Skocz do zawartości
Nerwica.com

aussie

Użytkownik
  • Postów

    156
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez aussie

  1. no w sumie faktycznie,pisałaś coś o tym. ale jakoś myślalam, że sytuacja jednak była inna dlatego nie przyszło mi to do głowy. czyli to może mieć wpływ? widzisz,ja wiem że problemy mogą być przez nieumiejętność komunikowania itd tylko że właśnie martwi mnie, bo wtedy nie było czegos takiego. nie był to etap, żebyśmy mieli się nie dogadywać. po prostu przyszla taka mysl. [Dodane po edycji:] zalamka87, a na czym konkretnie polegało oszukiwanie się Twoim poprzednim facetem? Skoro byłaś z nim kilka lat to chyba nie to, co u mnie, że Ci się fizycznie nie podobał. Ale co, nie pasowaliście do siebie czy co? i skad wiedziałaś że z tamtym to bylo oszukiwanie się a z obecnym nerwica?
  2. zalamka87, czy działo się coś stresującego? Wtedy konkretnie nie,ale ze 2 lata wcześniej, zresztą chyba już to pisałam, byłam z chłopakiem, który od 1 spotkania mnie odrzucał, obrzydzał, a ja,nie wiem zupełnie dlaczego,nie pytaj, zaczęłam z nim być i potem ciągle próbowałam sobie wmówić, że wygląd nie ma znaczenia, liczy się co innego, próbowałam zmusić się do miłości,oszukiwałam siebie na różne sposoby,próowałam udawać zakochaną a czułam się tak fatalnie, że ciągle ryczałam i, tak naprawdę,mój stan wtedy, nieco przypominał ten stan co teraz. W każdym razie potem się okazało, że nie tylko jest obleśny,ale również beznadziejny z charakteru,nie mieliśmy wgl wspólnego języka,nie było o czym gadać, do tego mnie obmacywał pomimo wyraźnego 'nie' ( a byłam wtedy w gimnazjum i niekoniecznie myślałam o takich rzeczach) i długo potem jak się rozstaliśmy,czułam się jeszcze jak dziwka. A jak już się rozstaliśmy,obiecałam sobie,że nigdy takiego błędu nie powtórzę i jak są wątpliwości to nic z tego nie będzie. No i problemy z moim obecnym chłopakiem zaczęły się, jak pisałam, jak się dowiedziałam, że mam szanse. Wtedy przeszła mi przez głowę myśl ' a może ja wcale nie chcę', przypomniał mi się tamten i się zaczęło piekło... to tak w skrócie. Nie wiem czy to ma wpływ ale w sumie... A jeszcze co do tamtego. Chodzi mi po prostu o to, że jak człowiek z kimś jest długo, wie że go kocha a potem nagle zaczyna się coś takiego,ma jakiś punkt odniesienia,ma o co walczyć,bo wie jak było. A u mnie? Nie wiem no...wiem że było to zauroczenie a ono z miłością nie ma nic wspólnego,wiem. Ale mimo wszystko...
  3. A jeszcze ostatnia rzecz i wtedy OBIECUJĘ, zgłoszę się na terapię. To nic nie zmienia,że wszystko zaczęło się na samym początku naszego związku? Jak się dowiedziałam, że on też chciałby ze mną być? Bo wcześniej szalałam za nim,przeżywałam, że nie będzie mnie chciał, wychodziłam w określonych godzinach, żeby go spotkać, czego ja nie robiłam. Zresztą łaziliśmy na długie spacery,dużo się spotykaliśmy,gadaliśmy,ale wtedy to było na zasadzie koleżeńskiej, wiadomo. Ale wtedy byłam zachwycona, wszystko było cacy,nie mogłam doczekać się następnego spotkania. A potem okazało się że on też chce i nagle bum. Zanim jeszcze,tak naprawdę,oficjalnie zaczęliśmy ze sobą być. I właśnie martwi mnie, że to było na początku. Że nie mam żądnych podstaw do tego, by walczyć,bo przecież nie mogłam go wtedy kochać,jak to się zaczęło. A większość osób, które tu piszą, były ze swoimi chłopami/dziewczynami długo,wszystko grało, kochali, byli szczęśliwi i dopiero wtedy,nagle to się zaczęło. Proszę,odpowiedzcie a wtedy zacznę załatwiać lekarza,już nie będę się wykręcać.
