Brunet wieczorową porą usiadł na balkonie. Wyciągnął papierosy. Zawsze te żółte, Camele, z wielbłądem. Ma do nich sentyment. Kojarzą mu się z różową mozaiką nieba. To było wtedy gdy z Chrisem siedzieli nad rzeką, popijając miłe chwile jabłkowym cydrem. Puścili z głośnika utwór The Doors - The end.
-Jim to gwiazda wolności i niezależności. Autentyczny buntownik.
-Tak, robił co chciał, pragnąc przekroczyć granicę strachu. Co kryje się za drzwiami?
-Zmartwychwstanie - odpowiedział Kevin.
Przesiedzieli pół nocy gawędząc na tematy tajemnic wszechświata, sensu życia i miłuzyce. Pożegnali się około 4. Robiło się już jasno, a ptaki świergocząc zachęcały do życia. Chłopaki jednak planowali rzucić się pod kołdrę i odlecieć w sen.
Kevin obudził się około 11. Nastawił wodę na kawę, wsypał trzy łyżeczki mielonej. Włączył radio. Leciała Selena Gomez. Nawet ją lubił. Ma chwytliwe kawałki. Czasem zastanawiał się jak to jest być kobietą... A zwłaszcza ładną kobietą. Sam często eksperymentował z makijażem. Rysował kreski eyelinerem, tuszował rzęsy. Nakładał błyszczyk i róż. Paznokcie miał w kolorze czarnym.
Woda zakipiała. Napój mocy się parzył. Zastanawiał się, czy pić bez mleka. Wybrał małą czarną.
Przysiadł do laptopa. Sprawdził maile, messengera i smsy. Cisza. Nawet Chris się nie odezwał.
W sumie przywykł do tego. Chris nie lubi pisać. Wybiera spotkania twarzą w twarz. Szkoda jedynie, że widują się zbyt rzadko. Poza Chrisem nie ma nikogo z kim mógłby spędzić czas.
Odstawił laptopa, wyszedł na balkon wraz z kawą. Sącząc gorący napój, zaciągał się papierosem. Chris, mimo swego wieku, marzył o wielkiej miłościl. Codziennie siedząc na tym balkonie wspominał swojego byłego chłopaka
Bena. Ben był uosobieniem pewnego siebie outsidera z niesamowitym umysłem. Nie wyszło im jednak z powodu częstych kłótni, podczas których dochodziło nawet do rękoczynów. Miłość - nienawiść. Namiętny związek nie przetrwał. Wspomnienia wracają jak bumerang. Odcisnęło to piętno na psychice Kevina. Nie jest już tak otwarty i szybko angażujący się. Właściwie to stał się jak skała. Nie dopuszcza do siebie uczuć. Stał się obojętny.
Dzień minął mu na nic nierobieniu. Przeglądał sociale, gotował, jadł. Wyszedł na godzinny spacer po okolicy, gdzie podziwiał przyrodę. Wracając natknął się na Chrisa.
-Hejka!
-O! SIemka! Co u Ciebie?
-Ach, wegetuję. Gram w jakieś gry i właśnie wyskoczyłem po piwo. Chcesz może wpaść?
-No jasne. Sam się nudzę i nic nie robię. To wpadnę za jakieś pół godziny.
Założył biały t-shirt i niebieskie dżinsy. Do tego trochę tuszu do rzęs i żelu na włosy. Zrobił przedziałek na prawo, psiknął się perfumami. Na wszelki wypadek wziął ze sobą szczoteczkę do zębów.
-Jestem! Kupiłem ciemne piwo. Lubisz?
-Uwielbiam. CIemne piwo piją tylko inteligentni ludzie.
-No to możemy być spokojni. Nasz umysł onieśmiela przygłupów.
-Haha. Dobre. Muszę zapisać ten tekst. W sumie to zapiszę go z jednej z szuflad w głowie. NIe potrzebuję kartki.
Kevin usiadł na sofie i zaczął wsłuchiwać się w muzykę dochodzącą z gramofonu. Było klimatycznie. Chris się dosiadł i od razu zapytał:
- Czy ja Ci się podobam?
-yyyy....przepraszam co?
-Czy jestem przystojny?
-tak, jesteś przystojny. Nawet bardzo i tak, podobasz mi się.
-Ty mi też. Nie przeszkadza mi nawet ten pryszcz na nosie, który Ci wyskoczył wczoraj. To wszystko przez te kakaowe muffinki.
-Pij to piwo, może gdy się upijemy to wskoczymy do łóżka.
-Mamy czas. NIe spieszmy się. Ale obydwoje wiemy, że to tego to zmierza. Umieram z ciekawości czy masz ładne kolana.
-Kolana?
-Jestem fetyszystą kolan. Uwielbiam je całować i masować.
- Z kim ja żyję, z kim ja piję...
Piwo za piwem. Wypili już trzy. Alkohol krążył we krwi, a chłopaki zaczęli się rozluźniać. Ich hormony buzowały szybciej i mocniej. Doszło do pocałunku.
Kevin marzył o wielkiej miłości, Chris o przelotnych igraszkach.
Co było po 4 miesiącach? Zerwali znajomość. Kevin znów cierpiał, Chris poznawał nowych gości.
Miłość w czasach nowoczesności.