Skocz do zawartości
Nerwica.com

Alchemiczka

Użytkownik
  • Postów

    45
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Alchemiczka

  1. W sumie nieglupie Zapytam na łódzkim wątku. Dzięki za podpowiedź, ja to jednak nieogar jestem
  2. To ja chyba nie mam szczęścia do terapeutów Oddzielnie powinnam chyba pracować nad borderline,oddzielnie nad uzależnieniem, gdzieś po drodze też DDA i zaburzenia odżywiania, no i na deser dłubactwo i samookaleczania Nikt mi dotad nie zaproponował, żeby to jakos kompleksowo ogarnąć, a szkoda
  3. Psychiatra zaznajomiony z tematem - gdy byłam na dziennym, musieli mi z Panią pielęgniarka zaopatrywac antybiotykiiem rozbabrane do mięsa ucho Poniekąd absenor, który biorę z okazji łagodzenia agresji spowodowanej verbutrilem, ma za zadanie niwelowac różnorakie manie. Moja psychoterapia musiałaby być tak krzyżowa, tak wieloaspektowa że nie ma takiego specjalisty chyba A tak serio, to nie ogarniaja wszystkich moich potrzeb w jedną terapię, A ja mam świadomość, że to rodzaj samookaleczania się (który oczywiście, że nie jest mi obcy)i powninien być przepracowany,ale priorytetem było doprowadzenie mnie do stanu wydolności wychowawczej
  4. Alchemiczka

    [Łódź]

    No jaha Choć miałam w planie schudnąć 20 kg, co by nie straszyć, ale może nie uciekniecie tak od razu
  5. Wiele razy się zapuszczałam, aby prosić o receptę na retinoidy, jednak w moim przypadku chęciom z czynami nie po drodze Ale może to i dobrze, bo właśnie zupełnie na przekór temu co należy, mnie jest cholernie nie po drodze z filtrami ;/ Wiem, doskonale wiem, że to skrajna nieodpowiedzialność, ale te białe tłuściochy doprowadzają mnie do szewskiej pasji!!! Raz jeden tylko, dawno temu, zaszalałam kupując ten od vichy i on jako jedyny nie robił mi efektu gęby posmarowanej smalcem , ale dziad drogi ;/ Wszelkie inne filtry nakładane pod podkład toczą z nim na mojej twarzy zaciekłą walkę Zatem retinoidy bez filtra na moim pobojowisku twarzowym to byłby gwóźdź do trumny Przyzwyczaiłam się zatem do unikania słońca, przez cały sezon letni straszę sinokoperkową bladością, co poradzić... Udało mi się jednak zerwać z drogeryjnymi fluidami i zastąpić je podkładem mineralnym. Mega ulga, po ataku wyciskactwa zdecydowanie lepiej i szybciej się wszystko goi pod nim niż jak smarowałam to grubą warstwą zapychającej tapety. W tragicznej sytuacji zaś będąc natrafiłam na cudo z apteki mianowicie krem ajurwedyjski Kailas (mam nadzieję, że nie spamuję używając konkretnej nazwy?), który robi dobrze na dosłownie wszystko. Co mi jednak po tym wszystkim, jak po względnym zagojeniu, paluchy znów świerzbią i powtórka z rozrywki po raz setny, dzień świstaka rzec by wręcz Kurde, parę rzeczy w życiu pokonałam, a tego dziadostwa nie potrafię się pozbyć za nic;/ Nawet lustra nie potrzebuję by się skrzywdzić, wystarczy, że pod palcem poczuję mikro wzgórek;/ Masakra to jest - człowiek całe życie zakompleksiony, nieśmiały, niepewny swojej wartości, nieatrakcyjny, zatem dbający by temu wyglądowi jak najbardziej pomóc - makijażem, dietą, strojem - obecnie sam siebie oszpeca. Paranoja, której nie mogę zrozumieć, nie ogarnia tego mój móżdzek ;/
  6. Alchemiczka

    [Łódź]

    Uła, na bogato
  7. A podpowiesz mi, co Cię wcześniej ratowało, zaraz po popełnionej masakrze, żeby zatrzeć ślady zbrodni? Nie mówię o korektorze i podkładzie, ale jakie kremy/maści/zasypki najszybciej pomagały w regeneracji?
  8. Alchemiczka

    [Łódź]

