Skocz do zawartości
Nerwica.com

Angelka85

Użytkownik
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Angelka85

  1. A co, gdyby się okazało, że to "ja", którego nie akceptujesz i wokół którego się kręci Twoje myślenie tak na prawdę nie istnieje, jest tylko iluzją umysłu? Czy wtedy, gdy uświadomiłbyś sobie, że myśląc o sobie w taki sposób tracisz energię na coś czego realnie nie ma, zmieniłoby coś w Twoim postrzeganiu samego siebie? To nie tylko koncepcja buddyjska, ale mówią też o tym różni mistycy, którzy doświadczyli oświecenia, zjednoczenia z Bogiem, Wszechświatem itp. (wszystko tu jest tylko językowym opakowaniem, doświadczenie ciężko nazwać), najbardziej na czasie są tutaj nauczyciele niedualności, którzy działają poza religiami np. Eckhart Tolle. Jednak do tego nawet nie trzeba tego doświadczenia, myślę, że wystarczy logika. Otóż wszystkie myśli, uczucia, doświadczenia sensoryczne, sny są chwilowe, nie da się z tego wyekstrahować żadnego stałego "ja", poza tym nasza ziemska tożsamość jest czymś umownym, istnieje dlatego, że jako ludzie stworzyliśmy język i zaczęliśmy wszystko nazywać, czy bez języka istniałaby tak samo? To co w nas może być stałego to świadomość, jaźń, obserwator tego wszystkiego, również tych myśli (sprawdź czy możesz obserwować swoje myśli, a jeśli tak, to kto je obserwuje? Twoje ziemskie ego, czy ktoś będący ponad tym?), a ten element jest dla wszystkich taki sam, pochodzący z tego samego Źródła, nie ma tu lepszych i gorszych, wszyscy mają tego samego "obserwatora", więc skoro pod tym względem się nie wyróżniasz, a Twoje ego realnie nie istnieje, bo czym konkretnie miałoby być? Chwilowymi myślami? Nie jesteś tymi myślami, jesteś ponad myślami, więc to tak naprawdę problem sztuczny, stworzony przez Twoje myśli. Spróbuj je obserwować, pozwól im przepływać i w te destrukcyjne staraj się nie wchodzić, pamiętaj, że Ty nie jesteś tymi myślami, one pojawiają się na chwilę i znikają jak chmury, przepływają sobie tak jak uczucia i inne doświadczenia.
  2. Słuszne spostrzeżenia, u mnie akurat nawrócenie/przebudzenie duchowe (zwał jak zwał) było powiązane ściśle z chrześcijaństwem, natomiast jak pisałam wyżej, z tej bardziej radykalnej wersji przeszło w bardziej uniwersalną, ograniczającą się już właściwie głównie do osobistej relacji z Bogiem i rozwoju etycznego. Jednak uważam, że takie doświadczenia mogą być uniwersalne dla wszystkich religii i nie można wykluczyć, że każdy po prostu będąc już po, kieruje się w stronę swojej najbliższej religii. Tu nic nie da się powiedzieć na pewno, wszystko jest kwestią wiary i przekonań. Przytoczę cytat psychiatry Stanislava Grofa w tym temacie:
  3. Od czasów nastoletnich miałam problem z różnymi uzależnieniami, mam do tego skłonności, ale zdecydowanie netoholizm jest uzaleznieniem, z którym mam największy problem i wchodzą w to różne tematy, uzależnienie od portali społecznościowych, infoholizm i bombarodwanie głowy różnymi informacjami, czy taka wręcz konieczność zdobywania wiedzy w różnych tematach, również poprzez dyskusje w internecie, a także konieczność zaglądania do komputera w każdej wolnej chwili, nawet jak wiem, że nic się tam ciekawego nie dzieje. Cały czas nad tym pracuję m.in poprzez pracę z myślami, udawało mi się na jakiś czas robić przerwę, ale po jakimś czasie znowu do tego wracałam, głównie gdy pojawiały się u mnie jakieś problemy emocjonalne i wtedy świat internetowy był takim oderwaniem od codzienności. Trwa już to od lat, wcześniej było uzależnieniem nieświadomym, teraz jest to uświadomione, ale trudne do zwalczenia, bo wiadomo, nie da się całkiem odciąć od internetu w dzisiejszych czasach, więc kusi. Internet z jednej strony mocno poszerzył moje horyznoty, mogłam się wiele dowiedzieć, poznać mnóstwo ciekawych ludzi i z jednej strony miał wpływ na to, że teraz jestem tu gdzie jestem i w dużym stopniu już osiągnęłam wolność wewnętrzną i moje samopoczucie znacznie się poprawiło, ale z drugiej strony spowodował, że zmarnowałam znaczną ilość czasu, często zaniedbywałam swoje obowiązki, były sytuacje, że dyskusje w internecie bardzo źle na mnie wpływały, gdy były mocno emocjonalne, a towarzystwo nieodpowiednie. Dlatego są tu plusy i minusy, tutaj cały czas walczę.
