Skocz do zawartości
Nerwica.com

Conrado31

Użytkownik
  • Postów

    202
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Conrado31

  1. Zgadza się autosugestia. Jednak siła sugestii jest ogromna, pewnie tak ogromna jak siła nadziei. Prawie każdy tu pewnie przechodził przez deficyt nadziei. Jak komuś wiara pomaga, to nie mam nic przeciwko. Odpowiednio pokierowana sugestia działa cuda na sesjach terapeutycznych. Każdy potrzebuje jakiegoś centrum, jakiejś osi wokół której może budować, swoja tożsamość, osobowość, relacje interpersonalne itp. Z tym, ze gdy tylko to napisałem uświadomiłem sobie, ze nie mam czegoś takiego. Miłość, przyjaźń, niegdyś ważna dla mnie sztuka, wspomnienia, ważne lektury, zresztą cała sfera emocjonalna, wszystko rozsypało się, straciło na znaczeniu, albo przyjęło spaczoną formę swojej własnej karykatury. Można by rzec, że przesłoniła mi to choroba. Dlatego nie drażni mnie, gdy komuś katolicyzm, kościół itp. nadaje oś egzystencji, mimo iż miejscami teksty tu umieszczone sprzeczne są z moim rozsądkiem, przyzwyczajeniem, czy zwykła niechęcią do świątyń mamony (czyt. kościoła rzymskokatolickiego). Cóż nie musimy wszyscy być tacy sami.
  2. Zapewne masz rację Rani :) Zestaw leków obejmował: Bioxetin 20 mg x 1, Lerivon 10 mg x 2 na noc, Neurol SR 0,5 mg, Memotropil 1200 x 2 wszystkie leki poza Lerivonem brałem już wcześniej bez specjalnych skutków ubocznych/ poważniejszych zaburzeń. Co ciekawe psychiatra jakoś nie chciał uwierzyć, że przyczyną mógł być Lerivon i zgonił taki stan rzeczy na Memotropil, który stosowałem już na długo wcześniej bez żadnego halo... Wywnioskował to z faktu, że pojawiły się epizodycznie niekontrolowane drgawki kończyn, tymczasem nie ma nigdzie tego typu skutków ubocznych przy Memotropilu w ulotkach i internecie. Tak więc na logikę Rani jesteś inteligentniejsza od mojego psychiatry, jeśli chodzi o wyciąganie wniosków :)
  3. W moim przypadku Lerivon podziałał koszmarnie, miałem po nim palpitacje, uderzenia gorąca, potworne zmiany nastrojów, poczucie skrajnej depersonalizacji, bardzo nieprzyjemne. Ustąpiły zaraz po zaprzestaniu stosowania leku. Zamiast senności wystąpił u mnie efekt paradoksalny: bezsenność i tzw "biała świadomość" (termin własny) czyli taka, w której ma się wrażenie, że wszystko staje się przejrzyście jasne i odkrywa się jakąś niezwykłą strefę jaźni (coś porównywalnego z oświeceniem u mistyków, jak podejrzewam). Oczywiście jawna blaga, bo nic takiego nie następowało. Osobiście nienawidzę czuć się jakbym był naćpany. Musiałem latać na pogotowie po zastrzyk nasenny, bo bałem się, ze długotrwała bezsenność ( ponad 2 doby bez snu w tym wypadku) może uszkodzić mózg. Lekarz który był na dyżurze wtedy, stwierdził, ze zestaw leków, który dostałem jest najzupełniej normalny i powinienem brać go dalej Oczywiście odstawiłem cholerstwo. Pewnie gryzł się z bioxetinem, w każdym razie jakaś interakcja nastąpiła.
