Skocz do zawartości
Nerwica.com

M18

Użytkownik
  • Postów

    65
  • Dołączył

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia M18

  1. @Orzeszkowa Ćwiczenia pełniły raczej funkcję ujścia tłumionych emocji w postaci fizycznego wysiłku, a przy okazji są ogólnie zdrowe więc raczej o to chodziło, same ćwiczenia nie wyleczą depresji. Mimo wszystko największa praca odbywa się w głowie - po to jest m.in psychoterapia. Pisałem że ważne jest aby zauważyć, że depresja nie jest wami i oddzielić siebie od tego. Tak to pierwszy krok, jeżeli tego nie poprowadzimy dalej to niewiele się zmieni. Będzie tak jak piszesz. Nie będziesz się identyfikować z depresją, ale będziesz ją dalej odczuwać i cierpieć. Umożliwia to jednak jedną rzecz: odnalezienie miłości do siebie oraz innych, zwalnia się miejsce jak na dysku, które możesz zapełnić pozytywnymi emocjami, skup się na nich. Też nie jestem szczęśliwy 24/7, złe momenty przychodzą i odchodzą, to normalne, w końcu bez zła nie może być dobra, ale jestem teraz pozytywnie nastawiony do siebie. Przebaczyłem i zaakceptowałem siebie, czuję teraz jak ta miłość do siebie wpływa na to jak postrzegam rzeczywistość, rozświetla moje myśli wywołując spontaniczny uśmiech na twarzy. Nie zawsze się śmieję, ale gdy jest ciężko wystarczy usiąść, zamknąć oczy, skupić się na sobie i poczuć tę miłość. Ostatecznie to my decydujemy co chcemy odczuwać, wystarczy wdrożyć sobie alternatywę, jak masz do wyboru depresję albo depresję to nie masz wyboru. W momencie kiedy się identyfikujesz z depresją nie ma innego wyjścia, obserwator nie może być obserwowanym. Jak kilka lat temu wypełniłem sobie Test Becka na skalę depresji to wyszło mi 36 pkt. Dziś jest to 2pkt. Można powiedzieć że udało mi się zmienić swoje myślenie na tyle, że nie wpadam już w kategorię osoby z zaburzeniami depresyjnymi. Nie chcę też, aby ten temat był skupiony na grzybach, bo prawda jest taka, że jeszcze niewiele o tym wiadomo, badania trwają. Nie polecam nikomu brać tego samemu bo to nie jest zabawa, można sobie bardzo zaszkodzić, nie każdy poradzi sobie z tym doświadczeniem jest ono BARDZO intensywne. Chciałem tylko zaznaczyć, że jest szansa na to, że będzie to kolejny lek w przyszłości. Do tego czasu po prostu śledzę temat. Za rok, dwa powinno być wiadomo czy badania przejdą do fazy 3.
  2. Podsumowując to wszystko po prostu zrozumiałem wtedy namacalnie, że ego jest źródłem całego cierpienia jakie odczuwam i nauczyłem się oddzielać siebie (czystą świadomość) od ego i jego wytworów (wspomnienia, myśli i emocje) co pozwala mi teraz widzieć wszystko takie jakie jest i nie uznawać depresyjnych myśli jako części mnie. Czuje się teraz przez to jak kierowca własnego życia, a nie pasażer. Czy da się to osiągnąć bez grzybków ? Oczywiście że tak, np. poprzez medytację. Najważniejsze jest osiągnięcie wolności od naszego ego. Jak raz się to zobaczy to nie da się już tego odzobaczyć. Doświadczenie na psylocybinie po prostu przyspieszyło ten proces W momencie w którym zmierzyłem się z lękami i innymi emocjami w takiej postaci, w momencie tej konfrontacji odczułem dogłębnie, całym sobą, że to wszystko z czym się mierzę nie jest mną, lecz wytworem ego. Po tej realizacji było już tylko lepiej.
