Miłość jest w nas bez względu na to czy jesteśmy neurotykami czy nie. Trzeba tylko czasu, żeby ją obudzić. Miałem taki okres w życiu (związany m.in. z moja NN), że nie potrafiłem uruchomić w sobie pozytywnych uczuć, nie mówiąc już o miłości. Cierpiałem, bo straciłem to co czułem do mojej żony i do innych bliskich mi osób. Walczyłem z tym chociaż było ciężko. W pewnym momencie stwierdziłem, że ja po prostu nie umiem już kochać. I to było błędne myslenie. To po prostu nerwica tłumi wszelkie uczucia, jesteśmy skupieni na sobie, na naszym cierpieniu i walce z nim i to z czasem przyćmiewa wszystko inne. Ważne, żeby się nie poddawać i nie załamywać. I pamiętaj, że miłość to nie tylko wzniosłe uczucia i namiętność. Miłość to przede wszystkim bezinteresowne dawanie i poświęcenie siebie drugiemu człowiekowi. To coś o wiele potężniejszego i niezwykłego niż "chemia", która z czasem mija. Nie martw się więc. Umiesz kochać, jestem pewien.