Skocz do zawartości
Nerwica.com

~Maja

Użytkownik
  • Postów

    310
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ~Maja

  1. ~Maja

    Mam dość.

    Ale ja byłam inna, NIE JESTEM samotniczką z natury. Po prostu sama chcę się odizolować ze względu na mój lęk wypadnięcia(?) przed ludźmi jak najlepiej. I nie umiem zachować dystansu do wszelkich sytuacji :| Za bardzo się denerwuję, by rozmawiać z ludźmi ... Fobia społeczna? Chyba już mi nigdy nic nie pomoże. Tak, ale czemu nie potrafię sie przystosowac do otoczenia? Bo gdybym tylko zaczynała postrzegac to wszystko w inny sposób, to nie miałoby tak drastycznych wyników...
  2. Temat dla facetów, a z ciekawości zajrzałam Eh, wszystkim Wam marzą się zgrabne ideały, wymarzone dziewczyny, które śniły się jeszcze wielu innym facetom, ale ciekawa jestem kto by mnie pokochał taką, jaka jestem, czyli znerwicowaną przy kości , o blond włosach, zielonych oczach, krzywych nogach, zadartym nosie... No ? Słucham ? Cisza? Wiedziałam.
  3. Ja dzisiaj obudziłam się przez podobny powód, o 4 w nocy, tylko że nie miałam dolegliwości związanych z kręgosłupem, ale serce kołatało mi jak oszalałe, głowa mnie bolała i miałam PANICZNY lęk. Dusiło mnie w środku! Myślałam że umrę Nie mogę się skoncentrować na jakimkolwiek obrazie. Po prostu czuje się, jakbym urwała film i nie chciała wrócić do rzeczywistości... Widzisz, przynjamniej nie jesteś sama z tym dzisiejszym lękiem. Pozdrawiam.
  4. Cześć ! Z chcęcią poznałabym osoby które mają bardzo podobne problemy do moich < depresja & nerwice >, ale na piwko to ja nie wiem, czy bym się umówiła ostatnio dostałam takiego ataku nerwicy na widok piwa, że chyba do końca życia zostanę absytnentką no i druga sprawa. Mam 14 lat. Buziaki :*
  5. Ja zupełnie ograniczyłam swoje kontakty prawie do zera, ale mam chłopaka na którym mi... hmm, nawet zależy. Tylko nie mam pojęcia, czy on wie, że jeśli nie chcę się z nim spotkać to oznacza że moja chorobliwa niesmiałość wzięła ponad górę i za nic nie wyjdę z domu nawet gdyby mnie porwali, ale i tak gdy już gdzies pójdziemy to on musi się przyzywczaić, że moja lękliwość też potrzebuje czasu na przyzwyczajenie się. Czyli gdy czujesz się na siłach - wyjdź gdzies z koleżanką i trzymaj swój lęk na wodzy, nie pozwól mu, aby zapanował nad Tobą. Wiesz co? Nie przejmuj się, przynajmniej nie jesteś sam. Moja nerwica się stąd wzięła, że mnie też tam coś w środku "blokuje" i w ten sposób nie nadaję się do żadnej rozmowy przez to, że za bardzo się przejmuję i staram, by było jak najlepiej. Po prostu chcę dobrze wypaść na oczach innych. :| A rady ? Nie ma rad. Choć nie mówię, że nic nie da się z tym zrobić, ale sam musisz do tego dojść. Pozdrawiam i powodzenia życzę :*
  6. Dziękuję za odpowiedź! Wiem, że to niepoważne z mojej strony, ale kiedyś wypróbowałam ich działanie na sobie... Potem dwa dni byłam nie do życia... (senność, bóle głowy, zawroty ... ) i jestem ciekawa, czy zawsze występują takie dolegliwości ? Pozdrawiam :*
  7. ~Maja

    Mam dość.

    Przyłączam się do tego uogólnego stwierdzenia. Jest uogólnione tylko w temacie, reszta jest wytłumaczona w szczegółach w treści mojego postu...
  8. Moja mama posiada takie tabletki w szafce, chciałabym je podebrać, ale nie mam pojęcia na co to jest.* *masło maślane.
  9. A wiecie, że hodowlane papugi też tak mają? Szczególnie wtedy, gdy czują się samotne i opuszczone przez człowieka, albo drugą papużkę - czyli jest im źle. No ale nie o tym mowa. Ja mam nerwicę która polega na... wyrywaniu włosów. Po prostu boję się, że któregoś dnia zupełnie wyłysieję i ciągnąc za włosy wzdłuż ich długości sprawdzam, "jak dobrze się mają" i czy jeszcze siedzą. Wiem, to chore. Co na to poradzę. Potrafię półprzytomna wstać o 3 w nocy i zacząć dłubać w moich kudłach, by zobaczyć, ile włosów mi wypadło. Najwyżej będe łysa za kilka lat/misięcy. Ehh tam, kupię sobie perukę!
  10. ~Maja

    Mam dość.

