Skocz do zawartości
Nerwica.com

Razorbladerka_

Użytkownik
  • Postów

    1 220
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Razorbladerka_

  1. Macie racje... jestem za głupia na dziecko...........
  2. taaaak mojemu ojcu np "ginęły" pięniądze, które oczywiście pożniej znajdował! o kurcze.. ja to jak matka wyskoczyła na mnie z krzesłem (to był jej pierwszy raz i ostatni), spakowalam najpotrzebniejsze rzeczy, pare ciuchów i zamieszkałam z moim ówczesnych chłopakiem.... mysleli ze sobie jakies zarty robie i kazali natychmiast wracac do domu.... phe.... wrociłam po miesiącu gdy doszlismy do jako takiego porozumienia... które i tak nie trwało długo...
  3. zachar ta książka to Caroline Carr - Zycie w cieniu depresji. Depresja Twojej drugiej połówki. Jejku... miałam nadzieje, że tenokres już nie przyjdzie, a tu znów wróciły do mnie te paskudne myśli!! ;( chłopak obok siedzi a ja mam chęć skończyc ze sobą... tak paskudnie sie czuje... ;(
  4. Nie mamy swojego mieszkania ale moglibyśmy mieszkac z mieszkaniu mojej babci gdybym sie z nią pogodzila bo ona juz mieszka z moimi rodzicami i mieszkanie jest tak naprawde puste... nie studiuje niestety, choc bardzo bym chciala, ale przez chorobe zawalam kazdą szkołę - uciekam, rezygnuje :( co do utrzymania natomiast to odkładamy sobie conieco na przyszłość więc może i na dzidziusia by wystarczylo...
  5. No to rzeczywiscie sytuacja bardzo podobna... z tym, że moja matka, gdy ja ja olewałam to wsciekala sie jeszcze bardziej, potrafiła wyskoczyc na mnie z krzesłem!!!! przeszukiwali mi z ojcem pokoj gdy nie pamietali gdzie cos polozyli to bylo na mnie ze ja ukradłam.... :(
  6. Razorbladerka_

    Skojarzenia

    ziemnioki - ślązoki [Dodane po edycji:] ziemnioki - ślązoki
  7. Dało sie dłuższy, ale stwierdziłam, ze nie będę was a z tak katować... A jeśli nie zatęsknią...? Nadal mam się starac ze wszystkich sił przypominac im, że mają córkę...??
  8. O, widze, jedyna odwazna, której chcialo się to czytać - dzięki! Najgorsze jest to, że ja nie moge patrzec jak ona się meczy sama ze sobą i nie wiem już co robić ;(
  9. Razorbladerka_

    Skojarzenia

    kolor żółty - moje sciany w pokoju
  10. Razorbladerka_

    zadajesz pytanie

    chciałabym pracowac w szpitalu psychiatrycznym jako psycholog deszcz czy śnieg?
  11. Oj ten raz chyba wytrzyma.... a pożniej kolejnyu... i kolejny... bo najtrudniej zacząć
  12. Razorbladerka_