  3. Jedno podejście. Więcej i tak nie chciałem bo to jest potężne doświadczenie, nie jestem typem kogoś kto lubi zmieniać często stan świadomości. Miałem stany zarówno radości, euforii jak i lęku i smutku, dodatkowo synestezje, światło reagowało na moje emocje i zmieniało kolory, ściany oddychały, wyginały się też zmieniały kolory. Same kolory były znacznie bardziej wyraziste i nasycone. To było doświadczenie tak inne od rzeczywistości, w której te wszystkie obiekty są martwe i nieruchome że trochę przytłaczające, ale znośne. Przez pierwsze 2-3 godziny niewiele się działo mentalnie poza zwykłymi zmianami percepcji obrazu,dźwięku i czasu. Miałem wrażenie że jestem w tym stanie już kilka godzin podczas gdy na zegarku dopiero minęła godzina.Regularnie przez cały czas odczuwałem lęk, który przypływał falami i odpływał równie szybko bo obok był znajomy który widząc to po mojej minie nakierowywał mnie z powrotem na pozytywne tory. Dopiero pod koniec 3 godziny poczułem, że coś we mnie siedzi, co jest ukryte i dobija się coraz bardziej powodując, że przypływają te stany lękowe. Zdecydowałem wtedy, że chcę wiedzieć co to jest i tak musiałem zmierzyć się ze swoimi lękami, wszystko czego się obawiam ukazało się (zmaterializowało) przede mną jakby w rzędzie czekając na moją reakcję z szyderczymi uśmieszkami na twarzach, poczułem że to był moment decyzji. Podjąłem decyzję stwierdzając "chodźcie wszyscy na raz" (w domyśle bić się, jak podczas bójki ulicznej :D, chciałem obić mordę tym lękom). Wtedy te zmaterializowane emocje ruszyły na mnie i zderzyły się ze mną czego efektem było to że się rozpłynęły a ja poczułem ulgę i uwolnienie od nich. Przestałem się obawiać tego wszystkiego i uświadomiłem sobie że to wszystko to tylko fikcja i wytwór umysłu. Odczułem wtedy że nie ważne co się stanie to nic nie ma nade mną już żadnej kontroli, że to ja decyduję o tym co na mnie wpływa. Całe doświadczenie minęło ok 10 minut po tym zdarzeniu i wróciłem nagle do 100% rzeczywistości. Po doświadczeniu przez kilka dni utrzymywała się bardzo duża klarowność umysłu, i pozytywna energia, potem wszystko stonowało się do naturalnego poziomu. I to nie tak że od tego momentu już byłem zdrowy 100%, po prostu jak nachodziły mnie te wszystko depresyjne myśli to z łatwością je rozpoznawałem i mogłem je ignorować, przez co nie miały w sobie żadnej siły. Z czasem występowały coraz rzadziej a zastępowały je pozytywne schematy myślenia. Teraz czasami jeszcze przyjdzie jakaś myśl o charakterze depresyjnym to śmieję się jej w twarz bo jest tak słaba i bezradna.
  4. @Kalebx3 Gorliwy Tak, zjadłem je i byłem sceptyczny, co do wszystkiego co ludzie o tym piszą. Lekarstwo na depresję ? Przecież tego już jest setki. Jednakże, moje zdziwienie było tym większe im bardziej łapałem się na tym że jakiś czas po doświadczeniu odczuwałem po kolei różne emocje które wcześniej były już wypalone (tak mi się zdawało, bo nie odczuwałem już przyjemności z niczego i byłem znużony egzystencją). Powoli z czasem wracałem do normalności, od tego momentu jeszcze z pół roku, gdzie dużo czytałem o naszej roli w tym świecie i świadomości. Czuję, że przez psylocybinę zostały otworzone jakieś drzwi w głowie, które pozwoliły mi na przepracowanie swoich problemów w sposób obiektywny, bez żadnych zniekształceń wynikających z depresyjnego myślenia, co w ostateczności umożliwiło mi zaakceptowanie siebie i wyjście z depresji/dystymii. Wraz z tym znowu mogę odczuwać przyjemność z różnych rzeczy oraz wróciły zainteresowania, pamiętaj też że oprócz zjedzenia samych grzybków wcześniej wykonałem ogromną robotę, pracę nad sobą. Byłem już w trakcie tego procesu, psylocybina mogła mi co najwyżej pomóc skonsolidować to co już wcześniej sam wypracowałem. Naprawdę dużo myślałem nad sobą i nad swoimi zachowaniami oraz myślami i dochodziłem do odpowiednich wniosków ale co innego