  4. soulfly89,- no może nieco generalizuje. Tak miałem niestety dość ciężką deprechę i w takich sytuacjach nie chciało mi się nawet wstać z łóżka, chwycić za książkę, poczytać, nawet muzyka nie dostarczała żadnej przyjemności. Mogłem co prawda myśleć, ale potrzebowałbym jakiegoś guru chyba, żebym zaczął mieć jakieś religijne jazdy, które są z reguły przeciwieństwem depresji. Ciężko też było z analizowaniem faktów, czy zapamiętywaniem tego i owego. Stan ciężkiej depresji z założenia nie jest konstruktywny. Depresja bywa bardzo niszcząca. Ale w niektórych stanach depresyjnych (lekkie depresje, stany obniżonego nastroju itp.) są oczywiście możliwe wycieczki o których mówiliśmy. Nikt jednak nie atakuje wtedy okultyzmu czy inszej ezoteryki, a raczej skłania się w kierunku medytacji i innych podobnych rzeczy. Choć najczęściej i głównie są to środki farmakologiczne, bynajmniej nie naturalne. Co do buddyzmu to jak pisał robertzkra, nie jest to najzupełniej li tylko religia (w znaczeniu chociażby islamu, czy katolicyzmu) ale system filozoficzny o wielu znamionach metody terapeutycznej. Medytacja i joga to jednak jakieś drogi samodoskonalenia. Ja osobiście nie mam nic przeciwko poszukiwaniom duchowym, byle zachować troszkę zdrowego rozsądku. Metoda UWAŻNOŚCI o której wspomina robertzkra, to pewnie to samo o czym pisze Anthony de Mello w "Przebudzeniu". Anthony, zresztą jezuita, znawca wschodniej duchowości, pisze o przebudzeniu przez pewien rodzaj samoświadomości, lub tez świadomości w ogóle. W każdym razie polecam lekturę, bo jest bardzo pouczająca. Opisuje w niej także swoje własne doświadczenia z działalności terapeutycznej.
  5. "Inną przyczyną jest okultyzm, ezoteryzm, newage'owe nowinki: od wróżek po horoskopy, reiki i Silvę. Przyjechało też kilka „czarownic”. Większość z nich przeżyła tu dotknięcie Boga, trafiły do egzorcysty. etc" buhhhhaaaaaaaaa... Odpadłem gdy to przeczytałem. Tak to jest jak kościół chce mieć monopol na przeżycia duchowe/ duchowość. A ileż to jest przypadków katolików, podobnych sióstr zakonnych itp. cierpiących na depresje... często myloną, w wypadku tych ostatnich, z tzw. "syndromem niedopchania" straszne, zasadne byłoby podać zindoktrynowane siostrzyczki wywiadowi psychiatrycznemu. Zainteresowania o których mówią, to jednak jakieś zainteresowania, a ludzie naprawdę depresyjni raczej ich nie przejawiają, bo ta choroba związana jest raczej z apatią i brakiem energii i chęci na tego typu "wycieczki"... Wszelkie pasje to raczej nadbudówka i większość zapracowanych ludzi w naszych realiach nie ma zwykle dość czasu na takie rzeczy. W Paryżu i ogólnie całej Francji np. mówi się, że każdy niemal jest prezesem jakiegoś koła zainteresowań, organizacji społecznej czy stowarzyszenia. A u nas... mizeria na tym polu raczej. Ludzie coraz częściej narzekają na samotność, brak samorealizacji, alienacje itp. Kościół miałby zapełnić tą lukę i ułomność życia społecznego.. wątpię. Może szeroko pojęta qultura: zamykane są prowincjonalne biblioteki, większość ludzi nie czyta nawet 1 książki rocznie, już nie mówiąc o wyprawie do teatru, galerii, czy innej "świątyni sztuki". Z kin pozostały prawie same multiplexy serwujące amerykańską papkę o coraz gorszej jakości, oraz polskie komedie romantyczne, które już wielu wychodzą bokiem. Tzw "domy qultury" przestały już dawno spełniać swoje funkcje... Praca - sa ludzie, którzy dobrze trafili i się jakoś spełniają, ale większość musi wykonywać czynności zupełnie niezgodne z ich predyspozycjami, niesatysfakcjonujące i często mechaniczne, wielu spotkało się z wyzyskiem, mobbingiem itp. niektórych meczy fakt braku możliwości awansu. Dodając do tego stan polskich dróg, wszechogarniające chamstwo, podejście do obywatela i podatnika w rozmaitych urzędach.. tak, na tym tle to faktycznie "new age" jest prawdziwym deprechogennym problemem... Szatan nie śpi.
