Skocz do zawartości
Nerwica.com

koniusz

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez koniusz

  1. Ciekawy temat. Tak jak czytam to widzę jednak ze chyba każdy się o to ociera. Po prostu nerwica się jak by rozwija. Bo gdy już zrozumiemy i przekonamy się że nie ma powodu bać się np: zawału czy wylewu czy piorun wie co jeszcze, zaczynamy wymyślać bardziej wysublimowane lęki. Bardziej realne i te o które się delikatnie ocieramy. Właśnie tu znajduje się lęk przed schiza. To taki który raczej będzie wam towarzyszył dopóki nie poukładacie sobie paru spraw w głowie. Mianowice : - mamy nerwice ( wiec lęk i tym podobne to normalna sprawa) - boimy się schizki bo jest najbliżej tego czego sami doświadczamy ( i tu przydają się cycaty które mi pomogły opanować i zrozumieć swoją sytuacje) czyli: Jeśli problem da się rozwiązać , nie masz się czym martwić... A jeśli problem jest nie do rozwiązania ? Zamartwianie się i tak w niczym nie pomoże... Czasami warto zwątpić we własne wątpliwości... - Osobiscie to zawsze myślałem w taki sposób jak już długo i mocno mnie atakował lek przed schizka: "Jesli zachoruje no to będę już chory i będę miał to wszystko gdzieś , Przynajmniej zrzucę cały ten bagaż napięcia i niewoli własnego umysłu. Ale puki tylko moja wyobraźnia szuka we mnie objawów itp. Mam to gdzieś i nie zamartwiam sie tym co sie ze mna dzieje. Dziś jest dzień i robię to na co mam ochotę. A jak choroba ma przyjść to sobie przyjdzie ale póki co robię co mi się podoba...." W ten sposób po prostu akceptowałem to co się ze mną dzieje. Bo bez sensu jest jak stare babcie całe życie pije i bierze leki na serce a umiera na nerki. Po co to? Choroba jak ma przyjść to przyjdzie i nie będziecie mieć na to najmniejszego wpływu. A to że teraz siedzicie w domach szukając w sobie czegoś co i tak was nie dotyczy jest tym samym co robią te babcie. Szczerze powiem wam tak powinniśmy raczej współczuć tym ludziom co chorują na choroby poważniejsze niż nerwica choć błędem jest doszukiwanie ich w sobie. Oni maja swój świat i nie zawsze jest on taki straszny jak nam się wydaje. Niech żyją i odnajdą spokój. Ja mam 27 lat i od kiedy sięgam pamięcią choruje na nerwice. Przechodziłem już wszystko Padaczki,zawały, zatory, guzy mózgu i wszystkiego generalnie, wirusa hiv i wogóle, miałem wszystkie objawy i to całkiem namacalne. Jednak najdłużej i najgorzej męczyłem sie z lękiem o schizke. Bywało tak że tak bardzo bałem sie czegoś usłyszeć ze wreszcie słyszałem rożne pierdoły. Po prostu wyobrażnia wyostrzona w tym kierunku doszuka się i stworzy ci to czego tak szukasz i się boisz. TO jest tak jak z chmur idzie dojrzeć to o czym myślisz... To nie omamy tylko nad interpretowanie wszystkiego dookoła...Miałem tak bardzo długo mimo to ze nie miałem juz nerwicy czasami moja wyobraźnia wpadała na ten tok myślenia i znów to samo. Ale miałem to gdzieś i robiłem to co zaplanowałem i to wszystko mnie opuszczało. Teraz ponownie mnie nerwica zaatakowała i znów to przechodzę. Cierpie przez to ze dawniej pobudziłem wyobraźnie w złym kierunku choć szczeze to nie boje się juz schizki a tez czasmi jestem juz na sto pewien ze ja mam... Dlatego nerwuski głowa do góry i cieszcie sie i rozchmurzcie sie na maxa a wyobraźni dawajcie pozytywne bodźce. Jak być zwariowany to przynajmniej na na maxa pocieszny i uśmiechnięty...
  2. Ja polecam andepin w dawce 20mg na dobe i Aż 4 razy wyciągał mnie z nerwicy... Uważam że rewelacyjny na początek leczenia antydepresantami,,, Dadam ze nie stosowałem innego anty depre...
