Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gods Top 10

Użytkownik
  • Postów

    3 342
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Gods Top 10

  1. Gods Top 10

    Pomocy

    Witaj na forum Opisałeś tutaj atak nerwicy lękowej. Udaj się z tym problemem do lekarza. Przepisze Ci leki. Poza nimi wskazana pewnie będzie psychoterapia. Da się to opanować, najważniejsze to chcieć z tego wyjść. Głowa do góry, a uda Ci się !
  2. Gods Top 10

    Pomocy

    Witaj na forum Opisałeś tutaj atak nerwicy lękowej. Udaj się z tym problemem do lekarza. Przepisze Ci leki. Poza nimi wskazana pewnie będzie psychoterapia. Da się to opanować, najważniejsze to chcieć z tego wyjść. Głowa do góry, a uda Ci się !
  3. Witaj anonim ! Dlaczego pogodziłeś się z tym, że już koniec z Twoją życiową pasją ? Jak to ktoś niedawno na forum napisał: nadzieja umiera ostatnia. Myślę, że masz spore szanse wrócić do sportu, który Ci tak wiele sprawiał frajdy. Na ile ja wiem, karate jest sztuką nawet nie tyle walki, ile sztuką pracy nad sobą. Jeśli się mylę, popraw mnie - to Ty trenowałeś karate, nie ja. Natomiast jeśli mam rację, to chyba Twój sensei nie zdołał Ci przekazać tej nauki, Ty masz szansę zrealizować swoje marzenia i uczyć tego innych. W pewnym sensie masz niepowtarzalną, życiową lekcję karate - możesz pracować nad swoją psychiką i zwalczyć depresję. Bo to na nią najpewniej jesteś chory. Uważam, ze masz problemy z samoakceptacją siebie. I stres tym powodowany znajduje ujście w postaci agresji. Choć lepiej byś wypalał swoją złość stosując inne metody, niż bicie innych. Każdy ma słabości, ale czy warto, by te słabości nami rządziły ? Jeśli znajdziesz czas i zechcesz napisać to, co czujesz, na pewno tutaj nikt Cię nie wyśmieje. A Tobie będzie łatwiej uporządkować Twoje wszystkie problemy ze sobą. Skoro wymierzasz ciosy w innych, a jednocześnie masz siłe, by je kontrolować i wymierzać w żebra, nie w twarz, masz też siłę, by wygrać z Twoją chorobą. Uwierz w to.
  4. Witaj anonim ! Dlaczego pogodziłeś się z tym, że już koniec z Twoją życiową pasją ? Jak to ktoś niedawno na forum napisał: nadzieja umiera ostatnia. Myślę, że masz spore szanse wrócić do sportu, który Ci tak wiele sprawiał frajdy. Na ile ja wiem, karate jest sztuką nawet nie tyle walki, ile sztuką pracy nad sobą. Jeśli się mylę, popraw mnie - to Ty trenowałeś karate, nie ja. Natomiast jeśli mam rację, to chyba Twój sensei nie zdołał Ci przekazać tej nauki, Ty masz szansę zrealizować swoje marzenia i uczyć tego innych. W pewnym sensie masz niepowtarzalną, życiową lekcję karate - możesz pracować nad swoją psychiką i zwalczyć depresję. Bo to na nią najpewniej jesteś chory. Uważam, ze masz problemy z samoakceptacją siebie. I stres tym powodowany znajduje ujście w postaci agresji. Choć lepiej byś wypalał swoją złość stosując inne metody, niż bicie innych. Każdy ma słabości, ale czy warto, by te słabości nami rządziły ? Jeśli znajdziesz czas i zechcesz napisać to, co czujesz, na pewno tutaj nikt Cię nie wyśmieje. A Tobie będzie łatwiej uporządkować Twoje wszystkie problemy ze sobą. Skoro wymierzasz ciosy w innych, a jednocześnie masz siłe, by je kontrolować i wymierzać w żebra, nie w twarz, masz też siłę, by wygrać z Twoją chorobą. Uwierz w to.
  5. hehe Cieszę się, że mogę pomóc. A w moje realne imię też Bóg jest wpisany - "ja należę do Boga" (Dominik), także coś jest na rzeczy
  6. hehe Cieszę się, że mogę pomóc. A w moje realne imię też Bóg jest wpisany - "ja należę do Boga" (Dominik), także coś jest na rzeczy
