
M18
Użytkownik-
Postów
65 -
Dołączył
Treść opublikowana przez M18
-
Ja nienawidzę świąt, ten pseudo-miły nastrój mnie dobija, nie chce dzielić się opłatkiem ani nie chce kupować, ani dostawać prezentów. Gdy tylko myślę o tym, że trzeba będzie się zmuszać do bycia tak społecznym jak inni to padam na ryj.
-
Ja mam 2 kolegów co się z nimi znam od podstawówki i się widzimy od czasu do czasu a tak poza nimi to w sumie nie znam nikogo kto by o mnie choćby pamiętał, co za tym idzie całe dnie spędzam w domu przy kompie. Dziewczyn też nie pociągam bo nie mam "tego czegoś". Podświadomie chciałbym to zmienić ale jedyne co teraz odczuwam to obojętność na wszystko.
-
makao87, z telewizorem na chodzie wiąże się także emisja dźwięku o niskiej częstotliwości, osoby młode słyszą ten dźwięk (takie ledwo słyszalne piszczenie gdy wszędzie naokoło jest cicho), natomiast starsi już nie :) to normalne.
-
myśli w rodzaju"czegoś jest za dużo,coś jest za ogromne
M18 odpowiedział(a) na mmicc temat w Nerwica natręctw
Ten temat przypomniał mi pewne sny z dzieciństwa, które zdarzały się raz na jakiś czas może co miesiąc około, że budziłem się nagle w środku nocy a wyglądały mniej więcej tak Byłem w jakimś przeogromnym pokoju, i na suficie były przyczepione kolosalne ciężary na linach. Zawsze sen kończył się tak samo: próbując odnaleźć się w tym miejscu jeden z nich nagle się urywał i ważący miliardy ton przedmiot spadał na mnie, wtedy w momencie uderzenia (mojej śmierci) budziłem się przerażony. Na szczęście już takich snów nie miewam. Za to są inne jeszcze bardziej powalone. -
Wkurza mnie to, że jestem taki jaki jestem, że nic mnie nie cieszy, że muszę zmuszać się do rzeczy, które mnie kiedyś cieszyły bo nie chcę ich stracić i mi na nich zależy. Wkurza mnie to, że boję się iść do lekarza a już najbardziej to wkurza mnie to, że nie mogę się tak szybko uczyć jak kiedyś i że wykres mojej pewności siebie osiąga wartości x = (0;-nieskonczonosc). Wkurza mnie to, że żyje a jednocześnie wkurza mnie to że nie chce żyć.
-
Jakie śmieszne rzeczy zrobiliście przez rozkojarzenie ?
M18 odpowiedział(a) na marlow temat w Nerwica lękowa
Załóżmy, że droga ze szkoły do domu na rowerze to droga nr 1. Ja pojechałem tak jak pokazuje droga nr 2. sam nie wiem czemu potem się skapnąłem że nadrobiłem sobie z 3 kilometry Inna sytuacja, dzisiaj na siłowni mówię takiemu kolesiowi siema i idę ćwiczyć potem wchodzę do szatni i ktoś jest w szatni mówię znowu Cześć a on mi że już się witaliśmy a ja ---> -
Bo lekarz po prostu wciśnie mi jakieś tablety, miło się pożegna i każe brać a wiem, że wiele psychotropów zrobi z ciebie zombie i możliwe, że jeszcze pogłębi moje dolegliwości a ja jednak chcę się uczyć i zdawać każdy egzamin na studiach, na razie z uczeniem jest dość ciężko ale jakby mi się pogorszyło od tych wszystkich tabletek to bym już potem nie nadrobił a może i zawalił studia.
