Skocz do zawartości
Nerwica.com

poczatkujaca

Użytkownik
  • Postów

    60
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez poczatkujaca

  1. Uważam że wrazliwość to zguba nas chorujących, gdyz jesteśmy bardziej poddatni na nerwice i depresje. Wcale na to na dobre nie wychodzi. Czasem sobie mysle że wolałabym umrzec niz meczyc sie ze swoją chorobą całe życie bierze i filozofuje odstawilby i wtedy by sie wypowiedział, mam racje eksajter? z lekami to se możesz;]
  2. ujowo... że opierasz się tylko na lekach i czekasz az one złagodzą Ci objawy. W leczeniu nerwicy, trzeba szukac jej przyczyn i nad nimi pracowac. oki ide sobie zrobic jakis obiad, bo dopiero co z pracy wrócilem pozdro eksajter z tego co wiem sam bierzesz leki, no dobra chodzisz tez do psychologa ale leki bierzesz, wiec jednak masz troche do nich przekonania...że zadziałają.... [Dodane po edycji:] eksajter czemu mi nie odpisałes na posta?
  3. duszę w sobie emocje, znowu, ale i tak postęp że to zauważyłam....chodziłam na terapię ale ale ale ale nadal nadal kurde potrafię zdusić, bo ja strasznie ekspresyjna jestem.!!!!!........i jak nie czuje się pewnie ze sobą to jak mam coś komuś powiedzieć to wolę już zamilczeć....chyba terapia trwała za krótko, żeby utrzymac efekty;p nie wiem czy ktoś mi odpowie czy dławienie w sobie złości to jest zaburzenie osobowości?tzn z tego te wszystkie objawy, że ktoś dławi a później się drze na innych, bo wybucha...no skoro zdławił to musi wybuchnąć;p i tak kółeczko się zamyka;) ;)wrrrrr [Dodane po edycji:] ekspresyjna, znaczy się temperamentna bardzooooooooooooooo....dobrze że chociaz to wiem,że taka jestem....Wcześniej myślałam że to przez moje lęki i stresy jestem taka żywiołowa...ale złość to nie to samo co temperament;) juz sie zamykam, pa
  4. Nie wiem czy dobrze trafiłam z tematem, ale nie mam gdzie tego napisac więc napiszę tu;) no ja znowu zaczęłam tłumić w sobie złość....kurdeeeeeeeeeeeee wrrrrrr......;////// i juz widze co się dzieje, i to jest głowny mój problem. pisze to sobie tak dla siebie, zeby opróznic z siebie te emocje;p kurde a juz było w miare ok, to że po terapii zaczęłam wyzywać sie na wszytskich to nie znaczy ze byłam taka wredna, moze bardziej agresywna ale mam to gdzieś....nawet na studiach do mnie jedna wyskoczyła że co ja taka nerwowa?;p przez te tłumione słowa, niewypowiedziane żale czy złości na zachowania innych później trzeba liczyc sie z zaburzeniami. Ciężko jest sie przestawić;/ szczególnie jak jest sie osoba niezwykle ekspresyjna temperamentna a teraz to nawet w pracy dziwnie się patrza jak któś tzrasnie długopisem w biurko ze złosci....ciekawa jestem jak oni rozładowuja swoja złośc...w domu, po pracy na innych...........to gratulacje takich domowych sposobów....;///// wybaczcie za formę niejsna , brak interppunkcji na pewno utrudnia czytanie ale piszę to chyba dla siebie, a może ktos jeszcze skorzysta... Kurde i widze że jak tą złość tłumię to wtedy jestem niemiła dla innych i jakby można powiedziec zamieniam sie w bordera...eureka....np teraz moge Wam napisac że g....mnie to obchodzi czy ktos zroumiem mego posta....a z 2 strony będzie mi strasznie żal , że pisze to dla siebie i nie otzrymam zadnej informacji np. z tytułem: Wiesz, mam tak samo...... a wszystko po to ,że stłumiłam niektóre słowa w sobie i nie powiedziałam co myslę....... i co ?jestem na siebie teraz wściekła że nie wypowiedziałam kilku komentarzy do kilku osób.....i będę się męczyć do momentu zapewne ąz wybuchne i znów mi emocje opadną....trudno....a wszystko przez matkę na każdym kroku musiałabym jej zwracać uwagę....a te chore zakłady pracy, gdzie większośc siedzi cicho bo boi się o posadę...no czym to skutkuje....czym? nerwicą ???sami sobie odpowiedzcie Pa.... ale ze mnie niechluja;/ [Dodane po edycji:] a że ktoś tu napisał na forum, że dobrze że jakaś osoba wzięła leki, gdy wiedziała że wybuchnie to ma nie po kolei w głowie, i niech SAMA TAK ROBI i NIE WPROWADZA W INNYCH BŁĄD każdy terapeuta Wam to powie i będzie dążył właśnie do tego żeby emocje uwolnić a nie ZAGRZEBYWAĆ JE LEKAMI;D "dobrze że wziąłeś leki" to widać czemu ty chorujesz tzn masz jakies tam lęki....nie napiszę kto tak pisał ale trafiłam na posta przypadkiem ....nie można tak!!!!! idę się uspokoić;p;p;p
  5. hej, nie wiem o Tobie nic więcej niż tylko to co napisałaś powyżej. Ja tez nie pracuję, a rok temu prowadziłam aktywne życie i pracowałam.Powiem Ci więc że to możliwe i nie sądzę żeby branie lekarstw się do tego przyczyniło. Ja brałam rok. Przez ten cały rok pracowałam i było ok, pomimo chronicznej samotności i beznadziejności. To własnie czułam. A postanowiłam po roku czasu odstawić, bo czy brałam je czy nie , czułam się tak samo. Po prostu pogorszyło się ale nie przez leki. Miałam chwiejny nastrój i dołki niezależne od sytuacji więc odstawiłam, bo po co mam się faszerować. Jesli chodzi o uczucia to przywróciła mi je terapia z psychologiem. Dopiero teraz czytając twego posta zdałam sobie sprawę że ja też nic nie czułam.... myślałam że samotność, którą odczuwałam to są moje uczucia. Kurcze to było nieciekawie, ale jakoś się tym nie przejmowałam. Też siedzę praktycznie cały czas w domu, i wątpię że nawet gdybym się wyprowadziła to czy mój stan by się polepszył bo i tak emocje które mną "gardzą" są ekstremalne i niezależne od sytuacji. Nie wiem czy Ci pomogłam w odp. na pytanie czy to lekarrstwa wpędziły Cie w ten jeszcze gorszy stan. Z własnego doświadczenia to Watpię, ale nie chcę nikomu niczego sugerować. Trzymaj się ciepło;)
  6. mam pytanie do shadowmere. Nie wiem , czy dobrze zrozumiałam, ale mając BPD agresję kierujesz na siebie, nie na ludzi. Rozdziera Cię od środka? Czy chodzisz na terapię? Jeśli chodzisz, czy byłaś kiedyś wściekła na psychologa, a mimo wszystko nie wyładowałaś się na nim, bo wiesz jak bardzo "te" emocje niszczą Ciebie, ale też innych, więc wolisz już się męczyć sama niż wciągać innych do swych stanów agresywnych, złości niepohamowanej, intensywnej. Pytam, bo już nie wiem czy moja złość ma podstawy,są tego jakieś powody czy po prostu emocje są ekstremalnie intensywne i zakłócają mi obiektywną ocenę sytuacji. Jesli mozesz napisz czy trafiłaś na psychologa, który Cię nie wkurzał. Czy to jest możliwe? Ja z własnej oceny sytuacji, a chodziłam już do niejednej placówki psychologicznej, wiem że najbardziej denerwują na maxa mnie pytania :a dlaczego? Czemu sie Pani zdenerwowała?Pytanie za pytaniem....to mnie pobudza "negatywnie". Wolę, jak nikt na mnie nie naciska, wtedy nie mam aż tak skrajnych emocji. I nie mam aż tak intensywnych mdłości. Proszę napisz jak wygląda terapia u Ciebie, u Was z BPD. Prosze każdego o wypowiedź, każdego kto swoją złością nie chce obarczać innych, i tą złość kieruje na siebie;)