  4. załamka, też dzięki. I w sumie też ciężko mi było odpowiedzieć na to pytanie,chociaż jak to przeczytałam to wydało mi się, że nie będę miała problemu. Ale jednak umiem tylko jakiś zastój... e tam. Wiesz,bo ja się najbardziej boję,że to nie choroba to mnie przeraza. Ale wczoraj byłam na studniówce i naprawdę dobrze się bawiłam, nie analizowałam. Tylko nie wiem czy to kwestia-przy ludziach odgrywam zakochaną czy po prostu tam się wyluzowałam i było tak jak być powinno. A powiedz mi,jak czytasz co piszę,to naprawdę wydaje się nienormalne? Bo mi ciężko samej stwierdzić, a jednak jak czytam innych to pewne rzeczy rzucają sie w oczy i wydają oczywiste. I może Tobie rzuciło się coś takiego w oczy. Pytam Ciebie, bo po prostu to co piszesz,przemawia do mnie, a poza tym wiem że inni mają dość własnych zmartwień żeby się jeszcze wgłebiać w moje. Przepraszam,że tak jakoś płytko i nieskładnie to napisałam ale to taki nastrój jakoś... spałam do 16.30 i się jeszcze chyba nie obudziłam...
  5. no dobra...nie wolę... mam tylko nadzieję, że faktycznie jestem chora wybaczcie, że ciągle piszę bzdety, ale nie mogę po prostu...
  6. Już nawet nie wiem co mam napisać,jestem wykończona. Znowu mnie dopadło wszystko, jakieś sekundowe,przelatujące przez głowę myśli, których po sekundzie już nie pamiętam a które tak na mnie oddziałują, że całą mnie paraliżuje, oblewa mnie taka fala gorąca, koszmar ;(( leczyc...kiedy ja nie mogę się zdobyć, żeby w ogóle tam zadzwonić, a co dopiero pójść. A co jak mi powie, że to jednak jest problem z chłopakiem? I jeszcze musiałabym powiedzieć rodzicom, bo sama tego nie opłacę, a nie mogę się na to za nic w świecie zdobyć. [Dodane po edycji:] Jeszcze zanim pójdę spać... bo ja się boję, że to jest tak że faktycznie człowiek czasem czuje 'to nie to', tak po prostu. I nie może wtedy być z daną osobą, a w przeciwnym razie prowadzi to do takiego o właśnie stanu. Czy też czasem człowiek czuje, że właśnie z tą osobą chcę spędzić resztę życia,nawet dobrze jej nie znam, ale wiem to. To pewnie jest durne podejście, nie mające kompletnie nic wspólnego z rzeczywistością i pewnie po prostu naoglądałam się zbyt wiele filmów, ale jednak martwi mnie to ;( nieważne. Pójdę spać i zapomnę :/ dobranoc wszystkim :)
  7. Ale ja właśnie nie chcę sobie wmawiać, że to choroba, tylko wiedzieć to na 100% żeby mieć pewność, że to nie jest wymówka od rzeczywistości Ale to na pewno nie jest normalne. Kurcze,to jest taki przymus... jak jest mi dobrze to zaraz, że nie mogę być szczęśliwa, rozkminiam dlaczego on wogle mógł zacząć mi się podobać, oczekuję jakichś niezaprzeczalnych sygnałów, że go kocham, motylków w brzuchu, wiecznej fascynacji i idealizacji, a tak w życiu NIE MA. Grrr... a przecież tak bardzo mi zależy, nie wyobrażam sobie życia z kimś innym i nie chcę tego. Tylko mogłoby się obyć bez ciągłego zamartwiania :/ Myślicie że powinnam jednak udać się na terapię?? A jak tu trafiłam? Mój chłopak znalazł to niechcący, bo szukać czegoś, chcąc mi pomóc