  6. Zwolnienie się z pracy może być trochę zbyt pochopne. Z drugiej strony mieszkasz w dużym mieście, więc nie powinno być problemu ze znalezieniem czegoś w podobnym guście. Pracowałem kiedyś coś ponad rok jako projektant wnętrz w pewnej małej firmie. Praca satysfakcjonująca i twórcza w pewnym zakresie. Niestety na czarno, co powodowało we mnie pewną zrozumiałą frustracje. Pewnego dnia zwróciłem się do szefowej z pewna drobną uwagą na ten temat i na temat paru innych spraw, które były niezgodne z wcześniejszymi ustaleniami odnośnie pracy. Usłyszałem "Jak Ci się nie podoba to się wynoś". Zareagowałem oczywiście nerwicowo (co mnie samego zdziwiło, bo zwykle jestem spokojnym człowiekiem). Ochrzaniłem ją, że jak trzeba było to siedziałem po nocach itp. etc. i ze ogólnie się przykładam do rzeczy, mimo iż zdaje sobie sprawę, ze nie jestem jeszcze zupełnie doskonały. Zdziwiona postawiła oczy w słup i powiedziała "Ale to już nieważne..." Wkurzyłem się jeszcze bardziej, trzasnąłem drzwiami i już więcej tam nie wróciłem. Mógłbym powiedzieć, ze wcale tego nie żałuje, ale to niezupełnie pokrywało by się z prawdą. Tak czy owak, siedź tam na razie, jeśli tylko masz na to siły i troszkę serca. Nie przejmuj się niczym. Może się jeszcze ze wszystkim poukłada, a jak nie.. świat jest pełen możliwości, nawet jeśli zdaje nam się, ze tak wcale nie jest.
  7. Ja brałem 0,25-0,5 mg około 8 lat (razem z memotropilem i bioxetinem) i nieźle się chyba uzależniłem mimo małej dawki, ale zestaw był bardzo dobry, na tyle by nie szukać pomocy u psychologa/psychiatry. Jazda zaczęła się, gdy postanowiłem rzucić. Psychiatra zapisał mi leki po których myślałem, że do reszty zwariuje. Teraz biorę (od 4 miesięcy) neurol (też benzo) z którego schodzę. Lek pomocniczy: coaxil (słaby antydepresant) Czuje się do kitu (osłabienie, brak inicjatywy, poczucie pustki etc.) Ale może przemęczę się jakoś i przynajmniej wyjdę z tego benzo-syfu. Niestety benzo uposledza funkcje poznawcze i pamięć, z czego sobie kiedyś zupełnie nie zdawałem/ nie odczuwałem, może ze względu na działanie memotropilu. Pozdrawiam szczególnie wszystkich uzależnionych od Xanaxu. Trzymajcie się, wyjść się z tego podobno daje, życzę uporu i samozaparcia:)
  8. Napisałem przy okazji Coaxilu. Proszę o pomoc i wsparcie. Jestem uzależniony od Xanaxu, (wstrętne benzodiazepiny), co prawda brałem go w małej dawce 0,25 mg ale za to kilka lat. Brałem go razem z bioxetinem i memotropilem i było ze mną wszystko ok. Czasem nie brałem Xanaxu przez dłuższy czas, około 2 miesięcy itp. i nie było jakiś szczególnych objawów odstawiennych. Trwało to kilka lat. Za namową lekarza ogólnego poszedłem do psychiatry by definitywnie rzucić benzo. Na początku przepisał mi taki mix leków, po którym prawie łaziłem po