Skocz do zawartości
Nerwica.com

samotna_zagubiona

Użytkownik
  • Postów

    119
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez samotna_zagubiona

  1. wiecie co ... nie wiem czmeu ale jakos mi tak dzis wesolo. mimo ze kolejny facet mnie odrzucil- mam dobry humor! dziwne bo dziwne, ale nie ot o mi chodzi. chcialam napisac ze wszyscy chyba mamy za duzo urojone w glowie... bo np. shadow napisal ze jest chudy jak patyk i ze to wada. a dla mnie to zaleta! ja nie wiem czemu ale pociagaja mnie mezczyzni bardzo chudzi, u ktorych wrecz widac kosci. nienormalne? no trudno, ale taka ma natura i nie bede sie z tego powodu wyzywac dziwakiem. czlowieku depresjo - mowisz ze jestes gruby, a moze po prostu masz zbyt przesadzone wyobrazenie o sobie? a jesli nawet jestes przy kosci, to tak to tlumacz i zaakceptuj bo osobiscie znam pelno par gdzie mezczyzna wyglada jak pudzian [ale nie ma takich miesni ] a ma piekna kobiete! a jezeli az tak ci to zawadza to wszyscy maja racje doradzajac ci ZMIEN TO. ja tez mam do siebie zal ze duzo waze. tzn wiem ze to mam urojone bo wage mam przecietna, ale dla mnie to za duzo. moze z toba tez tak jest? i dlatego ja zaczelam cwiczyc. po 10-15 minut, brzuszki przysiady. po tygodniu juz widze efekt delikatny, juz waga ciutke w dol. a jem jak jadlam - wiesz jaka to satysfakcje daje?! naprawde! az sie sama sobie dziwie - ja wstretny len ktory ciagle narzeka na wszystko SCHUDLAM! i mam zamiar chudnac tj cwiczyc dalej. zacnzij i sie podziel z nami swoimi krokami do celu - na pewno wszyscy cię wspieramy!! a jak nie wszyscy to ja na pewno
  2. nie o to chodzi ze cie zle spostrzegamy. po prostu CHCEMY zebys cos zrobila zeby sobie pomoc a nie poddawala sie i tchorzyla zwlaszcza ze jak widzisz - podjelas decyzje i CO ona ci daje?? NIC - ciagle jestes nieszczesliwa...
  3. nic do ciebie w tym temacie nie napisalam... ---- EDIT ---- och shadow_no sorry wiem 0 to co napisałam było do panny_nikt ;] pardon za zamieszanie
  4. skoro uważasz że to ci pomoże to się zabij. widocznie jeszcze chcesz walczyć skoro ciągle o tym mówisz a tego nie zrobiłaś... mówisz ze nei ams znikogo a jednak przyznajesz że masz chłopaka - sama siebie okłamujesz tak z tego wychodzi :/
  5. dokładnie- śmierć nie jest rozwiązaniem problemu!! Ona go tylko ucina w sposób niewłaściwy bo powoduje szereg dalszych komplikacji dla naszych bliskich i rodziny!! nie daje nam żadnej satysfakcji że udało nam się pokonać chorobę, bo po prostu sprawia że przestajemy BYĆ, ale problemy ZOSTAJĄ tak i tak....
  6. Gdyby to była prawda, to osoby będące w związkach, nie cierpiałyby na depresję. tymczasem tak nie jest. One też cierpią, a wśród powodów choroby jest m.in. przekonanie, że nie są "dość dobre" dla ukochanego człowieka. Depresja wykorzystuje każdy przejaw braku wiary w siebie. Ale ja uważam że w MOIM przypadku by akurat to wszystko zmieniło. Bardzo dobrze widzę i zdaję sobie sprawę, że mój ból jest spowodowany samotnością. Byłam w związku 10.5 mc, to był mój jedyny związek i już rok jestem sama. Najgorsze to to, że sama postanowiłam go zakończyć bo był już toksyczny. I polegał na tym, że mój partner mnie uświadamiał jak beznadziejna jestem, bo zaczął na mnie patrzyć przez pryzmat innych dziewczyn :/ Teraz się zakochałam w 3 lata starszym chłopaku, który uważa że nie chce się wiązać 'na stałe' bo jest za młody i 'musi się wpierw wyszumieć'. A chyba nie chodzi o nic innego jak o to że idzie na studia i liczy że tam spotka prawdziwą kobietę, a nie taką gówniarę jak ja... Życie boli zarówno w samotności jak i w związku... ;/
  7. ja uwazam ze w moim przypadku gdybym znalazla kogos kochajacego i mogla jego kochac to moje zycie byloby o wiele prostsze i moje problemy ktore mozna podsunac pod stany depresyjne by znikly... ale kazdy ktorego poznam ucieka ode mnie, znajduje lepsza albo "musi się wyszumieć"... faceci są beznadizejni w niektórych przypadkach ;(
  8. wiadomo kazdego boli... i latwo jest otrzymywac rady od innych, ja takich dostaje wiele, przewaznie jedne i te same - 'przestac sie tak wszystkim przejmowac i zaczac robic cos dla siebie'. proste? no proste, ale chyba jednak nie dla mnie bo gdyby bylo to bym nie narzekala i byla szczesliwa tu gdzie jestem i taka jaka jestem....