  7. moja terapia, chociaż nie wiem co to za nurt był, ale nfz z 1 strony mi pomogła zetknąć się z uczuciami, zobaczyć dlaczego nie potrafie podttrzymywać trwałych więzi z ludźmi (zobaczyłam - jestem agresywna, wybuchowa).Czego wczesniej nigdy w zyciu bym tak o sobie nie powiedziała.Z 2 strony, zetknęłam się z tak silnymi emocjami,że czasem żałuję że poszłam na terapie;p. Boję sie nawet zasugerować terapeucie, bo mam jeszcze czasem kontrolną wizytę, że mogę mieć BPD. Chyba by zwiał, na 2 koniec miasta;D Nie sądzę że terapeuta mógł zobaczyc, jaka naprawde jestem, bo starałam się być ułożona, grzeczna i nikogo nie urazic na terapii grupowej. Ale to, że nie lubię krytyki to fakt, o czym mi powiedziano.Raczej uważa, ze mam nadopiekuńczą matkę, i temu wszystkie te problemy.Na początku to czułam że świat jest zły, ludzie są wredni. Po terapii , jakoś o tym zapomniałam. bo pojawił sie problem "nadmiernych emocji", które wcześniej dusiłam w sobie. Nadal mi się to gmatwa. Takie silne emocje - to jest "chore", tzn zaburzone;p. Szkoda, że akurat to zaburzenie nie napawa optymizmem do wyleczenia,chociaz myślę że jakoś można sie temu nie poddawać.Ale jak najdzie "huragan" to lepiej uciekać (przez co mam straszliwe poczucie winy, że ktos cierpi przeze mnie) :)))
  8. aree1987[/bpo czym poznałeś że to była psychodynamiczna terapia,czym to sie różni od psychoanalizy?z tego co masz napisane pod swoim postem, wynika że bierzesz leki. A czy próbowałeś bez nich sobie radzić? czy terapia u borderów możliwa jest bez leków, a jeśli nie - to czy daje efekty gdy sie przyjmuje chemie" ktora w moim przypadku uśmierzała agresję, wybuchowość, przez co dopiero po ich odstawieniu mogę zaanalizować swoje lęki, przyjrzec sie im. Fakt z lekami było gładko, jak u mnie, było elegancko, po odstawieniu zaczął się koszmar który trwa....a emocje są tak intensywne,że samam sie siebie boję.....
  9. a kto to wie...sama bym chciała uwolnić się chyba od "tego" chociaż nikt mnie jak na razie nie zdiagnozował, mimo że chodziłam na terapię;)taka ogólną, zresztą nawet nie wiem co to był za nurt współczuję wszystkim cierpiającym na bpd Bo ja juz nie daje rady;(
  10. A PAN REKLAMA NIECH SPADA,....... BO........ KSIĄŻKA NIE ZMIENI NASZEGO ŻYCIA;) [Dodane po edycji:] paradoksywybacz... smutno;( żenujące ja i tylko ja wrrrr;/
  11. czy to było w odpowiedzi na mój post paradoksy?? jesli tak, nie wiem dlaczego ale ja mam takie przekonanie i uwazam ze terapeuta z nfz nie powinien robić problemu, i wybierać czy weźmie taką osobę na terapię czy odeśle do kogoś innego po fachu, żeby była jasność mój nie odesłał mnie jeszcze... ale skoro ktoś świadczy usługi w ramach nfz każdemu należy się pomoc i niestety ale to już nie jest mój wtedy w tym problem gdyby przyjmował prywatnie to wtedy oczywiście niech sobie przebiera pacjentów Takie jest moje zdanie Dziekuję za odpowiedź;>
