Skocz do zawartości
Nerwica.com

anonim

Użytkownik
  • Postów

    587
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez anonim

  1. Cóż, wydaje mi się teraz(po głębszej analizie swojego zachowania), że te napady agresji są, bo nie chce pokazać jaki jestem słaby(ukazuje się ona gdy ktoś się ze mnie śmieje, wycina jakiś głupi numer). W dzieciństwie byłem dzieckiem, z którego inne zawsze się śmiały, zawsze mi coś nie wychodziło i się kompromitowałem przed rówieśnikami. Teraz chcę pokazać wszystkim, że jestem inny, silny. Jaki jest tego efekt już pewnie wiecie, jeśli czytaliście moją poprzednią wypowiedź...
  2. Cóż, wydaje mi się teraz(po głębszej analizie swojego zachowania), że te napady agresji są, bo nie chce pokazać jaki jestem słaby(ukazuje się ona gdy ktoś się ze mnie śmieje, wycina jakiś głupi numer). W dzieciństwie byłem dzieckiem, z którego inne zawsze się śmiały, zawsze mi coś nie wychodziło i się kompromitowałem przed rówieśnikami. Teraz chcę pokazać wszystkim, że jestem inny, silny. Jaki jest tego efekt już pewnie wiecie, jeśli czytaliście moją poprzednią wypowiedź...
  3. Witaj! Dziękuje bardzo za odpowiedź, dodała mi otuchy. Co do powrotu do karate. Myślę, że byłoby to rozwiązaniem poważnego problemu, zamiast przychodzić do domu i spać poszedłbym na trening, gdzie złość została by wyładowana. Tak masz racje karate jest sztuką pracy nad sobą,a ja mam jej przed sobą jeszcze dużo. Pomogło mi nawet jakoś przetrwać stratę ojca.Po tym zdarzeniu również byłem w dołku,ale dzięki karate jakos z tego wyszedłem, jednak już nigdy nie byłem tą samą osobą co kiedyś, mniej się uśmiechałem, zawsze miałem poważną minę...Często boje się o swoją przyszłość, co będe robił skoro to co tak bardzo lubiłem jest dla mnie niedostępne?Zawsze chciałem studiować AWF, lecz niestety ze względu na mój stan zdrowia jest to obecnie niemożliwe.Gdzieś tam głęboko mam jeszcze nadzieje, że będe mógł trenować i oddać się w pełni swojej pasji.Teraz jednak walcze, bo każdy dzień jest wyzwaniem...
  4. Witaj! Dziękuje bardzo za odpowiedź, dodała mi otuchy. Co do powrotu do karate. Myślę, że byłoby to rozwiązaniem poważnego problemu, zamiast przychodzić do domu i spać poszedłbym na trening, gdzie złość została by wyładowana. Tak masz racje karate jest sztuką pracy nad sobą,a ja mam jej przed sobą jeszcze dużo. Pomogło mi nawet jakoś przetrwać stratę ojca.Po tym zdarzeniu również byłem w dołku,ale dzięki karate jakos z tego wyszedłem, jednak już nigdy nie byłem tą samą osobą co kiedyś, mniej się uśmiechałem, zawsze miałem poważną minę...Często boje się o swoją przyszłość, co będe robił skoro to co tak bardzo lubiłem jest dla mnie niedostępne?Zawsze chciałem studiować AWF, lecz niestety ze względu na mój stan zdrowia jest to obecnie niemożliwe.Gdzieś tam głęboko mam jeszcze nadzieje, że będe mógł trenować i oddać się w pełni swojej pasji.Teraz jednak walcze, bo każdy dzień jest wyzwaniem...
  5. Cóż też miałem potrzebe wygadania się, ale zrobiłem to w innym temacie, ale chce napisać, że rozumie was i moja sytuacja jest podobna, z nieszczęśliwą miłością też...ona mi się podobała, czuje że ja też jej się podobałem, ale... w tym czasie straciłem ojca, potem byłem ciągle załamany, w szkole rówieśnicy mi dokuczali. Miałem wrażenie, że ona wciąż czeka aż wykonam pierwszy krok, jako jedyna była sympatyczna dla mnie i zawsze mogłem z nią porozmawiać. Ale ja byłem głupi i nie mogę sobie tego wybaczyć!!!Teraz gdy się spotkamy np. w autobusie, jest tylko "cześc" i nie mamy o czym rozmawiać...Siedzimy spięci i czekamy aż coś się wydarzy aby móc to przerwać... Tak naprawde to nie oczekuję żadnej pomocy, mam po prostu potrzebę wygadania się przed kimś i przedstawienia swoich problemów.