zdać egzamin z teorii a co innego z praktyki. Psylocybina była takim egzaminem z praktyki który tę teorię zamienił w coś namacalnego co odczułem. Może masz rację z tym, że nie działa to na każdego, tak jak na mnie, ani na każdy rodzaj zaburzeń depresyjnych. Może wręcz w niektórych przypadkach zażywanie tego jest groźne i szkodliwe. Tego nie wiem, nie przeprowadzam nad tym badań, za to robi to ktoś inny bo też zauważył, że pewnym ludziom to pomogło. Dopiero po tych badaniach będzie można sprecyzować jak to pomaga i komu oraz w jakich przypadkach. Nikogo nie namawiam do brania tego bo zgodnie z polskim prawem to oczywiście nielegalne. Ja zdecydowałem się na eksperyment na sobie, mimo wielu niewiadomych bo wtedy jeszcze badań nie było, tylko kilka raportów od ludzi takich jak ja, którzy zauważyli poprawę. Pojąłem ryzyko bo jak ktoś jest swoim cieniem i pustą skorupą przez 10 lat to już mu wszystko jedno czy coś zadziała, czy nie. Ja tylko dzielę się swoim doświadczeniem i swoją własną drogą, jeśli pomoże to chociaż 1 osobie to fajnie. Trzymaj się
  5. Witam was wszystkich ! Mała aktualizacja: U mnie nic się nie zmieniło - dalej czuję się świetnie i stabilnie. Natomiast chciałem podzielić się z wami informacją która potwierdza to co napisałem 5 miesięcy wcześniej, o tym "opcjonalnym" sposobie z grzybami psylocybinowymi. Wtedy jeszcze nie było takiej informacji, mianowicie: Pod koniec listopada 2019 roku (mój post napisałem w czerwcu 2019) Amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) przyznała psylocybinie status "terapii przełomowej" w leczeniu depresji! Oznacza to, że w ocenie amerykańskiej instytucji rządowej terapia psylocybiną może stanowić gigantyczną poprawę względem obecnie dostępnych terapii. Dodatkowo tyczy się to przypadków depresji w których nie zadziałały co najmniej 2 klasyczne antydepresanty - wcześniejsze badania przez Compass Pathways. Nie oznacza to że zachęcam kogokolwiek do pozyskiwania ani zażywania tego na własną rękę, a bardziej o ukazanie perspektywy możliwej przyszłości, w której może się to stać najlepszym lekiem na pewne rodzaje depresji, a jak wiadomo jest ich naprawdę sporo. Obecnie psylocybina jest w 2 Fazie badań klinicznych czyli: ocena bezpieczeństwa, stosunku dawki do efektu, porównywaniu z placebo i innymi lekami którymi obecnie się leczy (w tym najlepsze SSRI). Jeżeli przejdzie do fazy 3, to wtedy można być pewnym że uzyskano oczekiwane rezultaty. Ponieważ jest wpisana do kategorii jako "terapia przełomowa" to badania kliniczne są znacząco przyspieszone, co opisuje 2 załącznik pod tekstem. Można się spodziewać że na początku 2021 otrzymamy już wyniki testów w fazie 2. Pozdrawiam wszystkich i mam nadzieję że moje osobiste obserwacje znów potwierdzą się po zakończeniu fazy 2 https://www.livescience.com/psilocybin-depression-breakthrough-therapy.html https://www.fda.gov/patients/fast-track-breakthrough-therapy-accelerated-approval-priority-review/breakthrough-therapy
  6. Całkowicie to rozumiem, czułem to samo. Z tego da się wyjść na 100%. Po prostu musisz zacząć i nie poddawać się, wiem że to nie jest proste, to droga przez piekło, ale po tym wszystkim czeka na ciebie wolność. Musisz sobie uświadomić że to że "nie chcesz niczego doświadczać i nie chcesz się rozwijać" to tylko nic więcej jak maska, którą nałożyła na ciebie choroba. Jak w "The Mask" , maska wniknęła w ciebie tak głęboko że staliście się jednym. Twoje prawdziwe ja jest inne, jest ciekawe świata, docenia piękno i umie doświadczać szczęścia. To jak się teraz czujesz NIE jest tobą, ty to tylko odczuwasz. Wymagania stawiasz sobie tylko i wyłącznie sama ty sama. Dołącz do tej drogi ku wyzwoleniu, a z czasem może i Ty na nowo odkryjesz prawdziwą siebie. To nie jest łatwe, ale ten moment w którym odzyskujesz swoje uczucia i nadzieję jest nie do opisania, warte każdego wysiłku. Powodzenia.