  12. MAM OCHOTĘ WYDRZEĆ SIĘ NA 1 LEPSZĄ OSOBĘ, w kościele byłam ...tak mnie korciło żeby babkę zjechać która się wpiep....* na miejsce na ławce, mimo że wąska to ona nie była, ale co tam, najlepiej to usiąść na kogoś, że tacy ludzie są co do borderline - czasem myślę że z tego nie da się wyjść, jestem skryta na terapii, albo mętlik w głowie, albo wydaje mi się że wszystko jest w porządku, dopiero jak zamykam za sobą drzwi na pożegananie wiem co chciałam powiedzieć i co przerobić... CZUJĘ SIĘ JAK OFIARA A I JESZCZE MÓWIĄ MI ŻEBYM NIE NARZEKAŁA TYLE,,,, to jest ciekawe, co mnie dobija, przez 21 LAT WCALE NIE NARZEKAŁAM, DUSIŁAM WSZYSTKO W SOBIE I co teraz TEŻ MAM DUSIĆ!!!!!!!!!!?????? POZDRAWIAM MOJEGO KOCHANEGO PANA PSYCHOLOGA heh, niech się wszyscy pocałują w 4 literki, ps. pewnie mnie ktoś zjedzie, a jutro będę żałować że to napisałam ;] TYLEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!! [Dodane po edycji:] mam pytanie: czy ktoś próbował (w momencie gdy czuł potzrebę) za każdym razem wyładowywać swoją złość, szczególnie na ludzi ?Czy może jest to własnie sposób, żeby się tego cholerstwa pozbyć<?> PRÓBOWAŁ KTOŚ TEGO? proszę o odpowiedzi,,, bo juz nie wiem co robić<?>
  13. a ja juz nie daje rady, dopiero dzisiaj uswiadomilam sobie jak rzucam się ze skrajności w skrajnośc, jak zlewam się z osobą a po 5 minutach ją odpycham, mam już dość siebie, a wszystko to przez ta cholerną terapię u psychologa Czasami żałuję, że tam poszłam, wywlekli ze mnie uczucia a teraz radź sobie człowieku sam tak mam ochotę opieprzyć tego psychologa...już sama nie wiem co robię...jest mi tak źle a jeśli któś pisze że może studiować na 2 kierunkach, to niech jeszcze troszkę poczeka...ja też myślałam że to nic takiego ..teraz mam TEGO DOŚĆ!!!!!!! i rozumiem osoby ktore piszą że terapia to ciężka walka ze sobą, na początku spotkania w grupie były ok ale pod koniec :5 msc się zaczęły uwalniać dawne emocje.... czuję jakbym cofnęła się w czasie tylko szkoda że nie czuję że ktoś rzeczywiście chce mi pomóc z tego wyjść rodzina ma znieczulicę, oni nie chodzili na terapię, wkur***** mnie, są straszni w tym swoim udawaniu że wszystko jest ok, ale rozumiem ich przyzwyczaili się a uczucia u nich nie istnieją jak u mnie przed wizytą u terapeuty borderline, ZAJEB***!!!! do tego podobno psycholodzy nie chętnie współpracują o ile wogóle podejmą się współpracy z taką osobą ciekawa jestem co będzie dalej a może co nie będzie
  14. dobra. juz wiem czemu tak było. to sie nazywa terapia prowokatywna. temu tak sie czułam możecie tego nie czytać albo czytać...terapia działa jeśli my CHCEMY SIE ZMIENIC i nad tym pracujemy, ale wazne jest tez nastawienie terapeuty i jego uprzejmość na 1 etapach spotkań (wizyt trerapeutycznych). Jeśli nas nie słucha i lekcewazy na 1,2 spotkaniu możemyy się postarać o kogos lepszego, a naawet powinnismy!!!! Dobry terapeuta w moim uznaniu to taki miły ale kąśliwy osobnik. Mój własnie taki był, niby wyrozumiały i niezwykle oddany bo nasłuchujący i obserwujący, ale z 2 str jak Adwokat diabła, czarny charakter. Wiec jesli psycholog/psychoterapeuta jest mily, uprzejmy ale nie "zadziorny" wtedy uwazam ze terapia nie ma sensu. Bo terapeuta owszem musi wzbudzać w nas zaufanie swoją dobrą duszą jako człowieka, ale efekty przynosi jedynie w połaczeniu z "uprzejmą złośliwością" terapeuty.Czyli dobroć ale i brutalny sprzeciw- tak ja uwazam, trymajcie sie ciepło;>
