślubu. I w sumie ja stawiam bardziej na to nawet. Po prostu to Ci się wydaje takie dobre i bezpieczne w przeciwieństwie do tego,czego się boisz. Zwłaszcza, że piszesz że nie wyobrażasz sobie powrotu do tamtego-myślę że to powinien być wyznacznik :) Właśnie doczytałam, że codziennie praktycznie wracasz do tamtego myślami. Ale powiedz-tak było cały czas? Od kiedy jesteś ze swoim obecnym narzeczonym? Bo dosyć istotne w interpretacji ale nie będę kasować tego co napisałam, bo może akurat okaże się, że dobrze to odebrałam. [Dodane po edycji:] co tu tak cicho piszcie... proszę, tak mi źle mam wrażenie, że mnie odrzuca,że nie chce,mam w głowie jakiś spaczony obraz mojego chłopaka i choć wiem, że wygląda inaczej, niż go w mojej głowie widzę, to mam wrażenie że to prawda i to znak, że to nie to i już nie wiem co jest prawdą a co nie nie wiem co mam ze sobą zrobić,z kim pogadać, nie wiem ;(( błagam,niech ktoś tu wejdzie
  18. Źle się czuję znowu Ale nawet nie analizuję nic,po prostu źle się czuję. Już obudziłam się z taką gulą w gardle i uczuciem niepokoju (z tym to się zresztą zwykle budzę :/)i tak się błąkam. Myśleć nie myślę, ale mam wrażenie, że coś jest nie tak, nie wiem nawet czy mam ochotę się z moim chłopakiem spotykać. Ale w sumie martwię się tym,że już nie rozkminiam, więc to nie jest to nn, o ile kiedykolwiek było i jak pójdę do psychologa , że miałam tak i tak, a teraz w sumie już tak nie analizuję, to powie mi że to nie to, bo w tej chorobie myśli są bez ustanku. Boję się o co chodzi?
  19. Tylko niestety urok 'tego czegoś' chyba właśnie polega na tym, że cokolwiek usłyszymy a można powiązać z naszą sytuacją, od razu powiązujemy. i to zawsze negatywnie :/ gadam co gadam,ale sama też tak mam. to jest beznadziejne. pójdę pójdę, choć boję się jak cholera boję się, że powie że nic mi nie jest i wgl... i że pomyśli w duchu co za idiotka przyszła... że mam 18 lat a się przejmuję takimi bzdurami :/ a pójdę, bo znów mi zaczyna wracać. tak dziwnie się czuję mam wrażenie, że mój chłopak ma jakieś wady,które mi nie pasują i nie będą, choć w sumie nie wiem jakie i jawi mi się przed oczami mój bardzo były chłopak, jeszcze z czasów podstawówki, za którym strasznie szalałam i za którym potem ryczałam ponad 2 lata i mam wrażenie, że on to był idealny, a inni ludzie to są do bani i pełni wad. chociaż w rzeczywistości ja nawet faceta teraz nie znam,wyidealizowałam go :/ to jakby taka odskocznia, złudzenie,sama nie wiem... ale mimo wszystko dręczy mnie to... kurna! co jest ze mną nie tak? :/ jeszcze się nasłuchałam dzisiaj, że kolega powinien rzucić swoją dziewczynę,bo się zatraca w związku a ona zachowuje się jak idiotka i ciągle go rani i zaraz pomyślałam, że mój chłopak robi to samo będąc wciąż ze mną ( [Dodane po edycji:] a tak jeszcze wracając do tematu. może tu nie chodzi o to, że przypisujemy moc sprawczą innych/ ja się zawsze boję, że dlatego tak to biorę do siebie i tak staram się wyjaśnić i przeżywać, bo podświadomie czuję że mają rację nie wiem czy tak jest ale czasem przychodzi mi do glowy i się tym martwię
  20. Tak,zgadzam się. I najlepiej nie słuchać naszych bzdur, bo za nasze decyzje nie będzie odpowiadać nikt inny oprócz nas samych.