ścianach i gryzłem tapety. To był koszmar dopóki nie odstawiłem wszystkiego i zostałem przy Xanaxie. Potem ten sam "specjalista" zapisał mi ( zresztą logicznie, tak się własnie robi w takich przypadkach) długodziałajacą benzodiazepinę tj. Neurol SR 0,5 3x dziennie i Coaxil 3x dziennie. Z benzo. schodzę i jestem już przy 2 połówkach (0,25 mg) rano i wieczorem. Może się wiec uda Sęk w tym, że czuję się raczej okropnie, czuje pustkę w sobie, brak koncentracji i pamięć jest w beznadziejnym stanie. Wygląda na to, że tianeptyna działa na mnie minimalnie, lub nie działa wcale (może tylko przeciwlękowo). Mam problemy z bezsennością, choć umiarkowane. Czuje się jak zombie. Ogólna atrofia uczuć. Może to kiedyś dojdzie do normy. Trwa to już około 5 miesięcy. Jeden poważny plus. Nie mam lęków, jak to miało miejsce bezpośrednio po odstawieniu benzo. poza tym czuje sie jak strzęp człowieka i cień samego siebie. W zasadzie to nie wiem, czy to wina odstawiania benzo, czy działanie samego coaxilu. Psychiatra mówi, ze zależy mu na jak najdłuższym braniu coaxilu, a ja najchętniej wróciłbym do sprawdzonego zestawu bioxetin+memotropil po rzuceniu benzo. Nie wiem czy sugerować psychiatrze tą zmianę (oczywiście po całkowitym rzuceniu benzo) Może zmienić specjalistę? Niby coaxil stymuluje hipokampa - obszar w mózgu odpowiedzialny za pamięć i hamuje tzw. oś podwzgórze-przysadka-nadnercza, odpowiedzialną za produkcje noradrenaliny i adrenaliny. No i oczywiście zwiększa wychwyt serotoniny, choć zupełnie tego nie czuje. Faktem jest, że benzo to straszny syf i nikomu nie życzę uzależnienia od jakiegokolwiek przedstawiciela tej grupy leków. zresztą to co przeżyłem, przez własną niewiedzę, zły dobór leków i chyba nawrót pierwotnej choroby (depresja + nerwica) to było autentyczne piekło. Choć niektórzy maja szczęście przejść przez uzależnienie od benzo bez większych komplikacji. Cos mnie ostatnio skłania ku antypsychiatrii. Dobrze byłoby nic nie brać. Objawy depresyjne zresztą u mnie ustępowały, gdy znajdowałem się w odpowiednim towarzystwie. Teraz z różnych przyczyn, jestem raczej skazany na samotność. Jakoś czuje, że coaxil nie jest dobry dla mnie. Może ktoś miał nieco podobne doświadczenia. Pozdrawiam ciepło.
  9. eh.. nie doczekam się chyba wsparcia i odpowiedzi, może skopiuję temat do jakiegoś wątku o uzależnieniu od benzo...
  10. Conrado31

    Brak sensu zycia

    onegdaj.. a może to nadmiar krytycyzmu. Może spróbuj coś zamieścić na forum ze swojej twórczości. Jakąś próbkę. Założę się, ze znajdą się tacy, którym się spodoba :)
  11. ...a tak słyszałem kiedyś na antenie 3PR w którejś z audycji Graży Dobroń, że miesza się go z twarogiem i wtedy jeszcze lepiej jest przyswajany przez organizm. Musze koniecznie spróbować Pozdrawiam ciepło.