  6. Cóż też miałem potrzebe wygadania się, ale zrobiłem to w innym temacie, ale chce napisać, że rozumie was i moja sytuacja jest podobna, z nieszczęśliwą miłością też...ona mi się podobała, czuje że ja też jej się podobałem, ale... w tym czasie straciłem ojca, potem byłem ciągle załamany, w szkole rówieśnicy mi dokuczali. Miałem wrażenie, że ona wciąż czeka aż wykonam pierwszy krok, jako jedyna była sympatyczna dla mnie i zawsze mogłem z nią porozmawiać. Ale ja byłem głupi i nie mogę sobie tego wybaczyć!!!Teraz gdy się spotkamy np. w autobusie, jest tylko "cześc" i nie mamy o czym rozmawiać...Siedzimy spięci i czekamy aż coś się wydarzy aby móc to przerwać... Tak naprawde to nie oczekuję żadnej pomocy, mam po prostu potrzebę wygadania się przed kimś i przedstawienia swoich problemów.
  7. Więc i ja się wypowiem.Wpierw trochę informacji o mnie: mam 17lat, chodzę do liceum. Mam 187cm wzrostu i...62 kg wagi kiedyś trenowałem kyokushin karate i to było moją pasją, jednak teraz z powodu choroby nie mogę i prawdopodobnie nigdy już nie zaczne znów trenować Mam wszystkiego dosyć. Wogóle nie chce mi się uczyć, mówię sobie, bo po co?Kiedy coś mi nie wychodzi mówie: A mam to w d**ie.Czasem nie ide do szkoły bo nie mam ochoty(wywołuje to rano kłótnie w domu),boję się ukazywać swoje upodobania(np.muzyka)innym, bo boję się krytyki, a każdą z nich biorę do siebie i bardzo przeżywam, bywam agresywny. Zdarza się, że kogoś uderzę(kilka razy kolegów w szkole, ale na szczęscie potrafiłem się opanować na tyle, żeby nie wyprowadzać ciosu na twarz tylko np.żebra)kiedy ktoś sobie robi ze mnie jaja to mam ochotę zrobić mu krzywdę(naprawdę, wziąć krzesło i przypier****ć nim...)W przeciwieństwie do moich rówieśników nie chodzę do żadnych klubów czy na imprezy. Jakoś mnie to nie kręci(poza tym boje się jakoś,nie chciałbym pokazać swoich słabości innym),wole siedzieć samotnie i mieć spokój od wszystkich. Tak...najlepiej czuję się wtedy gdy jestem sam. W wakacje praktycznie nigdzie nie wyjeżdżałem, bo nie chciałem opuszczać domu, wogóle niechętnie to robię. Gdy wracam do domu ze szkoły ide do swojego pokoju i spędzam tam większość dnia spławiając innych domowników.Nie lubię siebie, swojego wyglądu(między innymi dlatego, że jestem taki chudy i nie mogę przybrać na wadze)Nie mam żadnych przyjaciół, jedynie kilka osób z klasy, z którymi nie utrzymuje głębszych kontaktów, bo są fałszywe i ciągle obgadują, wiem, ze jak bym zrobił coś źle to zostałbym sam i nie mógłbym liczyć na ich pomoc.Czasem pojawiają się myśli samobójcze. Chcę po prostu to wszystko skończyć, po co mam się męczyć? Każdy dzień jest dla mnie męką, a zarazem jest taki monotonny: wstaje rano, idę do szkoły, wracam ze szkoły i śpie, budzę się robie lekcje (albo i nie) myje się i znów ide spać... Byłem kiedyś u psychiatry, ale zaczął mnie denerwować i w pewnym momencie powiedziałem mu żeby się walił(ale zapłaciłem mu) i poszedłem sobie. Cóż, nie napisze na tym forum wszystkiego co odczuwam, bo zajęłoby mi to dużo czasu, mam nadzieje, że ktoś to przeczyta i w przeciwieństwie od mnie będzie chciał zmienić swoje życie, ja widocznie nie mam już na to siły...Kiedyś przynajmniej trenowałem, to była moja pasja(myśle,ze w życiu jest to jedna z ważniejszych rzeczy,żeby mieć pasje i podążać w tym kierunku) chciałem trenować i w przyszłości zdać egzamin na instruktora sportu, aby móc prowadzić klub, ale taki psychol jak ja raczej już nie ma szans... Dodam jeszcze, ze często gdy jestem wkurzony to wyobrażam sobie jak kogoś bije(często znajomych) po pewnym czasie czuje lekką ulgę i ku**ica zmiejsza się.