  7. Witam was wszystkich moi drodzy, nie pisałem na tym forum nic od 2012. Przez ten cały czas mocno pracowałem nad nad sobą i nad swoimi słabościami i chociaż nie jest perfekcyjnie to mogę z całą pewnością powiedzieć że jestem ZDROWY. Wszystkie objawy fizyczne minęły oraz schematy myślenia całkowicie się zmieniły, ale transformacja którą przeszedłem wymagała ogromną ilość pracy oraz myślenia. Dlaczego postuję to tutaj, a nie w osobnym dziale "Kroki do wolności" ? Ponieważ chciałem aby jak największa ilość osób z depresją/dystymią z objawami podobnymi do moich z kiedyś mogła to przeczytać. Wyjście z tego gówna jest możliwe! Dla zainteresowanych moim osobistym doświadczeniem i procesem myślowym który umożliwił mi pokonanie czegoś co uważałem za niemożliwe do pokonania, zamieszczam poniżej linki do moich postów sprzed 5 i 7 lat. W tym czasie udało mi się zdać prawo jazdy, ukończyć studia, zrobić studia podyplomowe na 5 i obecnie robię doktorat, mam w miarę dobrze płatną pracę i czuje się świetnie. UWAGA! Nie jestem lekarzem ani psychoterapeutą, wszystko co opiszę poniżej to tylko moja osobista droga, która może stanie się dla kogoś inspiracją i motywacją. Dlaczego zdecydowałem się na przejście tego bez leków? Ponieważ w mojej opinii SSRI nie są w stanie wyleczyć źródła depresji. Działają one objawowo a nie leczą źródła problemu. Źródła mogą być różne, każdy ma swoje personalne. Nie wiem czy ta droga może zadziałać przy depresji wynikającej z predyspozycji genetycznych i zaburzeń ilości neuroprzekaźników z tego powodu. Uważam że mój sposób może pomóc wszystkim ludziom których depresja/dystymia wynika z całego ich doświadczenia/wydarzeń z dzieciństwa, aż po moment wystąpienia choroby. Osobiście uważam źródła objawów takiego typu depresji można się doszukiwać w tak zwanej DMN czyli domyślnej sieci neuronowej, którą każdy z nas sobie wytwarza. https://en.wikipedia.org/wiki/Default_mode_network Jest to domyślna struktura połączeń mózgu z której mózg korzysta do funkcjonowania. Połączenia są te niezwykle mocno utrwalone a impulsy pomiędzy neuronami w przeważającej większości płyną właśnie tymi połączeniami, bo mózg generalnie jest leniwy i korzysta z utrwalonych dróg, bo tworzenie nowych wymaga większego wysiłku. Co się dzieje, kiedy przez lata utrwalany w mózgu negatywne i destrukcyjne schematy myślenia? Wchodzą one wtedy w naszą stałą sieć neuronową i prawie niemożliwe jest pozbycie się tych schematów bez ingerencji innych substancji np. SSRI lub ... no właśnie , o tym później. Mózg zaczyna pracować w zapętlonym trybie DMN. Pesymistyczne depresyjne myślenie ----> Utrwalenie tej ścieżki w DMN ----> Coraz większe depresyjne myślenie ----> Znów utrwalanie tej ścieżki itd. Po latach nie jesteśmy już w stanie funkcjonować poza tym jebanym schematem i mamy głęboką depresję. Naszym celem jest doprowadzenie do osłabienia tych połączeń i wytworzenia nowych, czyli aktywowanie neuroplastyczności i neurogenezy w mózgu, jednocześnie wprowadzając nowe schematy myślowe tak aby nowo powstałe połączenia były powiązane z pozytywnym myśleniem i tak oczekiwaną normalnością. Zatem, pierwszym krokiem który w mojej opinii należy poczynić aby wyjść z tego piekła to zacząć ćwiczyć (serio). Możecie zacząć od czegokolwiek, byle byście mieli podwyższone tętno i aby wysiłek trwał odpowiednio długo. Zależy nam na częstym zwiększaniu tętna i przepływu dotlenionej krwi do mózgu. Wysiłek fizyczny i jego efekty jest dobrze udowodnionym źródłem neurogenezy. Zupełnie rozumiem że regularne treningi mogą się wydawać niewykonalne kiedy fobia społeczna i