  9. a ja chyba jestem ciągle sama bo za bardzo po mnie i w rozmowach ze mną widać ze chcę z kimś wreszcie być.. zaniedługo będzie rok jak jestem sama... podejrzewam ze z tą datą wpadnę w głęboki dół i tylko mnie będzie można w nim zakopać ;(;(;(;( ---- EDIT ---- a ja chyba jestem ciągle sama bo za bardzo po mnie i w rozmowach ze mną widać ze chcę z kimś wreszcie być.. zaniedługo będzie rok jak jestem sama... podejrzewam ze z tą datą wpadnę w głęboki dół i tylko mnie będzie można w nim zakopać ;(;(;(;(
  10. ale na impreze sama mam isc?? przepraszam chyba sie niezbyt bede bawic jednak... a poza tym mnie nawet nikt nie informuje o imprezach ;/ brata lub siostre- nie mam bo brat duzo starszy jest... a choc jedna kolezanka - tak ejst i przychodzi tylko wtedy gdy jej sie nie uklada z kolejnym facetem co mnie dodatkowo dobija bo ma kazdego ktorego chce...
  11. ja np wiem dlaczego mnie tak boli. przez samotnosc. i co z tym zrobie? nie zmusze nikogo by zechcial wiecznie ze mna spedzac czas tym bardziej ze wszyscy znajomi z ktorymi sie dogaduje sa spoza miasta....
  12. dziewczyno 18 - z twojej wypowiedzi bije mimo wszystko tak silny optymizm ze az wezbral we mnie znowu smutek, ze ja mam w sobie tyle zalu i goryczy. po prostu ja panicznie nienawidze byc sama. gdy nadejdzie weekend a ja siedze w domu bo nie mam nawet z kim isc na spacer- depresja mnie dopada. a sama moge isc, ale nie chce po prostu. poza tym tez siebie doceniam, w miare siebie akceptuje, kolezanki mnie utwierdzaja w przekonaniu ze jednak jestem wartosciowa osoba, ale to mi ni epomaga - jestem sama. i tez nie chodzi mi o to zeby miec byle kogo, bo moglabym byc z kims ale nie chce jesli do tej osoby nic nie czuje. w druga strone wiem ze nie zmusze nikogo do milosci. ale jestem juz zmeczona ciaglym szukaniem i gdy wydaje mi sie ze znalazlam dobrego kandydata jednak wszystkie znaki na niebie mnie usiwadamiaja ze nie odwzajemnia on moich uczuc. a naookolo mnie tez jest pelno par, moich kolezanek, kolegow, ktorzy albo sa z osoba z ktora chcieli byc [co mnie najbardziej przytlacza bo czemu ja nie moge?], albo odnalezli partnera przestajac sie tym martwic. wiem - gdybym przestala szukac na sile to moze by sie znalazl, kazdy mi to mowi, ale tu jest problem - NIE UMIEM PRZESTAC MYSLEC... nawet gdy znajde zajecie jak nauka czy czytanie - WCIAZ MYSLE.... jestem juz tym wszystkim zmeczona, przezywam bardzo trudne okresy, dobre i zle na zmiane, na dodatek idzie jesien pora zimna, smutna, szara... czuje ze moge sie powaznie zalamac bez wsparcia drugiej, bliskiej mi osoby... ;(
  13. chciałam się dopisać ze swoim problemem bo mam podobny. czuję sie tak jak autorka posta - wypalona, wiecznie smutna i nie kochana. moj problem rozni sie tylko tym ze ja jestem sama juz dlugo i nie potrafie znalezc nowego partnera mimo ze bardzo tego chce. ci ktorych wybieram ode mnie uciekaja, nie doceniaja mnie, nie chca, a nawet im wprost nie mowie o tym ze cos poczulam wiecej - po prostu to widze. czuje sie paskudnie, bo ile razy moge probowac i ciagle nie osiagac celu? nie mam jak autorka jakiejs nieszczesliwej milosci jednostronnej w sercu - po prostu chce by pojawil sie ktos kto mnie doceni, zobaczy we mnie cos i ja rowniez w tej osobie to zobacze. przytlacza mnie ten stan samotnosci, czuje sie kompletnie bez wartosci, nie rozumiana przez znajomych, popadam okresowo w kompleksy, nie umiem byc optymistka - ciagle sie smuce... prosze odpowiedzcie i z gory dziekuje za chec pomocy... samotna_zagubiona
