
jaga70
Użytkownik-
Postów
605 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez jaga70
-
A ja myślalam, że Wy małolaty A to, że na rozum to też wiem... -- 04 mar 2013, 17:25 -- Bylam po 40 jak trafilam na terapie. Zmienilo sie u mnie wszystko. Przeszlam przez rozwod, wybralam nowego , cudownego partnera, zmienilam sposob myslenia , pokonczylam toksyczne znajomosci, odcielam sie definitywnie od matki ktora jest przyczyna moich zaburzen. Bylo dobrze. W sumie jest dobrze i nie mam pojecia skad ten spadek. Licze wiec ze to chwilowe. Ojej, to prawie jak w bajce, ale cieszę się, że są ludzie szczęśliwi
-
A ja myślalam, że Wy małolaty A to, że na rozum to też wiem... -- 04 mar 2013, 17:25 -- Bylam po 40 jak trafilam na terapie. Zmienilo sie u mnie wszystko. Przeszlam przez rozwod, wybralam nowego , cudownego partnera, zmienilam sposob myslenia , pokonczylam toksyczne znajomosci, odcielam sie definitywnie od matki ktora jest przyczyna moich zaburzen. Bylo dobrze. W sumie jest dobrze i nie mam pojecia skad ten spadek. Licze wiec ze to chwilowe. Ojej, to prawie jak w bajce, ale cieszę się, że są ludzie szczęśliwi
-
Ale co Ci szkodzi spórbować, może tobie akurat pomoże. Ale lepiej postaraj się iść na NFZ. Przynajmniej kasy nie stracisz :)
-
Ale co Ci szkodzi spórbować, może tobie akurat pomoże. Ale lepiej postaraj się iść na NFZ. Przynajmniej kasy nie stracisz :)
-
Wcale nie doszłam do tego z terapeutką wyobraź sobie... Sama doszłam do tego na podstawie lektur i przemyśleń... Jako dziecko nie zaznałam bezwarunkowej miłości, dzieciństwo do siódmego roku życia spędziłam bez towarzystwa innych dzieci, wśród zapracowanych doroslych... Przyszłam już z tą wiedzą na terapię w nadziei, że pomoże miona znależć rzeczone wskazaówki jej zastosowania. Nieistey ich nie otrzyamłam od terapeutki i stąd moje rozgoryczenie i zawiedzenie.... -- 04 mar 2013, 13:53 -- to witaj w klubie. Dzis akurat czuje sie strasznie i sama na siebie wkurzam bo nie mam konkretnego powodu zeby tak sie czuc. Nie czulam sie tak kilka lat i jestem przerazona, ze nie potrafie nad tym zapanowac. Niby tlumacze sobie racjonalnie, ze to pewnie zachwiane hormony i dlatego nie jestem soba ale mnie to frustruje strasznie. Mam nadzieje ze to przejsciowe. Trzymaj sie Jaga i nigdy nie mysl, ze jestes wybrakowana. Nikt nie jest doskonaly a jezeli uwaza ze jest to cos z nim nie hallo. Wspólczuję i zazdroszczę nadziei na lepsze jutro. Ja czuję się beznadziejnie każdego dnia i każdej nocy, przesypiam zaledwie kilka godzin ba dobę, więc z ty poczuciem beznadziejności jestem prawie non stop.Nie mam już nadziei, że to sie kiedyś skończy. Mam 43 lata (prawie), a jak wiadomo z wiekiem ciało i psychika tracą swą elastyczność i zdolność łatwych zmian. Do tej pory było mi cięzko coś zmienić, więc nie woierzę jakoś w cudowne ozdrowienie. Muszę tylko jakoś dokulać się do końca.