  3. Uważam ze siłownia to nie do końca dobry pomysł by wychodzić z nerwicy. Sam ćwiczyłem jakieś 10 lat i też ćwiczyłem w czasach gdy juz miałem nerwice. I powiem szczerze że siłownia na przykład w przeciwieństwie do boxu, biegania ,pływania itp. czyli treningów bardziej aerobowych nie rozluźnia nie daje swobodnego rozluźnionego ciała. Raczej spina i doje poczucie skrepowania i napięcia zamiast poczucia rozluźnienia i odprężenia... Dlatego osobiście polecam wszystkie sporty co spowodują rozluzienie mięśni to zaś przenosi się na nas samych. Oczywiście mówię za siebie być może ktoś czuje po siłowni właśnie to co ja czuje po treningu bxerskim. Dlatego najlepiej sprawdzić samemu... Oczywiście dla kogoś początkującego który preferuje dietę na masę polecam co 2 godziny posiłek z odpowiednio dobranym białkiem i węglowodanami... Długo by o tym pisać......
  4. Nie ograniczaj się czasowo nie licz czasu nie warto. Bo dla kogoś rok to nie jest długo a dla kogoś tydzień będzie ciągnącym się koszmarem... Ja miałem tak koło 4 miesiećy mocno i zaczęło słabnąć... Na pewno przejdzie bądź dobrej wiary i nie ograniczaj się do czasu. Bądź zdrów...
  5. Ja też to mam <> . Ale wiem ze każda myśl jest taka sama. Znaczy to że nic nie wnosi. Tylko że przez tak zwane wychowanie nauczona nas oceniać co jest dobre a co złe. I to normalne że takie myśli przychodzą do głowy gdyż umysł jest zmienny i nie utrzyma nawet gdyby sie chciało ciągłego stanu radości . Jedyne co jest "troszkę" nie na miejscu to sposób reagowania na daną myśl. Przykładem jest myśl pojawiająca sie u kogoś w super zdrowiu i nastroju by kogoś skrzywdzić a myśl taka przychodząca do głowy nam. Ten pierwszy nawet nie pociągnie mysli dalej bo nie zareaguje na nią bo potraktuje ja jałowo a my niestety ze skłonnościami do lękliwego reagowania zatrzymamy się przy tej mysli i rozwiniemy ja dalej. Czyli dolejemy oliwy do ognia... To co mi pomaga to - - gdy przyjdzie niechciana myśl dalej już jej nie rozwijam (nie karaj sie nie obwiniaj nic złego nie robisz) - traktować je jak przelotnie a nawet dodać im koloru ( przerobić je na śmieszne ) i zmienić punkt myślenia Co jest ważne aby nie robić specjalnie nic wielkiego gdy się takie myśli pojawiają gdyż to dodaje energii takim myślą ( z tą myślą będzie potem związane wiele czynności lub innych myśli co będzie przywoływać je częściej) dodatkowo zaczynają mieć wtedy większy pęd. Nie próbować ich tłamsić bo i tak wyjdą na powierzchnie umysłu lub ukażą się jako nieokreślony lęk lub niepokój, nie próbować uciekać od nich tylko spojrzeć na nie jak na nudne zdjęcie i pozwolić odejść dalej... Oczywiście to tylko moja metoda którą właściwie jest podstawową zasadą wszystkich medytacji Buddyjskich. I nie mówię że wam będzie skuteczna... Ale dużo myśl o pozytywnych sprawach wprowadź ciepło i radość do swojego serca no i pielęgnuj spokój...
  6. Jasne z tego się wychodzi... Jest to meczące ale idzie wyjść... Ja zawsze to miałem gdy choroba mocno atakowała i w wraz z wychodzeniem z choroby znikały dereale i depersony. To nic strasznego o poprostu wyzsza forma lęku (próba ucieczki) Potem już o nich nawet nie bedziesz pamiętał... Choć ostatnio mimo że wszystko było świetnie i ok ,dostałem mocnego ataku lęku i na to wjechał od razu dereal i deperon. Byłem bardzo wystraszony szok. Musisz brać dereale w miarę możliwości na spokojnie, prowadź leko-terapie i psychoterapie jak możesz no ja polecam sport do maksymalnego wyczerpania raz dziennie i traktowanie siebie jak osoby chorej (czyli dużo dużo łagodność i ciepłą do samego siebie) ... To daje taki odjazd jak kilogram xanaxu na raz. Polecam i pozdrawiam i życzę spokojnego i szybkiego wyjścia z nerwówki...