  12. Nom. Zdaje się, że joanna5 nigdy tak naprawdę nie była chora, skoro cechuje ją taki brak empatii i traktuje innych chorych jako li tylko symulantów. Te tzw. "korzyści" są naprawdę wspaniałe, a często należy do nich: parę lat wyrwanych z życiorysu, rozpad więzi międzyludzkich, niemożność samorealizacji, zaprzepaszczone nadzieje a czasem nawet wykluczenie społeczne. Naprawdę czasem się za głowę łapię co ludzie wypisują. Nerwica podobno jest połączona z depresją i faktycznie objawy obu w nerwicy mogą występować naprzemiennie. U podstaw obu schorzeń istnieją podobne czynniki: traumy, długotrwały stres, samotność, złe odżywianie, brak stabilności emocjonalnej i poczucia bezpieczeństwa, dysfunkcje społeczne, kompleksy i tak można by wymieniać i wymieniać. W każdym razie skala obu schorzeń nie jest zupełnie wyobrażalna dla tych, którzy nigdy tak naprawdę ich nie doświadczyli. Co do skuteczności psychoterapii to istnieją różne poglądy. Na pewno ciężko jest znaleźć dobrego psychoterapeutę jak i trafić na kompetentnego lekarza. Często zalecana jest terapia grupowa, ale to wg mnie jest półśrodek, skuteczny na krótka metę. Zaczynam myśleć, że najbardziej sprawdza się maksyma " jak sobie sam nie pomożesz, to nikt Ci nie pomoże" oj co za pesymizm, przepraszam
  13. Omega-3 przyjmuje pod postacią tabletek. Na razie nic nie mogę powiedzieć na temat skuteczności ich stosowania. Warto jednak nadmienić, ze Omega 3 są składnikami budulcowymi naszego mózgu bez których nie może on poprawnie funkcjonować. Z niedoborami Omega-3 w diecie związana jest depresja. Tak wiec, wydaje mi się, ze warto.
  14. .. a no właśnie, nie wiem czy to jest dobra metoda, może na odpowiednim szczeblu terapii. Z takiego częstego "nazywania emocji" może wynikać pewnego typu "nakręcanie" psychiki. Jeśli myślisz "jestem smutny/a etc... za każdym razem wpadając w stan smutku, po czasie psychika będzie się na ten stan smutku programować/ nastawiać na smutek. Z drugiej jednak strony samoświadomość/ samokontrola jest bardzo ważna w relacjach z innymi ludźmi :)
  15. Conrado31

    zanik emocji ?

    Hmm.. pomyśl... masz jakiś przyjaciół.. są tacy, którzy i tego luksusu nie mają, choć pewnie ciężko jest Ci w to uwierzyć. Przed ewentualnym sięgnięciem po jakieś antydepresyjne psychotropy, co powinno być ostatecznością, postaraj się może znaleźć jakąś pasje, poznać jakieś nowe ciekawe osoby, sporo rozmawiać z kim tylko możesz, czasem na banalne tematy. Polecam lekturę "Przebudzenia" Anthony de Mello. Mimo, iż to były jezuita, lektura jego tekstów pomaga nawet ludziom zupełnie niereligijnym . To taka droga trochę przez świadomość i autoanalizę... trochę spuścizna orientalnego sacrum, które w przeciwieństwie do zachodniego jest raczej praktyką terapeutyczną. Zresztą samemu trzeba poczytać (można znaleźć także audiobook) Także mam problem z atrofią uczuć, pewnie dzięki lekom, ale czasem wolę to od pewnych niezbyt pozytywnych emocji. Nie możemy też np. żyć w stanie euforii, bo to zmęczy zwyczajnie psychikę i wcale nie przyniesie upragnionych skutków. Ba podobnie jak permanentny stres powoduje w rezultacie depresje. Sztuka polega na poszukiwaniu harmonii, do tego nie na silę, ale we własnym, subiektywnie dobranym tempie. Nie ma