  8. Więc i ja się wypowiem.Wpierw trochę informacji o mnie: mam 17lat, chodzę do liceum. Mam 187cm wzrostu i...62 kg wagi kiedyś trenowałem kyokushin karate i to było moją pasją, jednak teraz z powodu choroby nie mogę i prawdopodobnie nigdy już nie zaczne znów trenować Mam wszystkiego dosyć. Wogóle nie chce mi się uczyć, mówię sobie, bo po co?Kiedy coś mi nie wychodzi mówie: A mam to w d**ie.Czasem nie ide do szkoły bo nie mam ochoty(wywołuje to rano kłótnie w domu),boję się ukazywać swoje upodobania(np.muzyka)innym, bo boję się krytyki, a każdą z nich biorę do siebie i bardzo przeżywam, bywam agresywny. Zdarza się, że kogoś uderzę(kilka razy kolegów w szkole, ale na szczęscie potrafiłem się opanować na tyle, żeby nie wyprowadzać ciosu na twarz tylko np.żebra)kiedy ktoś sobie robi ze mnie jaja to mam ochotę zrobić mu krzywdę(naprawdę, wziąć krzesło i przypier****ć nim...)W przeciwieństwie do moich rówieśników nie chodzę do żadnych klubów czy na imprezy. Jakoś mnie to nie kręci(poza tym boje się jakoś,nie chciałbym pokazać swoich słabości innym),wole siedzieć samotnie i mieć spokój od wszystkich. Tak...najlepiej czuję się wtedy gdy jestem sam. W wakacje praktycznie nigdzie nie wyjeżdżałem, bo nie chciałem opuszczać domu, wogóle niechętnie to robię. Gdy wracam do domu ze szkoły ide do swojego pokoju i spędzam tam większość dnia spławiając innych domowników.Nie lubię siebie, swojego wyglądu(między innymi dlatego, że jestem taki chudy i nie mogę przybrać na wadze)Nie mam żadnych przyjaciół, jedynie kilka osób z klasy, z którymi nie utrzymuje głębszych kontaktów, bo są fałszywe i ciągle obgadują, wiem, ze jak bym zrobił coś źle to zostałbym sam i nie mógłbym liczyć na ich pomoc.Czasem pojawiają się myśli samobójcze. Chcę po prostu to wszystko skończyć, po co mam się męczyć? Każdy dzień jest dla mnie męką, a zarazem jest taki monotonny: wstaje rano, idę do szkoły, wracam ze szkoły i śpie, budzę się robie lekcje (albo i nie) myje się i znów ide spać... Byłem kiedyś u psychiatry, ale zaczął mnie denerwować i w pewnym momencie powiedziałem mu żeby się walił(ale zapłaciłem mu) i poszedłem sobie. Cóż, nie napisze na tym forum wszystkiego co odczuwam, bo zajęłoby mi to dużo czasu, mam nadzieje, że ktoś to przeczyta i w przeciwieństwie od mnie będzie chciał zmienić swoje życie, ja widocznie nie mam już na to siły...Kiedyś przynajmniej trenowałem, to była moja pasja(myśle,ze w życiu jest to jedna z ważniejszych rzeczy,żeby mieć pasje i podążać w tym kierunku) chciałem trenować i w przyszłości zdać egzamin na instruktora sportu, aby móc prowadzić klub, ale taki psychol jak ja raczej już nie ma szans... Dodam jeszcze, ze często gdy jestem wkurzony to wyobrażam sobie jak kogoś bije(często znajomych) po pewnym czasie czuje lekką ulgę i ku**ica zmiejsza się.
×