-
Wcale nie doszłam do tego z terapeutką wyobraź sobie... Sama doszłam do tego na podstawie lektur i przemyśleń... Jako dziecko nie zaznałam bezwarunkowej miłości, dzieciństwo do siódmego roku życia spędziłam bez towarzystwa innych dzieci, wśród zapracowanych doroslych... Przyszłam już z tą wiedzą na terapię w nadziei, że pomoże miona znależć rzeczone wskazaówki jej zastosowania. Nieistey ich nie otrzyamłam od terapeutki i stąd moje rozgoryczenie i zawiedzenie.... -- 04 mar 2013, 13:53 -- to witaj w klubie. Dzis akurat czuje sie strasznie i sama na siebie wkurzam bo nie mam konkretnego powodu zeby tak sie czuc. Nie czulam sie tak kilka lat i jestem przerazona, ze nie potrafie nad tym zapanowac. Niby tlumacze sobie racjonalnie, ze to pewnie zachwiane hormony i dlatego nie jestem soba ale mnie to frustruje strasznie. Mam nadzieje ze to przejsciowe. Trzymaj sie Jaga i nigdy nie mysl, ze jestes wybrakowana. Nikt nie jest doskonaly a jezeli uwaza ze jest to cos z nim nie hallo. Wspólczuję i zazdroszczę nadziei na lepsze jutro. Ja czuję się beznadziejnie każdego dnia i każdej nocy, przesypiam zaledwie kilka godzin ba dobę, więc z ty poczuciem beznadziejności jestem prawie non stop.Nie mam już nadziei, że to sie kiedyś skończy. Mam 43 lata (prawie), a jak wiadomo z wiekiem ciało i psychika tracą swą elastyczność i zdolność łatwych zmian. Do tej pory było mi cięzko coś zmienić, więc nie woierzę jakoś w cudowne ozdrowienie. Muszę tylko jakoś dokulać się do końca.
-
mysle, ze objadanie sie slodyczami, a pozniej wyrzuty to jest tylko przejaw a nie wzorzec, to znaczy tu moga byc dwa wzorce: - przyjemnosc jest dobra, slodycze daja przyjemnosc, chce jest slodycze - niezdrowe objadanie sie jest zle i slabe w danym momencie dominuje pierwszy, a pozniej drugi. wiesz ja to tak metaforycznie ujmuje, nie jestem kompetentny na tyle by tu przedstawiac te kwestie jezykiem kognitywistyki i gadac cos o wzorcach aktywacji pobudzen mozgu, powiem tylko, ze na pewno wzorce mozna zmieniac, bo mozg jest neuroplastyczny. wlasciwie jestem w podobnej sytuacji, tez duzo wiem o sobie, znam swoje bledy i wady jednak to samo w sobie nie zmienia ich, dlatego sie zastanawialem czy na terapii poznalas to, bo sie slyszy nieraz, ze uswiadomienie sobie czegos powoduje, ze to przestaje zagrazac czy cos tam. i tez jest u mnie podobny problem jestem bardzo uzalezniony od czyjejs akceptacji, przeklada sie to na relacje, u Ciebie tez moze stad sie bierze, ze przykladowo nie powiedzialas terapeutce, zeby nie marnowala czasu, bo spotkalo by sie to z jej dezaprobata. to jak to zmienic, zeby oslabic ten wplyw? No właśnie, ja też nie wiem jak swoją samowiedzę wdrozyć w codzienne życie. Dlatego po fascynacji aurą magiczności i skuteczności terapii, popadłam w jej totalną negację... Czuję w stosunku do niej-wiem, że to śmiesznie brzmi - złość, że nie pomogła mi wprowadzić wszelkie teoretyczne wiadomości do praktyki .... Czuję się rozczarowana... chyba... tak mi się zdaje...A może to zazdrość w stsounku do tych, którym ona tak pomaga...? Może stąd moja "agresja" -- 04 mar 2013, 12:44 -- hmm.. dla mnie to sa normalne sformulowania..posluguje sie takimi na co dzien..nie przyszslo mi do glowy , ze dla kogos moga byc niecodzienne inne zdanie przyjmuje... nie dokonca spodobala mi sie agresywna forma w jakiej zostalo wypowiedziane nie zirytowalam sie...raczej zdziwilam atakiem bo przecie4z nie napisalam nic zlego czy uwlaczajacego komus Jakoś tak to odebrałam... Pewnie wkurzam się na siebie, że nie umiem poprawić swojego samopoczucia...Mimo starań...Czuję się wybrakowana...
