Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cień latającej wiewiórki

Użytkownik
  • Postów

    384
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Cień latającej wiewiórki

  1. IMO, dopóki siedzą w swoim jednym temacie, to niech siedzą…
  2. Uciekinierzy z Kafeterii z jednej strony a Jon Snow z drugiej. Idę po popcorn.
  3. Nie zakładałbym, że 30% polaków. Najwyżej 30% polaków, którzy mają FB i dają na nim reakcje.
  4. Ale to by ktoś musiał się tym zająć – albo ktoś z zewnątrz społecznie (a kto ma na to czas?) albo ktoś z was, tylko musiałby być zaufany Nie lepiej po prostu konkretne osoby i trolli sobie dodać do ignorowanych (jeśli wybrane forum ma taką opcję)?
  5. Rozumiem chorobę psychiczną, ale czy ty właśnie pochwalasz wojnę? Co do wydarzeń z dzisiejszej nocy, no przyszłość jest niepewna, ale na razie staram się nie panikować. Nie zaatakowali nas, tylko prowokują, testują. Zresztą padła gdzieś teoria, że to Ukraińcy. Jest tyle dezinformacji, że nie ufam ani jednym ani drugim. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
  6. Może to byłby jednak najlepszy pomysł? Założyć forum bez moderacji i piszcie sobie tam do woli. Na iq24.pl zdaje się można tworzyć swoje fora, pewnie gdzieś indziej też.
  7. A to nie wiem, pytaj adminów Ale w dziale offtop to chyba tak, w końcu do tego jest
  8. Co tu więcej pisać… 18 lat terapii, 5 terapeutów, z których każdy w końcu się poddawał, i finalnie nic mi to nie dało. Z mojej perspektywy była to strata czasu i energii.
  9. Ok, jasne. Pytam bo próbuję porównać to do swoich doświadczeń.
  10. 600 zł? ILE? XDD Jak zaczynałem, to płaciłem 70 zł. Potem wzrosło do 140 zł, i mniej więcej na takiej stawce się skończyło, jak zakończyłem swoją nieudaną przygodę z terapią. Widzę że nieźle z tymi cenami odjechali. Z drugiej strony – jeszcze więcej rozdawnictwa, złotówka traci na wartości, wszystko drożeje, to trudno się dziwić. Inflacja to ukryty podatek.
  11. 0 zł bo nie wierzę już w ten bulszit.
  12. Dokładnie tak się czułaś? Próbowałaś coś robić, żeby zaspokoić tę potrzebę kompletności (np. jakieś zachowania autodestrukcyjne, uzależnienia, relacje)? Teraz, gdy wszystko wróciło i udało się to w miarę przetrawić, czujesz się już kompletna?
  13. Każdy ma inne mechanizmy obronne… moje były wypracowane bardzo wcześnie, w sumie wypracowały się same. Nie robiłem tego świadomie. Dochodzi do tego że nawet do kibla muszę brać książkę bo przez minutę nie mogę być sam ze swoimi myślami. A potem przychodzi noc, próbuję zasnąć, i dopiero pojawia się młynek w głowie, więc oglądam filmy, seriale, rozbudzam się tylko i finalnie zasypiam o 4-5 nad ranem i jestem wiecznie niewyspany.
  14. Trochę przypadek, poznaliśmy się przez wspólnych znajomych. Problem polega na tym, że mając z domu wzorzec narcyzmu jakby naturalnie mnie do tego ciągnęło, i do takich ludzi. Po części było tak, że matka nigdy nie lubiła żadnej mojej partnerki (oprócz jednej, tej którą zostawiłem tak nagle, a ku… trzeba było się hajtnąć, bylibyśmy już dawno po szczęśliwym rozwodzie i nie zastanawiałbym się co by było gdyby) a po części… hmm, to były osoby bardzo zimne, egoistyczne, skupione głównie na sobie. Takie mnie nie przytłaczały emocjonalnie. Albo borderki, ale z nimi nigdy relacje nie trwały na tyle długo, żeby jakkolwiek je komukolwiek z rodziny przedstawiać (oprócz jednej). Ale czemu zmarnowany? Coś się działo, nie byłaś sama. DDA / DDD to stały wzorzec i to się już pewnie nie zmieni. Trudno żeby było inaczej skoro sam, jakby nie patrzeć, z samej definicji DDA jestem DDA. Ja przez lata wypracowałem całkiem skuteczne sposoby radzenia sobie z tą pustką, tzn. odcinania się od niej. Wecznie zajęty, wiecznie coś się dzieje, plus pornografia. Gorzej jak jednak coś mi dowali na tyle, że te mechanizmy się załamują. Wtedy jest bardzo, bardzo źle. Aż znów dam radę wypierać. Leki też pomagają. Wczoraj nie wziąłem (zapomniałem). Było ciężko. Ogólnie teraz przez tę akcję ratowania kotów i zrobienie z domu kociego hospicjum jest ciężko i już nie daję rady, ale dopóki biorę leki to jakoś jest. Najgorzej że odbija się to też na dziewczynie, a ona na to nie zasłużyła.