    Niewiele myśląc założyłam ten temat, bo właśnie w tym momencie przebrała się miarka i przy okazji chciałam sie przedstawić w tym temacie. Nazywam się Maja, ogromnie boję się życia i mam 14 lat. Może mój problem wyda się strasznie niepoważny, ale mi rujnuje życie. Zaniedbałam swoje życie, przynajmniej tak przeczuwam. Zawsze tak czułam, gdy marnowałam swoje najlepsze szanse, a akurat dzisiaj dostałam panicznego ataku przed wszystkim, paranoidalnie zaczęłam bać się ludzi. Narazie jedynie kogo akceptuję to jest moja mama, ale i tak nie mam z nią dobrego kontaktu. NIGDY nie zauważyłaby mojej depresji, jakiegoś lęku, złego samopoczucia, albo sznyt. Co gorsza nie wysłałaby mnie do psychologa albo psychiatry, zresztą ona uważa,że zawsze byłam taka, jaka teraz jestem.. Co ? Ja byłam apatyczna? Chorobliwie nieśmiała? Zamknięta do granic niemożliwości? Mylne z prawdą. Może cofnę się do swojego dzieciństwa. Jako dziecko nie miałam problemów z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi, zawsze byłam wesoła, otwarta, odważna, otoczona koleżankami i kolegami. Niczego i nikogo się nie bałam, umiałam rozwiązać wszelkie problemy, które teraz okazałyby się być niemożliwe do pokonania. Nie muszę wspominać, że dzisiaj jest zupełnie odwrotnie niż te ok. 5 lat temu ? Na dodatek z roku na rok ten stan zaczął mi się drastycznie pogarszać. NIENAWIDZĘ ludzi! Wierzę, że życza mi źle, że też mnie nienawidzą, choć fałszywie udają przyjaźń. Te myśli mnie tak zdominowały, że nie potrafię nawiązać rozmowy z kimkolwiek, bo od razu moja nieśmiałość się ukazuje i staję się nerwowa. W ten sposób krok po kroczku uświadomiłam sobie, że mogłabym mieć depresję. Chociaz sobie jej nie wmawiam, NIE CHCE JEJ MIEĆ, tylko chcę normalnie, szczęśliwie ŻYĆ, a nie istnieć. Chcę być normalna. Wszyscy moi znajomi myślą, że jest ze mną wszystko w porządku, że się nie przejmuję swoim charakterem i że mi wszystko pasuje, tak jak jest. A DLACZEGO TAK SIĘ STAŁO? Ponieważ jak poznałam większość w 1 klasie gimnazjum nałożyłam "maskę", której nie zdejmowałam przez pół roku. Powoli zaczynała wygasać, bo nie mogłam zawsze być sztucznie "nakręcona" , radosna, uśmiechnięta, rozgadana. Po prostu na siłę starałam się być duszą towarzystwa. Udawało mi się to, ale powoli wracało moje prawdziwe JA i w ten sposób sprowadziło na ziemię. Jeszcze z negatywniejszym skutkiem. Raczej nikt się ode mnie nie odwrócił, to ja się odrwacam od wszystkich. Zerwałam kontakty, które mnie najbardziej męczyły i sprowadzały największą panikę.Choć ciesze się, że nie ograniczyłam liczby swoich przyjaciół do ZERA. Mam jedną przyjaciółkę, na której mi okropnie zależy ( i tylko na niej) , a wszystkich innych totalnie olewam. Tylko ona zna moje prawdziwe JA i jeszcze nie uciekła . Potrzebuję dobrego psychologa, tak sądzę. Gdzie go znajdę, jak nawet własna matka nie dopuści sobie do mysli, że jej córka chce się leczyć? Błagam... Odpiszcie. Naprawdę mi zależy na Waszych radach, ponieważ jeszcze nie straciłam kompletnie nadziei na ŻYCIE. Nie istnienie. Zaniedbałam to. Jestem zmęczona tym wszystkim. I w szczególności ludźmi, moją fobią przed drugim człowiekiem i jakąkolwiek rozmową z nim. A moze lepiej by było, gdybym... ? Przynajmniej skończyłabym tą swoją męczarnię.
×