i zadzwonił i przeczytał te wszystkie początkowe posty i aż mnie wmurowało i byłam pewna, że to on w moim imieniu gdzieś napisał xD dobry miałam potem humor O rany, a nie ma nikogo z Olsztyna?... [Dodane po edycji:] Kurczę, teraz znowu coś... gadałam z rodzicami o temat zszedł na mojego ex 'przyjaciela', że tata spotyka go w szkole jak odbiera brata i on zawsze tak kulturalnie mówi 'dzien dobry' i podaje rękę i oczywiście zaraz zaczęłam myśleć, że on taki wychowany i jeszcze przypomniało mi się, że jak kiedyś do mnie przychodził to zawsze na luzie wszystko, podczas gdy mój chłopak czasem nie chce przyjść, bo mu głupio, że za często jest, albo się czai i od razu chce iść na górę, żeby nie widzieć rodziców, czy jak są goście to też ma z tym problem... jaka ja głupia jestem. A ten 'przyjaciel' to kurcze nie dość że mi nawet 'cześć' teraz nie powie, a dwa, że kiedyś tam mnie podrywał, ale ja nie chciałam, bo po prostu mi się nie podobał i wyszukiwałam w nim milion wad również i dałam mu kosza. Więc myśli tego typu są po prostu kretynizmem :/ Wgl mam tak, że patrzę na ludzi i mam wrażenie, że każdy człowiek to takie siedlisko wad, każdy mnie wkurza, nie rozumiem jak mogą kochać kogoś, jak ich mogą kochać, jak ludzie mogą być razem, bo przecież wszyscy są beznadziejny, poza tym to takie zniewolenie, zatracanie siebie... nie rozumiem :/ pomocy!
  8. Miałam nie raz. Czy też w czasie całowania np. zupełnie myśli mi uciekały i myślałam np. o szkole, co mnie przerażało. A to, że mój chłopak też tak miewa raczej mnie uspokajało, bo myślałam że to normalne. Choć trochę też wkurzało. Hipokrytka... Nie wiem jak ja przeżyję dzisiaj w szkole. Czuję się fatalnie,nie wiem już o co chodzi ;(
  9. O,to mieszkasz niedaleko mnie sumie Ja reprezentuję warmię i mazury a w gdańsku może będę za rok na studiach ;p ale mam nadzieję, że do tego czasu wszyscy już wyzdrowiejemy ) fajny plan. mi to brakuje wiary, że to faktycznie choroba. gdybym w to zdołała w 100% uwierzyć, reszta poszłaby już jak po maśle, tak myślę a na psychoterapię boję sie iść :/
  10. ja też się na to kiedyś natknęłam, też się poryczałam (zwłaszcza w momencie kiedy przeczytałam, że prędzej czy później osoba z którą się spotykamy też bd potrzebowała pomocy) i też miałam wrażenie, że czytam o sobie. Ale tak uznałam, że nie mogę wymyślać sobie chorób,przeczytałam to milion razy i uznałam, że jednak nie mogę tego mieć. A terapia grupowa? Byłoby fajnie gdybyśmy tylko wszyscy mieszkali w jednym miejscu:D
  11. Tak? W takim razie czemu tak bardzo zależy Ci na tym,żeby go kochać i z nim być? Przecieź zerwaliście, i to, z tego co się orientuję, już dosyć dawno temu. Nie masz wobec niego żadnych zobowiązań, od Cie do niczego nie zmusza, nie siedzi pod Twoimi drzwiami i nie płacze, a chyba nawet, o ile to pisałaś Ty, ma kogoś? Więc sprawa zakończona,prawda? Jakbyś naprawdę nie chciała to byś odczuła ulgę-nareszcie koniec,mam to z głowy. A Ty cały czas to przeżywasz. To o niczym nie świadczy? Bo wg mnie tak.