  14. rozumiem cię zagubiona - żyletka ci pomaga ale dobrze na two zwrócił uwagę duran84 - nie zmieni ona w twoim życiu na dłużej nic, jedynie pozostawi blizny i będzie powodem przykrych wspomnień, które, nawet jeśli przejdziesz nad nimi do porządku to będą zawsze z tobą przez te znamienia. proponuję ci jednak spróbować zacząć zmieniać swoje życie, bo wierzę że tego pragniesz, od właśnie walki z tym nałogiem jakim jest cięcie się. I WIERZĘ W CIEBIE! zapewne inni na forum również, dlatego zawsze możesz o nas pomyśleć gdy będziesz się wahać. ja dziękuję przyjacielowi i faktycznie straszny optymista z ciebie. co do twojego podejścia do życia- też tak czasami 'oleję' wszystko z myślą że to nie koniec świata, ale na dłuższą metę nie umiem w ten sposób. zdaję sobie sprawę z tego że jestem sama, ponieważ nie mam prawdziwego przyjaciela, a proszę wiecznie tylko o jednego. za każdym razem spotyka mnie zawód jednak. na dodatek chyba zniszczyłam sobie ostatnio resztki tego co miałam mianowicie, wstąpiło we mnie poczucie że jestem jedyna w swoim rodzaju, ale takie niezdrowe poczucie i przez nie pokłóciłam się z jedyną koleżanką w mieście z którą mogłam gdzieś wyjść w ogóle, oraz z drugą, która mieszka ode mnie bardzo daleko ale jakoś zawsze mnie wspierała dobrym słowem. na dodatek siedzi we mnie uparty osioł, który powoduje że nie przeproszę żadnej z nich, prędzej będę udawać że sie nic nie stało. o ile one same do mnie pierwsze nie przyjdą nie dam im tej satysfakcji. nie pokażę że się pomyliłam, nie 'uniżę' się przed nimi. i to mnie chyba boli. staram sobie wmawiać, że daję rade bez nich bo to przecież o moje towarzystwo trzeba zabiegać, ale wiem że się okłamuję. gdyby tak było to nie siedziałabym teraz pisząc tego wszystkiego i narzekając spędzając niedzielny wieczór w domu. p.s. wybaczcie brak dużych liter oraz ilość słów jakie wystukałam.
  15. nie poszlam poniewaz nie wrocila juz do tego tematu a poza tmy pogoda chyba wszystko pokrzyzowala bo od 2 dni cholernie pada
  16. Przyjacielu - bardzo ci dziękuję za wsparcie :) masz troche racji jednak mimo wszystko sie troche stresuje tym moze jednak pojde... zastanowie sie i dam znac co i jak :) dziekuje :))
  17. czuje sie okropnie. kolezanka probowala mnie na mowic na spotkanie z jej 2 przyjaciol. na pizze. ale ja odmowilam. boje sie isc na to spotkanie. boje sie ze znowu bedzie zle. ze sie nie dogadam nie bede miec wspolnego tematu, bede obca wsrod osob ktore sie dobrze znaja. odmowilam, a ona sie zdenerwowala. wogole mnie nie potrafi zrozumiec, nie wiem czy wogole chce... tylko sie na mnei wydarla jakby byla specjalistka, ze musze cos zmienic chodzic na imprezy do ludzi. w ten sposob? -nie chce.... rownoczesnie z ta odmowa uswiadomilam sobie jak beznadziejna jestem. narzekam na brak znajomych a odrzucam propozycje jak juz ja dostane... ale co to za propozycja z drugiej strony? tym bardziej ze ktos sie po tobie 'wozi' za to ze odmawiasz....