  7. No czytam czytam i jeszcze raz czytam i nie mogę się nadziwić jaka tu przemiana zachodzi. Wręcz unosi się nastrój bojowości i pewności siebie... Naprawdę jestem pod wrażeniem,,, Brawo tak trzymać!!! DESIDERATA Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu - pamiętaj jaki pokój może być w ciszy. Tak dalece jak to możliwe, nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi. Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego, co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swą opowieść. Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny i zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie. Ciesz się zarówno swymi osiągnięciami jak i planami. Wykonuj z sercem swą pracę, jakakolwiek by była skromna. Jest ona trwałą wartością w zmiennych kolejach losu. Zachowaj ostrożność w swych przedsięwzięciach - świat bowiem pełen jest oszustwa. Lecz niech ci to nie przesłania prawdziwej cnoty, wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie pełne jest heroizmu. Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć: nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelkiej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa. Przyjmuj pogodnie to, co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości. Rozwijaj siłę ducha by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa masz prawo być tutaj i czy to jest dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien. Tak więc bądź w pokoju z Bogiem cokolwiek myślisz o jego istnieniu i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia: w zgiełku ulicznym, zamęcie życia zachowaj pokój ze swą duszą. Z całym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jescze ten świat jest piękny. Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy. tekst napisany przez Max'a Ehrmann'a w 1927 roku
  8. Lariana widzę że aktualnie mocno cierpisz, zapewne jest teraz dość ostry atak choroby więc spokojnie to normalne . Wiedz że bardzo ci współczuje wiem co czujesz i zapewne wiele wiele innych tu wie co ty teraz przeżywasz. Jestesmy razem w tym bagnie takze spokojnie powolutku damy rade. Co do twojego postu że sie trzesiesz i nie dasz rady sie temu przeciwstawiać. To mówi mi ze właściwie idziesz w złym kierunku. Pomyśl teraz dlaczego sie przeciwstawiasz tym uczuciom? To tylko moje spostrzeżenie wieć naucz sie tez wyciągać własne wnioski i spostrzeżenia. Przeciwstawiasz się temu co czujesz bo nie jest to stan umysłu który by ci odpowiadał. Ok to zrozumiałe. Ale to że próbujesz mu się przeciwstawić nie jest wcale dobre gdyż robiąc tak przynajmniej w moim zrozumieniu próbujesz na siłę zmienić stan sojego umusłu czyli np: z lęku próbujesz wmówić sobie że jesteś odważna a w smutku ze radosna itd itp. Tylko że wszystkie te uczucia pojawiają sie w jednym i tym samym umysle wiec nie sposób jest wmówić sobie że czujesz się dobrze jak naprawdę czujesz się cholernie podle. Dlatego odrzuć jaką kolwiek walkę z tymi uczuciami. Pogódź się z tym że tak przebiega ta choroba więc możesz tylko uzbroić sie w cierpliwość no i zapakować bagaż doświadczeń by jak najszybciej wrócić do stanu w którym czujesz sie dobrze. Wiem że to bardzo trudne ale postaraj się zachowywać w stosunku do tych uczuć jak do nieproszonych gosci którzy wpadli w odwiedzinki. Po prostu nie traktuj ich tak poważnie. Zachowuj duża cierpliwość i spokój jak zaczynają grandzić , no i pozwól im odejść bo wiecznie u ciebie nie bedą jak przestaniesz się nimi aż tak interesować i zajmować. wiesz o czym mówie ciągłe myslenie o chorbie to poprostu pielęgnowanie i dożywianie naszych podłych emocji. Nie dawaj im energi wiercąc sobie dziure w głowie rozmyśłając ciągle o nich. Patrz na nie bardzo jałowo ,pusto bez emocji a sie wysuszą jak kałuże po deszczu. Nie wiem czy wiesz nawet nie wiem jak bardzo by człowiek skupiał sie na jednym uczuciu np .smutek. to i tak przyjdzie czas gdy zacznie sie śmiać i zacznie odczuwać radośc i odwrotnie . To przez to że umysł jest zmienny. Ale wracając do sprawy. Nie katuj sie mówiąc że nie dasz rady itd itp. Ja wiem ze ty dasz rade bo to jest kwestia czasu. To że jesteś tu i piszesz jest dowodem twojej odwagi także świadczy o tym że tak naprawdę walczysz i się nie poddasz. Oczywiście dziś ograniczasz siebie i swoją wyobraźnie takim zaklinaniem siebie. Bezwzględnie porzuć to zaklinanie i pora na to by w twojej głowie zapanowała myśl że są w tobie siły które uleczą wszystko a przykładem na to jestem ja i tyle ile gwiazd na niebie jest ludzi którzy idą z podniesioną głową po takich przejściach. Pamiętaj że czarne chmury przychodzą po to by nie zapomnieć jak ważne i piękne jest słońce.