  21. piikipokis, w ogóle nie bierz do bani i nie słuchaj takich bzdur! Nie przetrwa... kurcze, a skąd inni tak dobrze wiedzą co się stanie z Twoim związkiem? TY to wiesz najlepiej, nie inni. Inni gadają, bo sami nie wiedzą co to jest prawdziwa miłość. Czy to, że powinnaś mieć wielu chłopaków-a kto tak powiedział? Co,każdy ma skakać z kwiatka na kwiatek? A są i tacy i krzyżyk im na drogę, jak lubią. Ale Ty taka nie jesteś. Wiesz skąd wiem? Bo jesteś na tym forum,bo walczysz o miłość. A to dlatego, bo miłość jest dla Ciebie czymś ważnym i jest to miłość do JEDNEJ osoby. Nie jest Ci obojętne jak będzie, bo wiążesz z tą osobą przyszłość. Więc po cholerę słuchać jakiejś baby,która najwyraźniej nie ma nic mądrego do powiedzenia, więc gada, żeby gadać. W ogóle nie słuchaj takich bzdur...rany,aż mi ciśnienie podskoczyło. Nienawidzę takiego pieprzenia osób postronnych. Powiedz lepiej co psycholog powiedział. Czy nic a nic? [Dodane po edycji:] Jakoś znowu dzisiaj się dziwnie czuję :/ tzn niby dobrze, ale dziwnie... jakbym w ogóle go nie znała i mi to zwisało. Chociaż to nie tylko jego dotyczy, ale ogólnie... może dlatego, bo nie poszłam znowu do szkoły i mam wyrzuty sumienia i teraz to się w ten sposób odbija :/ Ludzie,piszcie coś, bo tak cicho tu...
  22. ja i ściemnianie? pierwsze słyszę... normalnie ZERO wsparcia ale doobra już,dobra. pójdę. dam dobry przykład innym, którzy powinni pójść Kurczę, wyłączam ten glupi komputer i wejdę wieczorem jak już się wyuczę, bo jestem beznadziejna z tym ciągłym sprawdzaniem czy czegoś nowego nie ma...
  23. Na wszystko jakieś wytlumaczenie to może powinnam co tydzień umawiać się do psychologa i do niego nie chodzić i może po roku dobre samopoczucie weszłoby mi w nawyk? eh... ale skoro wszystko jest reakcją obronną na coś,strachem przed czymś to skąd ja mam już wiedzieć co jest prawdą? Lady_Makbet, a jak Ty się czujesz?
  24. agucha, spokojnie spokojnie, na wszystko jest swój czas, wyczekane smakuje lepiej, nie wiesz o tym? a ja,kurcze,czuję się świetnie... pomijając to, że dzisiaj pożarłam się z koleżanką o jakąś głupotę, jest ekstra. Myśli wyparowały. Nie mam pojęcia czy to złudne, bo psycholog się zbliża, czy na serio coś zrozumiałam i już będzie dobrze... co mam robić? niekoniecznie chcę iść do psychologa, a zwłąszcza teraz. Ciężko mi będzie tak na sucho mówić, opierając się tylko o to, co sobie przypomnę. Zwłaszcza, że połowa z tych myśli jest tak idiotyczna, że teraz, jak jest dobrze,nie mogę sobie nic przypomnieć...
  25. Ja,jak na złość, dobrze xD Im bliżej psychologa,tym lepiej a mi się chce odwołać wizytę. No ale nie wolno ) Przynajmniej uczyć się mogę, a że zostały 104 dni do matury to trzeba A Ty skup się teraz na wizycie i staraj odprężyć. Myśl sobie, że wszystko jest już w dobrych rękach i nie musisz już się tak tym zajmować. Czekaj cierpliwie na to co powie i na efekty pracy :) Będzie dobrze!
×