Drugi dzień terapii dziennej.
Tak dobrze czuję się w grupie. Jest nas 9 osób i nikt absolutnie mnie nie drażni. Są ludzie, których polubiłam od razu, niektórzy mnie interesują - w sensie psychologicznym.
Dziś był ciężki emocjonalnie dzień. Rozwaliła mnie jedna historia. Na grupie już się popłakałam, ale nie mogę do tej chwili się uspokoić. Musiałam przespać kilka godzin, a teraz znowu chce mi się płakać, jestem roztrzęsiona. A historia, która mną wstrząsnęła dotyczy mojego, nazwijmy go, borderka (bo też ma bpd), z którym się zżyłam od pierwszego dnia.
Grupa przewyższa forum ponad wszystko. Na forum czytasz historie, robią na Tobie wrażenie, przywiązujesz się do ludzi, ale na grupie to inny wymiar. Widzi się żywego człowieka, który opowiada, widzisz, jak mu się szklą oczy, słyszysz jak mu się łamie głos, jak robi przerwy na oddech podczas opowiadania.
Mimo, że nie było mnie jeszcze na tapecie, już czuję, że coś się dzieje ze mną, z moimi emocjami, z przeżywaniem.
Czuję się inna. Chcę dalej iść tą drogą.