Skocz do zawartości
Nerwica.com

robertina

Użytkownik
  • Postów

    183
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez robertina

  1. Bardzo serdecznie dziękuję za wsparcie Terapeuta twierdzi, że natrętne myśli są produktem tego, co stanowi główny problem i, że ustaną, kiedy terapia zacznie przynosić efekty. To jest jak dotąd jedyna osoba, jaka realnie podjęła się leczenia mnie w kompleksowy sposób - chyba z 10 razy przed nią byłam na terapii i jedni olewali fakt, że przyszłam do nich z fobią i nerwicą a na okrągło wałkowali ze mną dzieciństwo, które miałam dobre i nie obchodziło ich, że błagam, żeby do tego nie wracać. Dotąd pamiętam, jak prosiłam, żeby zająć się tym, co ważne i terapeutka zapytała " a co robisz jak masz ataki lęku" ja na to "płaczę ze strachu i modlę się o ulgę" a ona - "no więc masz na to sposób. A teraz przejdźmy do tego, jak w pierwszej klasie podstawówki dostałaś piłką w głowę". Inni terapeuci otwarcie mówili, że nie potrafią mi pomóc i albo zmuszali do terapii szokowej, która jeszcze bardziej pogarszała mój stan albo po prostu rezygnowali. Nigdy nie zmienię terapeuty, bo tylko przy tym jednym mam szansę na wyjście z tego, co mi jest. Ty bardziej, nie wiem, co w takiej sytuacji robić. Ale to nie w ten sposób. Ja nie lubię jakoś specjalnie muzyki i mogę bez niej żyć, po prostu czasem poprawia mi nastrój i to nie jest tak, że potrzebuję przerwy, bo mi się znudziło to, czego słuchałam - mi KAŻDA dosłownie KAŻDA melodia nawet trwająca kilka sekund melodia w reklamie powoduje natrętne myśli. Denerwuje mnie to, bo jest mi teraz lepiej i chciałabym sobie coś puścić czasami, jak mam dobry humor. A teraz nawet rodzicom zabroniła czegokolwiek słuchać a jeśli i tak słuchają, zamykam się w pokoju. To jest okropnie wykurzające. Bardzo serdecznie dziękuję za wsparcie Do lekarza chodzę ale jest tak niekompetentny, że w chwili pogorszenia nie tylko nie zaoferował zmiany w lekach, ale ustalił następną wizytę za trzy miesiące i tylko dzięki terapii to pogorszenie udało się opanować. On otwarcie mówi, że nie umie mi już pomóc i, że nie chce. A kiedy domagam się pomocy, grozi mi wysłaniem do szpitala, chociaż wie, że stosowano tam wobec mnie skrajną przemoc i wyszłam stamtąd z mutyzmem i nietrzymaniem czynności fizjologicznych. W zasadzie więc, lekarza nie mam. Tylko terapię. Biorę leki cały czas, ale u mnie to nie zdaje egzaminu - bo mam nerwicę lekooporną a dodatkowo jestem alergikiem. Wypróbowałam ich chyba z 50 i albo po prostu nie działają albo mam na nie reakcję uczuleniową. W tej chwili biorę ciężkie psychotropy w małej dawce a efekt jest tylko taki, że jestem w stanie się czymś zająć w ciągu dnia i niewiele więcej - za to mam ogromne problemy z pamięcią i koncentracją a mój organizm uzależnił to, czy zasnę w nocy od przyjęcia kolejnej dawki. Więc, ogólnie, na nich też nie polegać w pełni.
  2. Dlaczego innym tutaj zawsze doradzają a ja muszę pisać po dwa razy, żeby ktokolwiek odpowiedział? : (
  3. To trwa już ok. rok, może więcej. Nigdy wcześniej tak nie było. Nie umiem sobie poradzić a terapeuta olewa sprawę, pomimo, że te myśl już dwukrotnie uniemożliwiły nam kontynowanie sesji. No dosłownie już nie wytrzymuję. Te myśl pojawiają się tylko, jeśli słucham muzyki - wystarczy, że wysłucham jedną piosenkę a mam noc albo dzień do wywalenia. Zrezygnowałam w 100% z muzyki, co jest denerwujące, bo lubię jej słuchać, ale to nie zdaje egzaminu - bo musiałabym też odpuścić sobie i wszelkie filmy, seriale i w ogóle telewizję, bo wystarczy, że jakaś reklama jest nagrana pod melodię a już się pojawiają te cholerne myśli. Na mniejszą skalę, ale jednak, dwie czy trzy godziny mam zmarnowane. Najgorsze jest to, że to nie są jakieś konkretne myśli, dotyczące jakiejś rzeczy, ale przypadkowe frazy i zdania, typu, np. "nie umiem biegać" powtarzające się w kółko w głowie. I nawet, jeśli myślę świadomie o czymś innym, dane zdanie nadal jest gdzieś w tle. Nie miałam dotąd pojęcia, że można myśleć o dwóch rzeczach jednocześnie, ale jednak okazuje się, że można. Wczoraj już nie wytrzymałam - miałam dobry nastrój i puściłam sobie trzy piosenki - nie spałam do piątej rano przez uporczywie powtarzającą się w myślach frazę "słuchaj głosu swojego serca" - a, od kiedy wstałam, zaczęło się od nowa. Teraz myślę, że NIGDY więcej nie posłucham muzyki a telewizor będę wyciszać do zera, jak będą reklamy... ale to jest smutne, że tak się dzieje, bo mi naprawdę muzyka pomaga poprawić nastrój w lepszych okresach... czy ktoś tak miał? Jak sobie poradziliście?