  12. Może nie niedojrzała. Ja myślę, że po prostu też masz obraz wyidealizowanej miłości, w której liczy się tylko ta miłość i czułość i tego oczekujesz, bo uważasz za najlepsze, a nie potrafisz do końca pogodzić się z tym, że miłość to też inne sprawy, to zwykłe życie, w którym pieniądze też się liczą. Ale może się mylę. Ja natomiast byłam wczoraj zdesperowana i napisałam maila do terapeutki, którą poleciła mi koleżanka. Tylko napisałam jej w dużym, może za dużym skrócie, co mi dolega i prosiłam, żeby mi powiedziała czy w ogóle jest sens zaczynać jakąś terapię, a ona odpisała mi, że ta decyzja ma być tylko moją decyzją i zaprasza mnie na konsultację... i powiedziała dokładnie nic. Ja wiem, że nie mogła mi dać diagnozy, ale jednak oczekiwałam jakiegoś pocieszenia,a tak to znowu mi się odechciało, bo się boję zadzwonić i w ogóle tam iść... a zresztą oglądałam film i tak się wzruszyłam, bo było właśnie, że chłopakowi umarła ukochana żona i było jak on tam cierpiał, ta ich miłość,sratatata i tak właśnie teraz jestem pod wpływem tego i jakoś mi przeszło i myślę, że ludzi trzeba kochać, cieszyć się życiem i w ogóle. Ale mimo wszystko boję się, że to jest na zasadzie: 'o,zobaczyłam to na filmie to teraz chcę tak samo więc stwierdzę, że go kocham i nic mi nie przeszkadza' :/ matko,jakie ja bzdury piszę...
  13. zalamka87, nie wiem sama. Może i różnie to z tymi rodzicami bywa,ale nie wiem czy mogę powiedzieć, że nie wiem co to miłość. Nie pamiętam wczesnych lat swojego dzieciństwa,ale ostatnio oglądałam jakieś filmy rodzinne i nie mogę powiedzieć, że byłam miłości pozbawiona. Poza tym moi dziadkowie bardzo mnie kochali. A nie wiem, już nic nie wiem, też jestem załamana, czuję się fatalnie. Chyba w końcu trzeba zebrać się w sobie i to wszystko zakończyć, bo nie widzę już innego wyjścia. Ile można się oszukiwać ( piikipokis, na serio to forum z psychologiem? To jeszcze bardziej mnie załamuje. Co prawda 'rozstania sa dla mieczakow' to rewelacyjna ksiazka, ale jakoś łatwiej mi przyjąć negatywne informacje,wobec czego początkiem Twojego postu bardziej się przejęłam. Mam dość.
  14. Jasne,wiem :) a co psycholog mówił więcej na ten temat? Jeżeli odpowiedzi na te pytania byłyby negatywne,jaki to ma wpływ na związek?
  15. Na pewno będzie dobrze, trzymaj się :) Jak ja nienawidzę tego analizowania...
  16. piikipokis, no jasne że może. A nawet więcej, niż może. Co powinnaś zrobić? Chyba naprawić relacje z rodzicami. Mądrzy ludzie piszą/mówią, że nasze relacje z rodzicami przekładają się później na nasze relacje z partnerem i pewne urazy trzeba zaleczyć. Mam zresztą ten sam problem. I to nawet podobne cechy mojego taty bym wymieniła, też jest taki bardzo kontaktowy, ale ma identyczny charakter jak ja i to prowadzi do ciągłych konfliktów. Może nie to, że ciągle mi czegoś zabrania, ale ciagle mnie rani, bo się drze, wkurza o wszystko, nieraz wręcz, chcący czy niechcący, wyzwie. I ja z moimi rodzicami nie potrafię rozmawiać na tematy bardziej osobiste, nie potrafię się przytulić, a żeby podejść do mamy czy powiedzieć jej, że ją kocham- a w życiu. Nie przejdzie przez gardło. A nawet jak moja babcia, która wiem że strasznie mnie kocha i wszystko by dla mnie zrobiła, jest miła, pyta o coś, a ja od razu przyjmuję postawę