samopoczucie jest takie, że chcecie tylko umrzeć i wstanie z łóżka jest cierpieniem, ale zaufajcie mi bez tego kroku nie da się pójść dalej. Moja rada - aby zacząć przemianę myślenia ja stosowałem taką technikę: Spróbujcie zamienić cierpienie w gniew i całą tę energię przelać w trening np. wyciskanie sztangi na siłowni albo sprint. Cokolwiek co wymaga dużej dawki energii i skupienia. Jak zmienić smutek w gniew? Wyobraźcie sobie że nie akceptujecie takiego stanu w jakim się znajdujecie i chcecie to zniszczyć, nienawidzicie tego, pożądajcie zmiany na lepsze. Wiem że to może brzmieć niedorzecznie ale to rzeczywiście działa, bo dajecie upust negatywnym emocjom w postaci przekształcenia tej energii w coś konstruktywnego co możecie wyrzucić na zewnątrz. Wraz z postępami na treningach i wzrostem umiejętności, zauważycie że jest w was coraz mniej smutku i cierpienia, coś zacznie się zmieniać, obiecuję. Zmieńcie nawyki żywieniowe, ograniczcie przetworzone jedzenie jak np. McDonaldy itp (nie musicie z tego rezygnować, po prostu jedzcie ok 20% śmieciowego jedzenia aby zaspokoić te potrzeby a 80% jedzcie czysto). Czysto to znaczy z węglowodanów pełne ziarna, brązowy ryż, brązowy makaron, ziemniaki, warzywa, owoce mogą być ale nie muszą, do tego możecie suplementować omega-3 w ilości 3g dziennie (Polacy nie jedzą wystarczająco dużo tłustych ryb). Z tłuszczy olej lniany do sałatek, nasiona dynii, olej rzepakowy, kokosowy. Jedzcie sporo warzyw każdego rodzaju, cokolwiek lubicie i pijcie ok 2-3l wody dziennie. Odpowiednie minerały i witaminy oraz tłuszcze są potrzebne aby odzyskać równowagę hormonalną, lipidową co wpłynie pozytywnie na wasze samopoczucie ----> Kolejny krok do wolności. Panowie niech upewnią się że mają testosteron całkowity >4ng/ml. Nie sugerujcie się normami że np 3 to jest ok. Nie jest. Od 4 w górą znacząco wzrasta pewność siebie i samopoczucie i każdy kogo znam mi to potwierdził. Nie ma nic prawdziwszego niż stwierdzenie że w zdrowym ciele zdrowy duch. Kontynuujcie to aż poczujecie się lepiej. Następnym krokiem jest jest zmiana myślenia tutaj dzieją się prawdziwe cuda. Potrzebujemy wprowadzić nowe schematy myślenia, głównie uświadomić sobie że smutek i cierpienie które odczuwacie nie jest WAMI. To nie wy jesteście smutni i to nie wy cierpicie. Wy to tylko odczuwacie, bo te emocje pochodzą z dysfunkcyjnego działania mózgu. Jest to diametralna różnica w myśleniu bo oddziela źródło waszej świadomości od wszystkiego co uważaliście że jest wami (ego). Musicie oddzielić siebie od swojego ego, wasze ego nie jest wami. Obserwator, czyli źródło waszej świadomości jest niezależne i ukryte. Musicie poznać samego siebie i to kim tak naprawdę jesteście (etap najtrudniejszy), wymaga to sporej ilości medytacji (usiądźcie sobie wygodnie, zamknijcie oczy i po prostu obserwujcie własne myśli, nic więcej, zrozumcie że jesteście obserwatorem tych myśli i że te myśli nie są wami), jak przyjdzie myśl np oceniająca waszą osobę, wasze ego, które posiadacie, np "jestem beznadziejny", po prostu przepuśćcie to dalej i nie przyjmujcie tego jako prawdę, bo prawdą jest tylko TO co sami o sobie zadecydujecie. To tylko myśl waszego wewnętrznego komputera, który ma problemy ;). Gdy wreszcie osiągniecie ten etap na którym w pełni zdacie sobie z tego sprawę jakie to procesy wami miotają i niszczą wam doświadczenie jakim jest życie na tej planecie, osiągniecie od nich wyzwolenie. Te rzeczy przestaną mieć jakiekolwiek znaczenie, bo to WY zaczniecie nadawać ważność tym myślom. Skupcie się wtedy na jakichś pozytywnych rzeczach, tym co daje lub dawało (jak macie anhedonię) wam przyjemność, myślcie dużo o tym dlaczego coś dawało wam przyjemność, o tym że życie to tak naprawdę przygoda w której to WY nadajecie rzeczom i wydarzeniom sens. Po jakimś czasie powinny zacząć wracać wam uczucia i coś czego nie czuliście od dawna: radość. Dalsza podróż już zależy tylko od was tutaj już każdy z was będzie wiedział czego mu tak naprawdę potrzeba. Opcjonalnie: Jest jedna kontrowersyjna rzecz o której chciałbym wspomnieć i którą ja osobiście na sobie zastosowałem i uważam że to doświadczenie przyspieszyło moje wyleczenie co najmniej o kilka lat, mianowicie zjadłem grzyby psylocybinowe. Psychodeliki nie są dla każdego, nie jest to żadne panaecum i nie polecam brać tych substancji tylko dlatego że ktoś tak napisał w internecie. Sami poszukajcie informacji na ten temat i zdecydujcie jaki jest wasz stosunek co do tego tematu. Chciałbym żebyście wiedzieli że psylocybina (substancja w tych grzybach) łączy się z receptorami serotoninowymi głównie 5-HT2A powodując obniżenie aktywności neuronów w DMN co znacząco utrudnia przepływ sygnałów w odpowiedzialnych za depresję ścieżkach neuronalnych, wymuszając przepływ impulsów nerwowych nowymi ścieżkami (tworzenie nowych ścieżek) i neuroplastyczność mózgu. Jest dużo badań poświęconych temu zagadnieniu, w których powtarza się jeden wniosek. Nawet po jednorazowym zażyciu psylocybiny u większości ochotników objawy depresji znacząco się obniżyły lub całkowicie zniknęły, co potwierdzało by teorię o źródle depresji w DMN. Samo doświadczenie było dość ciekawe, choć ani przyjemnie ani też jakieś złe. Najważniejsze co działo się po tym jak już efekty psylocybiny minęły. Od razu jak skończyło się to doświadczenie, odczułem niesamowitą klarowność myśli, która utrzymywała się ok. tygodnia. Potem lekko zelżała do poziomu "normalnego", aczkolwiek o wiele lepszego niż podczas depresji. I tak zostało to dzisiaj. Derealizacja zniknęła na zawsze. Po tym wydarzeniu powrót do pełnego zdrowia trwał może już tylko kilka miesięcy. Wracały wszystkie uczucia których nie czułem od lat, miłość, radość, nadzieja, pewność siebie. Wzruszam się nawet teraz jak o tym myślę bo nie mogę dalej w to uwierzyć choć to było 2 lata temu. Nigdy już nie ruszyłem psylocybiny bo nie czułem takiej potrzeby. Wyzdrowiałem i życzę wam kochani tego samego. Poniżej filmik z konferencji TED na temat psylocybiny i jej leczniczych właściwości oraz moje stare posty sprzed 5-7 lat abyście mogli zobaczyć z czym się wtedy zmagałem. Czasami oczywiście przychodzą jakieś negatywne myśli jakby remanenty ze starego myślenia ale jak tylko je zauważam to od razu śmiać mi się chce bo już jestem całkowicie inną osobą i takie myśli mnie śmieszą, gdyż wiem że są totalną bzdurą. Tutaj badania na temat psylocybiny w renomowanych czasopismach: http://www.imperial.ac.uk/news/182410/magic-mushrooms-reset-brains-depressed-patients/ https://www.nature.com/articles/s41598-017-13282-7
  8. M18

    Zraniona, samotna

    Jedyne co mogę Ci poradzić to to abyś odcięła się od tej toksycznej miłości bo powiem ci szczerze, że dalsze kontakty z nim wyjdą Ci tylko na niekorzyść. Pamiętaj czas leczy rany, musisz dać sobie dużo czasu jesteś młoda jak sama napisałaś. Życie to na prawdę okrutne miejsce. Pewnie jeszcze nie raz spotka cię coś podobnego, dlatego postaraj się wyciągnąć z tego jak najwięcej i stań się silniejsza. Pozdrawiam
