-
Postów
45 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez kttq
-
Nerwica a głowa,zawroty, ucisk i inne dolegliwości głowy
kttq odpowiedział(a) na Waleria temat w Nerwica lękowa
haniuszka, przebadać się zawsze warto - często schorzenia psychiki są mocno skorelowane ze schorzeniami somatycznymi, zwłaszcza neurologicznymi... jeśli masz wątpliwości, przejdź się do neurologa. będziesz miała przynajmniej pewność, co się dzieje - czy to błędnik, czy po prostu nerwica... -
zaczęłam brać doxepin (10mg rano i 20mg wieczorem) 5 dni temu - wspomagająco do divascanu przy leczeniu migren, ma mnie podobno wyciszyć. oprócz migren mam zdiagnozowaną nerwicę lękową, więc się specjalnie nie broniłam. od 5 dni cały czas śpię, cały czas jestem agresywna, kiedy nie śpię kręci mi się w głowie, i mam koszmarne zaparcia - dosłownie, koszmarne - miewałam hemoroidy i zaparcia już wcześniej, ale to co się dzieje teraz przechodzi ludzkie pojęcie, płacz z bólu i godziny spędzone w toalecie. na razie jestem sceptyczna...
-
Jestem pewna, że znaleźliby się ludzie gotowi pracować w święta. Ja tak np. robię... I tak, wkurza mnie, że na 3 dni cały kraj zamiera i siedzi w domach i się kisi. Co, nie mogę pójść z rodziną do kina czy na lodowisko? Nie, bo zamknięte. 3 dni to trochę za dużo, żeby wytrzymać w domu, zwłaszcza, jeśli nie wyznajesz miłościwie nam panującej religii i nie chce ci się świętować. Więc TAK, moim zdaniem choćby część punktów usługowych powinna być czynna. Czyni to ze mnie egoistkę? Świetnie. Moje nienaruszalne prawo.
-
Dwa/trzy dni z życia. Blah. Dobra, czas się wystroić :/
-
Duch świąt się gdzieś ponoć unosi i jest miło - mój TŻ łazi jak nakręcony i pomaga w domu. A ja nic, obudziłam się rano z taką derealizacją, że musiałam się wrzucić na godzinę pod prysznic żeby sobie zdać sprawę, że tak, to moje ciało i moje życie i moja rodzina. Eh. Po co ta szopka? Kilka kęsów, kilka rozmów, kilka (ciekawe, czy trafionych ;/) prezentów i tyle. Dobra, Wigilię jakoś przeżyję. Ale 1 i 2 dzień świąt olewam. Czemu wszystko jest pozamykane? :// bo kufa kraj katolicki? :/// nawet do kina pójść nie można :/
-
ciężkie jest życie niskociśnieniowca :/ i jeszcze mi powiesz, że jesteś migrenikiem, bo to często z ciśnieniem się splata..
-
o, ASP? niedocenianym sposobem jest podkoszulka pod bluzkę, mi to swojego czasu życie niemalże uratowało, bo i w 3 swetrach było mi zimno... a tak, to zwykła koszulka na ramiączkach, na to zwykła koszulka i mogę szaleć najgorzej jest, jak się nie ruszasz :/ ale romantyczne zimowe spacery powodują, że po 5 minutach mędzę jak 60letni moher zimno. i tyle. a jak za ciepło to mdleję z kolei
-
oj no bo niektórzy warują po forach i wyłapują okazje do gadania z ludźmi zamiast pomagać przy pruciu karpi i innych równie obrzydliwie świątecznych czynnościach najnowszy patent: zamiast szala używam gigantycznej pomarańczowej włóczkowej plecionej chusty z second-handu w kształcie trójkąta, którą na zajęciach zdejmuję z szyi i owijam wokół siebie 3 razy a że zazwyczaj ubieram się na czarno, to wygląda to nawet interesująco zdaniem niektórych
-
:) no to mówię - ubieranie się warstwowo (nie ma to jak dobieranie ciuchów wg klucza 'czy w tym nie zmarznę' ), stabilizowanie ciśnienia na ile możesz, dużo ciepłych napoi (zaprzyjaźnij się z termosami, jak jedziesz do pracy/na uczelnię/do szkoły) i nieprzejmowanie się. od byle zmoknięcia czy zmarznięcia raczej nie dostaniesz nawet kataru :) >
-
apteka > Cardiamid Coffein, krople bez recepty, ~8zł podnosi ciśnienie... ja biorę w sytuacjach, kiedy prawie mdleję, ale można brać codziennie do 3 dawek i to powinno stabilizować ci ciśnienie do jakiegoś cywilizowanego poziomu. opcjonalnie poproś lekarza o zapisanie Milocardinu, to to samo, tylko dużo mocniejsze. na mnie niespecjalnie działało, ale może na ciebie... jedna wada - mało wydajne. buteleczka i jednych, i drugich kropli starczy na 3-6 dawek, co potrafi zlecieć nawet w ciągu 2-3 dni. ale generalnie bez cardiamidu się nie ruszam nawet do warzywniaka...
