Jakie macie preferencje w tej kwestii? Wolicie miejską "cywilizację" czy wieś "sielską ale anielską", mieszkanie w blokowisku/kamienicy czy domek z ogródkiem na wsi zabitej dechami?
Założyłem ten temat, ponieważ sam niecałe 3 lata temu przeprowadziłem się z M4 (ok. 60 m2) w czteropiętrowym bloku do starszego (wybudowanego w latach 60. XX w.) domu jednorodzinnego (niecałe 200 m2) na wsi. Dom wymagał generalnego remontu, ogród natomiast zagospodarowania od podstaw. Nie byłem zbyt przychylnie nastawiony do takiej zmiany, ale nie miałem wyjścia. Musiałem się zgodzić ze względu na rodziców, którzy wychowywali się na wsi i zawsze marzyli o własnym domu z ogrodem, a także ze względu na siostrę i jej męża, którzy pomimo upływu kilku lat po ślubie mieli ciągłe problemy mieszkaniowe, aż wreszcie zdecydowali się na kredyt i zakup tegoż domu.
Właściwie do dzisiaj nie zaaklimatyzowałem się w nowym miejscu zamieszkania, choć wieś w której obecnie mieszkam nie jest jakimś totalnym zadupiem odciętym od świata. Jest to stosunkowo duża wieś gminna, 4-tysięczna z dobrym dojazdem do miasta powiatowego (oddalonego o zaledwie 8 km) i dwóch mniejszych miasteczek. Autobusy w dni powszednie kursują co 20 minut w obu kierunkach. Ponadto dociera tu nawet kolej, z tym że pociągi nie kursują zbyt często, a na stację mam jakąś godzinę drogi pieszo z domu. Jest tu szkoła podstawowa z gimnazjum, NZOZ, kilka sklepów, nawet Biedra, kilka zakładów fryzjerskich, 2 kościoły (rzymskokatolicki oczywiście i ewangelicko-augsburski, bo to Śląsk), choć te ostatnie akurat są mi obojętne, gdyż bezbożnik ze mnie.
Niemniej jednak nie podoba mi się tutaj, czuję się tu nieswojo. Pewnie wielu z Was wyda się to dziwne, ale tęsknię za blokami. Brakuje mi miejskiej cywilizacji, bliskości sklepów, ulubionych pubów itp., a nawet hałasów typowych dla blokowisk. Dom jednorodzinny na wsi to dla mnie coś zupełnie nowego, z całego serca nienawidzę pracy wokół niego, tzn. koszenia trawy, odśnieżania, rozpalania w piecu centralnym i czyszczenia go, grabienia liści, cięcia drewna na opał, zrzucania węgla do piwnicy itp, a także ciągłych napraw usterek, gdyż jak to w starszym domu ciągle coś się psuje, zresztą poprzedni właściciele nie raczyli nas poinformować m. in. o problemach z kominem, który co najmniej 2 razy w tygodniu trzeba czyścić. Jak dla mnie jest to bezsensowna robota, ponieważ w bloku płacisz czynsz i masz to wszystko w nosie. Poza tym nigdy nie byłem zbyt sprawny fizycznie ze względu na swoje zaburzenia (w dzieciństwie miałem łagodniejszego Aspergera), w związku z czym te wszystkie czynności nigdy nie będą mi wychodzić szybko i sprawnie. A poranna kawa na tarasie, możliwość rozpalenia grilla, głośnego słuchania muzyki czy urządzenia imprezki bez obaw o sąsiedzką złośliwość? Nie jest mi to do szczęścia potrzebne.
Zapraszam do dyskusji :)