Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cień latającej wiewiórki

Użytkownik
  • Postów

    277
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Cień latającej wiewiórki

  1. Może warto się zastanowić, czy to są twoje emocje jako dorosłej osoby, czy dziecka, które czuje się porzucone…
  2. Generalnie nie oceniam, na co ktoś wydaje swoje pieniądze (dopóki ktoś nie próbuje oceniać moich wydatków). Miałem na myśli konkretne miejsca. A to, że komuś dane miejsce nie przeszkadza, lub się w nim odnajduje – no niech się odnajduje, to przecież nie moja sprawa Ja mogę jedynie dobierać i filtrować swoje otoczenie.
  3. To jak z tinderem. Nawet na śmietniku da się znaleźć wartościowe jedzenie, jak się dobrze poszuka, ale to nie oznacza, że trzeba szukać jedzenia na śmietniku…
  4. Um, ale... po co? Wszystko co robimy ma jakiś cel. Jaki cel ma podawanie innego miasta, niż się zamieszkuje?
  5. Jakoś tak przypomniała mi się moja ex, sam nie wiem czemu.
  6. Sąsiedzi hałasują? Czy inni domownicy? Mieszkasz sama z facetem?
  7. U mnie zadziałało: „Nie możesz mnie tak stresować, bo jeszcze się z tego stresu pochoruję, na L4 będę musiał iść, i po co nam to”… Inna sprawa, że akurat wtedy trzeba było zrobić sukinsynom pod górę tak bardzo, jak tylko się dało. Wydzwaniali do mojego nowego pracodawcy z awanturą, że nie może mnie zatrudnić, że kradnie im pracownika, itd. Do mnie po 8 miesiącach. Zapytałem czy siebie słyszą.
  8. Zduszone rzeczy zawsze wracają w najmniej odpowiednim momencie Co się dzieje, Illi…?
  9. Dokładnie tak to działa. Mogą mnie zamknąć bydlaki, ale do niewolnictwa mnie nie zmuszą.
  10. Znam paru autystyków (autystów) i parę osób z ADHD (zauważyłem że często to występuje razem, takie AuDHD) i ewidentnie coś jest z nimi inaczej niż z normikami. Więc może czasem jest to na wyrost, ale akurat w tych przypadkach nawet długo ADHD nie było zdiagnozowane, a oni się męczyli.
  11. Można przede wszystkim nie chcieć. Ja mam jedno życie i to ja decyduję, co jest na tyle ważne, żeby poświęcić tę najcenniejszą dla mnie rzecz, a nie odgórnie jakiś trep.
  12. Idealnie Mam namiastkę w postaci działki, bez niej chyba już zupełnie bym oszalał.
  13. Ja mieszkam w Warszawie i nienawidzę tego miasta. Marzę o momencie, gdy się stąd wyniosę i będę miał wreszcie święty spokój od ludzi (mówię o randomach na ulicy, tu WSZĘDZIE są ludzie, nigdzie się nie da odpocząć).
  14. O matko, mam 4h drogi Ale kiedyś bym się wybrał
  15. To prawda, jesteśmy tylko ludźmi. Ale: 1. Nawet jeśli emocje nas przerosną i zrobimy coś, czego nie powinniśmy, to emocje w końcu opadają. To dobry moment na to, żeby o tym pogadać, przeprosić drugą osobę. To jest mega ważne, to pokazuje że mimo tego, że nas poniosło, szanujemy drugą osobę, a jednocześnie ufamy jej, że nie wykorzysta naszej słabości przeciwko nam. Tego u mnie w domu nigdy nie było – mama była zawsze nieomylna, a jak się zdenerwowała, to oczywiście zawsze była to moja wina. U mnie w związku jest teraz sporo frustracji związanych z natłokiem obowiązków, związanych z opieką nad chorymi kotami, i czasem na siebie nawarczymy, ale zawsze potem to przegadamy, choćby nawet jednym zdaniem. Choć wychodzi to z obu stron, widziałem wczoraj że była wściekła, odzywała się do mnie wrogim tonem, powiedziałem – wiem i widzę, że cię już to wszystko przerasta, ale pamiętaj, że jestem po twojej stronie. I tyle wystarczyło. 2. Są jakieś granice i zachowań, i tolerancji w związku. Wg mnie podniesienie na kogoś ręki to jest ta nieprzekraczalna granica – choć sam to tolerowałem w jednym z poprzednich związków. Ale dziewczyna ważyła dwa razy mniej ode mnie, jak się na mnie rzucała z pięściami to tylko ją potem ręce bolały, mi to krzywdy nie robiło. Uroki związku z borderką. Jak kochała, to całą sobą, jak nienawidziła, to też. 3. Jeśli ktoś ma aż takie problemy z kontrolą impulsów to powinien poszukać pomocy, zanim zrobi komuś albo sobie krzywdę.