    Skojarzenia

    salmonella - jajka Ja to jestem niedowiarek przykro mi
  13. Długo zastanawiałam się, czy założyć ten temat... a poniewaz ostatnio mam dosyc dobry nastrój, nie chcialam sobie go psuc powracaniem do tego myslami... Doszłam jednak do wniosku, że musze o tym z kims porozmawiac, bo będzie mnie to dołowalo i tak zawsze.... Czasami zastanawiam się, czy przypadkiem po porodzie ktoś mnie w szpitalu nie podmienił... Pewnie nie ja jedyna, ale wydaje mi się, że w moim przypadku jest to uzasadnione.... Niedługo minie miesiąc odkąd wyprowadziłam się z rodzinnego domu... do narzeczonego. Nie zrobiłam tego by uciec od rodziny... Wile razy rodzice kazali mi sie wynosic z domu bo już mam tyle lat, że powinnam się sama utrzymywac, wynająć jakieś mieszkanie i jesli naprawde jest mi tak dobrze z Piotrkiem, to mamy sobie razem zamieszkac, a nie przeze mnie rachunki są wyższe a płacic nie chce bo zawsze mojej wypłaty mi nie starcza do następnej - zawsze znajde sobie jakis inny priorytet, ale TAK WYGODNIEJ... U rodziców nigdy nie widziałam co to jest miłośc ( zwłaszcza u matki)... zawsze, gdy ojciec chcial się przytulić, to było "zostaw mnie, nie ruszaj, zboczeńcu" gdy byłam młodsza myslalam, że tata robi mamie jakąś krzywde... ale im starsza tym bardziej rozumialam, ze przeciez przytulenie nie boli... a jest PRZYJEMNE!!! przez to zawsze byly w domu awantury, bo matka brzydziła sie ojca nie wiedziec czemu, ale przeciez chyba świadomie wybrała sobie go za męża...?! Rozmawiałam z nią na ten temat wiele razy, próbując zrozumieć ją i z nim by poznac jego spojrzenie na to małżeństwo... Rodzice zanim wzięli ślub, spotykali się przez 2 lata, ale te spotkania byly na odległość, bo matka mieszkała w Gdańsku a ojciec w Szczecinie, i raz na 2tygodnie przyjezdzał do niej na weekend... Nawet gdyby mialo to trwac 10 lat, to nie wydaje mi się by odpowiedznio dobrze siebie poznali!!! Z resztą człowiek przeciez poznaje sie przez całe życie..... Mojej matki matka z tego co wiem, nie za dobrze traktowała swoją córkę i żeby uciec od niej, moja matka postanowila wyjść chyba za pierwszego lepszego (to byla jej pierwsza milosc) Ojciez przed ślubem mówił, że nie pali, ale po ślubie wyszło szydło z worka i okazało się, że przed ślubem to tylko doskonale ukrywal - zreszta to raczej nie bylo trudne przy tak rzadkich spotkaniach! Matka twierdzi, ze te wszystkie kłótnie między nimi i nieporozumienia biorą się właśnie stąd, że ojciec ją okłamał a przeciez kto raz kogoś okłamie to już będzie okłamywał zawsze(tak uwaza moja matka) No ale ja nie o tym miałam pisać... Matka za wszelką cenę chciała uchronić mnie przed takimi złymi decyzjami, jakie ona podejmowała... robiła to na siłe.... Zawsze mialam na wszystko zakazy, nic mi nie bylo wolno robić (gdy bylam w liceum zaczeli zamykac przede mną na klucz każde drzwi w pokoju i dom oczywiscie, żebym nie mogla wydostac się z pokoju - czasem nawet łazienke mi zamykal, żebym się nie kąpała bo za duzo wody marnuję), oprócz nauki, nigdzie wychodzic z nkim.. No dobra, gdy byłam mała to zrozumiałe, że rodzic sie martwi o swoje dziecko, ale bez przesady!!! Ja nie miałam zadnych koleżanek, tylko czasem bawilam się z kolegami brata(oczywiscie z bratem) a brat choc młodszy, to rodzice pozwalali mu na o wiele więcej niż mi, bo przeciez to jest facet i on sobie w zyciu poradzi a dziewczyny zawsze mają gorzej, i przeciez mogą mnie zgwałcić albo jakąś inna krzywdę zrobić!! PARANOJA JAKAŚ..... W gimnazjum zaczęłam się buntować... bo znajomi z klasy ciągle gdzieś wychodzą i mają rozrywki a ja musze siedziec w domu i sie uczyć non stop się uczyc a rodzice mnie przepytywali zawsze ze wszystkiego a