-
mysle, ze objadanie sie slodyczami, a pozniej wyrzuty to jest tylko przejaw a nie wzorzec, to znaczy tu moga byc dwa wzorce: - przyjemnosc jest dobra, slodycze daja przyjemnosc, chce jest slodycze - niezdrowe objadanie sie jest zle i slabe w danym momencie dominuje pierwszy, a pozniej drugi. wiesz ja to tak metaforycznie ujmuje, nie jestem kompetentny na tyle by tu przedstawiac te kwestie jezykiem kognitywistyki i gadac cos o wzorcach aktywacji pobudzen mozgu, powiem tylko, ze na pewno wzorce mozna zmieniac, bo mozg jest neuroplastyczny. wlasciwie jestem w podobnej sytuacji, tez duzo wiem o sobie, znam swoje bledy i wady jednak to samo w sobie nie zmienia ich, dlatego sie zastanawialem czy na terapii poznalas to, bo sie slyszy nieraz, ze uswiadomienie sobie czegos powoduje, ze to przestaje zagrazac czy cos tam. i tez jest u mnie podobny problem jestem bardzo uzalezniony od czyjejs akceptacji, przeklada sie to na relacje, u Ciebie tez moze stad sie bierze, ze przykladowo nie powiedzialas terapeutce, zeby nie marnowala czasu, bo spotkalo by sie to z jej dezaprobata. to jak to zmienic, zeby oslabic ten wplyw? No właśnie, ja też nie wiem jak swoją samowiedzę wdrozyć w codzienne życie. Dlatego po fascynacji aurą magiczności i skuteczności terapii, popadłam w jej totalną negację... Czuję w stosunku do niej-wiem, że to śmiesznie brzmi - złość, że nie pomogła mi wprowadzić wszelkie teoretyczne wiadomości do praktyki .... Czuję się rozczarowana... chyba... tak mi się zdaje...A może to zazdrość w stsounku do tych, którym ona tak pomaga...? Może stąd moja "agresja" -- 04 mar 2013, 12:44 -- hmm.. dla mnie to sa normalne sformulowania..posluguje sie takimi na co dzien..nie przyszslo mi do glowy , ze dla kogos moga byc niecodzienne inne zdanie przyjmuje... nie dokonca spodobala mi sie agresywna forma w jakiej zostalo wypowiedziane nie zirytowalam sie...raczej zdziwilam atakiem bo przecie4z nie napisalam nic zlego czy uwlaczajacego komus Jakoś tak to odebrałam... Pewnie wkurzam się na siebie, że nie umiem poprawić swojego samopoczucia...Mimo starań...Czuję się wybrakowana...
-
Dziewnie odebralas moj post. I dlaczego tak agresywnie? Wyrazilam swoja opinie do ktorej mam prawo, napisalam jak ja to widze. Jezeli idziesz na terapie z nastawieniem ze psychoterapeuta jest glupi i nie zaufam mu to chyba raczej nie jestes gotowy na wspolprace nie? I gdzie poczucie wyzszosci widzisz? Napisałam gdzie... W braku posługiwania się normalnymi sformułowaniami, tylko rzucaniem terapeutyczną grypserą i nieumiejętnością przyjęcia odmiennego zdania, szybk ą irytacją. U mnie widzisz "agresję", a u siebie "traktowania z góry" tych co do terapii nie są gotowi nie...
-
Dziewnie odebralas moj post. I dlaczego tak agresywnie? Wyrazilam swoja opinie do ktorej mam prawo, napisalam jak ja to widze. Jezeli idziesz na terapie z nastawieniem ze psychoterapeuta jest glupi i nie zaufam mu to chyba raczej nie jestes gotowy na wspolprace nie? I gdzie poczucie wyzszosci widzisz? Napisałam gdzie... W braku posługiwania się normalnymi sformułowaniami, tylko rzucaniem terapeutyczną grypserą i nieumiejętnością przyjęcia odmiennego zdania, szybk ą irytacją. U mnie widzisz "agresję", a u siebie "traktowania z góry" tych co do terapii nie są gotowi nie...
-
Dzięki, to co napisałeś rozumiem. To troszkę kojarzy mi się z założeniami terapii behawioralnej... Znam chyba niektóre wzorce moich zachowań... Np. objadanie się słodyczami, a póżniej straszne wyrzuty sumienia i niestrawność. Co jeszcze? Zapalenie się do czegoś, a pózniej rozczarowanie, achh, to takie nieciekawe...A wyobrażałam sobie cuda na kiju. Tylko....zmiana tych zachowań na inne, wcale nie powoduje polepszenia mego nastaroju. Ja samoświadomość mam chyba bardzo rozbudowana, ale ona przynosi mi jedeynie wyjaśnienie dlaczego tak a nie inaczej. Nie zmienia mojego smutnego, depresyjnego nastroju i pesymistycznego postrzegania świata. Np. wiem dlaczego cięzko mi wejść w zdrową relaxję z mężczyznami. Miałam noedostepnego emocjonalnie ojca, woem dlaczego ciągle czuję się niedokochana i spragniona akceptacji, woem że tylko sama mogę zaspokoić te swoje potrzeby, ale zaspokoić ich w pratktyce nie potrafię. U mnie problem chyba polegam na ty że "wiem, ale nie umiem tej wiedzy w praktyce zastosować".