obronną, jestem oschła, opryskliwa, a jak padnie coś w stylu 'my cie z dziadkiem strasznie kochamy' to az cala sztywnieje i nie wiem co mam robić :/ i też w sumie do końca nie wiem co z tą wiedzą zrobić, chociaż,tak jak napisałam, ponoć trzeba naprawić relacje z rodzicami,ale ja nie wiem jak to działa... więc ktoś jeszcze może to skomentować :) agucha, pewnie i masz rację, ale jednak u anorektyczki łatwo stwierdzić choćby przez osby postronne, że faktycznie MA tą chorobę. Bo nie je, bo wygląda jak kościotrup. Są to takie oznaki niezaprzeczalne a w tym? Połową, a może nawet i większą częścią, problemu jest uwierzenie, że faktycznie to choroba. Ja sie ciągle boję, że jednak nie. Że powinno się szaleć za 2 osobą,a jak ciągle coś mi nie leży to po prostu nie kocham i juz z drugiej strony dlaczego w takim razie po prostu go nie zostawię tylko tak usilnie chcę z nim być? Bo nikogo nie znajdę? Na pewno nie, nie przeszkadzałoby mi bycie samej, poza tym, pomimo mojej niskiej samooceny, myślę, że ktoś by sie i znalazł. Tyle że ja nie chcę nikogo innego, tylko chcę JEGO. Jak się czyta o nn to podaje się przykład zawsze osoby religijnej, która czuje przymus wypowiadania bluźnierstw. I ten przykład jest dla mnie jasny-osoba uważa tego typu zachowanie za niewłaściwe, czy tam grzech ciężki (nie wiem,nie jestem zbyt pobożna) a więc taki przymus jest sprzeczny z jej światopoglądem i pojawia się wbrew woli. Wszystko jasne. A teraz odbijając na związki to przemawiałoby do mnie jakby osoba, która marzy o stalym związku, która nie uznaje zmiany partnera co 2 tygodnie nagle odczuwała przymus latania z kwiatka na kwiatek,zdrady, itp. I to bym zrozumiała. A w naszym przypadku? Jakoś tego nie widzę Chociaz jakie ja dziwne akcje mialam czasem... ile to chłopaków było mi przeznaczonych i z głowy mi nie wychodzili, a jednego z nich nawet nie znałam, to jest najleszy przyjaciel mojego chłopaka, ktory mieszka w innym mieście, a ja sobie ubzdurałam, że jest mi przeznaczony i wizje mialam rózne durne jak nie wiem co... byłam też lesbijką-byłam niemal pewna, tak to sobie wmówiłam, na szczeście przeszło mi to. Taa... to z takich objawów które nawet ja sama potrafię ocenić jako nienormalne. Ale to doszukiwanie się wad? Nie wiem... A dzisiaj naszło mnie jakies dziwne uczucie... mialam całkiem dobry humor i śmiałam się z czegoś z koleżanką i mówię,że muszę pokazać to mojemu chłopakowi, bo on lubi takie rzeczy. I wtedy tak jakoś dziwnie mi się zrobiło, jakby to bylo dziwne, że on jest moim chlopakiem, że ja w ogole mam chlopaka. Takie nienaturalne,sama nie wiem, nie umiem sama jakoś wychwycić co to za uczucie, żeby chociaż spróbować je opisac takie uczucie, ze cos jest nie tak,czegos nie akceptuje, a ja nie wiem co. Jakby taka bariera byla wewnątrz mnie, jakbym nie mogla kochac...nie wiem jak moge to opisac. Ale jak ktokolwiek z was ma to zrozumiec,jak ja w sumie sama nie rozumiem.... [Dodane po edycji:] Jako że dopiero doczytałam a i tak wypociłam za dużo, to dopiszę. Tak, też tak mam. W jednej chwili fajnie a w następnej, że gada głupoty i już koniec żartów, wkurzasz mnie. I też mam manię takiego sprawdzania. Coś zrobię i powinien zareagować tak a nie inaczej, bo aki sobie scenariusz w głowie ułożyłam... to wszystko jest do bani,naprawdę...