  15. zmieniłam zdanie , nie polecam i watpię ze kiedykolwiek będe miała zaufanie do jakiegokolwiek terapeuty.skad takie q...przekonaie w terapeutach ze po pół rocznym leczeniu człowiek sobie poradzi.Nawet nie zapytano mnie czy potzrebuję jakiejs dalszej pomocy po ter. grupowej. Terapia trwa , najczesciej kilka lat. Widocznie nie na Młynowej, bo tam bawią się w Boga, który uzdrawia nadomiar szybko... W PÓŁ ROKU jestem wściekła!!!!!!!!i zlekceważona
  16. ja też tak mam, że albo za bardzo sie angazuje albo boję sie zaangażować i to żadne bagno;) to zachowanie które zmienia sie przy pomocy psychologa ja sie wybieram ale czy sił starczy;| mam tak nawet z koleżanką na studiach
  17. a ja też dzisiaj w dobrym humorku i wierzę tak jak powyżej ktosik;p że z tego sie wychodzi! Przepraszam, ja to wiem, ze sie wychodzi:) ...tylko trzeba zapisac się na terapię i znow moje trzeba;/ ZAPISZCIE SIĘ i za darmochę bo na NFZ polecam;) Gratulujęęęęęęęę wszystkim co zaczęli coś ze sobą robić, w znaczeniu rozmowy ale Z PSYCHOLOGIEM A NIE TYLKO NA FORUM;p
  18. Witam, liczę na pomoc psychologa Mam pytanie odniośnie związek matka-dziecko. Moja mama jest nadopiekuńcza, jest to wg mnie jakiś lęk przed stratą.Ale jaką nie wiem.Może że ojciec mamy często chorował i jak miała 20 lat odszedł z tego świata. Chciałam zapytać czy ja jako osoba 20-letnia mieszkająca z mamą i bratem postepuje właściwie, bo chcę aby skutek był taki że mama nieco odpuści z zamartwianiem sie o mnie i nadmierną troską. Trafiłam na książkę MELLODY PIA "TOKSYCZNA MIŁOŚĆ". Książka dotyczy osób współuzależnionych od kochania i ich partnerów. Autorka grupuje ludzi współuzależnionych na 2 grupy: nałogowiec kochania i nałogowiec unikania bliskości. Nałogowiec kochania to osoba która czuje lęk przed porzuceniem i jest to lęk uświadomiony. Najczęsciej poznać ją można po tym że stara się "wchłonąć" partnera i przekracza granicę zdrowej poufałości i zdrowej miłości.(kontroluje, śledzi, coraz więcej wymaga miłości od partnera bo nie widzi go takim jaki jest lecz wyidealizuje obraz partnera, podobny do tego utworzonego w dzieciństwie, ma ciągły niedosyt miłości, gdyż kiedyś została opuszczona przez 1 z rodzica lub 2 rodziców i poprzez osobę partnera widzi w nim osobę mogacą załatać dawne rany po stracie rodzica i jego milości, a nawet powiem wymaga od niej tego, wkoncu i tak się zawodzi) Natomiast nałogowiec unikania bliskości również odczuwa lęk przed porzuceniem lecz jest to lęk nieuświadomiony. Lękiem uświadomionym jest lęk przed bliskością, w przeciwieństwie do nałogowca kochania. Ta osoba również bardzo pragnie niezdrowej bliskości z partnerem lecz nie pozwala jej na to lęk przed bliskością (uswiadomiony) i też później dochodzi do głosu lęk przed porzuceniem ( wynikający z podobnych traum w dzieciństwie jak u nałogowca kochania) Po krótce obie osoby sie uzupełniają, jak nałogowiec kochania wymaga coraz to większego zaangażowania od partnera to nałogowiec unikania bliskości oddala się (z powodu lęku przed bliskościa). Nałogowiec kochania stosuje rózne techniki (grożby, szantazowanie), jeśli to nie pomaga