  16. Myślę że nie. Tacy faceci istnieją. Budują swoją tożsamość na poczuciu krzywdy i niesprawiedliwości zaznanej od kobiet. Żyją w Internecie w swoich bańkach i się radykalizują. Zajrzyj np. na wykop, do komentarzy pod jakimś znaleziskiem o kobietach.
  17. Jedno z moich marzeń na kiedyś to mieć może nie kurę, ale gęś, jak już będę miał wymarzony domek na wsi :3
  18. Dobrze, że to zauważają. Że przestaje to być tabu. Tylko żeby jeszcze dało się pracować… Są właściciele, którzy nie oszczędzają pieniędzy na swoje zwierzęta i lecą do weta jak tylko coś niepokojącego się dzieje. Są tacy, którzy chcą dobrze, ale tych pieniędzy po prostu nie mają – i co, odmówisz leczenia? Jak odmówisz, to zwierzę będzie się męczyło. Jak nie odmówisz, to będziesz musiał zapłacić z własnych pieniędzy. Więc musisz postawić granicę. Tak sobie to przynajmniej wyobrażam. No i są też właściciele, którzy mają cierpienie swoich zwierząt w dupie – i też przecież nic nie zrobisz, nie zmusisz ich do leczenia. „Zapraszam z kotem za dwa tygodnie na kontynuację leczenia”, i te dwa tygodnie mijają, a właściciela nie ma. I zastanawiasz się, czy zwierzę żyje, czy cierpi, czy poszli gdzie indziej… czy nigdzie nie poszli. Albo jak jest potrzebne kosztowne leczenie, a właściciel po prostu nie ma pieniędzy, albo ma, ale nie chce ich wydawać. I wiesz, że da się zwierzęciu pomóc, ale nie jest dla właściciela na tyle ważne, żeby to zrobił. I widzisz to zwierzę, i usypiasz je, choć dałoby się jeszcze walczyć, bo taka jest wola właściciela (co innego gdy eutanazja jest wskazana medycznie, bo po prostu jedyne, co zostało, to cierpienie)… Albo przychodzi właściciel z konającym zwierzęciem, „no on tak już od dwóch miesięcy nie je, ale myśleliśmy że samo minie”. I nie możesz mu powiedzieć, co o nim myślisz, bo zaraz poleci na skargę. Miałem takiego kolegę, ale jemu akurat powiedziałem w bardzo ostrych słowach, co myślę, i kot tego samego dnia trafił do weta. Gdyby nie rzucił od niechcenia, że kot jest chory, a ja nie pociągnąłbym tematu dalej, to pewnie kot by w końcu padł, otoczony „troskliwą” opieką właściciela. Ja pracuję w zupełnie innej branży, ale tak sobie to wyobrażam bazując na tym, co widziałem, zajmując się zwierzętami w ramach wolontariatu i nadmiaru empatii (i samemu mając w domu ciężko chore koty). Nie mógłbym być wetem, ani technikiem wety. Nawet jeśli na pewno uratowanie zwierzęcia, wyleczenie, daje kopa do życia, to w ogólnym rozrachunku pewnie nie dałbym psychicznie rady. „Ludzkim” lekarzem mógłbym być, ale moja empatia wobec ludzi jest mocno stłumiona. Chyba wszystko poszło właśnie w zwierzęta, z naciskiem na koty. Kupy, wymioty, czy inne wydzieliny z ciała to coś, do czego chyba nigdy się nie przyzwyczaję Choć na początku była tragedia, jak kot narzygał (fuuuuj), a teraz… no cóż, po prostu wycieram i tyle, nie pierwszy raz i nie ostatni. Choć nadal zbiera mi się przy tym na wymioty. Ale taki urok posiadania zwierząt…
  19. W wielu rzeczach się z tobą zgadzam, w wielu nie, ale błagam, nie nadużywajmy (i nie rozwadniajmy w ten sposób) słowa „gwałt”, czy „zgwałcenie”, niezależnie od płci. Przemoc psychiczna to przemoc psychiczna, a nie zgwałcenie.
×