  9. Witam wszystkich. tak dawno nie zaglądałem na żadne forum dotyczące nerwic że z ciekawości spojrzałem na to a tu tak ciekawy temat. Ciekawe jak zaczyna rozwijać się mysl o akceptowaniu choroby która nam się przytrafiła. Bardzo jestem dumny i wręcz z podniesionoą głowa patrze na was. Wiem że ciężko jest zaakceptować siebie jako osobę chorą ale akceptacja daje nam wolność działania i rozluźnia nas na wiele spraw, dzieki zaakceptowaniu siebie jako aktualnie chorego podcinamy nogi naszym chorobą. Ja choruje na nerwice jakieś 15 lat. leczenie i lekarstwa zaczałem brać od 3 lat od tego też czasu jestem innym człowiekiem. Mianowicie co znaczy innym? znaczy to ze nie wstydze sie choroby i wrecz jestem dumny że tak sobie dobrze z nią radze. a naprawdę byłem w bardzo złym stanie. Piekne sa tu wskazówki ludzi którzy już spojrzeli na ner/dep troszeczkę z dystansu. Lecz ja dołacze sie do tych wskazówek i powiem tak. To co napisze nie jest gotową receptą na lek który was uzdrowi lecz są to moje spostrzeżenia. A więc na początku zaakceptowałem to że jestem chory no i postanowiłem zrozumieć to. Doszedłem do wniosku że choroba ta to nic innego jak nie pożądany stan umysłu itp. Wiec skorzystałem tu z mądrości książek które o wiele wcześniej czytałem . Chodzi tu o tematykę Buddyjską. Tam szczególnie kładzie sie nacisk na to że walka sama w sobie wyzwala destrukcyjne emocje a wiec postanowiłem przyjąć chorobę jak dostojnego goscia (porostu zaakceptowałem) Faktycznie to pomogło mi pozbyc sie złudzenia że dziwnym trafem obudzę sie rano zdrowy. Tak wiec powiedziałem sobie tak: jak chcesz ze mna być dostojny gościu to ok, ale ja sie teraz musze zajac troszeczke sobą. Tak też zrobiłem. Przyjmowałem leki (andepin , zomiren na poczatku 3 razy dziennie a pozniej już wcale) ułożyłem sobie diete wysoko białkową i ogolnie bogatą w witaminy. Sport!! oczywiście na okrągło jazda rowerem do tego trzaskałem we worek boxerski , biegałem. Lecz wszystko powoli ,nic na siłe lecz w dyscyplinie. I tak cały czas mimo wszystkich leków, niepokojących myśli dereali depersonali i wszystkiego cholerstwa. Ale szanownemu gościowi zaczynało być u mnie chyba troszeczkę nie wygodnie. Gdy przychodziły trudne chwile myślałem sobie w ten sposób : no przecież jestem chory wiec mam prawo mieć słabsze chwile tak jak zupełnie zdrowi ludzie je mają. I tak robiąc i robiąc wiele wiele innych rzeczy odszedł o de mnie szanowny i dostojny gość. To nie jest tak że ja nagle poczułem sie lepiej i zacząłem powoli sam dochodzić do siebie. Nie to nie tak!!! Mimo trzęsącego ciała , lęków i rozklekotanego umysłu , robiłem to co zaplanowałem. Włożyłem w siebie dużo rozluźnienia i łagodności i ciepła. nic na siłę powolutku po malutkim kroczku spokojnie. Byłem sam do siebie jak matka do ciężko chorego syna.No dziwne jest to że często traktujemy siebie bardzo surowo. Nie róbcie tak!!! Jeżeli jesteście chorzy to potrzebujecie ciepła i łagodności a nie spięcia i bezwzględności. Raczej mało kto wam to da , jak nie wy sami sobie. JA Dawałem sobie czas , nie byłem nigdy zły na siebie szanowałem siebie takiego jakim jestem w całym zagubieniu i pomieszaniu własnego umysłu. Wiem że lekiem na te chorobę nie sa moje rady bo wiem ze ta choroba atakuje nas ze wszystkich stron lecz nie można się temu bezbronnie przyglądać. Niech waszą bronią na nią będzie ciepłe i łagodne serce. Oczywiście wasi lekarze , bliscy sa też tu bezwzględnie potrzebni. Lecz bądźcie łagodni i cierpliwi do siebie a już naprawdę szybko zobaczycie zmiany w was samych. W ten sposób w waszych umysłach zacznie panować większą swoboda a co za tym harmonia i spokój. I właśnie w ten sposób zrozumiałem że: Mieć siebie to najcenniejszy dar!!!
×