po stwierdzonym zgonie na raka budzi go zimno w kostnicy.wydostaje się z szuflady na trupy,owija się w jakieś szmaty i daje dyla.w końcu niepostrzeżenie opuszcza prosectorium i dzwoni po ekipe która w dniu pogrzebu ma umieścić w jego trumnie 200kg semtexu,zegar ustawia na 2 miesiące i wymaga aby na pogrzebie nie otwierać trumny.któregoś dnia na cmentarzu zza drzewa obserwuje "swój własny pogrzeb" .nie obchodzi go kto przyszedł i ilu ludzi uczestniczy w pogrzebie.patrzy uważnie jak zasypują trumnę ziemią.widzi jak ludzie idą na stypę i ukradkiem obserwuje za szybą stypę za siebie jak wszyscy chleją wóde i się śmieją.po 2 miesiącach się dowiaduje że o jego temat wnet popadł w zapomnienie.niema żadnego znicza ani kwiatka na grobie więc wszystko mówi za siebie.jako że minęło 2 miesiące od pogrzebu następuje detonacja semtexu 2m pod ziemią .ten obserwuje,robi zdjęcie i myśli ja pierdole jakiej silytrzeba aby wykopać się z grobu i wrócić na świat