posuwa sie do bardziej destrukcyjnych działań. Po jakimś czasie zuważa realny fakt któremu zaprzeczał wcześniej (z lęku przed opuszczeniem), to że jego partner ucieka przed nim np.angazując sie w nałóg alkoholizmu.Partner poddaje się w zmaganiach. Widząc to nałogowiec unikania bliskości, że partner już nie zabiega tak jak wcześniej o jego uczucia, zaczyna odczuwać skrywany dotąd lęk przed opuszczeniem i ponownie zaczyna angazowac się w zwiazek co partner 2 traktuje jako nowy przypływ miłości w związku. Mniej więcej tak to wygląda. Wracając do pytania czy poprzez delikatną separację w domu tzn ja mam swój pokój mama swój, przymykając drzwi do pokoju w taki sposób aby mama nie mogła cały czas widzieć co ja robię, można przyzwyczaić mamę do mnijszej opieki? Oczywiście bylo tak, że 2 tygi wcale z mama nie rozmawiałam, bo miałam jej serdecznie dosć, nawet nie wiedziałam czemu ale już wiem i oczywiście mama się rozpłakała bo juz nikt nie chce z nia rozmawaic, wszyscy są na nią zli a "przecież chce dla nas dobrze";/wrrr.... tego zdania nie znosze;p Po tym zdarzeniu normalnie gadam z mamą ale nie tak jak wcześniej(, nie tak długo i nie o wszystkim) utwierdziłam ją ze ja kochamy że jest wartościowa;/ i rózne takie ale mimo wszystko przymykam drzwi od swojego pokoju. trwa to może ponad tydzień. Troche czuję się jak osoby z tej książki bo na początku czułąm niedosyt rozmowy i nadal czuję, miłości ale z 2 strony moze da mi to trochę wiecej samodzielności, problemy jakie mam staram się sama rozwiązać i nie pytac mamy dosłownie o nic. Najgorsze jest to że ja samam czuje lęk przed opuszczeniem szczególnie na studiach daje się we znaki i niestety raczej nie mama sie komu wyzalić. Chociąz ostatnio wygadałam się z koleżanką.;p Oj zdarza mi się wybuchnąć ale już rzadziej bo wiem że to i tak nic nie da ta złość.Wtedy mama jeszcze bardziej mnie pociesza. Nie wiem czy dobrze robię, po za tym nie mam pracy i jestem na garnuszku mamusi co wiem jest beee bo wtedy jeszcze bardziej się uzależnaim (wcześniej pracowałam ale rzuciłąm bo nie dałam rady, nerwy mi puszczały) Teraz nie mam wiary w siebie że ktokolwiek mnie zatrudni, znowu zaczynam myśleć że nie chcą mnie zatrudnić bo brzydka jestem itp (chociaz wiem że to tylko moje chore wyobrażenie;/) Proszę o jakąś radę Panią Psycholog o ile miałą cierpliwośc to wszytsko czytać Pozdrawiam...;>
  19. poprzez te pytanie ostatnie chciałam tylko uswiadomić jak bardzo zmieniaja sie nasze wymagania co do typu partnera z jakim chcielibysmy być, po zwalczeniu depresji , nerwicy czy czegos tam jeszcze a ty marcjo do cholery zapraszasz mnie do lasu na wypad hehe po tym pytaniu???!!!chora jest cała ta sytuacja! Ja wcale nie napisałam że jestem opanowana osobą ale chcciałam tylko zauwazyć jak zmieniaja się upodobania;/ ale jak poczytałam sobie forum i do jakiejś babki przywalono sie ze niby obraża polskich facetów a faworyzuje niemieckich to pomyslałam o co chodzi tym osobom? zresztą szkoda mojego samopoczucia na takie kłotnie ...a i jeszcze moderator sie wp***** że faktycznie ma jakieś gorsze wyobrażenia o polskich facetach chore...i brak dystansu do siebie ciekawe czy do tego wpisu nikt sie nie przyp*** ale to juz nie moja sprawa;)