-
Dzięki, to co napisałeś rozumiem. To troszkę kojarzy mi się z założeniami terapii behawioralnej... Znam chyba niektóre wzorce moich zachowań... Np. objadanie się słodyczami, a póżniej straszne wyrzuty sumienia i niestrawność. Co jeszcze? Zapalenie się do czegoś, a pózniej rozczarowanie, achh, to takie nieciekawe...A wyobrażałam sobie cuda na kiju. Tylko....zmiana tych zachowań na inne, wcale nie powoduje polepszenia mego nastaroju. Ja samoświadomość mam chyba bardzo rozbudowana, ale ona przynosi mi jedeynie wyjaśnienie dlaczego tak a nie inaczej. Nie zmienia mojego smutnego, depresyjnego nastroju i pesymistycznego postrzegania świata. Np. wiem dlaczego cięzko mi wejść w zdrową relaxję z mężczyznami. Miałam noedostepnego emocjonalnie ojca, woem dlaczego ciągle czuję się niedokochana i spragniona akceptacji, woem że tylko sama mogę zaspokoić te swoje potrzeby, ale zaspokoić ich w pratktyce nie potrafię. U mnie problem chyba polegam na ty że "wiem, ale nie umiem tej wiedzy w praktyce zastosować".
-
ja cała jestem błednym wzorcem, niestety...Jestem totalną realistką i niewiernym Tomaszem w jednym... Dlatego tak wkurzaja mnie lakoniczne, nienamacalne, niedefiniowalne określenia "pracować", "nie być gotowym", "blędne wzorce"... To brzmi jak hasła jakiejś loży masońskiej ...Czy nikt z osób, które "miały zasczyt uczestniczyć w prawdziwej terapii",nie mogłby mi wyjasnić ich znaczenie?
-
ja cała jestem błednym wzorcem, niestety...Jestem totalną realistką i niewiernym Tomaszem w jednym... Dlatego tak wkurzaja mnie lakoniczne, nienamacalne, niedefiniowalne określenia "pracować", "nie być gotowym", "blędne wzorce"... To brzmi jak hasła jakiejś loży masońskiej ...Czy nikt z osób, które "miały zasczyt uczestniczyć w prawdziwej terapii",nie mogłby mi wyjasnić ich znaczenie?
-
Być może masz rację, być może ja jestem niereformowalna :) Cóż, staram teraz akceptować siebie taką jaką jestem każdego dnia i mam nadzieję, żr o to chodzi, abym siebie akceptowała taką jaką jestem z całym bagażem wad i zalet :) Moim jednak zdaniem psychoterapia nie działa... I nie chcę jej już podejmować...Tak oczywiście wiem, że to moje prawo, mój wybór i mój pogląd. Jednak chcę je wyrazić w tym wątku, zgodnie z jego tytuem. Po to on jest i każdy,tak jak i ja, ma prawo ty wyrażać swoją opinię na temat psychoterapii...
-
Być może masz rację, być może ja jestem niereformowalna :) Cóż, staram teraz akceptować siebie taką jaką jestem każdego dnia i mam nadzieję, żr o to chodzi, abym siebie akceptowała taką jaką jestem z całym bagażem wad i zalet :) Moim jednak zdaniem psychoterapia nie działa... I nie chcę jej już podejmować...Tak oczywiście wiem, że to moje prawo, mój wybór i mój pogląd. Jednak chcę je wyrazić w tym wątku, zgodnie z jego tytuem. Po to on jest i każdy,tak jak i ja, ma prawo ty wyrażać swoją opinię na temat psychoterapii...