  17. mia666, tak ma prawie kazdy kto udziela sie na tym forum. Jak bylam w skrajnej depresji, tez tak mialam. Tez wpatrywalam sie w niego,analizowalamsie kazdy szczegol,czy mowi cos madrego, czy jestprzystojny, z przodu mi sie podobal a z boku juz nie. Nie mialam na nic ochoty,wkurzalo mnie wszystko co mowil, zreszta nie bede powtarzac tego, co Ty napisalas. Chce tylko powiedziec, ze jak jestes skrajnie nakrecona,tak wlasnie jest. Jezeli mysli troche odejda, poczujesz sie lepiej, bedziesz w stanie zartowac i smiac sie ze swoim chlopakiem, inaczej bedziesz na niego patrzyla. Pewnie tez bedzie COS TAM nie tak, tez probuje patrzec i analizowac,ale jakos spokojniej do tego podchodze. Spokojnie! Postaraj sie raz odprezyc. Wiem, ze latwo mowic, doskonale o tym wiem ale...co masz do stracenia?? piikipokis, ja rowniez staram sie leczyc sama, lecze sie tak prawie 2 lata, wiec nie dam Ci rad prosto od psychologa,ale wydaje mi sie, ze powinnas starac sie dotrzec do zrodla problemu,pobawic sie troche w psychologa. To, co zalamka zreszta pisala. Zastanow sie, co moglo spowodowac twoj stan.Moze relacje w rodzinie, zbyt wysokie wymagania rodzicow wzgledem Ciebie,moze zla atmosfera w domu, a moze inne rzeczy,jakies traumatyczne wydarzenia. No nie wiem. Przemysl to, bo bardzo czesto tego typu problemy maja zrodlo zupelnie gdzie indziej i trzeba dojsc gdzie. Najlepiej byloby to zrobic z psychologiem,ale wierze ze i samemu sie da,tylko wymaga to wiekszego wysilku, bo ciezej w to uwierzyc. Ale to prawda, zrozumienie problemu (o ile on istnieje, bo w moim przypadku juz czasem watpie)to klucz do sukcesu. Bo wtedy latwiej przychodzi odtracanie tych chlernych mysli. Takze to tyle poki co;) [Dodane po edycji:] A, Ty pisalas o tym zrodle-przepraszam,nie doczytalam ;**
  18. Tak, też czasem sobie myślę, że w zasadzie jakbym faktycznie nie chciała to lepiej by było dowiedzieć się tego i odejść, niż się męczyć i oszukiwać kolejne n lat... ale to wywołuje kolejny atak paniki. Chyba na serio coś jest ze mną nie tak... zresztą jeszcze jakiś czas temu, bo teraz jest i tak lepiej niż na samym początku, kiedy to potrafiłam zadawać mojemu chłopakowi jedno pytanie, on cierpliwie mi wszystko tłumaczył tak że nie mogłam zaprzeczyć, bo mnie przekonał i miał rację, a wtedy leciało kolejne pytanie, kolejne, kolejne aż w końcu wracało do tego samego. Ja go podziwiam, że wgl chciało mu się tak mi tłumaczyć wszystko, zwłaszcza, że to zbyt przyjemne dla niego na pewno nie było... Tak czy siak, dzięki załamka :) za całokształt :) [Dodane po edycji:] Ale ciągle mnie dręczy tamten durny cytat
  19. Kurczę, zawsze mi zabijasz wszelkie argumenty w zarodku :) masz rację,całkowitą... tylko wkurza mnie to, że jak już przekonam się do czegoś, zaraz wyszukuję coś innego, żeby tylko się czymś martwić chyba :/ teraz mi przyszło do głowy znowu, że na pewno nie jestem chora, bo nigdy wcześniej zapewne nie miałam podobnych objawów i pisząc na tym forum tylko samą siebie nakręcam i oszukuję... a jak stwierdzę, że to jest głupie, znajdę coś innego, a w końcu zaczną się od nowa te same pytania. Grr... jak ja tego nienawidzę. Czasem idę ulicą w taki ładny dzień, jak dzisiaj choćby jest (nie wiem czy w całej Polsce, ale u mnie jest pięknie, słonecznie) i aż tak czuję wiosnę, ogarnia mnie takie przyjemne uczucie, ale od razu muszę je zniszczyć, bo mi przecież nie wolno się cieszyć, bo to jest oszukiwanie się. Matko!