  18. dzieki za slowa wsparcia. jestem z poludnia polski. tzn... ja potrafie rozmawiac z ludzmi gdy musze. i gdy juz mam z jakimi. ale po prostu... nie umiem spotkac nowych ludzi. a iadomo ze ze sprzedawczynia ze spozywczego sie nie zaprzyjaznie.... na dodatek wiekszosc czasu spedzam wsrod bardzo dojrzalych doroslych [przedial 50-60 lat]. kazdy z nich mi mowi ze jak na swoj wiek ejstem bardzo dojrzala i powazna... moze to dlatego mam ten problem bo nie chodze na imprezy itd. tylkoz drugiej strony- nie mam na jakie chodzic, bo nikt mnie na zadne nie zaprasza... mowia 'poznaj ludzi, otworz sie, znajdz ich' aloe nigdy nigdzie nie zaprosza. a logiczne ze sama rady tego zrobic nie dam bo gdyby mogla to bym nie narzekala i nie miala takiego problemu jak teraz....
  19. Witam. Dluzsza chwile sie zastanawialam czy napisac czy nie. Doszlam do wniosku jednak ze juz mi nic innego nie zostalo jak tylko podzielenie sie swym poblemem z ludzmi ktory byc moze rowniez przez niego przechodza. Otoz nigdy nie bylam czlowiekiem 100% zadowolonym ze swojego zycia. W podst czulam ze nie mam przyjaciol, kilka razy sie zawiodlam. W gim. spotkalo mnie rowniez rozczarowanie. jestem obecnie w liceum Ale to przez co przechodze teraz nigdy wczesniej mnie nie spotkalo... Okolo 8 mc temu zerwalam z chlopakiem poniewaz juz nie wytrzymywalam pscyhicznie, oboje sie zmienilismy, przestalo sie ukladac. Ale zanim to nastapilo czulam sie dobrze z nim. Mialam przyjaciela, osobe z ktora moglam porozmawiac, przytulic sie, ktora po prostu byla i nie odchodzila jak kazdy inny. A teraz... Jestem sama. Doslownie sama. Czuje ze nie mam nikogo. Zdnych Przyjaciol. Od ok. 5 mc miewam na zmiane dni szczesliwe i smutne. Czesciej te 2. Niby jest dobrze a nagle zaczynam plakac. I placze bez powodu nieraz przez pol godziny, godzine. Czuje sie nikomu nie potrzebna. Nikt do mnie nie pisze, nie przychodzi, nie dzwoni i nigdzie mnie nie zaprasza. Jedyna kumpelka jaka mam zaczyna sie pojawiac tylko wtedy gdy czegos chce, potrzebuje. Z mama tez nie mam lekko. Zdarza sie ze slysze od niej ze jestem za gruba, ze chora, wariatka... WIem ze mnie kocha i czesto mowi to w skutek zmeczenia i zdenerwowania bo tez nie ma lekko, ale mimo wszystko bardzo biore do siebie wszystko. Szukam pomocy panicznie. Staram sie rozmawiac z innymi, bo chyba to jest to czego potrzebuje -przyjaciol, rozmowy, miec z kim wyjsc na spacer, do kogo zadzwonic. Gdy juz uda mi sie do kogos np. napisac na gg a ta osoba odp. nie ukrywam -czuje sie lepiej, dopoki traktuje mnie ogolnie. Gdy pyta jak sie czuje... Zawsze odp ze kiepsko, ze jest w miare ale mogloby byc lepiej. Zaczynam mowic co mi lezy na sercu. Slysze czesto jedne i te same bezuzyteczne rady jak 'znajdz sobie znajomych' 'idz do ludzi' 'zabaw sie'. Ale nie umiem. Gdyby bylo tak latwo to bym to zrobila. W 98% slysze 'chcialabym/chcialbym ci pomoc ale nie wiem jak'. Strasznie mnie to boli. Czuje sie jak beznadziejny przypadek co sie dolacza do calej listy moich kompleksow... mam wrazenie ze jestem zalosna, uzalam sie nad soba i to jest powod tego ze ludzie mnie nie lubia, i nie chca ze mna przebywac. BO na co komukolwiek taka maruda? Nie umiem sobie juz z tym radzic wszystkim. Czuje ogromny smutek w sobie. Dziwie sie az czasami ze jedna osoba potrafi go tyle w sobie miec. Od tych mc najdluzsza przerwa w moich 'placzliwych dniach' to bylo 7 dni. Najmniej - 10 minut gdy sie uspokoilam i ponowny bek... przepraszam za bledy. mam nadzieje ze ktos odp na moje kolejne "wolanie o pomoc"... P.S. przepraszam jesli umiescilam temat w zlym dziale albo jesli juz ktos opisywal podobny problem a nie zauwazylam tego...
×