-
Podpisuję się rękami i nogami pod wypowiedzią autora, też chodzę na 1wszy rok i mam straszne problemy z myśleniem, czuję jakby coś mi leżało na mózgu i blokowało wszystkie kreatywności, uczucia itp, akurat apatia którą też mam jakoś szczególnie mi nie przeszkadza ale odrealnienie, konflikty wewnętrzne i blokada myślowa naprawdę utrudnia funkcjonowanie, jedyne co mogę uznać za moje osiągnięcie to częściowe pokonanie fobii społecznej, nie boje się już panicznie kontaktu z ludźmi ale dalej tego nie lubię, potrafię już chwilkę porozmawiać z kimś ale nie długo bo zaczynam się zestresować i derealka się zwiększa, niestety brak pewności siebie i poczucie wyobcowania dalej mnie męczą. Wczoraj poszedłem na siłownię i po porządnym wysiłku jakby objawy na chwilę ustąpiły, miałem wręcz wrażenie, że przez chwilę byłem szczęśliwy z dnia - słoneczko, ciepły wiatr itp. Ale to trwało może z 10-20 minut. Możliwe że to wynik endorfin po wysiłku fizycznym, w każdym razie postaram się to powtórzyć za kilka dni, może się uda. Nie byłem nigdy u psychiatry, bo uważam to za ostateczność, wyszedłem z założenia, że jak samo przyszło to może i samo odejdzie. Ostatnio udało mi się delikatnie opanować stany lękowe i już nie są nieustanne, tylko jak muszę coś zrobić itp to odczuwam lęk ale i tak już nie taki jak kiedyś. Do autora- spróbuj dość intensywnego wysiłku fizycznego ale nie do przesady, i może też ci się polepszy jak mi na chwilę - dobry sposób aby w chwilach trudności sobie poradzić Do ludzi którzy prawie lub zupełnie pokonali tą chorobę - czy możliwe jest całkowicie zdjąć "to coś" z głowy i wreszcie zacząć tak całkowicie "trzeźwo" myśleć ? Bo boje się że to już mi zostanie do końca życia : /
-
19_latek, nie mam żadnego sposobu, jak już mnie złapie tak mocniej to trzyma i nie umiem nic zrobić. Żadna rozmowa z kimś obok czy coś nie pomaga. Pytasz jak o niej zapomnieć ? takie coś w ogóle jest możliwe ? przecież to uczucie podobne do narajania tylko bardzo nieprzyjemne i nie przechodzi od tak, chyba że tylko ja tak mam. Przydało by się jej pozbyć raz na zawszę, bo moja DD nie mija nigdy, 24/7 czuje się jakby po niecałym piwie albo po 1 buchu z lufki. Jak wypiję z 3 piwa to tak jakby mija ale wtedy wiadomo jest się trochę podchmielonym i też nie jest dobrze, Bardzo mi to przeszkadza bo na naukę muszę poświęcać 2x więcej czasu niż normalnie bym kiedyś poświęcił, czuje się jakby IQ mi spadło co najmniej o 30-40 bo jak się badałem kilka lat temu to miałem 130.
-
Derealizacja to głupia szmata ! Mimo ze mam ja cały czas ale delikatnie to dziś na konwersatorium z matmy się nasiliła i nic nie rozumiałem, czułem się jak totalny debil tylko się modliłem aby się już skończyło. Dobrze, że mnie nie poprosili do rozwiązania zadania (a wybierali tylko na mnie nie trafiło - uffff) Tak się nie da uczyć !
-
Wy sobie jeszcze jakoś radzicie z tymi konfliktami ale mnie one osobiście tak blokują, że nic nie mogę zrobić, siedzę w tej stagnacji i chcę aby trwała jak najdłużej, aby nikt nic ode mnie nie chciał, chociaż wiem, że i tak będę musiał coś wreszcie zrobić przykład: Od roku już przeciągam zdanie egzaminu praktycznego na prawo jazdy jeden z konfliktów : Bardzo chcę wreszcie zdobyć to uprawnienie ale jednocześnie mocno czuję, że jest mi nie potrzebne, że i tak bym nie potrafił z derealką poruszać się w ruchu drogowym, boje się iść na egzamin bo zawsze jak próbowałem zdać to przez stres i strach miałem taką derealizację, że na łuku uderzałem w słupek, mimo, że na jazdach na 100 prób wychodziło mi 99.
-
Camelkaa, mam dokładnie to samo, dlatego zazwyczaj po prostu się nie odzywam do nikogo a jak już coś powiem i ktoś się na mnie popatrzy to od razu derealizacja :< Dobrze, że jest coś takiego jak internet
-
Do czego doprowadziła mnie nerwica. Moja historia
M18 odpowiedział(a) na przegranyy temat w Nerwica lękowa