    Hej, zagląda tu ktoś jescze czasem? Meldują się łódzkie przedmieścia, czyli Pabianice
  9. To i moje Hashimoto może się poczuć jak w domu wśród pozostałych przypadłości mych Sami swoi, ciekawe tylko co było pierwsze
  10. Kurcze, nie chce zakładać nowych tematów, dlatego co chwilę wyciągam te dość zakurzone, jak widać ten np. Ale może ktoś z Was będzie miał wiedzę, podpowiedź, cokolwiek! Po starym życiu pozostała mi masa niespłaconych pożyczek, spokojnie pewnie już z odsetkami powyżej 20 000 zł sięgają... W te sobotę odwiedziła mnie natomiast windykacja z profi credit i każą mi 1/4 wpłacić, jeszcze w tym mcu, najlepiej dzisiaj Na szczęście poczytałam trochę na ten temat i jestem mądrzejsza o info, że akurat za te firmę i inne jej podobne lichwy wzięło się polskie ustawodawstwo i sądy umarza ją całość tych ich śmiesznych kosztów i prowizji (dla jasności - pożyczka była na 4000, zaś do spłaty wyliczyli prawie 9000 - heloł?), do oddania pozostaje więc tylko faktycznie pożyczona kwota. Moje rozkminki dotyczą jednak tego, czy mam szukać na gwałt i podpisywać umowę z jakąś firmą oddlużeniową, czy po prostu czekać na wezwanie do sądu i stawiać im tam czoła sama... Tych firm tez jest teraz jak grzybów po deszczu, niewiadomo czy faktycznie pomagają, czy to też ściema i wyłudzenie kasy... Moze jest wśród Was ktoś z wiedzą prawniczą pub chociażby z zakresu finansów instytucji parabankowych i wskaże mi kierunek? Byłoby super
  11. Zagląda tu jeszcze jakaś morderczyni własnej twarzy? Ja swoją dziś doprowadziłam do stanu przypominającego poparzenie kwasem, coś pięknego... Jutro będę godzinę pewnie szpachlę nakładać, żeby móc wyjść z domu
  12. W moim przypadku pomogło właśnie dopiero to Pewnie dlatego że Bordy nie uznają półśrodków, półrozwiązań, ani odcieni szarości. Musi być białe albo czarne. Marazm i apatia albo uforia i całotygodniowe bajlando. Wszystko albo nic. Jezu. Życie z bordem to piekło.
  13. Dziękuję za miłe przyjęcie Teraz tylko muszę się zorientować co gdzie i jak, żeby nie zakładać nowych wątków, a pilnie potrzebuję trochę popytać..
  14. Cześć i dzień dobry wszystkim Przed momentem się zarejestrowałam na forum, zatem jak nakazuje dobry obyczaj, przyszłam się witać Mam na imię Asia (choć zdecydowanie wolę Joannę ) i jak nietrudno zgadnąć, trochę mi się w życiu porobiło... Można powiedzieć, że jestem kompilacją destrukcji Chronologicznie, najpierw były: 1. Zaburzenia odżywiania (setki diet, głodówek, cudownych środków na odchudzanie - moja CODZIENNOŚĆ, odkad skończyłam 13 lat), 2. Borderline, 3. Uzależnienie od amfetaminy - silnie połączone z tym akurat zaburzeniem osobowości, jednak jego ŹRÓDEŁ należy upatrywać w punktcie1... Tak, siła napędową, która popchnęła mnie w ten syf, była patologiczna chęć schudniecia. 2 lata wciagania, ciągle imprezy okraszane białymi kreskami, coraz większe długi, zdrady - musiały w końcu mieć taki a nie inny finał, mianowicie rozpierniczona rodzina, rozstanie z mężem i czasowa niemożność pełnienia roli matki 4. Strata pracy 5. Depresja - spanie po 18 h na dobę, pozostałe 6 - robienie niczego, poza tępym wbijaniem wzroku w sufit. Myśli samobójcze, nieustanny płacz w poduszkę, do tego monstrualny przyrost wagi - z 58 w ciągu 2.5 mca dobilam do 80 (tyle nie ważyłam nawet przed samym porodem...) W końcu skierowanie na oddział dzienny do szpitala. Poszłam bo i tak było mi wszystko jedno. Powoli uczyłam się na nowo wstawać i szykować do wyjścia z domu. Poznawałam specyfikę i sens tego rodzaju terapii grupowej (mimo że każdy przybył tam z czymś zupełnie innym), zaczęłam je doceniać. Różnorodne zajęcia z terapeutą (relaksacja, biblioterapia, kulinaria itp.), jak i obecność wszystkich osób z grupy, pozwoliły mi wyjść z marazmu, zaczęłam się uśmiechać i trochę bardziej różowo spoglądac w przyszłość. Równocześnie wraz z doktorem, metoda prób i błędów, toczylismy mozolną walkę z optymalnym doborem leków i ich dawek. Po 60 dniach (roboczych) spędzonych na oddziale, 27.02. 2019 zakończyłam pobyt. Moje życie musiało się zmienić, szansy na naprawę rodziny nie było absolutnie żadnych, zaczęłam je wiec rezyserowac wg zmienionego scenariusza. Obecnie mogę szczerze stwierdzić że jest mi w życiu naprawdę ok. Wiadomo, że miewam gorsze momenty, co dzień walczę o nową siebie, jednak pokusy mojego dawnego życia to już nie mój świat. Może i jest spokojniej, ba - nudnej, bo bez wielkich emocji, ale właśnie tak jak jest - jest doskonale, przebrzmiałe fajerwerki schowałam głęboko w piwnicy, w kufrze z napisem "przeszłość". Ufff, ale esej autobiograficzny wyszedł Ukłon dla tych, co dotrwali do końca Mam nadzieję, że mnie przyjmiecie do swojego grona, może nawet zaakceptujecie? Pozdrawiam cieplutko i zmykam na nie do końca jeszcze przestudiowany temat welbutrilu (przyjmuje od wczoraj, wcześniej jadłam venlafaksyne 300). Niestety, nadzieja na powrót do dawnej sylwetki to wciąż moja ogromna słabość, na szczęście mój psychiatra doskonale to rozumie i jak widać chce mi w tym dopomóc
×