  20. Masz racje,przemawia to do mnie Chociaz i tak ciesze sie niezmiernie, ze ze mna ostatnio jest i tak duzo lepiej i nie przejelam sie tym az tak. Gorzej by bylo gdybym byla akurat w najgorszym momencie tej calej analizy i depresji. Wpolczuje tym, ktorzy akurat w tym okresie to przeczytali... ale mysle, ze carlos ma racje i nie ma co brac tego do siebie. Wgl i innych glupot. Bo my wylapujemy wszystkie zle rzeczy. Obejrzymy film, w ktorym bedzie watek o tym, ze ktos do kogos nic nie czuje to bedziemy pamietac kazde slowo. Bedzie z kolei cos, co moglibysmy odniesc do siebie jakos pozytywnie to powiemy ''tak,to tylko film, nie bede sie sugerowac filmem,to glupie'' i tu z kolei tez ogarnie nas lek, ze to nie to co naprawde czujemy tylko to,co bylo w filmie. Przynajmniej ja tak mam. Gdybym w szkole pamietala wszystko tak dokladnie jak niektore zdania z ksiazek, filmow, itd, juz dawno dostalabym stypendium... xD Takze jestem za wyluzowaniem :) Dobranoc,jakby ktos jeszczde wchodzil, ja juz naprawde sie klade... [Dodane po edycji:] Wiecie co, tak sie obudzilam dzisiaj z taka pustka w glowie,nawet jak chcialam sobie porozmyslac to nie moglam ale chcialam sie jeszcze zastanowic nad tym wlasnie cytatem, ktory wkleila Lady_Makbet... i sie zaczelam zastanawiac czy potrafie w ogole wyobrazic sobie zycie bez mojego chlopaka. no i tak zaczelam analizowac i w koncu stwierdzilam, ze w zasadzie to nie wiem czym jest milosc, jakas tesknota,nie rozumiem jak to mozna czuc i zapewne wogle bym sie nie przejela... chociaz pewnie bym sie przejela...a zreszta nie wiem ale czuje sie taka zimna, jakby kompletnie wszystko mi zwisalo
  21. ja nie odbieram Twoich rad jako wymadrzanie-nigdy w zyciu :) wrecz przeciwnie,bardzo sie ciesze, ze piszesz, bo naprawde trafiaja do mnie Twoje slowa,poza tym wiem, ze Ty sobie z tym poradzilas i to podnosi na duchu :) A patrzenie wglab to podstawa psychologii a ona jest tu potrzebna. staram sie to robic,ale czasem ciezko dostrzec,zwlaszcza w sobie, a nawet jak sie dostrzega,ciezko uwierzyc. wiesz o co chodzi. np jak czytam posty innych,czasami az rzuca mi sie w oczy powod problemu. to sie wydaje takie oczywiste. a jak ja mam identyczny problem zaraz znajduje milion 'ale i zaczynam watpic i sie martwic'. czy zwiazek mojego chlopaka z matka mnie mierzi? nie,chyba nie. wlasnie podobaja mi sie ich relacje, ma bardzo fajna rodzine, inna niz ja. nie jest przeslodzona, nie ma nadopiekunczosci ale widac i czuc ze wszyscy sie kochaja i pomagaja nawzajem. tu chodzi o co innego, wlasnie o pewne irytujace zachowania i sposob mowienia. jak jestem w dobrym nastroju i nie zaczne analizowac,niejednokrotnie mnie to smieszy, a jak juz cos tam sie czai w zakamarkach mojego glupiego umyslu, juz zaczyna mnie irytowac. haha,mam ten sam problem. caly dzien usiluje sie uczyc. z marnym efektem... nie wiem co ja jutro zrobie, ale w sumie noc jest mloda... dobranoc :)