-
przede wszystkim - przemóż się i przyzwyczajaj organizm do lekkiego chłodu. ja po 2 latach chodzenia niemal non-stop w rękawiczkach bezpalczatkach nie umiałam się bez nich dobrze /ciepło/ czuć nawet latem. więc próbuj. po drugie, ubieraj lekkie rzeczy, ale kilka warstw. czyli bezrekawnik > koszulka z dlugim rekawem > koszula itp., spraw sobie różne chusty do owijania się itp. fajne są takie dziergane, wyglądają miło i nienachalnie. a na ślubie siostry możesz po prostu zarzucić na ramiona jakąś elegancką chustę i nikogo to nie zdziwi :) po trzecie - leki na podniesienie ciśnienia? bo to często wiąże się z obniżonym. a po czwarte... ja z wiecznym marznięciem żyję od lat. walczyć z tym jakoś nie widzę potrzeby. taka predyspozycja organizmu, i tyle... no chyba, że to rzeczywiście nerwicowe. ale to raczej psycholog/psychiatra ci powinien powiedzieć...
-
Eh... a lubiliście święta w dzieciństwie? Bo ja uwielbiałam, i teraz głupia siedzę i płaczę że jest inaczej... Niech mnie ktoś skopie, żebym nie zachowywała się jak fontanna
-
Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2
kttq odpowiedział(a) na LDR temat w Nerwica lękowa
Hieh... kilka godzin przed maturą, ojczym żartobliwie wyciągnął ręce w kierunku mojej szyi, niby próbując mnie poddusić po tym, jak złośliwie coś skomentowałam. Wrzaskiem rozbiłam szklankę... I od tego czasu nie lubię, jak ktokolwiek mnie dotyka. Tzn. TŻ ma dyspensę, ale nawet on musi uważać z moją szyją czy karkiem :/ Jeśli ktoś mnie szarpnie za szalik, to jest kilkuminutowy atak totalnej paniki... EDIT: tzn.. Nie wiem. Żeby zaakceptować kontakt fizyczny z kimś, muszę sama go zainicjować. Mam przestrzeń osobistą o powierzchni średniej wielkości domu i najlepiej czuję się w pomieszczeniach, gdzie nikogo nie ma. Jak mama mnie dotknie rozmawiając ze mną to mam ochotę uderzyć jej rękę :/ I nie, nie mam złych kontaktów z ojczymem... -
Gore Christmas once again pszepraszam
-
Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?
kttq odpowiedział(a) na pikpokis temat w Nerwica natręctw
Jestem z najcudowniejszym facetem pod słońcem. Bez którego życia sobie nie wyobrażam. Mimo, że jesteśmy razem dopiero pół roku... I co? Skoro robię awantury o byle co, przyczepiam się byle czego, ostatnio prawie go rzuciłam, bo sobie ubzdurałam, że nie ma dla mnie czasu. Inna sprawa, że TŻ jest istotą niezależną i introwertyczną, i po prostu niektórych rzeczy nie rozumie, choć stara się pomóc na tyle, na ile może nie rozumiejąc za bardzo co czuję, nie będąc nerwicowcem :/ Eh. Nie chcę tego zniszczyć :/ -
Tak w ramach humorystycznego spojrzenia... Gore Christmas Eh. Dzień przed, a ja już płaczę ze strachu...:/
-
Zastanawiam się, czemu w sumie wszyscy, którzy mają jakieś problemy ze sobą, tak nie cierpią świąt... To trochę jakby w czasie świąt trzeba było być - hm, uśmiechniętym, radosnym i ogólnie idealnym, a przynajmniej tą lepszą wersją siebie. A my jakby nie mamy na to siły...
