Pierwszy dzień od tygodnia, którego nie spędziłam w łóżku.
Byłam przerażona drogą, jestem dobrym kierowcą, ale mój stan był kiepski. Jadąc, zastanawiałam się, jak przeżyję dzień u rodziny.
Gdy dojechaliśmy byłam z siostrą i szwagrem załatwić pewne formalności. Potem pojechałam z siostrzeńcami na Harrego Pottera (namiastka przyjemności).
Po kinie zajęłam się moją słodką dwuletnią siostrzenicą, która ciągle się chciała ze mną bawić, przytulać się do mnie - mmmm słodko.
Do domu wróciłam o 23.00.
Teraz rozsiadłam się na mojej czerwonej kanapie z kotem, słuchamy chilli zet, a ja piję reddsa i palę w ramach relaksu.
Smutno mi trochę i samotnie. Wiem, że pewnym sprawom (osobom) muszę pozwolić odejść.
I boję się terapii na dziennym.
Boję się, co ze mną dalej będzie.