Po prostu nie wierzę, że istnieje ktoś dokładnie taki jak ja, mam dokładnie to samo, żyję jakby za szybą, ten stan jest ciągły nieprzerwany, nie widzę radości smutku, nic, teraz idę na studia ale sam nie wiem po co, chyba tylko po to aby zadowolić rodziców - zapisałem się na 2 termin bo były wolne miejsca na uczelni. Nie wiem co zrobię jak mi ich zabraknie, i tak teraz wstydzę się bycia sobą, mam świadomość że jestem bezużyteczny, że 99.9999(9)% ludzi na ziemi jest ode mnie lepszych bo właśnie spotkałem kogoś na równi ze mną - Ciebie Autorze tego postu. Ten cytat jest po prostu wyjęty z moich ust. Dodam jeszcze, że spotykając innych ludzi staram się z nimi nie rozmawiać bo po 1 i tak nie miałbym im nic ciekawego do przekazania, bo oni żyją w zupełnie innym świecie, ja za swoją szybą jedyny kontakt ze światem - komputer, nie prowadzę życia społecznego i jestem pewien, ze do końca życia będę samotny i pogodziłem się z tym, nie odczuwam już jakiejkolwiek potrzeby bliskości, miłości itp. Dlaczego to piszę ? Bo przynajmniej teraz mam o czym. Nie byłem u żadnego psychiatry, psychologa, bo nie mam na to odwagi, nie mogę się przełamać, prawo jazdy próbowałem zdać, po 3 oblanych egzaminach - każdy wyglądał tak samo, miałem takie stany lękowe, że moje ruchy były jak po porażeniu prądem, cały drżałem jakby z zimna i totalny film - jakby inna rzeczywistość. Rodzice nie postrzegają mnie jako chorego bo nawet o tym nie wiedzą a ja nie chcę iść 4 raz na egzamin, a oni nalegają ! Nie mam pojęcia co zrobić i tak tego nie zrozumieją. Nie chcę znowu przeżywać tego samego 4 raz. Do kościoła chodzę mimo mojej wielkiej fobii społecznej, która swój początek miała już w 5 klasie podstawówki czyli 9 lat temu ale sam nie wiem po co, nie odczuwam jakiejkolwiek potrzeby modlenia się bo obecności Boga też nie czuję ani wcale mi to nie pomaga, chociaż staram się w niego wierzyć Nie wiem czy ktoś też tak ma ale mam wrażenie, że nie jestem człowiekiem, gdy patrzę na siebie w lustrze odczuwam coś w rodzaju zdziwienia ze zniechęceniem do siebie. Nie widzę w innych osobach ludzi tylko jakieś gadające przedmioty. Nie wiem jakim cudem znalazłem się na tym świecie i jak to możliwe że byłem tym najszybszym plemnikiem który zapłodnił komórkę jajową, przecież na moje miejsce mogły być miliony innych lepszych i użyteczniejszych ludzi. Dobra kończę to pisanie bo już sam zapomniałem co dalej chciałem napisać mam ogromne problemy z koncentracją, to chyba przez tą szybę, przez którą cały czas widzę świat, ahhh jak ja chciałbym zdjąć ją z moich oczu, z głowy ! poczuć wreszcie jak to jest żyć naprawdę a nie w jakimś komiksie ! [Dodane po edycji:] Dodam tylko że właśnie jakiś czas temu bardzo cierpiałem psychicznie również przez całokształt mojego życia jak i ludzi ze szkoły którzy traktowali mnie jak powietrze, potrafiłem mieć doła przez cały tydzień non stop praktycznie leżeć i patrzeć się w ścianę aż pewnego razu poprosiłem, że chciałbym nic nie czuć no i viola tak też się stało. -
Witam, zarejestrowałem się tutaj, ponieważ zauważyłem u siebie pewne niepokojące objawy Depresji i chciałbym podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami. Zacznę od generalnego przedstawienia się i rozpisze się nieco, mam nadzieje, że ktoś to przeczyta i może nawet zostawi po sobie jakąś dobrą radę. Tak się składa, że wczoraj skończyłem liceum ogólnokształcące i za kilka dni matura. Znajomi ze szkoły byli jedynymi, z którymi mogłem porozmawiać aczkolwiek nigdy nie traktowałem ich jako przyjaciół tak samo jak oni nie traktowali mnie. Od kiedy pamiętam jestem osobą bardzo cichą i skromną, wyglądam nawet nieźle ale nigdy nie miałem powodzenia u dziewczyn, każda patrzyła na mnie po prostu z obojętnością albo tylko chciała coś ode mnie, na przykład spytać gdzie mamy lekcje itp. W całym życiu zakochałem się 3 razy, wszystkie 3 nieszczęśliwie, nigdy też nie powiedziałem żadnej dziewczynie co czuje, bo po prostu nie potrafiłem, zawsze gdy tylko o tym pomyślałem, automatycznie do głowy napływały i napływają do dziś takie myśli jak np. "Nie, nawet nie próbuj, bo nie potrafiłbyś z nią o niczym porozmawiać" albo "Nie, to do ciebie nie pasuje, zresztą i tak nie masz u niej szans", albo po prostu krótkie jak np "Daj se spokój". Te myśli są najgorsze gdy ktoś mi mówi, że jestem inteligentny albo że zdolny itp a ja ciągle mam w głowie "Nie prawda !", "Na pewno tak tylko mówisz", to też bardzo mnie smuci i boli, że czuje w brzuchu aż takie ukłucie, więc unikam takich sytuacji. Nie