  20. niby prowadzenie samochodu i zwrócenie uwagi nie wydaje mi się czymś niestosownym i co mogło by zaszkodzić męskiemu ego;? a liczyłam na bardziej konkretne porady, coś takiego jak w moim stylu... tylko mi nie piszcie że takich porad to nigdzie nie ma i że każdy jest inny i ma inne potrzeby ale może zakoncze już watek. a jeszcze mam takie spostrzeżenie co do marcji:Moje poprzednia wypowiedż o tych "twardych" babkach nie odnosiła sie konkretnie do ciebie i wcale niczego nie negowałam, że np. ci to chyba nie pasuje że taka jesteś itp. Wracam do tego bo poczułaś się bardzo dotknięta a wcale nie mialam takiego zamiaru ech ;.;.;..;w ogóle nie wiem o co biega. [Dodane po edycji:] marcja a zastanaiwałaś sie co by było gdyby twoja histeria i lamenty nagle odeszły? i jakiego wtedy faceta bys potrzebowała? [Dodane po edycji:] może wtedy taki opanowany wydałby ci się za spokojny? co wtedy .. [Dodane po edycji:] oj sorki chyba źle zrozumiałam
  21. Zasady jakie znam dot. faceta: 1.nigdy nie pyta o drogę i nie zmuszaj go żeby to zrobił gdy sie zgubicie;p 2.nie krytykuj sposobu prowadzenia samochodu szczególnie przy kolegach;p tak słyszałam nie krzyczeć proszę;p a znacie wiecej? [Dodane po edycji:] chojrakowa zakochanie a miłość? chyba jeszcze nie dojrzałam za trudne myślenie jak dla mnie;>
  22. Mam pytanie do mężczyzn;)Czy po 2 spotkaniach można się zakochać w dziewczynie;? dla mnie to troche nie halo...;|
  23. marcjaa pasuje ci taki stan rzeczy, że taka jesteś , czujesz że jesteś soba? jeśli czujesz sie dobrze < a tak wywnioskowałam> to ok i ja ci nic nie zarzucam ale mi jest źle i wolałabym być odbierana jako nie twarda a normalna kobitka która tzreba się zając wiecie że na terapii jak pytano sie czyjego opinnii boisz się najbardziej wymieniano właśnie mnie, i tu jest dysonans [Dodane po edycji:] do chojrakowa to daje do zastanowienia i wielka nadzieje dla mnie wiec nie jest jeszce aż tak źle w tym męskim świecie;) całe szczęście!!!!!
  24. a feministek tez ktos nauczy takiego myślenia ale czytałam badanie dot związków partnerskich z feministakami Wyniki: taki związek jest szczęśliwszy;) ale nie pamiętam już kto na kim i kiedy te badania przeprowadzał jakoś tak się głebiej zastanawiając to stawiam pytanie czy badanie takie moze być wiarygodne i czy te było
  25. i wiecie co marcja nie wiem czy ciebie też tak wychowano, ale zaświadczam wam że póki nie wyjdę z tego bagna nie pójdę przed ślubny ołtarzyk;p no chyba ze nie wiem co sie stanie ale watpie czemu? może sądzicie że to głupie ale jak miałąm dni spoko gdy sie czułam odprężona, pozytywnie patzryłam na ludzi i świat i że chciało mi się szleć i działać wkurzały mnie osoby z negatywnym nastawieniem do życia i np koleżanka która mnie wkurzała gdy miałam gorszy dzień jak miałam lepszy spoko się gadało a z kolei z tymi co niby moi przyjaceile nie maialm o czym gadać! zaczynało się od tego że pisałam co robiłąm jak super fajnie co się działo za dnia a one a jak samopoczucie? Weic odp padała dobrze i koniec rozmowy... i tego się boję ż e trafię na kogoś któ mi wcale nie bedzie odpowiadał:)nom ;(:( ;p [Dodane po edycji:] ej no niemądry;p to wina mojej mamy, ale co ona winna?że została sama i juz mi przeszło z tym popędem seksulanym;p hihi
×