-
Postów
277 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Cień latającej wiewiórki
-
Dzienne Wrony - Nocne Darki (czynne 24 h na dobę)
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Dryagan temat w Off-topic
Wszyscy jesteśmy Darkami… -
Co na dzisiaj? - czyli dziennik psychoterapii
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Dryagan temat w Psychoterapia
Może warto się zastanowić, czy to są twoje emocje jako dorosłej osoby, czy dziecka, które czuje się porzucone… -
Na dwa, matematyczne i fizyczne. A ty?
-
Patologia mediów społecznościowych
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Liber8 temat w Socjologia
Generalnie nie oceniam, na co ktoś wydaje swoje pieniądze (dopóki ktoś nie próbuje oceniać moich wydatków). Miałem na myśli konkretne miejsca. A to, że komuś dane miejsce nie przeszkadza, lub się w nim odnajduje – no niech się odnajduje, to przecież nie moja sprawa Ja mogę jedynie dobierać i filtrować swoje otoczenie. -
Patologia mediów społecznościowych
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Liber8 temat w Socjologia
To jak z tinderem. Nawet na śmietniku da się znaleźć wartościowe jedzenie, jak się dobrze poszuka, ale to nie oznacza, że trzeba szukać jedzenia na śmietniku… -
Um, ale... po co? Wszystko co robimy ma jakiś cel. Jaki cel ma podawanie innego miasta, niż się zamieszkuje?
-
Patologia mediów społecznościowych
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Liber8 temat w Socjologia
Jakoś tak przypomniała mi się moja ex, sam nie wiem czemu. -
Patologia mediów społecznościowych
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Liber8 temat w Socjologia
Nie mam zielonego pojęcia co to jest. -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Sąsiedzi hałasują? Czy inni domownicy? Mieszkasz sama z facetem? -
U mnie zadziałało: „Nie możesz mnie tak stresować, bo jeszcze się z tego stresu pochoruję, na L4 będę musiał iść, i po co nam to”… Inna sprawa, że akurat wtedy trzeba było zrobić sukinsynom pod górę tak bardzo, jak tylko się dało. Wydzwaniali do mojego nowego pracodawcy z awanturą, że nie może mnie zatrudnić, że kradnie im pracownika, itd. Do mnie po 8 miesiącach. Zapytałem czy siebie słyszą.
-
Zduszone rzeczy zawsze wracają w najmniej odpowiednim momencie Co się dzieje, Illi…?
-
Dokładnie tak to działa. Mogą mnie zamknąć bydlaki, ale do niewolnictwa mnie nie zmuszą.
-
Dzienne Wrony - Nocne Darki (czynne 24 h na dobę)
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Dryagan temat w Off-topic
Znam paru autystyków (autystów) i parę osób z ADHD (zauważyłem że często to występuje razem, takie AuDHD) i ewidentnie coś jest z nimi inaczej niż z normikami. Więc może czasem jest to na wyrost, ale akurat w tych przypadkach nawet długo ADHD nie było zdiagnozowane, a oni się męczyli. -
Można przede wszystkim nie chcieć. Ja mam jedno życie i to ja decyduję, co jest na tyle ważne, żeby poświęcić tę najcenniejszą dla mnie rzecz, a nie odgórnie jakiś trep.
-
Idealnie Mam namiastkę w postaci działki, bez niej chyba już zupełnie bym oszalał.
-
Elektronikiem. A ty?
-
Ja mieszkam w Warszawie i nienawidzę tego miasta. Marzę o momencie, gdy się stąd wyniosę i będę miał wreszcie święty spokój od ludzi (mówię o randomach na ulicy, tu WSZĘDZIE są ludzie, nigdzie się nie da odpocząć).
-
O matko, mam 4h drogi Ale kiedyś bym się wybrał
-
Mega, robimy u ciebie zlot XD
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
To prawda, jesteśmy tylko ludźmi. Ale: 1. Nawet jeśli emocje nas przerosną i zrobimy coś, czego nie powinniśmy, to emocje w końcu opadają. To dobry moment na to, żeby o tym pogadać, przeprosić drugą osobę. To jest mega ważne, to pokazuje że mimo tego, że nas poniosło, szanujemy drugą osobę, a jednocześnie ufamy jej, że nie wykorzysta naszej słabości przeciwko nam. Tego u mnie w domu nigdy nie było – mama była zawsze nieomylna, a jak się zdenerwowała, to oczywiście zawsze była to moja wina. U mnie w związku jest teraz sporo frustracji związanych z natłokiem obowiązków, związanych z opieką nad chorymi kotami, i czasem na siebie nawarczymy, ale zawsze potem to przegadamy, choćby nawet jednym zdaniem. Choć wychodzi to z obu stron, widziałem wczoraj że była wściekła, odzywała się do mnie wrogim tonem, powiedziałem – wiem i widzę, że cię już to wszystko przerasta, ale pamiętaj, że jestem po twojej stronie. I tyle wystarczyło. 2. Są jakieś granice i zachowań, i tolerancji w związku. Wg mnie podniesienie na kogoś ręki to jest ta nieprzekraczalna granica – choć sam to tolerowałem w jednym z poprzednich związków. Ale dziewczyna ważyła dwa razy mniej ode mnie, jak się na mnie rzucała z pięściami to tylko ją potem ręce bolały, mi to krzywdy nie robiło. Uroki związku z borderką. Jak kochała, to całą sobą, jak nienawidziła, to też. 3. Jeśli ktoś ma aż takie problemy z kontrolą impulsów to powinien poszukać pomocy, zanim zrobi komuś albo sobie krzywdę. -
Myślę że nie. Tacy faceci istnieją. Budują swoją tożsamość na poczuciu krzywdy i niesprawiedliwości zaznanej od kobiet. Żyją w Internecie w swoich bańkach i się radykalizują. Zajrzyj np. na wykop, do komentarzy pod jakimś znaleziskiem o kobietach.