  7. Brak koncentracji, zaburzenia pamięci, niemozność jednoznacznego oceniania - to objawy depresji. Ta choroba jest własnie tak podstępna, ze próbuje nam odebrac siły (fizyczne i psychiczne) i chęci do normalnego życia. Cieszy mnie, ze chcesz podjąć walkę z tą chorobą i masz zamiar poszukać innego psychologa. Nie zrażaj się, bo o to chodzi depresji - skłonić "żwyiciela" do zaprzestania walki o swoje zdrowie. Będzie dobrze
  8. Brak koncentracji, zaburzenia pamięci, niemozność jednoznacznego oceniania - to objawy depresji. Ta choroba jest własnie tak podstępna, ze próbuje nam odebrac siły (fizyczne i psychiczne) i chęci do normalnego życia. Cieszy mnie, ze chcesz podjąć walkę z tą chorobą i masz zamiar poszukać innego psychologa. Nie zrażaj się, bo o to chodzi depresji - skłonić "żwyiciela" do zaprzestania walki o swoje zdrowie. Będzie dobrze
  9. To chyba źle postawione pytanie czy ufać temu czy innemu badaniu. Dzięki badaniom lekarz może stwierdzić, czy dane schorzenie ma podłoże nerwicowe, czy też nie. Ja widząc Twoją nieufność do badań, radzę: zrób je. Dla własnego spokoju.
  10. To chyba źle postawione pytanie czy ufać temu czy innemu badaniu. Dzięki badaniom lekarz może stwierdzić, czy dane schorzenie ma podłoże nerwicowe, czy też nie. Ja widząc Twoją nieufność do badań, radzę: zrób je. Dla własnego spokoju.
  11. Patti1985 Terapia ma Ci pomagać, a nie powodować jeszcze wiekszy lęk ! Dodatkowo ta niekorzystna presja rodziny, że wrócisz zdrowa Nie wiem, czy mogłoby Ci pomóc odpowiedzenie sobie na pytanie: "dlaczego jest mi tam źle". W każdym razie sposób leczenia powinien być dobrany do każdego pacjenta indywidualnie. Może Tobie bardziej przydałaby się terapia indywidualna ?
  12. Patti1985 Terapia ma Ci pomagać, a nie powodować jeszcze wiekszy lęk ! Dodatkowo ta niekorzystna presja rodziny, że wrócisz zdrowa Nie wiem, czy mogłoby Ci pomóc odpowiedzenie sobie na pytanie: "dlaczego jest mi tam źle". W każdym razie sposób leczenia powinien być dobrany do każdego pacjenta indywidualnie. Może Tobie bardziej przydałaby się terapia indywidualna ?
  13. [Chodzi Ci o doszukiwanie się chorób w każdym "szmerze organizmu", jak to sama określiłaś ?] Odpowiedź na to pytanie jest chyba warta Nobla. Wykonaj badania dla pewności, ze faktycznie nic Ci nie dolega. A jestem przekonany, że to dolegliwości wyłącznie o podłożu nerwicowym.Myślę, że to jeden z podstępów tej choroby - choroba chce się "rozgościć" w naszej psychice, "podpuszcza nas" do samodzielnego nakręcania się, do dołowania się. Ja przez jakiś czas nie potrafiłem zaakceptować swojej choroby. Wynikało to chyba z presji, którą sobie sam narzuciłem (po części też środowisko), że "facet musi być silny pod każdym względem". Na szczęście zaakceptowałem to. Mam depresję. Ale niemal w tym samym momencie, kiedy sobie to uzmysłowiłem, pojawiła się druga myśl (jeśli wierzyć żartom, dwie myśli na raz u facetów są śmiertelne ), że to nie depresja ma kierować moim życiem, tylko ja ! Niedoczekanie, żebym się poddał tej chorobie I chyba dzięki tej chorobie odkrywam pokłady "swojej siły". Staram się zmienić postrzeganie świata i jest lepiej. A będzie jeszcze lepiej Nie jestem specjalistą, ale możliwe, że u Ciebie ta nerwica trwa właśnie dlatego kilkanaście lat, że boisz się zaakceptować chorobę. Nie męcz się juz dłużej, powiedz nerwicy DOŚĆ, wyzwól w sobie siłę (dla swojej wspaniałej rodziny i dla siebie) - podejmij leczenie (a może juz się leczysz, a ja nie dostrzegłem tego w tym, co napisałaś). Co do Twojego męża: często to jednak jest tak, że "zdrowy nie zrozumie chorego", a często też i tak, że boimy się dzielić z kimś bliskim tego, co przerasta nas samych. Ja wierzę, że można wygrać z nerwicą i depresją. Ale i sama osoba dotknięta taką chorobą musi w to uwierzyć. Będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze !
