Witajcie!
Trafiłam przypadkiem na to forum, bo szukałam czegoś w google i akurat natrafiłam na ten ciekawy temat, który mnie mocno zainteresował, bo sama mam podobne doświadczenie za sobą, dlatego postanowiłam się tu zarejestrować . Ciekawią mnie dyskusje w takich tematach związanych z duchowością i doświadczenia innych osób.
U mnie to było tak, że już od czasów nastoletnich jakoś ciągnęło mnie w stronę zainteresowania duchowością, miałam jakąś wewnętrzną potrzebę szukania sensu życia, być może było to powiązane już z taką moją naturą, a może też z doświadczeniami, bo pochodzę z rodziny alkoholowej, w domu przeżywałam różne dramaty od dziecka, a do tego prawdopodobnie należę do osób wysokowrażliwych (nie sprawdzałam tego u psychologa, ale kilka lat temu odkryłam, że dokładnie takie cechy wykazuję), więc to życie od początku było dla mnie trudne, męczące, powiązane ze stanami depresyjnymi i problemami emocjonalnymi (zresztą do dziś nie jestem od tego wolna,tylko staram się nad tym jakoś świadomie pracować).
W wieku ok 16-stu lat weszłam w okres buntu młodzieńczego i wtedy zaczęłam się odsuwać z religii katolickiej, a zainteresowałam się buddyzmem, medytacjami. Potem przyszło pierwsze nawrócenie, ale bardziej emocjonalne, bo był to rok, w którym zmarł JP2, ja byłam w klasie maturalnej i cała ta atmosfera związana z pogrzebem papieża spowodowała u mnie jakiś zryw duchowy, tak że postanowiłam spróbować życia zakonnego i tak na 1,5 roku trafiłam do klasztoru bezhabitowego, gdzie mogłam poznawać życie zakonne . Jednak po tym czasie to życie zaczęło mnie nudzić, tęskniłam za domem, męczyła mnie ta cała otoczka religijna, nie dostawałam satysfakcjonujących odpowiedzi na różne pytania natury duchowej i uznałam, że to jednak nie to, więc postanowiłam odejść.
Po odejściu z klasztoru, zmęczona chyba tą religijnością, zrobiłam zwrot w drugą stronę, na skutek różnych zdarzeń losowych, powróciłam do tego co było w czasie buntu młodzieńczego, czyli do mocno alkoholowych imprez. Do tego w tamtych czasach podłączyli mi internet i zaczęłam sporo dyskutować na forach, gdzie poznawałam różnych sceptyków, racjonalistów, ateistów i tak, szybko zaczęłam odchodzić najpierw (nieoficjalnie) z KK, potem całkiem od chrześcijaństwa. Po kilku latach życia w niewierze, powróciłam do tego co mnie interesowało w młodości, czyli do buddyzmu. A po ok. 3 latach buddyzmu, poznałam na jakimś forum protestanta, który dyskutował ze mną o Biblii i w czasie tych rozmów doświadczyłam tego o czym tu mówicie, przeżyłam takie jakby doświadczenie/uświadomienie sobie Boga (jakkolwiek Go rozumieć), doświadczyłam wspaniałej Bożej miłości, która spowodowała u mnie skruchę i spowodowała przemianę mentalną, ale też przekonałam się do Biblii i zawartego w niej objawienia.
Wtedy zaczęło się u mnie bardzo intensywne zainteresowanie wiarą, chrześcijaństwem, trwa to już ok. 6 lat, ale również na tej drodze cały czas coś odkrywam się i zmieniam poglądy. Jako, że ów protestant był mocno radykalnym wierzącym, to ja na początku poszłam w tą mocno radykalną wiarę biblijną, potem wraz z rozwojem i odkrywaniem nowych informacji, szło to coraz bardziej w kierunku ograniczania się do przykazań miłości, czyli osobistej relacji z Bogiem i rozwoju etycznego. A ostatnimi czasy poszło już całkiem w stronę zainteresowania mistycyzmem chrześcijańskim (Jan od Krzyża, Teresa z Avila, Eveline Underhill, Mistrz Eckhart, Anthony de Mello), ale też mistycyzmem w innych religiach, czyli znowu powrót do buddyzmu, do tego doszła hinduska advaita vendata i popularny ostatnio temat niedualności, o którym mówią tacy nauczyciele jak np. Eckhart Tolle, Nitya, Rupert Spira i różni hinduscy guru. Przy czym ja staram się to łączyć z wiarą w Jezusa i chrześcijańskim objawieniem Boga, z którym można być w relacji osobistej, bo jednak to było głównie powiązane z moim nawróceniem, dlatego najbardziej interesuje mnie twórczość mistyków chrześcijańskich, niemniej jednak uważam, że warto też czerpać z innych religii w tym temacie.
Do tego zainteresowałam się psychologią, która łączy się z duchowością, np. psychologią transpersonalną głównie w wykonaniu popularnego psychiatry Stanislava Grofa, ale też zainteresowałam się tzw. "3 principles - 3 zasady", której autorem był Sydney Banks, doświadczył on wewnętrznego wglądu przy okazji terapii u psychologa i stworzył taką psychologię/filozofię, która ma pomagać w pracy z myślami, zwłaszcz tymi uciążliwymi i destrukcyjnymi. Sama testuję na sobie tą metodę i mogę powiedzieć, że jakieś postępy są widoczne, mimo, że u mnie jako u wwo te problemy z myślami są bardzo duże.
Mam nadzieję, że Was nie znudziłam , bo strasznie się rozpisałam, ale chciałam opisać wszystko od początku jak wyglądała u mnie ta droga związana z rozwojem duchowym. Obecnie w dużym stopniu jestem już osobą wolną wewnętrznie, wolną "od tego świata", ale cały czas jest to droga, w której muszę się rozwijać, bo i tak mam jeszcze wiele problemów ze sobą, głównie emocjonalnych i związanych z wwo, bo jednak ten problem będzie ze mną już do końca, mam bardzo dużą nadwrażliwość na różne bodźce płynące z otoczenia, niski próg bólowy i niską odpornośc psychiczną na to, więc teraz staram się już świadomie w tym kierunku podejmować pracę nad sobą. Póki co nie zażywam żadnych leków, ani nie korzystałam z pomocy psychologicznej, ale nie wiem czy z wiekiem nie będzie takiej konieczności, by z takiej pomocy również skorzystać, bo ten problem związany z doświadczeniami sensorycznymi i dużą emocjonalnością jest dość uciążliwy, utrudnia życie i jakieś leki tłumiące mogą się tu okazać konieczne. A może macie jakieś doświadczenie w tym temacie, możecie coś polecić?
Napiszcie czy u Was to doświadczenie duchowe poszło też w kierunku jakiejś konkretnej religii, czy pojawiło się większe zainteresowanie wiarą, czy może bardziej w kierunku takiego buddyjskiego rozwoju osobistego bazującego na osobistym doświadczeniu?