  4. Paprodziad feat. Stanisław Leszczyński - Jesteś tu
  5. Witajcie! Trafiłam przypadkiem na to forum, bo szukałam czegoś w google i akurat natrafiłam na ten ciekawy temat, który mnie mocno zainteresował, bo sama mam podobne doświadczenie za sobą, dlatego postanowiłam się tu zarejestrować . Ciekawią mnie dyskusje w takich tematach związanych z duchowością i doświadczenia innych osób. U mnie to było tak, że już od czasów nastoletnich jakoś ciągnęło mnie w stronę zainteresowania duchowością, miałam jakąś wewnętrzną potrzebę szukania sensu życia, być może było to powiązane już z taką moją naturą, a może też z doświadczeniami, bo pochodzę z rodziny alkoholowej, w domu przeżywałam różne dramaty od dziecka, a do tego prawdopodobnie należę do osób wysokowrażliwych (nie sprawdzałam tego u psychologa, ale kilka lat temu odkryłam, że dokładnie takie cechy wykazuję), więc to życie od początku było dla mnie trudne, męczące, powiązane ze stanami depresyjnymi i problemami emocjonalnymi (zresztą do dziś nie jestem od tego wolna,tylko staram się nad tym jakoś świadomie pracować). W wieku ok 16-stu lat weszłam w okres buntu młodzieńczego i wtedy zaczęłam się odsuwać z religii katolickiej, a zainteresowałam się buddyzmem, medytacjami. Potem przyszło pierwsze nawrócenie, ale bardziej emocjonalne, bo był to rok, w którym zmarł JP2, ja byłam w klasie maturalnej i cała ta atmosfera związana z pogrzebem papieża spowodowała u mnie jakiś zryw duchowy, tak że postanowiłam spróbować życia zakonnego i tak na 1,5 roku trafiłam do klasztoru bezhabitowego, gdzie mogłam poznawać życie zakonne . Jednak po tym czasie to życie zaczęło mnie nudzić, tęskniłam za domem, męczyła mnie ta cała otoczka religijna, nie dostawałam satysfakcjonujących odpowiedzi na różne pytania natury duchowej i uznałam, że to jednak nie to, więc postanowiłam odejść. Po odejściu z klasztoru, zmęczona chyba tą religijnością, zrobiłam zwrot w drugą stronę, na skutek różnych zdarzeń losowych, powróciłam do tego co było w czasie buntu młodzieńczego, czyli do mocno alkoholowych imprez. Do tego w tamtych czasach podłączyli mi internet i zaczęłam sporo dyskutować na forach, gdzie poznawałam różnych sceptyków, racjonalistów, ateistów i tak, szybko zaczęłam odchodzić najpierw (nieoficjalnie) z KK, potem całkiem od chrześcijaństwa. Po kilku latach życia w niewierze, powróciłam do tego co mnie interesowało w młodości, czyli do buddyzmu. A po ok. 3 latach buddyzmu, poznałam na jakimś forum protestanta, który dyskutował ze mną o Biblii i w czasie tych rozmów doświadczyłam tego o czym tu mówicie, przeżyłam takie jakby doświadczenie/uświadomienie sobie Boga (jakkolwiek Go rozumieć), doświadczyłam wspaniałej Bożej miłości, która spowodowała u mnie skruchę i spowodowała przemianę mentalną, ale też przekonałam się do Biblii i zawartego w niej objawienia. Wtedy zaczęło się u mnie bardzo intensywne zainteresowanie wiarą, chrześcijaństwem, trwa to już ok. 6 lat, ale również na tej drodze cały czas coś odkrywam się