  14. [Chodzi Ci o doszukiwanie się chorób w każdym "szmerze organizmu", jak to sama określiłaś ?] Odpowiedź na to pytanie jest chyba warta Nobla. Wykonaj badania dla pewności, ze faktycznie nic Ci nie dolega. A jestem przekonany, że to dolegliwości wyłącznie o podłożu nerwicowym.Myślę, że to jeden z podstępów tej choroby - choroba chce się "rozgościć" w naszej psychice, "podpuszcza nas" do samodzielnego nakręcania się, do dołowania się. Ja przez jakiś czas nie potrafiłem zaakceptować swojej choroby. Wynikało to chyba z presji, którą sobie sam narzuciłem (po części też środowisko), że "facet musi być silny pod każdym względem". Na szczęście zaakceptowałem to. Mam depresję. Ale niemal w tym samym momencie, kiedy sobie to uzmysłowiłem, pojawiła się druga myśl (jeśli wierzyć żartom, dwie myśli na raz u facetów są śmiertelne ), że to nie depresja ma kierować moim życiem, tylko ja ! Niedoczekanie, żebym się poddał tej chorobie I chyba dzięki tej chorobie odkrywam pokłady "swojej siły". Staram się zmienić postrzeganie świata i jest lepiej. A będzie jeszcze lepiej Nie jestem specjalistą, ale możliwe, że u Ciebie ta nerwica trwa właśnie dlatego kilkanaście lat, że boisz się zaakceptować chorobę. Nie męcz się juz dłużej, powiedz nerwicy DOŚĆ, wyzwól w sobie siłę (dla swojej wspaniałej rodziny i dla siebie) - podejmij leczenie (a może juz się leczysz, a ja nie dostrzegłem tego w tym, co napisałaś). Co do Twojego męża: często to jednak jest tak, że "zdrowy nie zrozumie chorego", a często też i tak, że boimy się dzielić z kimś bliskim tego, co przerasta nas samych. Ja wierzę, że można wygrać z nerwicą i depresją. Ale i sama osoba dotknięta taką chorobą musi w to uwierzyć. Będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze !
  15. Witaj na forum Nie obawiaj się, nie jesteś osamotniona w tym, co odczuwasz. Jest nas wiecej. Niestety To, że oczekujesz od mężą zrozumienia jest całkowicie naturalne. Nie wiem, czy w przypadku Twojego męża tak jest, ale możliwe, że Twój mąż sam gubi się w tym i nie wie jak okazać Ci wsparcie. Może po prostu mu tego nie potrafisz (lub obawiasz się) powiedzieć w nadziei, że"skoro kocha, to się sam domysli". Spróbuj mu powiedzieć co czujesz, czego oczekujesz, jakie masz potrzeby. Nie ma w tym nic złego, a wręcz przeciwnie, może wiele pomóc. Nie staraj się sama "dźwigać" tej choroby. Podobnie postaraj się postępować w relacjach ze znajomymi. To dobrze, że starsz się im pomagać, ale akcentuj również to, że i Ty potrzebujesz pomocy, wsparcia i zrozumienia. Wiem, że to może okazać się niełatwe - sam to znam, staram się pomagać, jednocześnie nie odważając się prosić o pomoc. I sam nie wiem dlaczego: czy dlatego, że nie widzę nikogo, kto mógłby mnie wesprzeć, czy dlatego, że moja ambicja sama chce "skręcić kark" tej chorobie... Ale Ty z takim wsparciem na pewno dasz radę. Powodzenia !