  15. Ja tylko z kotami, jeżami, i ogólnie zwierzętami. Oprócz psów. Psa bym nie skrzywdził, ale nie lubię ich, może dlatego że jako dziecko byłem pogryziony. A ludzie… no cóż. Empatyzuję z tymi, których znam i których lubię. Reszta nie wyzwala we mnie takich emocji. Racjonalnie mogę im współczuć, ale nie mam reakcji emocjonalnych na ludzką krzywdę takich jak na krzywdę zwierząt (i to się wiąże też z otwieraniem portfela dla jednych i zamykaniem go dla drugich).
  16. W sumie raz tak było u mnie. Nawet nie wiem czy żałuję. Z jednej strony tak, z drugiej… Wtedy podjąłem taką decyzję, jaka wydawała mi się najlepsza. Patrzę po sobie. Ja zdradzałem. Nie wiem jakie były wtedy ceny. Czy luksusowa… raczej nie, normalna laska. Generalnie poszliśmy ze znajomymi na miasto z „domówki” (coś zjeść + znudziło nam się picie w domu), potem do klubu nocnego, a potem stwierdzili, że zafundują prawiczkowi przygodę. Tak to jest jak się ma starszych kolegów To byli zresztą ludzie, którzy lubili popisywać się pieniędzmi. Takie towarzystwo, przyznam się że trochę mi to wtedy imponowało. Jeden teraz jest ministrem, drugi dyrektorem w spółce skarbu państwa (i kawałem sk…syna, jak się okazało, bydlakiem i gwałcicielem). Zdecydowanie złe towarzystwo. Tu znów z doświadczenia. Często wydawało mi się, że kocham, a po czasie okazywało się, że to obok miłości nawet nie stało. Obecną dziewczynę kocham, ale to jest zupełnie inna relacja, niż te poprzednie. Jak to moja matka określiła, gdy ją poznała: „boże, w końcu normalna dziewczyna, a nie ciągle te tłuki jeb…ne”. Tia. Nie dodam sobie tym punktów, ale nie mam takich rozterek. Ok, jakby były dzieci, to może jeszcze. W moim przypadku nie było. Ale ja tego nie żałuję. Nie widzę powodu dla którego miałbym nie zrobić tego znowu, gdyby była taka sytuacja (i gdybym nie był z obecną dziewczyną). Ja nie uważam tego czasu za zmarnowany. Wszystko czegoś nas uczy, ten związek też mi wiele pokazał, wiele nauczył i wiele dał. Gorzej, że tamta dziewczyna ma po nim traumę. Ona przywiązała się do mnie o wiele bardziej niż ja do niej, miała ze mną lękowy styl przywiązania, ja miałem z nią unikający. Wiele razy była przeze mnie emocjonalnie odrzucana, szczególnie gdy mnie coś przerastało. Zamykałem się w sobie, a ona umierała w środku. Zdrowe to nie było. Ale nie, ten związek mnie nie skrzywdził. Skrzywdził mnie inny, i to tak, że podnosiłem się po tym przez wiele lat, ale o tym nie chcę pisać. Większość moich (auto)destrukcyjnych zachowań wynika, i zawsze wynikała, z wewnętrznej pustki. Prawdziwe źródło było w domu i w byciu wychowywanym przez dwójkę narcyzów, z których jeden dodatkowo był alkoholikiem, który nie kontrolował swojej złości i agresji. Żeby się potem nie okazało, że jednak dziecko jest… i to „potem” to przy okazji wyciągania rączki po pieniążki. Ja już się z niej wyleczyłem. Cała moja empatia poszła w zwierzęta (niestety do przesady ), dla ludzi nie zostało jej zbyt wiele. Ale zauważyłem, że ludzie, którzy byli w przeszłości bardzo skrzywdzeni, tak mają. O, to ja też. Przekaz był taki, że liczą się wszyscy dookoła, tylko nie ja. Że ich potrzeby są ważniejsze od moich. Taki przekaz wyniosłem z dzieciństwa i w pewnym momencie poszło to u mnie w zupełnie przeciwną skrajność, przynajmniej w przypadku ludzi.
×