i zmieniam poglądy. Jako, że ów protestant był mocno radykalnym wierzącym, to ja na początku poszłam w tą mocno radykalną wiarę biblijną, potem wraz z rozwojem i odkrywaniem nowych informacji, szło to coraz bardziej w kierunku ograniczania się do przykazań miłości, czyli osobistej relacji z Bogiem i rozwoju etycznego. A ostatnimi czasy poszło już całkiem w stronę zainteresowania mistycyzmem chrześcijańskim (Jan od Krzyża, Teresa z Avila, Eveline Underhill, Mistrz Eckhart, Anthony de Mello), ale też mistycyzmem w innych religiach, czyli znowu powrót do buddyzmu, do tego doszła hinduska advaita vendata i popularny ostatnio temat niedualności, o którym mówią tacy nauczyciele jak np. Eckhart Tolle, Nitya, Rupert Spira i różni hinduscy guru. Przy czym ja staram się to łączyć z wiarą w Jezusa i chrześcijańskim objawieniem Boga, z którym można być w relacji osobistej, bo jednak to było głównie powiązane z moim nawróceniem, dlatego najbardziej interesuje mnie twórczość mistyków chrześcijańskich, niemniej jednak uważam, że warto też czerpać z innych religii w tym temacie. Do tego zainteresowałam się psychologią, która łączy się z duchowością, np. psychologią transpersonalną głównie w wykonaniu popularnego psychiatry Stanislava Grofa, ale też zainteresowałam się tzw. "3 principles - 3 zasady", której autorem był Sydney Banks, doświadczył on wewnętrznego wglądu przy okazji terapii u psychologa i stworzył taką psychologię/filozofię, która ma pomagać w pracy z myślami, zwłaszcz tymi uciążliwymi i destrukcyjnymi. Sama testuję na sobie tą metodę i mogę powiedzieć, że jakieś postępy są widoczne, mimo, że u mnie jako u wwo te problemy z myślami są bardzo duże. Mam nadzieję, że Was nie znudziłam , bo strasznie się rozpisałam, ale chciałam opisać wszystko od początku jak wyglądała u mnie ta droga związana z rozwojem duchowym. Obecnie w dużym stopniu jestem już osobą wolną wewnętrznie, wolną "od tego świata", ale cały czas jest to droga, w której muszę się rozwijać, bo i tak mam jeszcze wiele problemów ze sobą, głównie emocjonalnych i związanych z wwo, bo jednak ten problem będzie ze mną już do końca, mam bardzo dużą nadwrażliwość na różne bodźce płynące z otoczenia, niski próg bólowy i niską odpornośc psychiczną na to, więc teraz staram się już świadomie w tym kierunku podejmować pracę nad sobą. Póki co nie zażywam żadnych leków, ani nie korzystałam z pomocy psychologicznej, ale nie wiem czy z wiekiem nie będzie takiej konieczności, by z takiej pomocy również skorzystać, bo ten problem związany z doświadczeniami sensorycznymi i dużą emocjonalnością jest dość uciążliwy, utrudnia życie i jakieś leki tłumiące mogą się tu okazać konieczne. A może macie jakieś doświadczenie w tym temacie, możecie coś polecić? Napiszcie czy u Was to doświadczenie duchowe poszło też w kierunku jakiejś konkretnej religii, czy pojawiło się większe zainteresowanie wiarą, czy może bardziej w kierunku takiego buddyjskiego rozwoju osobistego bazującego na osobistym doświadczeniu?
×