  16. Witaj na forum Nie obawiaj się, nie jesteś osamotniona w tym, co odczuwasz. Jest nas wiecej. Niestety To, że oczekujesz od mężą zrozumienia jest całkowicie naturalne. Nie wiem, czy w przypadku Twojego męża tak jest, ale możliwe, że Twój mąż sam gubi się w tym i nie wie jak okazać Ci wsparcie. Może po prostu mu tego nie potrafisz (lub obawiasz się) powiedzieć w nadziei, że"skoro kocha, to się sam domysli". Spróbuj mu powiedzieć co czujesz, czego oczekujesz, jakie masz potrzeby. Nie ma w tym nic złego, a wręcz przeciwnie, może wiele pomóc. Nie staraj się sama "dźwigać" tej choroby. Podobnie postaraj się postępować w relacjach ze znajomymi. To dobrze, że starsz się im pomagać, ale akcentuj również to, że i Ty potrzebujesz pomocy, wsparcia i zrozumienia. Wiem, że to może okazać się niełatwe - sam to znam, staram się pomagać, jednocześnie nie odważając się prosić o pomoc. I sam nie wiem dlaczego: czy dlatego, że nie widzę nikogo, kto mógłby mnie wesprzeć, czy dlatego, że moja ambicja sama chce "skręcić kark" tej chorobie... Ale Ty z takim wsparciem na pewno dasz radę. Powodzenia !
  17. Nie znam się na lekach, jednak jeśli odnosisz wrażenie, że lek, który zażywasz nie pomaga, to udaj się do lekarza, żeby przepisał Ci inny. Ale taki "brak widocznych efektów" też może być spowodowany przerwaniem zażywania leku. Tą kłótnią z psychologiem nie zrażaj się. Oni są, żeby nam pomagać, tak więc nie ustawaj w poszukiwaniach takiego, który Cię zrozumie. Nie wiem, czy słusznie, ale odnoszę wrażenie, że nie akceptujesz tego, że ta choroba Cię dopadła. A bez tego nie da się z niej wyleczyć. Dlatego też nie wyszukuj powodów, dla których łatwiej byłoby Ci nie szukać pomocy. Zmiana podejścia wiele Ci da, będzie łatwiej. Głowa do góry !
  18. Nie znam się na lekach, jednak jeśli odnosisz wrażenie, że lek, który zażywasz nie pomaga, to udaj się do lekarza, żeby przepisał Ci inny. Ale taki "brak widocznych efektów" też może być spowodowany przerwaniem zażywania leku. Tą kłótnią z psychologiem nie zrażaj się. Oni są, żeby nam pomagać, tak więc nie ustawaj w poszukiwaniach takiego, który Cię zrozumie. Nie wiem, czy słusznie, ale odnoszę wrażenie, że nie akceptujesz tego, że ta choroba Cię dopadła. A bez tego nie da się z niej wyleczyć. Dlatego też nie wyszukuj powodów, dla których łatwiej byłoby Ci nie szukać pomocy. Zmiana podejścia wiele Ci da, będzie łatwiej. Głowa do góry !
  19. Oczywiście to Twoje życie i zrobisz co zechcesz, jednak tak jak napisała Dąbrówka, alkohol nie pomoże Ci wygrać z Twoimi problemami. Wręcz przeciwnie, te problemy mogą narastać coraz bardziej. Napisałeś w czasie przeszłym o psychiatrze i lekach psychotropowych, czyli przerwałeś leczenie ? Z tego nie da się wyjść z dnia na dzień. Ale da się, o ile się podejmie leczenie. Dasz radę.
  20. Oczywiście to Twoje życie i zrobisz co zechcesz, jednak tak jak napisała Dąbrówka, alkohol nie pomoże Ci wygrać z Twoimi problemami. Wręcz przeciwnie, te problemy mogą narastać coraz bardziej. Napisałeś w czasie przeszłym o psychiatrze i lekach psychotropowych, czyli przerwałeś leczenie ? Z tego nie da się wyjść z dnia na dzień. Ale da się, o ile się podejmie leczenie. Dasz radę.
  21. Witaj na forum Sporo objawów, które opisałeś znam z autopsji. Niemożność zrobienia czegokoliwek, brak jednoznacznej oceny, ciągłe zmęczenie, ponury nastrój (w moim przypadku to przygnębienie przeplata się dodatkowo z euforią). To objawy depresji. Poza tym, że psycholog stwierdził u Ciebie nerwicę, leczysz ją (tego mi zabrakło w tym, co napisałeś) ?
  22. Witaj na forum Sporo objawów, które opisałeś znam z autopsji. Niemożność zrobienia czegokoliwek, brak jednoznacznej oceny, ciągłe zmęczenie, ponury nastrój (w moim przypadku to przygnębienie przeplata się dodatkowo z euforią). To objawy depresji. Poza tym, że psycholog stwierdził u Ciebie nerwicę, leczysz ją (tego mi zabrakło w tym, co napisałeś) ?
  23. hej hej hej, I.K. Co to za powątpiewanie ? Co mają znaczyć te "jeśli" i "jak" ? Przecież to wiadomo, że tutaj choroba stoi na straconej pozycji. Nie ma zmiłuj
×