potrzeby się spieszyć. Wiem, że zaczął się unosić lekki smrodek new age, zen itp. ale co z tego, jeśli to czasem zwyczajnie działa. Z tego co piszesz to jesteś osobą samodzielną i masz w sobie spory potencjał, żeby niejedno zmienić i sporo osiągnąć jeśli się nie poddasz temu co tam w Tobie narasta. Na razie nie widzę specjalnych powodów do wielkiego niepokoju. Ogólnie nie wiadomo czemu ludzie, którzy wg. powszechnej opinii powinni być szczęśliwi takimi nie są i vice versa. Może po prostu nasze czasy są takie, ze zobojętniają ludzi emocjonalnie. Może po prostu Twój dotychczasowy stan Ci się przejadł, może potrzebujesz jakiejś zmiany, lub właśnie odpoczynku od wrażeń wszelkich. Może jakieś nowe studia, ciekawa praca etc. Na razie skoncentruj się na !!dobrych!! relacjach z otoczeniem. Może czas wszystko poukłada i zaczniesz zwyczajnie cieszyć się życiem, nawet z zupełnie banalnych rzeczy. Może poznasz ludzi, którzy Ci w tym pomogą. Możesz poszukać kogoś z podobnym problemem. Jeśli stan ten będzie się długo utrzymywał to chyba czeka Cie wizyta u psychologa. Wątpię jednak, by ten kryzys się rozwinął. Wiem, ze mówię dość trywialne rzeczy, ale wiem, że w stanach przygnębienia, czy braku uczuć, jaki opisujesz, lepiej takie działają niż opasłe elaboraty. Przepraszam za dość chaotyczne rady, ale może w tym coś odnajdziesz dla siebie. Pozdrawiam i życzę zdrówka :) PS. Porozmawiaj ze swoim facetem o tym wszystkim. Pamiętaj, ze on zasługuje na szczerość. Może Ci wiele pomóc
  16. hm... ja jestem uzależniony od Xanaxu, (eh wstrętne benzodiazepiny), co prawda brałem go w małej dawce 0,25 mg ale za to kilka lat. Brałem go razem z bioxetinem i memotropilem i było ze mną wszystko ok, czasem nie brałem Xanaxu przez dłuższy czas, około 2 miesięcy itp. i nie było jakiś szczególnych objawów odstawiennych. Poszedłem do psychiatry by definitywnie rzucić benzo. Na początku przepisał mi taki mix leków, po którym prawie łaziłem po ścianach i gryzłem tapety. To był koszmar dopóki nie odstawiłem wszystkiego i zostałem przy Xanaxie. Potem ten sam "specjalista" zapisał mi długodziałajacą benzodiazepinę tj. Neurol SR 0,5 3x dziennie no i nasz Coaxil 3x dziennie. Z benzo. schodzę i jestem już przy 2 połówkach (0,25 mg) rano i wieczorem. Może się wiec uda Sęk w tym, że czuję się raczej okropnie, czuje pustkę w sobie, brak koncentracji i pamięć jest w beznadziejnym stanie. Wygląda na to, że tianeptyna działa na mnie minimalnie, lub nie działa wcale (może tylko przeciwlękowo). Mam problemy z bezsennością, choć umiarkowane. Czuje się jak zombie. Ogólna atrofia uczuć. Może to kiedyś dojdzie do normy. Trwa to już około 5 miesięcy. Jeden poważny plus. Nie mam lęków, jak to miało miejsce bezpośrednio po odstawieniu benzo. W zasadzie to nie wiem, czy to wina odstawiania benzo, czy działanie samego coaxilu. Psychiatra mówi, ze zależy mu na jak najdłuższym braniu coaxilu, a ja najchetniej wróciłbym do sprawdzonego zestawu bioxetin+memotropil po rzuceniu benzo. Nie wiem czy sugerować psychiatrze tą zmianę (oczywiście po całkowitym rzuceniu benzo) Może zmienić specjalistę. Jakoś czuje, że coaxil nie jest dobry dla mnie, jeśli chodzi o długotrwałą terapie. Może ktoś miał nieco podobne doświadczenia. Pozdrawiam ciepło.
×