-
Tu najwyrazniej nie byles gotowy na wspolprace jeszcze. Chociaz mogles rzeczywiscie trafic na glupiego lub niegodnego zaufania.. nie wiem Mnie sie wydawalo ze terapia jest po to zebysmy mieli wlasne przemyslenia i wcielali je w zycie ..a nie terapeuty jak mialo pomoc skoro on nie sluchal Ciebie a Ty jego? Terapeuta nie jest po to zeby dziamgac i dawac gotowe rozwiazania. Prawdziwa terapia to samemu dochodzenie do rozwiazan , dostrzeganie bledow w dotychczasowym postepowaniu i utrwalanie zdrowych zachowan. no raczej..zaczac od nowa jest cholernie trudno...dziwie sie, ze ona to bagatelizuje Prosze, proszę znowy komunały i psychobełkot: "nie byłeś gotowy" (co to w ogóle znaczy- jakiś slang psychoterapeutyczny?), itp. Proszę jak to sobie można łatwo przypisywać poczucie wyższości nad innymi "to na co ty chodziłeś/łaś/ to nie była prawdziwa psychoterapia - to była psychościema". "Bo to ja, właśnie ja wiem co to prawdziwa psychoterpia, ja już wszytskie mądrości pozjadałam" -- 04 mar 2013, 10:26 -- Jaki bulwers... Może trzeba się było z Nią pokłócić to by Ci pomogło. Na zasadzie: Co pani sobie myśli ja tutaj czekam 3 miechy a pani mi tu łaskę robi? Co to ma być? Byłem bardzo sobie chwalę Nie mogłam się z nią pokócić, nie umiem, gdybym tak umiała zabiegać o swoje, pewnie żadna terapia by nie była mi potrzebna.
-
Tu najwyrazniej nie byles gotowy na wspolprace jeszcze. Chociaz mogles rzeczywiscie trafic na glupiego lub niegodnego zaufania.. nie wiem Mnie sie wydawalo ze terapia jest po to zebysmy mieli wlasne przemyslenia i wcielali je w zycie ..a nie terapeuty jak mialo pomoc skoro on nie sluchal Ciebie a Ty jego? Terapeuta nie jest po to zeby dziamgac i dawac gotowe rozwiazania. Prawdziwa terapia to samemu dochodzenie do rozwiazan , dostrzeganie bledow w dotychczasowym postepowaniu i utrwalanie zdrowych zachowan. no raczej..zaczac od nowa jest cholernie trudno...dziwie sie, ze ona to bagatelizuje Prosze, proszę znowy komunały i psychobełkot: "nie byłeś gotowy" (co to w ogóle znaczy- jakiś slang psychoterapeutyczny?), itp. Proszę jak to sobie można łatwo przypisywać poczucie wyższości nad innymi "to na co ty chodziłeś/łaś/ to nie była prawdziwa psychoterapia - to była psychościema". "Bo to ja, właśnie ja wiem co to prawdziwa psychoterpia, ja już wszytskie mądrości pozjadałam" -- 04 mar 2013, 10:26 -- Jaki bulwers... Może trzeba się było z Nią pokłócić to by Ci pomogło. Na zasadzie: Co pani sobie myśli ja tutaj czekam 3 miechy a pani mi tu łaskę robi? Co to ma być? Byłem bardzo sobie chwalę Nie mogłam się z nią pokócić, nie umiem, gdybym tak umiała zabiegać o swoje, pewnie żadna terapia by nie była mi potrzebna.