  4. Na tyle, że starłam kurze i zrobiłam pranie, ale to pranie to już na siłę. Staram się ogarniać, ale słabo idzie i cały czas walczę z wykańczającymi dosłownie natrętnymi myślami. Nie dają mi żyć i jestem tak wyczerpana nimi psychicznie, że nie mam siły na wiele więcej. Zawdzięczam to "radom" mojej psycholog, która powiedziała, że mam nie odganiać natrętnych myśli tylko pozwalać im przychodzić. No i tak, jak do tej pory metoda z odganianiem działała, mówiłam im "odejdźcie, nie chcę was" i zajmowałam się sobą jak wcześniej tak teraz idąc za "radami" specjalisty nie odganiam ich tylko pół dnia poświęcam na siedzeniu i rozmyślaniu, co tak drenuje mają energię, że niedługo chyba one będą wypełniały mój dzień w 100%. Postaram się to wytrzymać do wizyty a potem powiem, że jej metoda nie działa i tylko pogorszyła sprawę, myślicie, że będzie zła? Dodatkowo ostatnie parę miesięcy do kompletu z utratą pamięci tak mi się pogorszyła zdolność koncentracji, że to, co robiłam kiedyś w jeden dzień robię w dwa tygodnie. Jeszcze pół roku temu mogłam normalnie się skupić a teraz to max. 5 minut. I bardzo to jest denerwujące, bo właśnie 90% moich zainteresowań wymaga pełnego skupienia się przez dłuższy czas. Ostatnio nawet miałam atak paniki podczas zajmowania się jedną rzeczą, którą uwielbiam robić - bo nie ogarniałam materiału przez zaburzenia pamięci. Już po prostu nie mam siły...
  5. Ja mam mało wolnej przestrzeni w pokoju, bo otoczyłam się różnymi rzeczami, które ją ograniczają - nie znoszę, kiedy jest gdzieś za duża przestrzeń. I na tej przestrzeni, którą mam jestem cały dzień i po prostu nie jestem w stanie wydzielić miejsca, bo to jest jedyne miejsce...
  6. Po covidzie mi się bardzo pogorszyła pamięć i zdolności koncentracji - i robię przez miesiąc to, co bym kiedyś zrobiła w kilka dni, ale ja ogólnie zawsze w testach na inteligencję wychodziłam powyżej progu swojego wieku, więc jest chyba okej.
  7. Sprzątam, bo bałagan mnie dołuje. Nie lubię tego procesu, ale lubię efekty. Generalnie, muzyka mnie drażni i powoduje natrętne myśli więc odpada a na serialu lubię się skupić w 100%, bo mam problemy z pamięcią po covidzie i jak opuszczę jakieś sceny to potem nie ogarniam fabuły. Prać muszę regularnie, rzeczy mam dużo i jeśli wszystkie będą brudne na raz to jest praca na cały dzień, więc bardziej mi się opłaca wyprać kilka rzeczy, które są już brudne bardziej na luzie, kiedy mam siłę, niż czekać aż mi się skończą i dosłownie musieć to zrobić natychmiast bo na rano nie będzie co założyć. Za to kąpiel jest dla mnie relaksująca i bardzo pilnuję, żeby być cały czas czysta, bo po prostu czuję się fizycznie lepiej. Choć już z robieniem sobie fryzur, ładnymi ciuchami, makijażem, itd. jest gorzej, bo nie wychodzę nigdzie to nie mam po co robić. Ale ten poradnik o porządkowaniu to genialny pomysł i chyba go sobie ściągnę.