  9. Mam 22 lata i od 5 lat z różnymi efektami zmagam się z poczuciem beznadziejności,zerowym poczuciem własnej wartości i myślami samobójczymi. Codziennie rano gdy wstaję z łóżka żałuję że nie umarłem podczas snu, moje oczy ciągle są ciężkie i znużone jak po paleniu marihuany aczkolwiek nie palę ani też nie piję. Nie mogę zebrać myśli, czuję chaos w głowie, uczucie jakby w mój mózg były wbite długie gwoździe, czuję jakby IQ spadło mi do 80-90 a kiedyś miałem 130, jakbym miał klapkę na oczach i patrzył przez szybę. Jestem totalnie aspołeczny, nie potrafię nawiązać żadnych nowych kontaktów z innymi ludźmi a istniejące już kontakty bardzo ciężko mi utrzymywać, gdy ktoś coś do mnie mówi czuję dyskomfort w głowie i uczucie jakbym musiał uciekać. Moje uczucia są bardzo spłycone, totalna anhedonia i apatia nie umiem płakać jak i się cieszyć. Wszystkie rzeczy które kiedyś miały dla mnie sens takie jak marzenia i wiara uleciały gdzieś z wiatrem zostało tylko uczucie pustki i lęk. Nie wiem jak długo jeszcze uda mi się ukrywać to co we mnie siedzi. Gdy już muszę z kimś się spotykać zakładam maskę człowieka pogodnego i wyluzowanego, chociaż we wnętrzu jest tylko cierpienie. Jedyne co mnie trzyma jeszcze na tym świecie to siła woli która na szczęście jest bardzo silna. Ja jestem swoim największym wrogiem z którym codziennie toczę walkę, jakbym był uwięziony wewnątrz nie swojego ciała. Jest wiele rzeczy których jeszcze nie udało mi się pokonać na przykład nie potrafię zmusić się aby zrobić prawo jazdy.. już od 4 lat chcę to zrobić ale mam taką blokadę wewnętrzną że jest to nie do opisania. Wszystkie próby znalezienia swojej drugiej połówki zakończyły się porażką, czuje się nieatrakcyjny co prawdopodobnie odbija się na tym jak wyglądam w oczach dziewczyn bo one jakoś to czują... ciężko jest wygrać z takim poczuciem własnej wartości. Czasami te wszystkie rzeczy kumulują się i mam taki dołek że aby nie zrobić sobie nic złego szybko kładę się spać, gdy wstaję potem jest już względnie ok. Nie leczę się farmakologicznie bo boje się PSSD oraz jeszcze większego otępienia. Mimo tego wszystkiego walczę i wiem że nigdy się nie poddam, bo co wtedy mi pozostanie ? Może nigdy nie zaznam miłości, może moje życie będzie bezwartościowe i samotne, tego nie wiem. Wiem natomiast że zwyciężam za każdym razem gdy podnoszę się z ziemi, za każdym razem gdy pokonuje samego siebie i robię to co uważam za słuszne, bo pamiętajcie że świadczą o nas tylko nasze czyny a nie myśli dlatego nie poddawajcie się i walczcie !
  10. No niestety, niby w życiu liczy się najbardziej miłość ale tak na prawdę pieniądze dają wszystko i są kluczem do wszystkiego. Zdać prawo jazdy - pieniądze Skończyć szkołę - pieniądze (chyba że rodzice sponsorują darmowe mieszkanie) Mieć samochód - pieniądze Benzyna do samochodu - pieniądze Mieć mieszkanie - pieniądze Mieć co jeść - pieniądze Mieć w co się ubrać - pieniądze Jakakolwiek rozrywka, coś co sprawia że człowiek może się socjalizować - pieniądze Rachunki - woda, gaz, prąd, internet - pieniądze Poczucie bycia wartościowym - pieniądze (tak pieniądze dają to poczucie, gdy człowiek ich nie ma i nic nie może jest w większości spraw bezwartościowy) Zdobycie kobiety - pieniądze (chyba że poleci na to że nie masz nic i jesteś biedakiem a ona lubi odgrywać rolę opiekuna - chujowy rodzaj uzależnienia emocjonalnego a nie miłość) Możliwość edukacji i wychowania dzieci - pieniądze Lekarstwa i opieka medyczna - pieniądze Ubezpieczenia - pieniądze Pieniądze dają możliwość życia, bez pieniędzy jest się bezdomnym na którego czeka już tylko śmierć bo okazał się niewydajną jednostką i jego pula genów jest eliminowana ze świata. Mógłbym tak wymieniać cały dzień