jak zrobilam jakiś błąd to dawali więcej do nauki i bili i karali... to bylo straszne... :( W końcu, żeby nie popelnic zadnego bledu uczylam sie wszystkiego na pamięc i zajmowalo mi to strasznie duzo czasu, przez co tez nie mialam mozliwosci na rozrywkę jakąkolwiek.... Gdy skończyłam 18lat, sądziłam że wszystko nagle się zmieni, ze dadzą mi choc trochę wolności,że będe mogla sama za siebie decydowac, ale zaczęły sie jeszcze większe awantury w domu... zakochałam się, nie potrafilam skupic sie na nauce i w końcu nie zdałam i nie zostałam dopuszczona do matury... To był największy koszmar jaki mógł mi się chyba w zyciu przydarzyc... Babcia (mama mamy) przed moim egzaminem komisyjnym wyzywała mnie od dziw*k, ku*ew...( dlatego, że uciekałam do chłopaka od rodziny...bo u niego czułam się akceptowana i nikt nie rozkazywał mi co mam robić) od tamtej pory jestem na nią obrazona - wiem, ze nigdy jej tego nie wybacze... próbowałam, ale nie potrafię.... czuję ogromną niechęc do niej i uraz.... To było kiedyś.... Teraz... Rok temu odnalazłam swoje szczęście... Jest nim mój Piotruś... Jestem z nim przeszczęsliwa.... Kocham go ogromnie i on mnie też... Razem uczyliśmy sie wszystkiego od początku... prawidłowych relacji w związku, szacunku, mołości( i jednej i drugiej) On jest spełnieniem moich marzeń i poczułam się jak w niebie, gdy mi się oświadczył... Czułam, że to zrobi, bo widziałam w jego oczach takie same iskierki, jak gdy widzę w swoich w lustrze gdy myślę o nim... :) :) :) :) :) :) :) Relacje między rodzicami niewiele się zmieniły... Ojciec zaczał zdradzać matkę kilka lat temu (teraz już podobno nie, ale wszyscy wiedza ze to nieprawda - i szczerze powiem, że ja mu się wcale nie dziwię!) ja w końcu (tak naprawde na życzenie rodziców) wyprowadziłam się i mieszkam z moim Szczęściem... Przez te wszystkie lata wpadłam w dystymię i cholera wie w co jeszcze... Wiele razy próbowałam się leczyć, ale zawsze rezygnowałam... Dopiero, gdy w szkole policealnej poznałam psycholożke, która poleciła mi moją obecną panią doktor, to podjęłam leczenie na powaznie... Wiem, że musze... dla siebie.. dla Niego.. dla Nas... dla naszego przyszłego dzidziusia! Bolało mnie okropnie, gdy rodzice nie chcieli mi uwierzyc, że sie wynosze z ich domu i , że gdy wychodziłam z bagażami, cieszyli się......... ;( Po pierwszym tygodniu przyjechałam w odwiedziny, to po 15minutach nie mielismy już o czym rozmawiac... ojciec raz na tydzien sie do mnie odezwie, matce szkoda 20groszy na sms-a albo nie ma czasu (a ja myśle, że nie chce go mieć..............) Czasem zastanawiam się czy aby na pewno mam rodzine....?? Ciesze się, że gdy opowiedziałam przyszłej teściowej całą sytuację, to zapytała czy nie chcialabym być jej drugą córeczką... wzruszyłam się... Dzięki niej czuje się tutaj lepiej niż w moim rodzinnym domu... jednak za każdym razem jak tylk o pomyśle o matce, łzy cisną mi się do oczu........ Tak bym chciała, żeby wszystko się zmieniło..... Mam nadzieję, że to, że mnie teraz z nimi tam nie ma, da im troszeczkę do myślenia.... Może ojciec namówi matke na terapięmałżeńską jakąś.... Ehhh...
  14. Razorbladerka_

    Skojarzenia

    łeee znowu?! no dobra hehe bzykanie - przyjemność (czerpania z bzykania pszczółek NIE Z PSZCZÓŁKAMI!!! )
  15. Ale może teraz nastąpił ten przełomowy moment i coś w nim pękło i jeszcze do przyjuazdu to przemysli i bedzie starał Ci sie pomóc... Więrzę, że tak będzie:) Będzie dobrze!!! :):):)
  16. Razorbladerka_

    Skojarzenia

    wiosna - pora roku PS. udowodnij Ridllic!!!
  17. Temat właśnie m. in odnosnie tej wizyty ale jeszcze sie waham... mysle jednak, że jak sie wygadam to zrobi mi sie lepiej..... ehh
×