-
Mixtett - a czemu sam, z wyboru, czy z musu? Victorek - a jakoś tak, postawa która mi wyewoluowała przez kilka lat i pogłębia się jeszcze bardziej jak widzę dzięki kierunkowi studiów (socjologia) co kosciół robi ludziom z mózgów... Bez urazy do wierzących, oczywiście. To tylko mój pogląd. A z tym negatywem z wyjścia... Pewnie masz rację. Ale naprawdę wolałabym, żeby to było po prostu kilka wolnych dni, bez tej całej świątecznej otoczki. Sprzątanie i gotowanie na tydzień przed, grr, obłęd...
-
Eh... Nie wiem. To nie jest lęk przed niczym konkretnym, po prostu... ogólny niesmak i lęk przed całą sytuacją. Kilka dni z życia, straconych de facto. Nie cierpię świąt od rozwodu rodziców. Wcześniej to był jedyny czas, kiedy było naprawdę fajnie, bezpiecznie, rodzinnie... a od tego czasu to tylko kilka dni, które do tego wkurzają mnie powiązaniem z religią na którą mam alergię. Eh. Jakieś sprawdzone sposoby na przetrwanie?:/
-
Robię się przez tą cholerną derealizację bezczelna. TŻ mówi, żebym przystopowała z tym łamaniem norm społecznych, bo mi się czkawką odbije. Napyskować wykładowcy, czemu nie? Zatańczyć na stole podczas ćwiczeń? O...fukać dresa w pociągu że pali i umca? No i co mi zrobi, zbije mnie? I co? Eh... A ja myślałam, że to po prostu buntowniczy charakter o.O Inna sprawa, że ile razy ludzie mi nawrzucali, że jestem symulantką... :/
-
Nie, o nim... Eh. Szczerze? Spróbowałabym się trochę uniezależnić od człowieka. Wyjść z nerwicy - czy cokolwiek ci stwierdzi lekarz - na własną rękę, i zobaczyć, czy pójdzie za tobą. Jeśli kocha, to się zmieni. Jeśli zostanie gdzieś z tyłu... Oh well, jak to mawiała moja rodzicielka 'nie ten, to inny'. Jakkolwiek sama nienawidzę tego stwierdzenia i nie staram się umniejszać twoich uczuć do niego...
-
Eh, ale wyjście z problemów, a wsadzanie człowieka za stół z zgrają krwiożerczych rekinów (alias rodziną, która w sumie wcale nie jest taka zła, ale wydaje mi się bardziej przerażająca od Kuby Rozpruwacza - przed mordercą przynajmniej mogę z czystym sumieniem uciec ) to jakby tego, no, wrzucanie kociaka na głęboką wodę licząc, że się nie utopi... Albo, że go nie zeżrą...
-
Wiesz... Może to drastycznie zabrzmi, ale jeśli ty masz problemy i nie możesz na niego liczyć, to to nie świadczy o człowieku zbyt dobrze... Inna sprawa, że może potrzebuje trochę czasu po prostu?
-
może powinniście oboje wybrać się na terapię? Może nie razem, ale ważne, żeby oboje? Bo zaczynanie związku z takim bagażem może się kiedyś odbić czkawką.. Zwłaszcza, jeśli oboje macie bagaż, z jednej strony lepiej się rozumiecie, z drugiej... Ah, sama lepiej wiesz, jak to wygląda. Nie zostawcie tego ot tak! I jeśli możesz na niego liczyć, porozmawiajcie o tym naprawdę na poważnie...
-
Natalia - ile masz lat, i na ile poważny jest wasz związek? Bo to jednak dosyć istotne w tym przypadku?