potrafię rozmawiać z ludźmi, całe wakacje rok temu nawet nie wyszedłem z domu, bałem się panicznie jakiegokolwiek konaku z innymi. Teraz to już nie jest dla mnie taki duży problem, myślę że w pewnym stopniu pokonałem ten problem. Jest natomiast inny: Po ostatnim zawodzie miłosnym uświadomiłem sobie, jak żałosnym jestem człowiekiem, że nic mi nie wychodzi, że nie mam szans rywalizować z innymi, lepiej być da dnie, bo niżej nie upadnę. Kiedyś marzyłem o tym , aby iść na studia fascynowała mnie chemia, byłem najlepszy przez całe gimnazjum, i przez pierwszą klasę liceum, to była moja prawdziwa pasja. Miałem talent do niesamowicie szybkiego uczenia się tego przedmiotu wszystko było dla mnie oczywiste, nie miałem najmniejszego problemu z kojarzeniem pewnych faktów i rozwiązywaniem zadań. Od roku powoli przestawałem się uczyć, z dnia na dzień traciłem siły, mój ukochany przedmiot stał się zwykłym przedmiotem, zwyczajnym jak język polski a ja nie mogłem zrobić nic ! Czuje się wobec tego bezsilny chciałem coś zrobić, otworzyć książkę zacząć się uczyć ale już nic nie czuje, gdy patrzę na strony, nie mam ochoty się uczyć, wręcz nie potrafię, szybko się męczę i nie mogę zapamiętać nic co przeczytałem. Tak samo inne zainteresowania, zniknęły jak mydlana bańka, nie wiem co robić. Po tym jak właśnie w liceum zakochałem się nieszczęśliwie było mi bardzo źle, czułem ogromną frustrację złość, żal na siebie, to bardzo bolało, nie rozmawiałem z nikim przez miesiąc. Powoli to uczucie przeszło i nie wiem jak to opisać ale stałem się zupełnie obojętny na wszystko nie obchodzi mnie czy pójdę na studia czy nie, czy dobrze zdam maturę, boje się podejmować wyzwań próbowałem zdać prawo jazdy i oblałem już 3 egzaminy, za każdym podejściem czułem ,że już przegrałem, że nawet nie mam co wsiadać do samochodu ( i znowu te myśli), nie mogłem myśleć o niczym innym gdy jechałem niż o tym, że nie zdam tego i tak też się działo. Zrezygnowałem z tego bo lepiej żeby ktoś taki jak ja nie jeździł po drodze, jeszcze bym zagrożenie stwarzał. Często mam dołki bo myślę,ze kiedyś byłem radosnym małolatem z setkami planów na przyszłość i marzeniami a teraz czuje tylko pustkę i brak jakiejkolwiek motywacji, brak siły do czegokolwiek. Najgorsze jest to, że nie potrafię odczuwać radości, nawet jeżeli zdaje sobie sprawę, że coś powinno mnie cieszyć to po prostu mam tego świadomość ale nic nie czuję. Tak samo smutek (chociaż ten przy większych dołkach odczuwam już dość wyraźnie) czasami jest mi smutno, wiem, że powinienem się mocno zamartwiać albo coś ale ja tylko zdaje sobie z tego sprawę i ewentualnie poleci mi jakaś jedna łezka a kilka sekund później już znowu nic nie czuje żadnego smutku, nic. Próbowałem alkoholu, trawki i chwilowo przestawałem myśleć o problemach ale i to mnie znudziło. Nie wiem czy można to nazwać myślami samobójczymi, ale np. jak podchodzę do okna, a mieszkam dość wysoko w bloku, to tak sobie rozmyślam, co by było gdybym skoczył, czy komukolwiek by się zrobiło żal ? Czasami mam ochotę skoczyć bo i tak ogarnia mnie wszędzie naokoło pustka, brak znajomych, nikt do mnie od roku nawet nie zadzwonił, ale takie myśli szybko i skutecznie odsuwam bo nie jestem na tyle odważny aby skoczyć więc myślenie o takich pierdołach jest zbyteczne. Śpię akurat dobrze, bo sen jest dla mnie jedynym miejscem, gdzie jest mi dobrze, gdzie nie myślę o problemach. Czuje się jak outsider gdzie tylko nie pójdę, czuje, że nie należę do nikogo, do żadnej społeczności, nie potrafię nikomu współczuć, niczego nie jestem pewien, czasami myślę sobie, że lepiej by było jakbym się nigdy nie urodził ale niestety już się stało. Gdy rodzice albo ktoś mi coś mówi o moich dzieciach w przyszłości albo o przeszłej dziewczynie to mnie to bardzo boli bo wiem, że nie będę miał takiej bo przecież bym nie potrafił. Chciałbym znów cieszyć się życiem, chciałbym móc znów fascynować się chemią uwierzyć w siebie ale to jest niemożliwe, po prostu nie potrafię, nie wiem, co mogło by się wydarzyć, aby moje życie zmieniło się na lepsze. Teraz chyba pójdę do jakiejś roboty bo na studia nie dam rady i tak maturę napiszę słabo. Mam nadzieję, że ktoś dotrwał do końca i Pozdrawiam.