  8. No i właśnie planuję przyzwyczaić, ale zawsze, kiedy zakładam, że w danym dniu coś zrobię, odzywa się w nim choroba przewlekła. Dziś miałam wyprać i posprzątać, ale tak mnie boli, że chyba zostanie mi tylko łóżko, albo fotel z kocem. Chciałabym móc zacząć coś robić dziś na siłę, ale ciężko jak ci się ciało składa wpół z bólu... i już nie wiem jak mam sobie w takiej sytuacji dać radę... Bardzo dziękuję za wsparcie. Na szczęście aż tak źle ze mną nie jest. Jeszcze zamieść i umyć podłogę w całym mieszkaniu dam radę, problem jest tylko z brakiem siły fizycznej na coś więcej. A blokady nie wiem skąd się biorą, chyba właśnie z tego poczucia, że nie dam rady, ale nawet, jak mi się nie uda to mnie nie motywuje... nie jestem chyba po prostu miłośniczką drobnych kroków i zwyczajnie mieszam się z błotem, jeśli wszystko mi na raz nie wyjdzie. Przez to każde hobby w końcu staje się przymusem aż nie mogę go dłużej znieść. A ja właśnie odwrotnie - pogarsza mi się, jeśli dużo nie wypoczywam. W szkole, to gdzieś 5 - 6 lekcję spędzałam już w toalecie z atakiem paniki, płacząc i często dzwoniąc po mamę, żeby mnie zabrała do domu. Jestem jakoś mało wydolna fizycznie i psychicznie i też dlatego przeraża mnie perspektywa podjęcia pracy... chyba bym w wariatkowie po tygodniu skończyła, albo w normalnym szpitalu ze skrajnym wyczerpaniem. Ja miałam na myśli, że tak jest podczas nawrotu nerwicy a nie przez cały czas... kiedy mam remisję normalnie wszystko ogarniam, tyle, że od 7 lat miałam tylko dwa razy remisję ok. 2 - 3 miesiące, więc problem stał się poważniejszy. To znaczy? Bo nie rozumiem.
  9. Ale też mało jest takich, które są ciągle zmęczoneJa kompletnie nic nie robię w ciągu dnia, ale i tak czuję się, jakbym pracowała w kamieniołomach... a tak po 20 to już mnie na tyle wszystko boli, że czekam na noc. Jest jeszcze sprawa choroby przewlekłej, która powoduje, że czasem naprawdę nie jestem w stanie nic robić. Nie wiem, czy to wymówki, ale tak serio jest. A czasem mam taką silną blokadę psychiczną przed robieniem czegoś, że jeśli zrobię to na siłę jest to dosłownie traumatyczne, powoduje natychmiastowy wzrost poziomu lęku i od tej pory zawsze mam tę blokadę, kiedy mam to zrobić... zwariować można.
  10. Robię tak, ale zanim sprzątnę jedną część, to na drugiej jest już bałagan. Inna sprawa, że nawet bym nie mogła inaczej, bo jestem strasznie słaba przez to, że cały czas tylko siedzę albo leżę i w sumie nawet jednego pokoju nie dałabym rady na raz posprzątać. W ogóle, ja nie ogarniam na tyle, że mogę zjeść jogurt i trzymać opakowanie po nim na stole 3 dni, chociaż do kosza mam ok. 10 kroków. Nie wiem dlaczego, bo nie jest to wcale trudne, ale przeważnie nie mam siły nawet tego zrobić... i od razu sprzątania jest więcej...
  11. Mi bardzo zależy na porządku z tego względu, że bałagan bardzo pogarsza mój stan i, jeśli nie posprzątam, samopoczucie szybuje w dół. A im gorsze samopoczucie, tym mniej siły na sprzątanie i tworzy się błędne koło. A obecnie nie czuję się aż tak źle, żeby nie być w stanie... i w tym problem.
  12. Byłam już tam. Nie pomogło, bo ja mam inny problem, niż tam sugerowali. Czasem wydaje mi się, że nic mi nie pomoże... 10 cykli terapii w różnych nurtach, ok. 50 wypróbowanych leków i nic, zero poprawy od prawie 25 lat...
  13. No po prostu już nie mogę. Kompletnie nie umiem się ogarnąć przez tę nerwicę. Codziennie mówię sobie - okej, dziś posprzątam, nie mogę żyć w bałaganie... ale zawsze znajdę 10 wymówek a to nie mam siły, bo mnie wszystko boli i nie dam rady, a to był dziś gorszy dzień to muszę się zająć czymś niewymagającym, a to psychicznie nie jestem gotowa i nie chcę się przeciążać... i tak dalej. Wszystkie kreatywne zadania leżą - bo nie mam siły a jak próbuję się zmusić to zaczynam czuć presję na robienie tej rzeczy i tracę do niej zapał już kompletnie. Walczę cały czas z natrętnymi projekcjami różnych nierealnych scenariuszy - to jest skrajnie uciążliwe i drenujące psychicznie tak siedzieć i rozmyślać o głupotach - ale nie umiem przestać. Karałam się już, kiedy to robiłam, odmawiałam sobie przyjemności za każdym razem, jak mi się zdarzy, ale nie działa. Zaczynam myśleć, że chyba tylko jakby mnie ktoś uderzył, to bym się opamiętała i skończyła to rozmyślanie. Ale przecież sama siebie bić nie będę a nikt z rodziny o tych moich mękach nie wie. Ale ja już naprawdę mam tak dość, że chyba oszaleję... podpowiedziałaby ktoś, jak sobie radzi?
