Cześć! Nie wiem, czy ktoś tu jeszcze wchodzi, ale spróbuję napisać. Gram na fortepianie, a muzyka to moja pasja i życie, choć też się przy niej trochę nacierpiałam (a raczej przez moje podejście do niej. Ciągła krytyka samej siebie, perfekcjonizm, porównywanie się non stop, wyrzucałam sobie, że nie kocham muzyki tak, jak powinnam tylko z tego powodu, że nie miałam już siły dłużej ćwiczyć itp.). Chciałabym pójść na studia muzyczne i zostać pianistą, który koncertuje i przekazuje wiedzę, jednakże jak na razie te wszystkie plany stoją pod znakiem zapytania. Nie wiem, czy się do tego nadaję, gdyż mam dosyć lękową naturę, a na domiar złego teraz dobiła mnie nerwica. Musiałam nawet zrezygnować ze szkoły muzycznej, gdyż tylko pogarszała mój stan zdrowia (bardzo się tam stresowałam, co nasilało objawy i powodowało chroniczne zmęczenie. Kiedy zrezygnowałam ze szkoły muzycznej, zmęczenie nagle zniknęło, a objawy przynajmniej się nie nasilały), a także ciężko było mi wychodzić w ogóle z domu (nadal mam z tym trudności). Na szczęście mam wspaniałą panią profesor, która udziela mi nieodpłatnych lekcji, kiedy tylko trochę lepiej się poczuję. Chciałabym od przyszłego roku szkolnego wrócić do szkoły muzycznej, ale boję się, że to tylko pogorszy mój stan. Przepraszam, że tak chaotycznie to wszystko opisuję, ale ciężko ubrać to w słowa. Jakby ktoś był zainteresowany, aktualnie ćwiczę Chopina w samotności i zastanawiam się, czy dam rady pójść na lekcję do mojej pani profesor.