  22. piikipokis, ja bym nie wysmiala, uwierz mi. czepiam sie takich rzeczy ze az mi siebie zal czasem. tez mialam faze na analize mowy, teraz troche mi przeszlo. ale np ostatnio poklocilam sie z chlopakiem o to, ze jak gadal z mama przez telefon to sie wyglupial i troche piescil, bo on tak z mama zawsze gada, a mi sie wtedy przewraca w zoladku bo zaczynam o nim myslec jak o dziecku, jakims 5latku... w kazdym razie nie powiem Ci jak polubic te slowa, ale powiem Ci, ze powinnas w miare mozliwosci je ignorowac. To sie nawet sprawdza. Po prostu pomyslec ze nie ma ludzi bez wad. pomysl czy wkurzaloby Cie to jakbys z nim nie byla. Ja np nie raz mam tak ze analizuje co inni mowia i wydaje mi sie to takie wspaniale i mam wrazenie ze moj chlopak tego nie robi,albo robi zle. a tak na dobra sprawe to kazdy z tych ludzi,ktorzy mi niby tak imponuja, w blizszej relacji tez dzialaliby mi na nerwy,natomiast z niejednego zartu mojego chlopaka, ktore obecnie przyprawiaja mnie o biala goraczke, na stopie przyjacielskiej, czy tez w poczatkowych fazach zwiazku, smialabym sie do rozpuku, bo tez mam takie poczucie humoru a denerwuje mnie to bo za bardzo analizuje. naprawde,odpusc troche a w koncu przestaniesz zwracac na to uwage. nie wiem czy to najszczesliwsza rada i czy nie zagmatwalam za bardzo, ale naprawde przynosi efekty,przynajmniej w duzym stopniu. no,o ile da sie olac,bo caly pic w tym, ze to ciezko olac. niestety :/ a przez ile czasu bylo wszystko dobrze? [Dodane po edycji:] moi rodzice problemu nie rozumieja,moze tu jest przyczyna, nie wiem :/ ale do lekarza naprawde musze sie wybrac bo tak sie wybieram i wybieram i co.... nic... ojj...za friko to sie boje juz... raz bylam i nigdy wiecej,serio...
  23. Mama jest potrzebna, bo terapia kosztuje a sama nie dam rady jej oplacic wiesz,ja wiem ze lekarz od tego jest ale mimo wszystko czuje sie jakas zazenowana. jakby moj problem byl malo istotny przy wszystkich nieszczesciach na tej planecie. dla mnie moze jest istotny ale ja mam wrazenie ze nawet jesli ta osoba bd mnie sluchac i pomagac to w glebi duszy bd myslala: 'co za glupia dziewczyna, nie wie co to problemy'a potem pojdzie do domu i powie swojemu mezowi,mamie, nie wiem komu tam jeszcze, jaka to miala smieszna pacjentke i jak bylam ostatnim razem to tak sie wlasnie czulam i wizyta wypadla do kitu. czulam sie potem fatalnie. gorzej niz zwykle :/
  24. o rany, zawitalas, wlasnie sie zastanawialam co sie dzieje z wami wszystkimi, bo czytalam posty od poczatku i nagle zniknelas. czyli wciaz jestes ze swoim chlopakiem? rany, nie dziwie sie, ze jestes taka zdesperowana, kiedy ten temat zostal zalozony? w 2006? :/ ale tez tak mam z tymi slowami. np denerwowalo mnie jak moj chlopak mowil chocby 'wzielem' itp. czy ze nie przepada za czytaniem ksiazek. ale Ty, skoro przeszlo i tyle czasu bylo dobrze a wczesniej mialas ten sam problem, powinnas po prostu postarac sie wyluzowac i nie zwracac uwagi na takie pierdoly. rany...co ja pisze... przeciez to jest prawie nierealne... a Ty chodzilas kiedykolwiek na terapie? bo, jak pisalam, czytalam tamte poczatkowe posty,ale juz nie pamietam. Trzymaj sie i witaj znowu (szkoda tylko ze w roli osoby poszukujacej pomocy a nie udzielajacej pomocy ale dasz rade )
×