Dawno nie pisałam... A więc choruję na NN już dwa lata. Wcześniej napisałam wam, że wszystko się ułożyło, powiedziałam rodzinie co mi dolega. Moje życie nabrało kolorów, każdego dnia miałam nadzieję, że będzie tak jak kiedyś. Dzisiaj natręctw prawie nie ma, ale mimo nie jest dobrze. Każdy dzień jest walką. Nie jestem taka jak kiedyś, zmieniłam się, a nie którzy po prostu tego nie rozumieją... Powiedziałam przyjaciółce co mi dolega, ona na początku mi współczuła, a teraz wydaję mi się, że patrzy na mnie jak na wariatkę. Każdego dnia boję się, że ten koszmar wróci, że znowu stanę się więźniem tej choroby. Do końca życie będę na nią chorować, tak jak alkoholik do końca życia będzie alkoholikiem. Stałam się zupełnie inną osobą, nie ufam już tak ludziom a oni chyba nie ufają tak mi... Byłam otwartą i lubianą osobą, a stałam się trochę zamknięta w sobie. Osiągnęłam to co chciałam, natręctwa nie wypełniają mojego dnia, ale mimo to nie jestem szczęśliwa. Mam wszystko co jest potrzebne mi do szczęścia, ale gdzieś po drodze zagubiłam samą siebie. Boję się, strasznie się boję, co będzie dalej...