  11. A co jeśli nawet nie istniejemy ? Przecież wszystkie nasze wspomnienia, osobowość uczucia są wytworem naszego mózgu. Myślący i normalni ludzie po wypadkach stają się warzywami, choroba Alzheimera jest dowodem, że nasze istnienie materialne jest zawarte tylko i wyłącznie w mózgu. Jeśli cokolwiek jest po śmierci to na pewno jest to gorsze od jakiejkolwiek innej formy istnienia. Bo co to za istnienie w którym nie ma choćby świadomości. Można to sobie wyobrazić np poprzez stan znieczulenia ogólnego podczas operacji. Nie wiem czy ktoś z was przeżył jakąś operację bo ja tak i powiem wam że tak właśnie sobie to wyobrażam. Zawieszenie w niematerialnej przestrzeni bez świadomości. Co jeśli jesteśmy sztucznym bytem wytworzonym przez ewolucję aby nasz gatunek miał łatwiej ? Jeśli to była by prawda to wyjątkowo okrutna. Często o tym myślę bo w religii jest tak mało racjonalnych odpowiedzi, nie jestem w stanie w to tak po prostu uwierzyć. Tak na to patrząc wszystko co teraz robimy jest pozbawione głębszego sensu. Jest sensem samym w sobie. Być dla samego bycia, budzić się rano tylko po to aby usnąć i znowu wstać. Żyć po to by przekazać geny i umrzeć. Jestem osamotniony w moich obawach? Bo wątpię że nikt się nad tym tak nie zastanawiał.
  12. A co jeśli nawet nie istniejemy ? Przecież wszystkie nasze wspomnienia, osobowość uczucia są wytworem naszego mózgu. Myślący i normalni ludzie po wypadkach stają się warzywami, choroba Alzheimera jest dowodem, że nasze istnienie materialne jest zawarte tylko i wyłącznie w mózgu. Jeśli cokolwiek jest po śmierci to na pewno jest to gorsze od jakiejkolwiek innej formy istnienia. Bo co to za istnienie w którym nie ma choćby świadomości. Można to sobie wyobrazić np poprzez stan znieczulenia ogólnego podczas operacji. Nie wiem czy ktoś z was przeżył jakąś operację bo ja tak i powiem wam że tak właśnie sobie to wyobrażam. Zawieszenie w niematerialnej przestrzeni bez świadomości. Co jeśli jesteśmy sztucznym bytem wytworzonym przez ewolucję aby nasz gatunek miał łatwiej ? Jeśli to była by prawda to wyjątkowo okrutna. Często o tym myślę bo w religii jest tak mało racjonalnych odpowiedzi, nie jestem w stanie w to tak po prostu uwierzyć. Tak na to patrząc wszystko co teraz robimy jest pozbawione głębszego sensu. Jest sensem samym w sobie. Być dla samego bycia, budzić się rano tylko po to aby usnąć i znowu wstać. Żyć po to by przekazać geny i umrzeć. Jestem osamotniony w moich obawach? Bo wątpię że nikt się nad tym tak nie zastanawiał.
  13. M18

    Samotność

    Płeć przeciwna pociąga mnie tylko fizycznie. Nie posiadam żadnych innych odczuć w tym kierunku. Urodziłem się bez umiejętności zdobywania partnera, gdy dochodzi od jakiejkolwiek rozmowy na temat inny niż coś związanego z daną czynnością typu: zadzwonić gdzieś, zamówić coś, kupić coś itp to po prostu nie wiem co robić, więc zwykle nie robię nic, ucinam rozmowę odchodzę. Nie czuje żadnej potrzeby wiązania się emocjonalnego z kimkolwiek.
  14. Brak siły na chodzenie, jedzenie, myślenie, interakcje z innymi, w tym z płcią przeciwną, ogólnie na życie, na decyzje teraźniejsze i przyszłe to u mnie standard. Jedyne ukojenie daje sen, czasami nawet po 15 godzin na dobę. W każdej wolnej chwili uciekam do świata snu a następnie wstaje aby znowu dostać w ryj od obowiązków i realnego świata. Po każdej wymuszonej czynności, np zrobienia prezentacji na studia, czuje się wyssany z jakiejkolwiek energii i muszę natychmiast iść spać. Tak to u mnie wygląda. To wegetacja nie życie.
  15. Jak nie myślę o niczym to jest neutralnie. Jak tylko myślę o sobie nachodzą mnie silne myśli samobójcze. Ile dałbym aby o tym nie myśleć :|
×