-
Po to instytucja kościoła ma swoje zasady, aby ludzie do niej wstępujący ich przestrzegali. Prawdziwi katolicy chcieliby wywalić ze statystyk wszystkich wierzących-niepraktykujących, aby ich nie zaburzali. Wierzący-niepraktykujący członkowie parafii to hipokryci. Wierzący i nie identyfikujący się z kościołem to już nie hipokryci, choć najlepiej jakby się wypisali. Wtedy oficjalnie nie byliby już związani z instytucją kościoła. -- 03 mar 2013, 20:45 -- Niech sobie każdy myśli co chce i interpretuje jak chce, ale jak wstępuje się do jakiegoś ugrupowania o jasnych, określonych zasadach, to po to się wstępuje, aby tych zasad przestrzegać. Nie po zgłasza się do np wojska, aby robić tylko wybrane ćwiczenia... Zgadzam się z Tobą. Jeśli ktoś uważa się za katolika, ale np. stosuje środki antykoncepcyjne, albo chodzi do kościoła na wielkanoc i boże narodzenie, to dla mnie taki "wygodnicki wierzący", Wybiera sobie co mu odpowiada w religii a co nie. Dlatego chociaż jestem wychowana w tradycji KK i mam wiele sakramentów, nie utożsamiam się z tą wiarą. -- 03 mar 2013, 21:07 -- Takich pseudokatolików są całe stada. Odnośnie wątku, chciałabym dodać, że także przekonałam się niednokrtonie, gdy człowiek jest w formie i wypełnia swoje obowiązki wobec innych, to jest super, póki coś znaczy, coś może. Dopiero kiedy poważnie zachorowałam, okaząło się , że mogę iczyć jedynie na mamę, na siebie... Cóż, do chorego na depresję, zdrowy boi się chyba cokolwiek powioedzięc, pewnie taki chory trochę wkurza zdrowego. Zdrowy także go nie rozumie, a co nieznane przeraża najczęściej;)
-
Po to instytucja kościoła ma swoje zasady, aby ludzie do niej wstępujący ich przestrzegali. Prawdziwi katolicy chcieliby wywalić ze statystyk wszystkich wierzących-niepraktykujących, aby ich nie zaburzali. Wierzący-niepraktykujący członkowie parafii to hipokryci. Wierzący i nie identyfikujący się z kościołem to już nie hipokryci, choć najlepiej jakby się wypisali. Wtedy oficjalnie nie byliby już związani z instytucją kościoła. -- 03 mar 2013, 20:45 -- Niech sobie każdy myśli co chce i interpretuje jak chce, ale jak wstępuje się do jakiegoś ugrupowania o jasnych, określonych zasadach, to po to się wstępuje, aby tych zasad przestrzegać. Nie po zgłasza się do np wojska, aby robić tylko wybrane ćwiczenia... Zgadzam się z Tobą. Jeśli ktoś uważa się za katolika, ale np. stosuje środki antykoncepcyjne, albo chodzi do kościoła na wielkanoc i boże narodzenie, to dla mnie taki "wygodnicki wierzący", Wybiera sobie co mu odpowiada w religii a co nie. Dlatego chociaż jestem wychowana w tradycji KK i mam wiele sakramentów, nie utożsamiam się z tą wiarą. -- 03 mar 2013, 21:07 -- Takich pseudokatolików są całe stada. Odnośnie wątku, chciałabym dodać, że także przekonałam się niednokrtonie, gdy człowiek jest w formie i wypełnia swoje obowiązki wobec innych, to jest super, póki coś znaczy, coś może. Dopiero kiedy poważnie zachorowałam, okaząło się , że mogę iczyć jedynie na mamę, na siebie... Cóż, do chorego na depresję, zdrowy boi się chyba cokolwiek powioedzięc, pewnie taki chory trochę wkurza zdrowego. Zdrowy także go nie rozumie, a co nieznane przeraża najczęściej;)
-
Mnie nie interesuje to naprawdę to nie moja sprawa. Nie piszę że Ci nie wierzę tylko poddaję wątpliwość że to co nazywane było terapią nią było i tylko tyle. A zresztą Ale jaki ja mam wpływ na sposób prowadzneia spotkań przez teraputę? Psychitara po pól roku próś od niechcenia dał mi skierowanie, potem czekałam 3 miechy i łaskawie pani kierowniczka zespołu psychologów powiedziała, że rozpoczynamy terapię. To co mam myśleć, że to kurs kroju i szycia był? Ja nie jestem psychologiem i nie mnie sposób prowadzenia terapii oceniać.
-
Mnie nie interesuje to naprawdę to nie moja sprawa. Nie piszę że Ci nie wierzę tylko poddaję wątpliwość że to co nazywane było terapią nią było i tylko tyle. A zresztą Ale jaki ja mam wpływ na sposób prowadzneia spotkań przez teraputę? Psychitara po pól roku próś od niechcenia dał mi skierowanie, potem czekałam 3 miechy i łaskawie pani kierowniczka zespołu psychologów powiedziała, że rozpoczynamy terapię. To co mam myśleć, że to kurs kroju i szycia był? Ja nie jestem psychologiem i nie mnie sposób prowadzenia terapii oceniać.