-
Co dziś zrobiliśmy konstruktywnego
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Priscilla_126 temat w Kroki do wolności
Jedno z moich marzeń na kiedyś to mieć może nie kurę, ale gęś, jak już będę miał wymarzony domek na wsi :3 -
Zaburzenie lękowe a praca.
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na AntiSocialButterfly temat w Nerwica lękowa
Dobrze, że to zauważają. Że przestaje to być tabu. Tylko żeby jeszcze dało się pracować… Są właściciele, którzy nie oszczędzają pieniędzy na swoje zwierzęta i lecą do weta jak tylko coś niepokojącego się dzieje. Są tacy, którzy chcą dobrze, ale tych pieniędzy po prostu nie mają – i co, odmówisz leczenia? Jak odmówisz, to zwierzę będzie się męczyło. Jak nie odmówisz, to będziesz musiał zapłacić z własnych pieniędzy. Więc musisz postawić granicę. Tak sobie to przynajmniej wyobrażam. No i są też właściciele, którzy mają cierpienie swoich zwierząt w dupie – i też przecież nic nie zrobisz, nie zmusisz ich do leczenia. „Zapraszam z kotem za dwa tygodnie na kontynuację leczenia”, i te dwa tygodnie mijają, a właściciela nie ma. I zastanawiasz się, czy zwierzę żyje, czy cierpi, czy poszli gdzie indziej… czy nigdzie nie poszli. Albo jak jest potrzebne kosztowne leczenie, a właściciel po prostu nie ma pieniędzy, albo ma, ale nie chce ich wydawać. I wiesz, że da się zwierzęciu pomóc, ale nie jest dla właściciela na tyle ważne, żeby to zrobił. I widzisz to zwierzę, i usypiasz je, choć dałoby się jeszcze walczyć, bo taka jest wola właściciela (co innego gdy eutanazja jest wskazana medycznie, bo po prostu jedyne, co zostało, to cierpienie)… Albo przychodzi właściciel z konającym zwierzęciem, „no on tak już od dwóch miesięcy nie je, ale myśleliśmy że samo minie”. I nie możesz mu powiedzieć, co o nim myślisz, bo zaraz poleci na skargę. Miałem takiego kolegę, ale jemu akurat powiedziałem w bardzo ostrych słowach, co myślę, i kot tego samego dnia trafił do weta. Gdyby nie rzucił od niechcenia, że kot jest chory, a ja nie pociągnąłbym tematu dalej, to pewnie kot by w końcu padł, otoczony „troskliwą” opieką właściciela. Ja pracuję w zupełnie innej branży, ale tak sobie to wyobrażam bazując na tym, co widziałem, zajmując się zwierzętami w ramach wolontariatu i nadmiaru empatii (i samemu mając w domu ciężko chore koty). Nie mógłbym być wetem, ani technikiem wety. Nawet jeśli na pewno uratowanie zwierzęcia, wyleczenie, daje kopa do życia, to w ogólnym rozrachunku pewnie nie dałbym psychicznie rady. „Ludzkim” lekarzem mógłbym być, ale moja empatia wobec ludzi jest mocno stłumiona. Chyba wszystko poszło właśnie w zwierzęta, z naciskiem na koty. Kupy, wymioty, czy inne wydzieliny z ciała to coś, do czego chyba nigdy się nie przyzwyczaję Choć na początku była tragedia, jak kot narzygał (fuuuuj), a teraz… no cóż, po prostu wycieram i tyle, nie pierwszy raz i nie ostatni. Choć nadal zbiera mi się przy tym na wymioty. Ale taki urok posiadania zwierząt…- 26 odpowiedzi
-
- praca
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W wielu rzeczach się z tobą zgadzam, w wielu nie, ale błagam, nie nadużywajmy (i nie rozwadniajmy w ten sposób) słowa „gwałt”, czy „zgwałcenie”, niezależnie od płci. Przemoc psychiczna to przemoc psychiczna, a nie zgwałcenie.
-
Weź, wyparłem to :D