  14. I to jest okej. Wygadanie się też pomaga. Z reklamami akurat nie ma problemu, bo ma m uBlock od dawna i żadnych nie widzę. Te, które miałam były bardzo drastyczne i mnie przerażały, więc to jest dobre rozwiązanie dla mnie. Nawet nie wiem, czy mi coś ten internet teraz proponuje. Inna kwestia jest taka, że charakter moich dwóch głównych zainteresowań może trochę nakręcać ten problem z wiadomościami ale i jednocześnie są to jedyne rzeczy, które sprawiają, że jeszcze nie wpadłam w depresję. I sama nie wiem, co z tym zrobić.
  15. Acha. Teraz rozumiem. Mam nadzieję, że do aż tak dramatycznych sytuacji nie dojdzie. Poza tym, wróg będzie pewnie miał karabin to i ten rewolwer guzik da chyba, że jakimś chwytem aikido by się pozbawiło wroga tego karabinu. Ale wtedy to i rewolwer niepotrzebny bo można byłoby tym karabinem od razu w niego władować całą serię.
  16. I pójść siedzieć? To nie takie proste. Poza tym - bałabym się, że ukarają tego krewnego. A samobójstwo byłoby bardziej wytłumaczalne, zwłaszcza z pozostawionym listem. A za dostęp do broni innego dorosłego nie wiem czy by na 100% ukarali -to nie dziecko.
  17. No właśnie tak jest. Teraz czytam, że się w Niemczech rząd rozpada i władzę mogą przejąć naziści. Nic tylko ukraść rewolwer od uzbrojonego krewnego i palnąć sobie w łeb... przepraszam, gadam głupoty. Chyba rzeczywiście poczytam o tym ogródku. Ale ja mam w wiadomościach albo politykę, albo różne kataklizmy albo symptomy różnych nowotworów - z czego ostatniego absolutnie nie wyszukuję. Miałam taki etap, lata temu. Około 2020 zaprzestałam na zawsze.
  18. No i tu jest pies pogrzebany - ja jestem w 90% lekooporna a lekarz nie jest zainteresowany dalszym leczeniem mnie. Liczę, że terapia coś da, ale już sama nie wiem.
  19. To bym chyba jeszcze bardziej zwariowała, że wykryją co robiłam i mnie zabiją. Poza tym, takie mniej-więcej mam zainteresowania od wieku nastoletniego i już to kiedyś robiłam. Problem jest właśnie taki, że interesuje mnie historia i mam za dużą wiedzę na temat wojen czyli dokładnie odwrotny od tego, który sugerujesz.
  20. No tylko powstaje pytanie: czym. I tutaj zazwyczaj z moim mózgiem przegrywam.
  21. Ale, Boże kochany, ja nie chcę o tym wszystkim rozmawiać... ja chciałam zapomnieć a nie sobie przypominać!
  22. To jest dobrowolne, nie mają prawa do czegoś takiego zmuszać. Poza tym, ja już wolałabym chyba umrzeć. A na dodatek może nie być czasu na ewakuację. Nam cały arsenał amunicji wystarczy na może niecały tydzień...
  23. Problem jest taki, że moja Mama nie chce wyjechać a ja przez różne fobie sama to nawet we własnym domu zostać się boję. Więc wiem, że i tak będę musiała umrzeć. A zresztą - nie byłoby gdzie uciekać...
  24. Ja się boję cokolwiek pobierać na komputer po tym, jak kiedyś raz spróbowałam pobrać jakiś program i zawirusowało mi to komputer w 99% - straciłam nie tylko wszystkie dane bo konieczny był pełny reset komputera ale też prawie wszystkie konta w mediach społecznościowych, bo ransomware, które miałam spowodowało ich przejęcie i one potem wykonywały dziwne akcje co poskutkowało zbanowaniem ich przez różne strony. Ale zgadzam się, że szukam po najbardziej depresyjnych nagłówkach i nie mam za bardzo dystansu. No ale nie bardzo wiem, co z tym zrobić i właśnie dlatego przyszłam po pomoc.
×