-
To umnie nic takiego nie miało miejsca, nie dostawałam żadnych zadań do realizacji, każde spotkanie zaczynało się od pytania co przyniósł mi zeszły tydzień i jakiś tam temat mocno mnie dręczocy poruszałam, gadałam jak najęta, aż w końcu miałam wrażenie, że już wszystko o sobie chyba powiedziałam. Zdarzało się żedany temat wałkowałam po raz enty. Pani psycholog mówiła parę słów od siebie i spotkanie kończyło się. -- 03 mar 2013, 20:23 -- Ale ja chodzę na NFZ właśnie, do innego terapeuty trzeba mieć skierowanie, a mój psychiatra juz mi takiego nie da, bo w terapii jestem dwa lata i więcej podobno NFZ nie pozwala, przepisy ograniczają czas uczestnictwa w terapii. -- 03 mar 2013, 20:24 -- To umnie nic takiego nie miało miejsca, nie dostawałam żadnych zadań do realizacji, każde spotkanie zaczynało się od pytania co przyniósł mi zeszły tydzień i jakiś tam temat mocno mnie dręczocy poruszałam, gadałam jak najęta, aż w końcu miałam wrażenie, że już wszystko o sobie chyba powiedziałam. Zdarzało się żedany temat wałkowałam po raz enty. Pani psycholog mówiła parę słów od siebie i spotkanie kończyło się. -- 03 mar 2013, 20:23 -- Ale ja chodzę na NFZ właśnie, do innego terapeuty trzeba mieć skierowanie, a mój psychiatra juz mi takiego nie da, bo w terapii jestem dwa lata i więcej podobno NFZ nie pozwala, przepisy ograniczają czas uczestnictwa w terapii. Myślisz, że ja nie staram się czegoś zmienić w sobie, co dnia próbuję czegoś nowego, ale to nic nie daje. Czuję się psakudnie odkąd siegam pamięcią i nic mi nie pomaga.
-
To umnie nic takiego nie miało miejsca, nie dostawałam żadnych zadań do realizacji, każde spotkanie zaczynało się od pytania co przyniósł mi zeszły tydzień i jakiś tam temat mocno mnie dręczocy poruszałam, gadałam jak najęta, aż w końcu miałam wrażenie, że już wszystko o sobie chyba powiedziałam. Zdarzało się żedany temat wałkowałam po raz enty. Pani psycholog mówiła parę słów od siebie i spotkanie kończyło się. -- 03 mar 2013, 20:23 -- Ale ja chodzę na NFZ właśnie, do innego terapeuty trzeba mieć skierowanie, a mój psychiatra juz mi takiego nie da, bo w terapii jestem dwa lata i więcej podobno NFZ nie pozwala, przepisy ograniczają czas uczestnictwa w terapii. -- 03 mar 2013, 20:24 -- To umnie nic takiego nie miało miejsca, nie dostawałam żadnych zadań do realizacji, każde spotkanie zaczynało się od pytania co przyniósł mi zeszły tydzień i jakiś tam temat mocno mnie dręczocy poruszałam, gadałam jak najęta, aż w końcu miałam wrażenie, że już wszystko o sobie chyba powiedziałam. Zdarzało się żedany temat wałkowałam po raz enty. Pani psycholog mówiła parę słów od siebie i spotkanie kończyło się. -- 03 mar 2013, 20:23 -- Ale ja chodzę na NFZ właśnie, do innego terapeuty trzeba mieć skierowanie, a mój psychiatra juz mi takiego nie da, bo w terapii jestem dwa lata i więcej podobno NFZ nie pozwala, przepisy ograniczają czas uczestnictwa w terapii. Myślisz, że ja nie staram się czegoś zmienić w sobie, co dnia próbuję czegoś nowego, ale to nic nie daje. Czuję się psakudnie odkąd siegam pamięcią i nic mi nie pomaga.
-
To mam ci podać adres przychodni, w której byłam na terapii? Nazwisko terapeuty? Skoro mi nie wierzysz, to trudno. Nic o żadnej pracy mowy na mojej terapii nie było. Mogę się tylko domyslać, że chodzi tu o pracę na rozwojem osobistym, poprawianiu swego funkcjonawania w społeczeństwie i radzenia sobie z trudnościami dnia codziennego. Ale moja terapeutka nigdy nie poruszała tematu pracy nad sobą. Mówię więc, że terapia nic mi nie pomogła i dlatego nie wierzę w jej skuteczność. Szłam pełna nadziei, że moje życie ulegnie zmianie na lepsze, tak wszyscy wychwalali terapię, a po dwóch latach wszystko jest po staremu, więc w moim odczuciu terapia "to psu na budę się zda".